Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1.

Mając 7 lat wprowadziłam się do tego miasta.

- Mamo, kiedy wreszcie dojedziemy? - zapytałam machając nogami, podekscytowana jak będzie wyglądać nasz nowy dom.

- Jeszcze chwilka - powiedziała mama, uśmiechając się. Ucieszyłam się i intensywnie zaczęłam wpatrywać w okno.

W końcu dojechaliśmy limuzyną pod dom. Szofer otworzył nam drzwi, a ja naprawdę szybko wysiadłam z samochodu.

Budynek był duży, w większości był czarno-biały, a meble były zrobione z ciemnego drewna. Dom miał także obszerny balkon, przestronną kuchnię, 4 łazienki, salę muzyczną, salę sportową, basen i piękny ogród.

Kiedy weszłam do pokoju, jeszcze bardziej się ucieszyłam. W pokoju znajdowało się pełno zabawek, gier i duży słoik ze słodyczami. Łóżko zmieściłoby 3 osoby, a mimo tego każda miałaby duży luz.

Wyjęłam z plecaka różową przytulankę, w kształcie królika.

- Panie króliczku, proszę zobaczyć nasz nowy pokój! - podniosłam go do góry i zaczęłam się zachwycać pokojem.

Ten pluszak był moją zabawką od początku przedszkola. Był moim jedynym przyjacielem, gdy inni mnie unikali.

Miałam słabą indywidualność. Umiałam tylko przyzwać złoty flet, który pomimo wydawania dźwięku, nie robił nic nadzwyczajnego. Naukowcy stwierdzili, że jest to normalny flet i nie jest żadnym wyjątkowym przedmiotem.

- Kochanie, jak podoba ci się twój pokój? - zapytał ojciec.

- Jest super, tato! - uśmiechnęłam się.

Przeprowadziliśmy się ze względu na mnie. Byłam ofiarą w przedszkolu i poza opiekunami i rodzicami nikt że mną nie rozmawiał.

Tata i mama, byli światowej klasy bohaterami. Byli jednymi z tych, którzy posiadali bardzo potężne indywidualności. Dlatego wszystkich zdziwiło, kiedy specjaliści powiedzieli że mam słabą indywidualność.

- Rachel, idziemy się przywitać z sąsiadami! - krzyknęła matka z dołu, a ja skamieniałam. Nie chciałam, żeby to co mnie spotkało w mieście z którego pochodzę, więc z ciężkim sercem zeszłam na dół.

Schowałam się za nogami mamy, gdy tata podszedł do drzwi i nacisnął dzwonek.

Chwilę później drzwi otworzyła nam niska kobietą z ciemnymi włosami.

- Dzień dobry! - cała moja rodzina powiedziała (ja oczywiście szeptem).

- Dzień dobry! - kobieta uśmiechnęła się i przedstawiła się nam. Chwilę rozmawialiśmy o tym jak niedawno się tu przeprowadziliśmy, po czym ciemnowłosa zaprosiła nas do środka.

Pokazała na salon i poprosiła, abyśmy usiadła i poczekali, aż zaparzy herbatę.

- Mieszka że mną także syn - powiedziała, podając nam filiżanki i nalewając do nich gorącego wywaru. - Jestem pewna, że mógłby się z tobą zaprzyjaźnić. Izuku! - krzyknęła i słychać ją było w całym domu.

- Tak, mamo? - zapytał zielonowłosy piegowaty, chłopiec schodząc po schodach. Gdy zobaczył moich rodziców, pobiegł jak rakieta na górę, po czym zbiegł z notatnikiem i długopisem.

- La-lady Me-memory! M-Master Do-double! - chłopiec zaczął się jąkać, a kobieta, która trzymała właśnie podawała mi pustą filiżankę, upuściła ją.

- J-jesteście bohaterami? - zapytała że zdziwieniem.

- M-mógłbym do-dostać w-wasze autografy? - zapytał chłopak, a ja szybkim susem schowałam się za kanapą. Byłam przyzwyczajona do takiej reakcji. Unikałam zdjęć i wywiadów, więc zwykle gdy ktoś chciał o coś prosić rodziców, ukrywałam się.

Kiedy moi rodzice dali autografy i odpowiedzieli na pytania od tej rodziny, ciemnowłosa przypomniała sobie o mnie.

- A, gdzie... - zaczęła się rozglądać, ale nie znalazła mnie. Jeszcze bardziej wtulilam się w oparcie kanapy.

- Rachel... Uwaga! Na ziemi jest duży pająk! - krzyknęła moja mama, a mając aktorstwo we krwi sprawiała, że uwierzyłam w to.

Zerwałam się z miejsca i zaczęłam płakać, po czym wbiegłam w ramiona rodziców. Czułam jak drżę, a ciepłe łzy ciekną mi po twarzy.

- No już.... nie ma tu żadnych pająków.... Tatuś już je wyrzucił - powiedział mężczyzna klepiąc mnie po plecach, a ja oderwałam się od rodziców.

Powoli uwoliniłam się z ich objęć, po czym spojrzałam na zszokowanego chłopca i nieco zdezorientowaną kobietę.

- Wybczcie. Rachel, nie jest przyzwyczajona do bycia z nami, kiedy dookoła są ludzie. Co do pająków, to ostatnio miała z nimi mały wypadek - powiedziała mama i pogłaskala mnie po głowie.

Ja natomiast wytarłam łzy i spojrzałam nieśmiało na sąsiadów.

- Przepraszam za moje zachowanie - powiedziałam i lekko ukłoniłam się przed nimi.

- Nie martw się! - powiedziała matka chłopca. - Izuku, może mógłbyś się ją zająć, a ja i jej rodzice sobie porozmawiamy.

- Dobrze - zielonowłosy zginął niepewnie głową, po czym razem wyszliśmy z salonu.

Chwilę szliśmy w ciszy, gdy nagle usłyszeliśmy, że telewizor jest włączony.

- PLUS ULTRA! - krzyknął tłum podnosząc ręce i uśmiechając się do All Mighta.

Zielonowłosy chłopak stanął i zaczął się intensywnie wpatrywać w ekran. Wyglądał na zainteresowanego filmem, ale najprawdopodobniej nie chciał mnie zostawić samej.

- PLUS ULTRA! - skoczyłam lekko do góry, unosząc zaciśniętą pięść nad głowę.

Chłopak spojrzał na mnie, po czym uśmiechnął się i także powtórzył mój ruch. Zaśmialiśmy się. Piegowaty chłopiec spojrzał na mnie, po czym zaproponował obejrzenie filmu. Natychmiast się zgodziłam - podobnie jak on, uwielbiałam oglądać bohaterów jak walczą ze złoczyńcami i ratują świat.

Od czasu do czasu pytaliśmy się o różne rzeczy: przedstawiliśmy się, zachwycaliśmy się bohaterami i ich mocami, a także obstawialiśmy kto wygra. Kiedy pojawiły się napisy końcowe, Midoriya wyłączył telewizor.

- Więc May to wasze nazwisko? - zapytał, a ja pokiwałam głową.

- Prawie nikt o tym nie wie - dodałam.

- Niedawno dużo było o tym, że dziecko jednych z największych bohaterów nie ma prawie indywidualności. Nikt nawet nie dał rady cię sfotografować - powiedział, a ja pochyliłam głowę.

- To prawda - mruknęłam. - Mam okropną indywidualność - w oczach miałam łzy.

- Ja... jej w ogóle nie mam - przyznał się, a ja podniosłam głowę, aby zobaczyć posmutniałego chłopca.

- Prze-przepraszam! Nie chciałam cię urazić - skłoniłam się przed nim, a on zaczął machać rękami na wszystkie strony i powtarzał, abym go nie przepraszała.

- Masz indywidualność... "flet", prawda? - zapytał powoli, uważając na słowa.

- Tak - zacisnęłam ręce i skupiłam się na sformowaniu fletu. Instrument pojawił się w moich rękach, otoczony złotą aurą, a chłopak otworzył oczy ze zdziwienia.

- On na pewno coś potrafi! Wygląda na magiczny - powiedział podekscytowany, a ja pokręciłam głową.

- Nie... Specjaliści stwierdzili, że jest tylko kawałkiem złota, ale ja uwielbiam na nim grać - powiedziałam i dmuchnęłam, wydając czysty dźwięk. Zagrałam krótką skoczną melodię, ale zanim dokończyłam, do pokoju weszli rodzice, którzy kazali mi się zbierać.

- Do zobaczenia Midoriya! - pomachałam mu radośnie, zanim wyszłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro