Złapię cię! | Bakuraka
To... W ramach urodzinowego prezentu dla _AlbaBaca_ oddaję do użytku ten ono... To oto krótkie opowiadanie ~ Wszytskiego najjj~~~
-----------------------------------------------------------
Od zawsze wiedziała, że jest inny. Był, jest i będzie. Każdy sposób, w jaki reagował... Fascynował ją. Jego charakter, sposób bycia. Zastanawiała się jak funkcjonuje, chciała go poznać. Dlatego kiedy na wycieczce profesor Aizawa przydzielał pokoje, po cichu modliła się, żeby był gdzieś blisko. Nie spodziewała się jednak koedukacji.
- Uraraka Ochako. Bakugo Katsuki. Pokój 13.
Nie oczekiwała czegoś takiego. Nie wiadomo, co mogło z tego wyniknąć. Ale bez słowa sprzeciwu chwyciła swoją torbę i odwróciła się w stronę ośrodka. Usłyszała za plecami głos przyjaciela. Midoriya Izuku. Aż przystanęła, żeby usłyszeć całą rozmowę.
- Panie profesorze Aizawa! - Nie słyszała odpowiedzi, jednak była pewna, że mężczyzna odwrócił się w stronę zielonowłosego, który kontynuował:
- Można wymienić pokoje? Chciałbym się zamienić z Uraraką - wyraźnie słyszała w jego głosie troskę. Uśmiechnęła się na to lekko. To było miłe.
- Pokoje zostały dobrane według indywidualnych kryteriów. Nie podlegają wymianie.
- Ale...! - zanim jednak chłopak mógł skończyć, Ochako odwróciła się z powrotem.
- Deku - jej głos brzmiał wesoło, ale nie żartobliwie. Spojrzała przyjacielowi w oczy - Będzie dobrze, Deku. To będzie świetna zabawa - uśmiechnęła się do niego szeroko. Wyczuwała wyraźnie nastroje reszty klasy. Każdy wiedział, jaki jest Bakugo. Ona też to wiedziała. Ale widocznie tak miało być. Wierzyła, że tak chciały siły wyższe. Ona nie miała zamiaru się z nimi sprzeczać. Tak samo jak nie miała zamiaru wchodzić w drogę Bakugo. Czuła na sobie spojrzenia klasy.
- Jesteś pewna, Ochako? - Nie była pewna. Ale kiwnęła głową.
- Jasne - uśmiechnęła się szeroko i szybko weszła do budynku. Nie chciała, żeby ktokolwiek zobaczył niepewność w jej oczach.
Dziewczyna pokonała kilka stopni i stanęła przed drzwiami. Spojrzała na trzymany w ręku klucz. Numerek się zgadzał.
- Raz kozie śmierć - szepnęła do siebie, chyba w ramach autowsparcia mentalnego i weszła do pokoju z uśmiechem.
- Hej, Bakugo! Już się rozpakowałeś? - być może chciała powiedzieć coś więcej, jednak napotkała wściekłe spojrzenie czerwonych tęczówek. Nie tylko spojrzenie. Blondyn się odezwał, typowym dla niego tonem.
- Morda. Po prostu siedź cicho i nie wchodź mi w drogę - zirytowana postawa chłopaka skutecznie zamknęła usta Ochako. Dziewczyna spuściła wzrok i szybko ułożyła rzeczy ze swojej torby w równe stosy na półkach. Postanowiła mimo wszystko spróbować jeszcze raz. Nie miała jednak odwagi się odwrócić.
- Wiesz, Bakugo, myślę, że powinniśmy... - i w tamtym właśnie momencie chłopak wyszedł. W ramach odpowiedzi na jej próbę nawiązania jakiejkolwiek rozmowy dostała trzaśnięcie drzwiami. Spojrzała tylko na nie z rezygnacją i rzuciła się na łóżko. Zaledwie kilka minut później usłyszała ciche, niepewne pukanie do drzwi.
- Proszę - zielona czupryna była pierwszym, co rzuciło jej się w oczy, gdy spojrzała w tamtą stronę.
- Uraraka? Żyjesz? Nie zjadł cię, nie spalił, nie spopielił, nie zrobił innej krzywdy? - w głosie chłopaka z łatwością można było usłyszeć realny strach.
- Żyję, nic mi nie jest - uśmiechnęła się delikatnie - Nie musisz się tak przejmować.
- Gadałem z profesorem Aizawą, powiedział, że w ostateczności możemy Ci przenieść łóżko do Yaomomo i Jiro ... - dziewczyna zawahała się chwilę, jednak odpowiedziała zdecydowanym głosem:
- Nie, zostanę. Chcę... Chcę go poznać. Tak na prawdę - spotkała w odpowiedzi tylko i wyłącznie zatroskane zielone tęczówki.
- Deku. Uwierz mi - starała się, żeby jej głos brzmiał pewnie - nic mi nie będzie.
- Chciałbym w to wierzyć... Ale trochę go znam... - machnął ręką, jakby chciał odgonić złe myśli. Uśmiechnął się niemal natychmiast i skończył zdanie:
- No nieważne. Idziesz do nas na dół? Dziewczyny robią jakąś imprezę z okazji rozpoczęcia obozu w swoim pokoju.
- Wpadnę, jasne ~- uśmiechnęła się szeroko i wstała z łóżka. Szybko też się przebrała w łazience i zeszła na dół, do jednego z większych pokojów. Izuku już tam był i rozmawiał z Kaminarim.
Wieczór minął jej przyjemnie, ale szybko. Kiedy wróciła do pokoju, niemal zapomniała z kim go dzieli. Dlatego widok śpiącego blondyna w ostatniej chwili oprzytomnił ją i pozwolił zapobiec trzaśnięciu drzwi. Jak najciszej potrafiła, wzięła szybki prysznic i położyła się na swoim łóżku.
Pomimo tego, że była zmęczona, jeszcze długi czas wpatrywała się w twarz chłopaka. Była spokojna. Nie taka, jak na codzień, z wiecznym grymasem irytacji lub niezadowolenia. Była niemal łagodna.
Z tą myślą Uraraka Ochako zasnęła.
Z tą też myślą się obudziła, jednak nie dane jej było jej potwierdzić. Blondyn bowiem zdążył już wyjść z pokoju, nie zostawiając po sobie nic, poza idealnie pościelonym łóżkiem. Dziewczyna wyjrzała przez okno. W niedalekiej odległości od budynku zobaczyła Bakugo, swobodnie kończącego któreś z rzędu okrążenie wokół obozu. Nikogo innego nie było widać.
Uznała, że to właśnie dlatego wstawał tak wcześnie. Nie lubił towarzystwa innych.
Gdy tylko zobaczyła, że wraca, natychmiast znów znalazła się pod kołdrą i udawała że śpi.
Tak jak się spodziewała, kilka minut później chłopak wszedł do pokoju. Nie widziała jego twarzy, jednak czuła na sobie jego spojrzenie. Wychwytywała ledwo słyszalne dźwięki otwieranych szafek i wyciaganych naczyń.
Nie sądziła, że Bakugo będzie gotował. A jednak to robił. Być może było to powiązane z faktem, że na wspólnych śniadaniach musiałby siedzieć i działać z innymi.
Ostatecznie, kiedy w całym pokoju unosił się zapach tostów i jajecznicy, postanowiła wstać. Powoli wygrzebała się spod kołdry i spojrzała w stronę współlokatora. Siedział na skraju swojego łóżka i mikrowybuchami na prawej dłoni podgrzewał patelnię. Po chwili przełożył część na talerz i bez słowa zjadł. Nie odwracając się do niej przodem, wyszedł na balkon, rzucając przez ramię:
- Możesz to zjeść. I tak mi się do niczego nie przyda.
Niepewnie spojrzała na zawartość patelni, jednak smakowity zapach skusił ją do zjedzenia. Ledwo wzięła pierwszy kęs do ust, już westchnęła z rozkoszą, ale też zaskoczeniem.
- Bakugo! Nie wiedziałam, że potrafisz tak dobrze gotować! - uśmiechnęła się szeroko i podniosła wzrok znad patelni.
- Musisz się drzeć na cały budynek? - w jego głosie nie było słychać ani grama podziękowań, jedynie suchy ton i napomnienia. Uśmiech dziewczyny zszedł niemal natychmiast.
- Przepraszam... - chłopak nie skomentował tego nawet jednym zdaniem, tylko zamknął drzwi balkonowe, zostając na zewnątrz. Oparł się o balustradę i patrzył na słońce, powoli wznoszące się ponad linię drzew. Mgła z kolei opadała, tworząc łagodny kożuszek nad powierzchnią ziemi. Dziewczyna westchnęła. Nie do końca tak sobie to wyobrażała.
Usłyszała z korytarza dźwięk dzwonka. Kot profesora Aizawy wzywał na śniadanie.
Wyszła na korytarz i wzięła zwierzę na ręce. To zamruczało i potrząsnęło główką, znowu dzwoniąc obrożą.
- Cześć słodziaku - podrapała kota za uszkiem i odstawiła na ziemię. Ten otarł się o jej nogę i pobiegł dalej. Dziewczyna zerknęła do pokoju. Bakugo wciąż stał na balkonie, całkowicie ją ignorując. Westchnęła cicho i zeszła na dół, do reszty klasy.
Śniadanie obyło się bez pytań o to, dlaczego nie je. Todoroki rozpalał piecyki, dziewczyny gotowały, pozostałe chłopaki zbierał drewno i pomagały. Klasa była w komplecie i zintegrowana. Poza Bakugo. I Minetą, który wylądował w szpitalu, po tym jak Jiro go skopała, gdy próbował podglądać dziewczyny w pokojach.
Po śniadaniu profesor Aizawa znikąd pojawił się przy grillach.
- Zaczynamy pierwszy dzień obozu. Kształcenie w zakresie własnej indywidualności. Za pięć minut macie być na polance za ośrodkiem - potem odwrócił się i zniknął w budynku. Uraraka rozejrzała się i zobaczyła w cieniu drzew sylwetkę Katsukiego. Jednak już po chwili zniknął, nie zostawiając po sobie nawet śladu. Westchnęła i wróciła do pokoju.
Szybko przebrała się i stawiła na miejscu zbiórki. Reszta klasy już wkrótce do niej dołączyła, a po chwili każdy został przydzielony do swoich zadań. Były niemal identyczne jak te z pierwszego Obozu Treningowego, który zakończył się niezbyt przyjemnie dla uczestników.
Uraraka jednak, jako jedna z nielicznych, postanowiła trenować coś innego niż poprzednio. Zamiast powstrzymywać nudności w trakcie unoszenia się, próbowała podnosić losowe rzeczy, których uprzednio dotknęła, w danym czasie i z pewnej odległości.
Aktualnie opierała się o skałę i patrzyła, jak beczka z płynem do wybuchów Katsukiego unosi się na kilka centymetrów. Chłopak zdawał się tego nie zauważać i z całej siły wsadził dłonie w ciecz. Gwałtowny ruch zakłócił działanie grawitacji Uraraki i beczka upadła na ziemię.
Czy raczej upadłaby, gdyby nie przeszkodziła jej w tym stopa blondyna. Ten spojrzał z wściekłością najpierw na beczkę, potem dookoła. Większość klasy, która widziała to zdarzenie, automatycznie zrobiła krok w tył. Tak dla bezpieczeństwa. Nie nastąpił jednak żaden wybuch.
Katsuki odwrócił się na pięcie, odkopał beczkę drugą nogą i poszedł w stronę budynku, już wkrótce znikając w nim do końca treningu.
Po tym czasie, Uraraka niepewnie weszła do pokoju. O dziwo, chłopak siedział spokojnie na łóżku i patrzył na swoją stopę. Szatynka podążyła za jego spojrzeniem i zmarszczyła brwi. Na jej oko noga była skręcona. Opuchlizna opanowała większą część kostki, a siniak wyraźnie odznaczał się na bladej skórze chłopaka.
- Bakugo...
- Zamknij się - natychmiast cofnął stopę i zaczął zakładać skarpetki. Dziewczyna zacisnęła zęby i złapała apteczkę.
- Nie. Daj tę nogę - podeszła do niego, kucnęła i stanowczo chwyciła jego stopę. Blondyn spojrzał na nią zaskoczony, ale nie zdołał całkiem zahamować syknięcia z bólu.
- Co robisz, ty dur-
- Cicho siedź - stanowczość, która brzmiała w jej głosie zamknęła chłopakowi usta - i pozwól mi pracować - kilkoma sprawnymi ruchami otworzyła apteczkę, znalazła bandaż i maść, a następnie ściągnęła skarpetkę z jego stopy. Jej wyraz twarzy natychmiast złagodniał.
- To wygląda źle, Bakugo - blondyn nie odpowiedział, tylko uparcie patrzył w ścianę za nią.
- Powinieneś z tym iść do lekarza jak tylko wrócimy - delikatnie przemyła jego kostkę i posmarowała ją. Ostrożnie owinęła ją bandażem, jednak zrobiła to wystarczająco umiejętnie, żeby wyglądało profesjonalnie. Chłopak spojrzał na jej dzieło, a potem na jego autorkę.
- Gdzie się tego nauczyłaś? - poruszył nogą i po upewnieniu się, że jest w porządku i bandaż nie spada, założył skarpetkę i buta. Uraraka przyglądała się temu z lekkim uśmiechem do swoich wspomnień.
- Moi rodzice pracują w działalności budowlanej. Na placu często zdarzają się różne wypadki - podniosła na niego wzrok i uśmiechnęła się szeroko - jako ich córka powinnam potrafić sobie radzić z tymi najprostszymi. Był kiedyś taki jeden pracownik, który cią-
- Po co mi to mówisz, głupia? - przerwał jej zanim skończyła to zdanie - Myślisz, że mnie to interesuje?
- Ja chciałam tylko... - widać było, że dziewczyna była zmieszana. Zarumieniła się lekko ze wstydu.
- Kogo obchodzi co chciałaś? Nikogo to nie obchodzi. Podobnie jak twoje życie i co robiłaś wcześniej - wyrwał jej swoją stopę z rąk i z wściekłością nałożył skarpetkę i buta. Potem wstał i nie zwracając zbytniej uwagi na ból wyszedł na balkon. Pomimo przygotowania na trzask, kiedy dźwięk przeciął powietrze, Uraraka podskoczyła. Blondyn nawet nie zwrócił na to uwagi, tylko położył zdrową nogę na barierce i przeskoczył przez nią niemal bez trudu. Widać jednak było, że ma ograniczoną sprawność.
Dziewczyna otrząsnęła się i tylko smutno spojrzała za nim. Nie było sensu go gonić, jej szanse były niemal równe zeru. Zerknęła przelotnie na swoje odbicie w małym lustrze na ścianie.
Jej włosy były zmierzwione z powodu ciągłego biegania w te i wewte, w ramach treningu jej quirk. Westchnęła cicho, wstała i zabrała piżamę. Zaledwie chwilę później nastawiała twarz do strumieni gorącej wody i pozwalała, by jej kojące ciepło rozprowadziło po jej ciele falę odprężenia.
Przymknęła oczy na, według niej, krótką chwilę, ale kiedy znowu je otworzyła, z pokoju dobiegał hałas pukania do drzwi.
Szybko ubrała się i wyjrzała na korytarz. Powitały ją spanikowane zielone oczy.
- Uraraka...!
- Deku? Co się stało?
- Kacchan. Kacchan zniknął, nie ma go nigdzie, musimy go znaleźć, robi się późno, Aizawa jest wściekły, trzeba się pospieszyć...! - chłopak mówił coraz szybciej i coraz mniej składnie.
- Deku! Spokojnie! - zielonowłosy nabrał powietrza i odetchnął głęboko. Spojrzał na nią wielkimi oczami, jednak nic nie odpowiedział.
- A teraz jeszcze raz. Co się stało?
- Bakugo nie wrócił jeszcze i nikt nie wie gdzie poszedł...
- Przecież ma jeszcze czas. Jest dopiero - Zerknęła przelotnie na zegar i zamarła - Jest już północ? Jak? Kiedy to minęło?!
- Nie wiem. Ale faktem jest, że Katsukiego nigdzie nie ma ... -w oczach chłopaka zebrały się łzy.
- No już, już, Deku. Znajdziemy go! - dziewczyna uśmiechnęła się i chwyciła go za nadgarstek - Chodźmy, nie ma czasu do stracenia. Profesor Aizawa będzie jeszcze bardziej zły, jeśli będziemy siedzieć bezczynnie.
- T-tak, masz rację... - otarł łzy z oczu i pozwolił się zaprowadzić przed budynek. Reszta klasy już gorączkowo przeszukiwała okolicę. Uraraka rozejrzała się, próbując znaleźć jakieś wyjście z sytuacji, które nie będzie czasochłonne. Spojrzała w nocne niebo. Znaczna odległość od świateł miasta pozwoliła gwiazdom ukazać się w całej swojej okazałości. Nieboskłon był wręcz nimi przepełniony.
- Deku - Nie oderwała wzroku od jednego z punkcików. Chłopak podskoczył, jakby nie spodziewał się, że usłyszy głos.
- Tak...?
- Podrzuć mnie.
- Co? - Uraraka spojrzała na niego poważnie.
- Znajdę go z góry. Podrzuć mnie. Lekko pod skosem, żebym poleciała naprzód. Utrzymam się grawitacją.
- Ale... Twoje quirk... Ty... - wiedziała co chce powiedzieć. Nie czuła się dobrze, kiedy używała quirk na sobie.
- Będzie dobrze ~ Po prostu to zrób, okej? Bohater musi czasem zacisnąć zęby dla większego dobra ~ - widziała, że chłopak nie był przekonany, ale po chwili kiwnął głową.
- Zrobię to - jego ciało pokryły błyskawice kiedy wyciągnął do niej ręce. Dziewczyna podeszła i obróciła się do niego plecami.
- Do końca świata i jeszcze dalej?
- To nie ta bajka - roześmiał się i złapał ją w talii - ale niech będzie. Do końca świata - Podniósł ją nad głowę, spiął wszystkie mięśnie, a następnie wyrzucił w powietrze, nadając jej pęd. Dziewczyna swoim quirk unormowała lot i zwolniła tempo opadania. Rozglądała się po całym lesie, próbując wypatrzeć gdzieś znajomej blond czupryny, a jednocześnie nie zwrócić kolacji.
Być może przez zaaferowanie, być może przez niepokój, Uraraka nie zauważyła stada ptaków, które pojawiło się na jej drodze. Kolizja może nie była niebezpieczna, ale wystarczająco niespodziewana, żeby wytrącić dziewczynę z równowagi. To z kolei spowodowało natychmiastową przerwę w używaniu quirk.
Ochako zaczęła spadać. Czuła się jak w zwolnionym tempie, poczucie bezwładności ogarnęło całe jej ciało. Zaraz uderzy o ziemię i będzie po wszystkim. Spojrzała na niebo nad sobą. Chciała mentalnie przygotować się na upadek, więc zacisnęła powieki i skuliła się.
W tamtym momencie silne, męskie ręce złapały ją w pasie i ściągnęły do siebie. Spojrzała na twarz swojego "wybawiciela" i aż się uśmiechnęła.
- Bakugo! Tutaj jesteś!
- Zgłupiałaś do reszty?! - Oboje uderzyli w ziemię, a chłopak przyjął na siebie większą część obrażeń. Syknął cicho z bólu kiedy uszkodzona noga spotkała się z kamieniem.
- ... Przepraszam! - Uraraka była spanikowana, kiedy tylko to zobaczyła.
- Co mi po twoim przepraszam? - warknął wściekle i wstał z ziemi. Otrzepał ubranie i rozejrzał się dookoła.
Czerń lasu wydawała się być tutaj jeszcze ciemniejsze z powodu gęstych koron. Szelest liści wprowadzał nastrój niczym z horrorów, a chłodne powiewy wiatru przywodziły na myśl cmentarz. Dziewczyna zadrżała. Jeśli czegoś nienawidziła, to zdecydowanie był to strach.
- Nie marudź. Zbiera się na burzę. Idziemy - szybkie decyzje chłopaka były godne podziwu. W powietrzu można było wyczuć woń zbliżającego się deszczu. Silniejsze podmuchy wiatru stanowiły kolejny element zapowiedzi.
- J-jasne - wstała szybko z ziemi i podeszła do niego - Jak z twoją nogą?
- Nie twoja sprawa.
- Rozumiem... Jakby coś się działo bardziej... To mów, dobrze... ? - nie dostała odpowiedzi. Blondyn tylko ruszył przed siebie, nie zwracając na nią większej uwagi. Uraraka szybkim krokiem poszła za nim.
Deszcz złapał ich szybciej niż przypuszczali. To było prawdziwe oberwanie chmury. Woda lała się strumieniami, tworząc bagna i koryta na ich ścieżce.
- Bakugo, tutaj! - dziewczyna wskazała na jaskinię ukrytą za drzewami. Chłopak bez słowa tam wszedł.
- Powinniśmy tutaj zostać, dopóki burza nie przejdzie, prawda, Bakugo?
- Mhm.
- Może ... rozpalimy jakoś ogień...? - mimo wszystko nagie skały promieniowały chłodem, a przemoczone ciała zdecydowanie nie zatrzymywały ciepła. Blondyn bez słowa połamał w rękach gałęzie przeniesione do jaskini wiatrem i rzucił je na jeden stos. Przyłożył do niego dłoń, a niewielkie wybuchy na powierzchni jego skóry rozżarzyły drewno i wznieciły płomień. Uraraka przysunęła się bliżej.
- Dziękuję - ku jej zaskoczeniu, chłopak usiadł obok niej i oparł się o ścianę za plecami.
- Powinnaś zdjąć przynajmniej część mokrych rzeczy - pomimo tego, że jego ton pozostawiał wiele do życzenia, samo znaczenie słów było rozczulające.
- Zdejmę. Ale najpierw pozwól mi zająć się twoją nogą... Proszę? - nie była pewna, czy Bakugo jej na to pozwoli, jednak upór w jej oczach chyba przekonał chłopaka. Nic nie powiedział, tylko wystawił zranioną stopę lekko w jej stronę.
- Dziękuję - ostrożnie zdjęła opatrunki, które sama mu założyła i obejrzała skręconą kostkę.
- Mogę Ci ją nastawić...? Coś tam o tym wiem... - Kiwnął głową. Nawet na nią nie spojrzał, tylko wlepił wzrok w ścianę przed sobą. Pozwolił jej zająć się wszystkim i zmusił się do stłumienia syknięcia bólu, kiedy przekręciła jego kostkę.
- Już jest okej. Będzie trochę bolało, ale... Nie będzie gorzej. Tak przynajmniej myślę... - spojrzał na nią jedynie przelotnie.
- Dzięki.
- Nie masz za co ~ Klasa jest od tego, żeby sobie pomagać, prawda? - uśmiechnęła się szeroko. Jej naturalny optymizm wrócił niemal natychmiast.
- ... Mhm - dziewczyna zignorowała jego niechęć i sięgnęła po dwie w miarę proste i równe gałęzie.
- Daj jeszcze na chwilę. Usztywnię ci to - szybko obwiązała bandaż na jego kostce, usztywniła gałęziami, a wszystko związała sznurkiem, który od jakiegoś czasu nosiła na nadgarstku. Nie był to może najlepszej jakości opatrunek, ale sprawdzał się doskonale.
- Teraz powinieneś się przespać. To wspomoże twoją regenerację - Uraraka czuła się mimo wszystko winna zaistniałej sytuacji. Ze wszystkich sił próbowała naprawić swój błąd.
- Dobranoc - to było jedyne słowo, które wydostało się z ust chłopaka. Zaledwie chwilę później już spał, opierając głowę o skałę.
Dziewczyna wpatrzyła się w ogień. Nie mogli być daleko od ośrodka. Jutro powinni być w stanie dotrzeć do budynku, do reszty klasy. Tam Bakugo dostanie profesjonalną pomoc. O ile będzie chciał ją przyjąć. Objęła kolana ramionami i oparła na nich głowę. Ten dzień zdecydowanie nie był najlepszym w jej życiu.
Spojrzała kątem oka na chłopaka. Jak spał wydawał się być taki spokojny... Miała ochotę go pogłaskać. Ta chęć powstała z niewyjaśnionej przyczyny. W końcu jak można wyjaśnić coś takiego?
Oparła się i ścianę obok niego i wyciągnęła dłoń. Zanim jednak jej palce dosięgnęły głowy chłopaka, już jej tam nie było. Dziewczyna zamarła. Bakugo zsunął się ze ściany i przez sen ułożył na jej kolanach. Bała się zareagować w jakikolwiek sposób, żeby go przypadkiem nie obudzić, więc jedynie położyła mu dłoń na włosach i machinalnie zaczęła głaskać. Przymknęła oczy i oparła głowę o kamień. Już wkrótce ją też zmorzył sen.
Być może przez to nie zauważyła delikatnego uśmiechu, który pojawił się na twarzy chłopaka. Uśmiechu zadowolenia ze swojej gry aktorskiej i uśmiechu satysfakcji z aktualnej sytuacji. Wcale nie spał. Ale teraz już nic nie stało mu na przeszkodzie. Podniósł się na chwilę, zdjął bluzę, przykrył nią dziewczynę i położył się z powrotem. Nie zamierzał rezygnować z tak wygodnej poduszki.
Następnego dnia słońce zastało tę dwójkę już na nogach. Bakugo zgasił resztki ogniska nogą.
- Jeśli się pospieszymy, zdążymy na śniadanie razem z klasą - dziewczyna wstawiła głowę do wnętrza jaskini, czekając na odpowiedź chłopaka. Miała na sobie jego bluzę, ciut za dużą na osobę jej postury.
- Chodźmy - wsadził ręce do kieszeni i wyszedł na ścieżkę. Rozejrzał się uważnie i odwrócił w stronę Uraraki.
- Wiem, jak wrócić - wyciągnął rękę w jej stronę - To na wszelki wypadek. Żebyś się nie zgubiła - odwrócił głowę, nie chcąc pokazać w oczach prawdziwych emocji. Dziewczyna zarumieniła się lekko i chwyciła jego dłoń.
- J-jasne. Dziękuję...
- Nie chcę dodatkowego problemu w postaci zagubionej - pomimo tego, że znaczenie słów mogło brzmieć ofensywnie, ton mówił co innego.
Przez cały las przeszli razem, ani na chwilę nie puszczając swoich dłoni. Ostatecznie, kiedy między drzewami zaczęła prześwitywać polanka, na której stał budynek, dziewczyna wyszła na prowadzenie i energicznie wkroczyła na łąkę. Klasa była w trakcie przygotowań do śniadania.
- Deku! ~ Wróciłam! - chłopak natychmiast odwrócił się w jej stronę. Na jego twarzy natychmiast pojawił się uśmiech.
- Uraraka! - przeniósł wzrok na blondyna - Kacchan! Nic wam nie jest!profesor Aizawa powiedział, że mamy przestać szukać, bo jesteście razem ale...
- Żyjemy, spokojnie - roześmiała się. Wyczuła wzrok chłopaka na swojej dłoni, której palce były splecione z palcami Bakugo i zarumieniła się lekko. Jednak zielonowłosy nic nie powiedział na ten temat, a jedynie uśmiechnął się szeroko.
- Chodźcie, pewnie jesteście głodni. Zrobiliśmy śniadanie! - odbiegł w stronę reszty klasy. Uraraka spojrzała na Bakugo i lekko ścisnęła jego dłoń.
- Chodźmy. Wszyscy na nas czekają ~
~X lat później~
Dziewczyna odłożyła pióro i spojrzała na zapisane strony. Doskonale pamiętała tamten dzień, dzień w którym po raz pierwszy zrozumiała, że kocha Bakugo. Uśmiechnęła się na samo wspomnienie. Słyszała ogień huczący w korytarzu. Płomienie rozprzestrzeniały się bardzo szybko, za niedługo miały dotrzeć do jej pokoju. Szybko zgarnęła plik kartek i przycisnęła go do piersi. Gorączkowo zaczęła szukać drogi ucieczki. Ostatecznie podbiegła do okna i wyjrzała przez nie na ulicę.
- Ochako! - blondwłosy chłopak machał do niej z chodnika. Uśmiechnęła się z ulgą. Był tam.
Odkąd rok temu jej quirk uległo poważnemu uszkodzeniu, w wyniku czego nie mogła go używać, musiała zrezygnować z kariery bohaterki. Zajęła się pisaniem i wolontariatem. A Bakugo wciąż był przy niej. Tak jak i teraz.
- Ochako! Skacz! - zawahała się. Było wysoko.
- Złapię Cię! - jego głos przebił się przez huk ognia, który wtargnął do pokoju. Dziewczyna spojrzała za plecy, a potem w dół budynku. Wysokość zawirowała jej w oczach.
- Ochako! - nutka rozpaczliwego błagania wkradła się do głosu chłopaka. Zacisnęła powieki i przytuliła kartki do siebie.
- Złap mnie - jej cicha prośba nie dotarła do uszu blondyna, ale nie było takiej potrzeby. Doskonale wiedział, co ma robić.
Dziewczyna skoczyła. Poczuła się bezwładna, tak jak tamtego dnia. I dokładnie tak jak tamtego dnia, Bakugo wyskoczył i złapał ją w powietrzu. Pamiętała dotyk jego dłoni i silny uścisk. Już po chwili oboje wylądowali na ziemi. Przytuliła się do torsu chłopaka.
- Kocham cię - wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- No ja myślę. Nie pozwoliłbym zginąć mojej księżniczce - złożył na jej ustach delikatny pocałunek. Uśmiechnęła się. Kochała go. Naprawdę go kochała.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro