Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Katsuki Bakugou x OC

Imię i nazwisko: Risa Suzuki, lat 16
Quirk: Kieszonkowiec, świetnie kradnie, Quirk nie zdolny do walki

O wyglądzie dowiecie się w rozdziale!
Szybkie info: Risa nie chodzi do UA!
KOŃCOWKA SHOTA ZAWIERA MOŻLIWY SPOJLER Z MANGI TAKŻE WIĘC CZYTACIE NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ
Shot dla 123niechcemisie

W tym świecie trzeba radzić sobie samemu. Nie ważne co by się nie działo, można liczyć tylko na siebie. Żyję z tego co ukradnę ludziom. Pomagam swojej rodzinie, aby się utrzymać, ale i tak zawsze brakuje nam pieniędzy. Dlatego posunęłam się do złodziejstwa, oby nikt mnie nie zauważył. Potem narobię swojej rodzinie problemów. Za każdym razem  obiecuje sobie, że z tym skończe, ale później mam w głowie czarne scenariusze, że nie będziemy mieli co jeść.

- Dzisiaj też będziesz kraść ?.- zapytała mnie moja młodsza siostra.

- Obiecuje, że to ostatni raz.- starałam się ją okłamać. Nie lubię tego robić, ale niestety. Muszę.

- Za każdym razem tak mówisz, a później robisz to samo.- posmutniała. Poczułam dziwne uczucie w sercu, kiedy powiedziała mi to prosto w twarz.
Bez słowa wyszłam z domu. Musiałam dzisiaj okraść przynajmniej trzy osoby. Przechadzałam się jak gdyby nigdy nic, żeby nikt mnie nie podejrzewał, że mam zamiar popełnić przestępstwo. Z oddali zauważyłam grupkę podajrze licealistów. Przyjrzałam im się bliżej, aby zobaczyć czy mogłabym coś ukraść. Idealnie, jakiś blondyn płacił. Miałam szanse. Przyśpieszyłam kroku, zrobiłam co miałam zrobić i chciałam zwiać. Niestety, wywaliłam się i pieniądze, które trzymałam w rękach wyleciały mi na ulicę. To był bardzo niezręczny moment. Grupka nastolatków, a szczególnie ten blondyn, który wyglądał jakby miał jeża na głowie patrzył się na mnie z mordem w oczach. Chyba...chyba zdążył ogarnąć co się takiego stało, gdyż spojrzał na swój pusty portfel. Wstałam jak najszybciej i pobiegłam, gdzie nogi mnie zabiorą. Nie sądziłam jednak, że blondyn za mną pobiegnie. A jednak poleci...Zaczął się drzeć i krzyczeć niezrozumiałe słowa w moją stronę. Nic nie słyszałam, ponieważ szum, który słyszałam przez wiatr zagłuszał mi jego słowa. Był blisko mnie, jeszcze chwila i mnie dorwie!

- ZATRZYMAJ SIĘ!.- to jedyne słowo, jakie usłyszałam do tej pory wyraźnie.
Modliłam się w duchu, aby znowu się nie wywalić, bo jeżeli tak się stanie, to chyba umrę. Starałam się jakoś go wyminąć i przy okazji stawiać jakieś przeszkody, aby trudno było mu mnie złapać.
Biegliśmy chyba tak z połowę miasta. Niestety, ślepy zaułek. Czuję, że jestem w jakieś chorej komedi. Odsunęłam się na ścianę, przez którą przeszedł mnie zimny dreszcz. Nie chciałam patrzeć na niego, gdyż to co zrobiłam przyprawiało mnie o zażenowanie. Oczywiście moim zachowaniem.

- P-Przepraszam.- wydukałam. Wiem, że źle robię, ale nie mam innego wyjścia. Wypakowałam się w niezłe tarapaty, i teraz muszę się z tego wydostać. On jednak nie chciał słuchać moich przeprosin. Złapał cię za rękę, a właściwie szarpnął. Wylądowałam na ścianie, znowu, ale tym razem tak, że głowa zaczęła mnie boleć. Swoją nogę postawił obok mojego ciała, tak, że byłam w pewnym momencie "uwięziona". Spojrzałam na niego, jego mina bezcenna. Aż zaczęłam się śmiać, kiedy próbował być groźny.

- Oi! Nie śmiej się!.- walnął pięścią w ścianę tuż obok mojej głowy. Jego mina była cudowna, naprawdę.

- P-Przepraszam!.- zaczęłam się jeszcze bardziej śmiać. On natomiast wziął moją rękę i zaczął ciągnąć w nieznanym mi kierunku.- Ej! Gdzie idziemy?!.- Nie odpowiedział mi. O dziwo się nie wyrywałam. To trochę dziwne, bo zawsze mógł zaprowadzić mnie na policję. Trochę spanikowałam i  teraz zaczęłam się wyrywać.

- Ogarnij się, idiotko.- ścisnął uścisk.

- Skąd mam wiedzieć, że nie ciągniesz mnie na policję, albo oddać w ręce jakiemuś bohaterowi?.- zapytałam. Znowu nic nie odpowiedział. Nie wiem ile tak szliśmy, ale sądząc po naszym chodzie jesteśmy już blisko, a może nawet na miejscu. Byliśmy na obrzeżach miasta. Idealny widok.- Wow, pięknie tu

- Wiesz, dlaczego cię tu zaprowadziłem ?.- zapytał.

- Nie mam pojęcia.- odpowiedziałam.

- Nikt nas tu nie usłyszy, powiedz, czemu to robisz.- zaczerwieniłam się.- Dlaczego kradniesz?

- Moja rodzina tonie w długach, mam trzy prace, przez które nie mam czasu dla mojego młodszego rodzeństwa.- posmutniałam.

- Jeżeli masz pracę, to czemu kradniesz ?.- Był chyba ciekawy. Jak ja mu zaraz-

- Może i brzmi, że powinnam mieć pieniądze, ale tak naprawdę mało zarabiam.- westchnęłam.

- Jak się nazywasz ?.- obróciłam się w jego stronę. Znam go niecałe dziesięć minut, a czuję, że mogę mu zaufać.

- Risa Suzuki.- powiedziałam.- A ty ?

- Bakugou Katsuki.- gdzieś słyszałam te imię, nie wiedziałam jednak gdzie.

- Kojarzę cię.- starałam sobie przypomnieć.

- Takiego przystojniaka nie da się nie kojarzyć.- zachłysnęłam się powietrzem.- He ?!

- Nie wątpię.- próbowałam jakoś uregulować oddech.

~Time skip~

Kto by pomyślał, że przez taką poważną wpadkę mogę zdobyć znajomych, którzy będą mnie wpierać? Czuję się w ich towarzystwie bardzo dobrze, i nawet w pewnym słowie "wolna". Dziwne, prawda ?

Dzięki nim, a szczególnie Bakugou wyszłam z długów oraz sytuacja majątkowa się ustabilizowała. Czuje się teraz dobrze.

Obecnie ja, Kirishima, Mina oraz Denki siedzimy sobie w pokoju Kacchana. Wprosiliśmy się na jego chatę i teraz czekamy, aż przyniesie nam coś do jedzenia. Wtedy możemy zobaczyć, jak Kirishima wygrywa, a przy okazji pobija rekord.

- Katsuki! Pójdź kupić mleko!.- usłyszeliśmy jak mama blondyna krzyczy.

- Nie drzyj się tak, stara wiedźmo!.- zaczęliśmy się śmiać.
W końcu przyszedł, wkurzony. Ale to już klasyk. Sięgnął do szuflady po portfel, ale go chyba tam nie zastał.- Ej! Gdzie jest mój portfel?!

- Bakugou uspokój się.- powiedziała Mina.- My go nie wzięliśmy

- Ta! Akurat!.- jego głos był przerażający.

- Ja go nie wziełam.- powiedziałam.

- Huh ? Czyżby? W końcu to ty okradałaś ludzi, prawda ?.- podszedł do mnie. Zrobiło mi się nieziemsko przykro. Miałam ochotę się rozpłakać.

- Bakugo, przesadziłeś.- obok mnie pojawił się Kaminari.

- To nie ja okradałem ludzi, bo moja rodzinka nie umie pracować.- kolejne uderzenie w serce. Tym razem przesadził. Podeszłam do niego i strzeliłam mu z liścia.

- Dzięki, przynajmniej wiem, co myślisz o mojej rodzinie i o mnie samej.- wziełam swoją torbę i wybiegłam z domu Bakugo. Kiedy już nie byłam na widoku, rozpłakałam się. To boli, bardzi boli...

~Time skip~

- Myśli Pani, że nadaje się Pani na stanowisko menadżera?.- zapytał mnie mężczyzna.

- Tak, będę robiła wszystko co w mojej mocy, aby nie zawieść Mt. Lady.- powiedziałam dumna.

- Rozmawiała już Pani z Panią Takeyamą?.- mam nadzieję, że to ostatnie pytanie.

- Tak, myślę, że przypadłam jej do gustu.- musiałam być pewna swoich słow.

- W takim razie witamy panią.- podał mi rękę, lekko ją uścisnełam. Cieszę się, że znalazłam w końcu stałą pracę.

- Zaprowadze panią do pokoju.- wstaliśmy i skierowałam się za starym mężczyzną.- Oto Pani biuro

- Jest cudowne, dziękuję.- uśmiechnęłam się.

- Jeżeli będzie Pani coś potrzebować, proszę się do mnie zgłosić.- odszedł. Nawet nie zdążyłam mu podziękować.

- Cudownie...- usiadłam za biurkiem i zaczęłam się przywyczajać do nowej pracy. Kiedy miałam już odpalać laptopa do mojego już gabinetu wparowała Yu Takeyama, czyli słynna bohaterka Mt. Lady!

- Risa Suzuki, prawda ?.- dałam znać głową na "tak".- Tak się cieszę!

- Ja tym bardziej, Mt. Lady!.- skłoniłam się.

- Mam akurat wolne, co znaczy, że Ty też, idziemy gdzieś ?.- zapytała mnie.

- Oczywiście!.- nie mam pojęcia gdzie nasza bohaterka chce pójść, ale zaufam jej.

Ja i Yu poszłyśmy na kawę, potem na zakupy, a na końcu poszłyśmy do agencji jeszcze załatwić parę dokumentów. Cieszę się, że poznałam blondynkę.

- O jejku...- usłyszałam z ust kobiety.

- Co się stało ?.- zapytałam.

- Moja mama napisała, że miała Wypadek, muszę lecieć!.- pobiegła w stronę wyjścia.- Paa!

- Paa!.- pomachałam jej.- No nic, chyba mogę pójść do domu.- wzięłam torebkę i wyszłam z budynku.
Pogoda była bardzo ładna, świeciło słońce, nie było chmur. A jednak coś musiało się stać.
Usłyszałam krzyki ludzi, obróciłam się w lewo i zobaczyłam, jak nachodzi jakby lawina kamieni ? Nie, złe określenie. Ktoś złapał mnie za biodra i podniósł do góry. Mogłam zauważyć, że to bohater. Czułam znajomy zapach. Jakby...

- Wszystko w porządku?!.- znajomy głos...

- T-Tak, dziękuję.- uśmiechnęłam się. Tak, Bakugou Katsuki we własnej osobie..

- Risa ?.- spojrzałam mu w oczy.

- Witaj, Bakugou.- jego oczy zamarły.- Dziękuję za ratunek.- próbowałam się uwolnić z jego uścisku, ale on nie chciał mnie puścić.- Możesz mnie puścić?

- W końcu cię znalazłem.- przytulił mnie. Co ja mam zrobić?! Fakt, zranił mnie, nawet bardzo, ale...tęskniłam za nim.- Przepraszam, tak bardzo przepraszam.- czy on...płacze?! On ?! Katsuki Bakugou ?!

- Ciii...- wtuliłam się, a bardziej w jego włosy. Odsunął się od demnie, zbliżył swoją twarz do mojej I pocałował. Miny pozostałych bohaterów musiałyśmy wyglądać komicznie, kiedy bohater numer dwa zamiast pomagać ludziom całuję swoją miłość.

Wybaczcie że tak długo♡
Miłego dnia/nocy ❤




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro