Akt 1 - Część 2 - Odkrycie Zagrożenia
Todoroki długo szedł przez ów ciemny korytarz. W końcu gdzieś doszedł. Zobaczył jakie drzwi. Podszedł do nich i szarpną za klamkę lecz były one zamknięte. Jedynie westchną lekko i ruszy dalej. Ten cały mrok go irytował. Wolał by być w już w swoim domu niż tutaj. Coś mu tutaj nie pasowało i to bardzo. Bo skąd w lesie niby tak piękna i o dziwo dobrze zadbana rezydencja? Nie mieściło mu się to w głowie ale teraz postanowił skupić się na czymś innym.
Wszedł do jakiegoś pomieszczenia. Co dziwne nie prowadziły tam żadne drzwi. Była to prosta kuchnia, można by rzecz że tradycyjna. Wielki metalowy blat do przygotowywania potraw znajdował się tuż prze ścianie a koło niego zlew. Niedaleko leżało też kilka worków. Chyba mąki. Na blacie stała też waga i przyprawniki jak i coś co było chyba Magi w dużej fiolce. Dalej znajdowały się półki z przeróżnymi produktami.
To mocno zaskoczyło Todorokiego. Dom był opuszczony więc skąd tu tak świeże produkty i to w tak dobrej jakości. A co jak dom nie jest opuszczony? Co jak ktoś tu mieszka kto woli się nie pokazywać ludziom. Kiepsko będzie jak okaże się to nową siedzibą Ligi Złoczyńców. W tedy będą mieli przerąbane.
Koło blatu na ziemi coś zauważył. Podszedł bliżej by się temu przyjrzeć a następnie uklękną przed tym. Była to potłuczona płyta.
- Potłuczona? - Pomyślał na głos - Musiała leżeć na blacie ale... - Spojrzał na blat - Sama na pewno nie spadla - Rozejrzał się - Wiatr nie miał jak tego zdmuchnąć, okna są za wysoko - Ponownie spojrzał na płytę - Może jakieś dzikie koty tu żyją? - Zamyślił się po czym wstał biorąc jednak do ręki odłamek płyty i schował ją do kieszeni - No nic lepiej jak będę uważał - Odszedł od rozbitej płyty
Postanowił wrócić do reszty i zapewnić ich że nic strasznego nie miało miejsca. Szedł tym samym korytarzem. Ta sama ciemność. Ten sam chłód. Gdyby nie reszta już dawno by stąd wyszedł. Zastanowiło go jednak zachowanie Midoriyi. Od kod tu weszli był jakiś inny. Zamyślony, przewrażliwiony. Nawet Bakugo był inny. Tylko Kirishima się nie zmienił. Ten dom jest przerażający.
Gdy wrócił do miejsca w którym zostawił resztę z szokiem odkrył że nikogo tutaj nie ma. Od razu w umyślę Shoto pojawiły się czarne myśli. A co jak go zostawili? Albo co gorsza, ktoś ich porwał?
- A może po prostu wyszli? - Spytał sam siebie a na jego twarzy wyrósł grymas niezadowolenia - Pożałują - Warkną cicho - Żeby mnie tak samemu zostawić - Podszedł do drzwi i szarpną za klamkę ale ta ani drgnęła - Co jest? - Zaczął ją szarpać ale to nic nie dało - Cholera! - Kopał i walił ale nic się nie działo - Nie dajecie mi wybory - Chciał użyć swojej mocy ognia ale z jego ręki wyleciał maleńki płomyk - He? - Spróbował ponownie i znowu to samo - Co jest!?
Nie mógł korzystać w pełni ze swoich mocy. Spróbował coś zamrozić... ale nic. To samo. Pokazało się tylko trochę chłodu. Był zdezorientowany i przerażony bo to oznaczało że jest prawie bezbronny podatny na ataki. Zaczynał mieć złe przeczucia.
- No nic, spokojnie - Postanowił się uspokoić - Najpierw poszukam reszty i w tedy zacznę się martwić o całą resztę
Miał trzy drogi do wyboru. Albo pójdzie na górę, drogą na wprost od wejścia lub w lewo od wejścia. Postanowił wybrać tą trzecią opcję. Szedł powoli nasłuchując jakichkolwiek odgłosów z nadzieją że w ten sposób ich odnajdzie. Na tą chwile jednak nic do niego nie docierało. Dosyć szybko znalazł jakieś drzwi. Podszedł do nich i spróbował otworzyć ale i te były zamknięte. Nie tracąc zbędnego czasu ruszył dalej. W pewnym momencie skręcił w prawo gdyż tam kierował go korytarz. Gdy przeszedł ledwo kilka kroków natychmiast się zatrzymał. Na końcu korytarza kogoś dostrzegł. W pierwszej chwili myślał że to ktoś z jego grupy ale szybko porzucił ten pomysł. Postać była znacznie wyższa od nich i dorównywała wzrostowi All Mightowi. To jednak nie mógł być on. Gdy bliżej przyjrzał się postaci zrozumiał że stoi do niego tyłem. Była cala szara a także miała ogromną głowę. Do głowy Shoto wpadła pewna myśl. A co jak to Nomu? Jeśli tak to chyba go nie zauważył. Postanowił pozostać w milczeniu. Jeśli to nomu to pewnie jest tu cala Liga a jeśli tak to reszta może albo przed nimi teraz uciekać albo już została przez nich schwytana. Postać ruszyła do przodu powoli i przeszła przez jakieś drzwi. Shoto odetchną z ulgą. Miał zagwarantowane jakiś czas spokoju.
- Mam nadzieję że to zmęczenie ale jeśli nie to mamy kłopoty - Wyszeptał do siebie
Poszedł kilka kroków do przodu ale ostateczni postanowił nie zaglądać do tego pomieszczenia w którym może być ów stwór. Jednak szybko zauważył że w połowie drogi do pomieszczenia jest kolejny korytarz. Skręcił tam podenerwowany. Serce biło mu bardzo szybko. Cały czas był w gotowości zadać cios, nieważne komu. Ku jego uldze była to toaleta. Zdziwiła go jej budowa bo była podzielona na dwie części przez ścianę. W jednej była umywalka w drugiej muszla ale tą drugą nie zasłaniały żadne drzwi. Wspaniała rezydencja aż brak słów. Była to oczywiście ironia.
Wyszedł z toalety i skierował się do punktu wyjścia. Miał nadzieje nikogo nie spotkać po drodze, oczywiście poza kogoś z jego grupy.
Po drodze rozmyślał tylko w jakim celu ktoś miałby tu robić bazę. W końcu to często odwiedzany teren. Szybko by został wykryty. Chociaż też nigdy nie słyszał o rezydencji w tym rejonie. Było to dla Shoto bardzo dziwne.
Gdy dotarł do miejsca z którego oddalił się od przyjaciół postanowił iść drogą na wprost od wejścia obok schodów.
Przyśpieszył podenerwowany. Coś mu mówiło że powinien jak najszybciej odnaleźć przyjaciół. I tak też zamierzał zrobić!
Shoto jednak nie zauważył że jest obserwowany. Obserwowany od tyłu przez czarne niczym najciemniejsza noc oczy. Puste bez wyrazu ślepia zwiastujące strach i cierpienie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro