Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog

Dwa i pół roku później:

Dzisiaj wylatuje do Nowego Yorku. Idę na studia. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, które dotychczas było moim pokojem. Ten pokój zrobił się strasznie pusty, bez wszystkich moich rzeczy. No cóż. Gdy wrócę, wspólnie z Oliverem postanowiliśmy zamieszkać razem. Nadal jest moim chłopakiem, choć w sumie, nazwałabym go teraz swoim narzeczonym.

Oświadczył mi się w moje dziewiętnaste urodziny, a ja się zgodziłam. Wzięłam swoje dwie walizki oraz torbę podróży, po czym wyszłam ze swojego starego pokoju.

— Melody! Chodź! Musimy już jechać! — Usłyszałam głos mojego brata.

— Już idę! — Odpowiedziałam, a po chwili zobaczyłam Olivera, który wszedł na górę, aby pomóc mi z walizkami. — Przecież dałabym sobie radę... — Powiedziałam, gdy złapał za rączkę jednej torby.

— Ale ja nie pozwolę ci targać tak cieżkich rzeczy... — Założył mi włosy za ucho.

— Jesteś niemożliwy... — Zaśmiałam się, a on dał mi całusa.

— Też cię kocham... — Wziął drugą walizkę, a ja szłam za nim z torbą podróżną.

Wszyscy się uparli, że chcą jechać ze mną na lotnisko Robertson. Ta, tylko, że to lotnisko jest już w sąsiednim mieście. Wszystkie moje rzeczy pojechały już wczoraj do mojego mieszkania, które będę wynajmować przez kolejne kilka lat nauki. Spakowałam, a raczej Oliver spakował moje walizki do swojego samochodu.

Wszyscy się umówiliśmy, że spotkamy się na lotnisku. Przez całą drogę, trzymałam Olivera za rękę. Przez kolejne cztery lata nie będziemy mieli na to za dużo okazji. A już tym bardziej, że będę przyjeżdzać tylko na święta. Na wakację raczej nie dam rady, bo będę miała zajęcia dodatkowe. Naprawdę nie chcę go zostawiać, ale udało mi się dostać do Juilliard School.

To jest najbardziej prestiżowa szkoła muzyczna na świecie. Z tysięcy kandydatów, wybierają tylko setkę. Miałam naprawdę szczęście, że dostałam odpowiedź, w której było napisane, że mnie przyjęli. Jako pierwsi zajechaliśmy na lotnisko, dlatego odrazu poszliśmy do środka. Poszłam oddać walizki do luku bagażowego, a następnie wróciłam do Olivera, z którym stali już pozostali.

— Denerwujesz się, młoda? — Zapytał Sebastian, który kompletnie się nie zmienił.

— Eee... Będę uczęszczać do najbardziej prestiżowej szkoły muzycznej na świecie... Nie, wogóle się nie stresuję... — Wszyscy się zaśmiali.

— Wciąż nie wierzę, że nie będzie cię tutaj przez kolejne cztery lata... — Rozkleiła się Alex, która wypłakała już chyba ósmą paczkę chusteczek.

— Już nie przeżywaj, to tylko cztery lata... To minie zanim się obejrzysz... — Podeszła do mnie, a następnie przytuliła, gdy również zobaczyła, że otworzyli przejście do odprawy.

— Masz dzwonić... — Kiwnęłam głową, a Alex znowu się popłakała.

Kolejny przytulił mnie Ashton.

— Będę tęsknić, nasz rudzielcu... — Przytuliłam go z całej siły.

— Ja za tobą też, Ashton... — Po moich słowach się odsunął, a następnie przyszła kolej Ian'a.

— Trzymaj się tam... — Objął mnie, a ja jego.

Kolejni byli bliźniacy, którzy rozpłakali się jak małe bobasy.

— Do zobaczenia, młoda... — Powiedział Sebastian, który mówił równo z Austinem. — Pokaż im na co cię stać... — Dodali jeszcze, po czym podskoczyła do mnie Beth.

— Nawet nie wiesz jak będzie mi cię brakować... — Przytuliła mnie z całej siły.

— A mi ciebie... Bernadeth... — Ten jeden, jedyny raz musiałam się z nią podroczyć.

— Za bardzo cię kocham, żeby się na ciebie za coś takiego wkurzyć... — Odsunęła się, a do mnie podszedł Nate.

— Będę tęsknić, siostra... Masz codziennie dzwonić, a jak nie dasz rady, to chociaż napisać, że wszystko ok... — Przytuliłam się do niego z całej siły.

— Jasne... — Dał mi całusa w czubek głowy, po czym zrobił miejsce dla taty.

— Mama byłaby z ciebie dumna... — Przytulił mnie. — Nate już powiedział to, co sam miałem ci powiedzieć... Więc powiem tylko tyle, że masz tam na siebie uważać... Uczyć się... I być sobą... — Kiwnęłam głową, a tata tak samo jak Nate, dał mi całusa w czubek głowy.

Ostatni był Oliver, który gdy tylko do mnie podszedł, dał mi całusa w usta. Przytuliłam się do niego.

— Będę za tobą tęsknić, Oliver... — A starałam się nie rozkleić.

— A ja za tobą, Melody... — Puścił mnie, a ja zaczęłam się cofać do przejścia, gdzie odbywa się odprawa.

Uśmiechnęłam się do nich, po czym odwróciłam i poszłam w kierunku wyznaczonej pasami ścieżki. Przeszłam przez labiryncik, po czym pokazałam mężczyźnie z personelu swój paszport i bilet. Po chwili oddał mi wszystko, a ja poszłam w stronę drzwi. Zanim przez nie przeszłam, odwróciłam się jeszcze w kierunku pozostałych.

Pomachali mi, a ja odpowiedziałam im tym samym, po czym poszłam na odprawę. Wszystkie swoje rzeczy zostawiłam na taśmie, a następnie przeszłam przez wykrywacz metalu. Zabrałam wszystko, ubrałam co musiałam zdjąć, po czym ruszyłam pod odpowiedni gate. Usiadłam na wolnym miejscu, a gdy wybiła godzina, stanęłam w kolejce do sprawdzania paszportu i biletu.

Gdy zostałam sprawdzona poszłam korytarzem w kierunku samolotu. Dałam stewardessie paszport i bilet, który ponownie był sprawdzany, a następnie poszłam na swoje miejsce. Usiadłam na fotelu przy oknie, po czym wyjrzałam przez nie, aby spojrzeć na budynek lotniska. Nic stąd nie widać. Zapięłam pas, gdy usłyszałam komunikat, a samolot ruszył w kierunku pasa startowego.

★Oliver★
Cztery lata później:

Przyjechaliśmy na lotnisko. Wszyscy razem. Melody dzisiaj wraca. Po czterech latach. W ciągu tej rozłąki, była w domu tylko raz. Na święta. Dała radę przyjechać w ciągu pierwszego roku, a potem miała tak wypchany grafik, że już nie dała rady. Nie winię jej za to. Miała powody. Egzaminy pisemne, ustne, nawet taneczne, jakieś projekty.

A dodatkowo, prowadziła ze znajomymi ze szkoły kanał na Youtubie, który również był o tematyce muzycznej. Robili covery popularnych piosenek. Tyle, że od miesiąca nic nie dodali. Mieli egzaminy końcowe, do których przygotowywali się napewno długi czas.

— Samolot niby już przyleciał... — Odezwała się Beth.

— Ale musi jeszcze odebrać walizki... — Uświadomił jej Nate, który ostatnimi czasy się jej oświadczył.

— Już się nie mogę doczekać, aż ją zobaczę! — Alex jak zawsze podekscytowana.

— Nie jesteś jedyną osobą, która chce zobaczyć naszego rudzielca... — Powiedział Ashton.

— Chyba blondynkę... — Odezwał się Ian, przez co wszyscy na niego spojrzeliśmy, a następnie w kierunku drzwi, zza których wychodzili pasażerowie samolotu, który przyleciał z Nowego Yorku.

— Co ona zrobiła z włosami? — Złapała się za głowę Beth.

— Pasuje jej... — Odezwałem się, cały czas przyglądając się Melody, która bardzo się zmieniła.

Była nieco wyższa przez czarne buty na grubym obcasie. Na sobie miała białe jeansy, które podkreślały jej długie nogi, jasną, zwiewną koszulkę na czarnych ramiączkach z lejącego się materiału, którą miała wpuszczoną od przodu. A na to miała skórzaną kurtkę, która sięgała jej do talii. Jej dekolt zdobił naszyjnik, który kiedyś jej dałem. Spora zmiana.

Jej włosy nie były takiej długości, jak kiedyś. Wtedy sięgały za jej pośladki, a teraz sięgają kawałek nad ramiona. Dodatkowo były w jej naturalnym kolorze, a nie rude. Miała je zaczesane na lewą stronę, a na jej głowie jak kiedyś gościła czarna czapka beanie. Kompletnie nie zmienił się jej styl ubioru, ale makijażu już tak. Na oczach miała kreski, pomalowane rzęsy, brwi oraz winogronowe usta.

Podniosła wzrok z ekranu telefonu, a gdy nas zobaczyła odrazu się uśmiechnęła. Ruszyła w naszym kierunku biegiem, wymijając wszystkich ludzi, którzy również witali się z rodzinami. Puściła obie walizki i torbę podróżną, po czym wbiegła prosto w moje rozłożone ramiona.

— Wróciłam! — Powiedziała, gdy mnie przytuliła.

~ ♪Koniec♪ ~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro