Akt 1 - Część 5 - Nadzieja?
Todoroki wyszedł powoli z pokoju zostawiając w nim roztrzęsionego Bakugo. Ostrożnie zamknął za sobą drzwi nie chcąc już bardziej stresować blondyna. Gdy już to zrobił oparł głowę o drzwi i mocno westchnął.
Coś tu było cholernie nie tak. Bakugo nigdy, ale to nigdy, nie przyznał by się że się czegoś boi. Nie, on by przybrał maskę typowego "skurwysyna" i zaczął robić z... tego czegoś, krwawą miazgę. A tym czasem trzęsie się jak Francuski pudelek. A jeśli on tak na coś zareagował to co dopiero by przeżył taki Izuku? Musiał go znaleźć! Ale najpierw woda dla Bakugo.
Todoroki znał już drogę do kuchni, był tam nie tak dawno temu. Ku swojej uldze nie spotkał nikogo podejrzanego ani tego... potwora? Nie chciał źle o tym czymś myśleć. Może to coś nie było złe? Może tylko wyglądem odstraszało? Kto wie?
Lecz ostatecznie przyniósł Bakugo wodę w szklanym kubku. Szkło miało już swoje lata ale, zdaniem Shoto, można było z tego pić. Pytaniem było czy Katsuki jest w stanie pić bo w cale nie wyglądał jakby miało mu się poprawiło.
- Bakugo, przyniosłem ci trochę wody - Powiedział Todoroki podstawiając kubek trzęsącemu się blondynowi prawie pod nos - Wypij i spróbuj się trochę uspokoić - Poprosił chłopak
Starał się brzmieć jak najbardziej spokojnie. Nie chciał go jeszcze bardziej "dołować". Potrzebował go by znaleźć Midoriye. To nie było jednak tak że nie lubił Bakugo i postrzegał go jako swego rodzaju pionka na szachownicy. Nie był też z drugiej strony jego kolegą. Dla Todorokiego, Bakugo był kimś kto po prostu jest i się go toleruje, nic więcej.
- Tutaj - Pomógł złapać mu kubek by ten mu nie wypadł z drżących dłoni - Nie jest ona co prawda flirtrowana... - Mówił Todoroki ale Katsukiego mało to obchodziło, pochłonął wodę w sekundę
Zaskoczony Todoroki przypatrywał się temu. Nawet na ten widok lekko się uśmiechnął. Bakugo natomiast dochodząc do siebie podniósł na niego swój wzrok. Dalej był wystraszony i zdezorientowany ale nie było tak źle jak kilka minut temu.
- Czy to... Naprawdę woda? - Spytał niedowierzając
Todoroki spojrzał na kubek i na resztki tego co zostało z tego co przyniusł Bakugo.
- Sądząc po kolorze... - Zmarszczył sceptycznie brwi po czym spojrzał na Bakugo - Prawdopodobnie
- Widzę... - Zarechotał lekko Bakugo prostując się - Wybacz że się tak rozkleiłem jak Baba - Powiedział nie patrząc nawet na Shoto - Czyje się teraz lepiej, dzięki - Policzki mu się zaróżowiły co świadczyło o zawstydzeniu ale Todoroki tego nie wyśmiał a nawet uznał to za słodkie
- Dobrze to wiedzieć - Jego głos zadrżał lekko z rozbawienia ale szybko spoważniał - Wiesz gdzie są inni?
"Tragedii nie widzi, śmierci unika, myśli o szczęściu, czeka go zguba, nie wszystko jest takie, na jakie liczymy, jest tylko śmierci dostatek, przetrwają nieliczni"
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro