Wampir Z Pokoju Obok | EraserMic
No, to tak w ramach prezentu urodzinowego dla kawaii1369 prezentuję taki oto krótki EreaserMic... Emm... Miłego czytania i wszytskiego najlepszego! ❤️
-----------------------------------------------------------
- Słyszałeś?
- Co?
- O pokoju 303 - głos był przytłumiony przed grube, drewniane drzwi.
- Tym, w którym mieszka ON?
- Tak, właśnie tym - lekka nuta strachu w głosie. Zdecydowanie ją słyszał.
- Ponoć to jedyne pomieszczenie, które jest w całości pomalowane na czarno...
- I są tam trupy.
- Ponoć lokator jest wampirem...
- Słyszałem, że wzywa tam duchy i demony by mu służyły....
- Nie gadaj!? - mieszkaniec pokoju ściągnął buta i rzucił nim w grube, dębowe drzwi. Dało się słyszeć pisk i przerażone zbieganie po schodach pensjonatu. Mężczyzna mruknął tylko coś niezrozumiałego i zawinął się z powrotem w śpiwór.
Przyzwyczaił się do różnych teorii na jego temat. Gdyby wierzyć każdej z nich, powinien być wampirem, który porywa młode idolki, żeby wyssać z nich krew, a potem ususzyć ciało, zmniejszyć je i nosić jako breloczek do kluczy.
Powinien być też upadłym demonem, który w ramach kary został zesłany na ziemię i teraz próbuje odbudować portal do piekła, który swoją drogą miał zniszczyć w porywie wściekłości.
Inne plotki mówiły, że jest znaną gwiazdą, która ukrywa się tu, bo chciała chwilę spokoju.
Słyszał raz nawet teorię, że jest mordercą pedofilem, który nielegalnie handluje drogimi psami. Albo narkotykami. Nie pamiętał już dokładnie jak to szło.
Żadna z tych teorii nie miała pokrycia w rzeczywistości, co jednak nie przeszkadzało mu straszyć ciekawskich. Chciał tylko się wyspać. Jeden, jedyny raz się wyspać.
Odkąd rodzice wywalili go z domu mieszkał w tym pokoju, nie wychodził nigdzie, a jedynie jadł coś czasem na stołówce. Głównie żywił się jedzeniem instant. Zupki, gulasze, kurczaki w pięciu smakach. Przekonał się nawet do ryżu w proszku. A mimo to nie był wyspany. Codziennie jakaś dyskoteka, koncert czy inne badziewie. Tuż pod jego oknem. Dlatego nie chciał tu mieszkać. Ale gdzie miał pójść? To jedyne miejsce gdzie go chcieli. Czy raczej nie chciało mu się szukać innego.
Ciocia załatwiła mu pokój, wujek dbał, żeby niczego mu nie brakowało. Żyć nie umierać. Chociaż on by wolał spać. Tak, zdecydowanie właśnie to by wolał. A mówią, że śmierć to wieczny sen. Czy więc wolał umrzeć? Nie wiedział. Niespecjalnie miał czas o tym myśleć. W końcu, o zgrozo, myślenie zajmowało czas, który mógł być wykorzystywany w inny sposób. Jak na przykład sen.
Jednak mimo wszystko budził się co jakiś czas z myślą, że kogoś mu brakuje. To jednak nie mogło przezwyciężyć zmęczenia.
Dodatkowo jego plan niszczył fakt, że od paru dni jakiś nieznajomy cały czas go męczył. Że jest nowy, że chce się przywitać, zapoznać. Że chce wejść i porozmawiać. A najgorsze było to, że nic sobie nie robił z próśb, gróźb czy innych prób zastraszenia. A wtedy znowu przylazł.
- Panie Aizawa~! - mężczyzna mu nie odpowiedział. Jeszcze ani razu mu nie odpowiedział, ograniczał się do krótkich liścików z prośbą o ciszę, które przekładał pod drzwiami.
- Wiem, że pan tam jest! Chcę się tylko z Panem poznać! - czarnowłosy chwycił poduszkę i przyłożył sobie do uszu, żeby choć trochę ograniczyć ten irytujący głos. Za jakie grzechy musiał to znosić?
- Panie Aizawa! - rozpoczęło się natarczywe łomotanie w drzwi. Czarnowłosy jęknął rezygnacją. Zwlekł się z łóżka, jednak wciąż został w śpiworze. Żółty materiał, z pewnej odległości wyglądający jak kokon był nas tyle rozciągnięty, że poruszanie się w nie nie stanowiło problemu. A w każdym razie nie dla Aizawy. Nie miał zamiaru długo zostać na nogach.
Podszedł do drzwi i otworzył je. Za progiem stał zaskoczony blondyn. Miał włosy sterczące niemal pionowo w górę, okulary i słuchawki przewieszone przez szyję. Ubrany był w luźną koszulkę, która swoim fioletowym kolorem zabawnie kontrastowała z czupryną. Dżinsy, swobodnie zwisające z jego bioder współtworzyły obraz zbuntowanego nastolatka. Mężczyzna nie był też pewny, co miały za sobą niegdyś białe trampki, ale z całego serca było mu ich żal. Napis dawno się zatarł, sznurówki praktycznie nie istniały, a podeszwy były tak zdarte, że ledwo można było je dostrzec.
- Panie Aizawa! - w jego głosie była wyraźnie słyszalna radość - Otworzył mi Pan!
- Nie wytrzymałbym dłużej twojego zawodzenia. Jestem Aizawa Shota, a teraz możesz już sobie iść - chciał zamknąć drzwi, jednak noga blondyna mu to uniemożliwiła. Zaskakująco wytrzymały materiał butów skutecznie postawił barierę przed framugą.
- Hizashi Yamada. Skoro już Pan otworzył, to pozwolę sobie wejść - siłą wtargnął do pokoju i zamknął za sobą drzwi. Aizawa natychmiast pożałował, że mu otworzył. To się nie mogło skończyć dobrze.
- Posłuchaj, dzieciaku. Jedyne czego chcę, to spać. Wyjdź.
- Nie. Kocham pana, Panie Aizawa - czarnowłosy zmarł. Nagłe wyznanie, spowodowane... Nawet nie wiedział czym spowodowane, zaburzyło jego rytm działania.
- Nie wiesz o czym mówisz, dzieciaku.
- Wiem! Doskonale wiem też, czego chcę! Chcę Pana! - Shota przyjrzał się nastolatkowi. Musiał przyznać, że jest całkiem przystojny. Jak na chłopaka oczywiście. Tak przynajmniej się domyślał.
Bo sam Aizawa był hetero. Zdecydowanie. Chociaż nigdy nie przeczył, że kobiety go irytowały. Te wszystkie dziwne stwierdzenia, niezwykła pamięć do dat durnych uroczystości. A w szczególności "Domyśl się". O tak, to go irytowało. Niemal tak samo jak miłość do wszystkiego co urocze. Uważał, że tylko koty są warte uwagi. I nie było mowy, że się myli. Może powinien rozważyć związek z mężczyzną? Może to by coś zmieniło?
Nie. To nie dla niego.
- Posłuchaj, Hizashi, czy jak ci tam. Chcę spokoju. A ty nim nie jesteś. Wyjdź - blondyn zamiast tego zbliżył się jeszcze bardziej. Drugi mężczyzna się wycofał, krok za krokiem, miał coraz mniej miejsca. W pewnym momencie potknął się i musiał iść dalej raczkiem. Śpiwór, pomimo że stanowił ukochaną część jego garderoby, zdecydowanie mu tego nie ułatwiał.
- Ale panie Aizawa~! - czarnowłosemu skończyła się droga ucieczki. Plecami przywarł do kąta pomieszczenia, próbując wtopić się w ścianę.
Rękami zaczął macać podłogę, próbując znaleźć cokolwiek, co mogłoby mu pomóc w jakikolwiek sposób. Blondyn tymczasem przeszedł na czworaka i w tej pozycji coraz bardziej się zbliżał.
- Odejdź precz, demonie nieczysty! - Aizawa odwrócił głowę, zamknął oczy i wystawił przed siebie jedyny przedmiot jak znalazł pod ręką - drewniany krzyż pozostawiony przez ostatniego lokatora tego pokoju. Hizashi wybuchnął śmiechem.
- A plotki mówiły, że przyzywasz demony. Więc oto jestem na twoje usługi, panie - uśmiechnął się i zbliżył jeszcze bardziej.
- Ciebie tu nie przyzywałem. Zostaw mnie w końcu.
- Pragnę pana, Panie Aizawa - teraz już mruczał do ucha czarnowłosego, całkowicie ignorując jego pogróżki. Jego głos był przepełniony niewyjaśnioną miłością, jakby gotowy na wyzwanie pokonania oporu mężczyzny.
- Odejdź stąd. Nie znasz mnie, dzieciaku. Po prostu daję Ci ostatnią szansę zanim zadzwonię na policję.
- Nie znam Pana? - chłopak zaśmiał się cicho.
- Wiem o panu wszystko, Panie Aizawa. Pana numer buta, imiona rodziców, grupę krwi, historię chorób, nazwiska ludzi, z którymi utrzymuje Pan kontakt, pana opinię na każdy temat... Wiem wszystko - jeśli wcześniej mężczyzna był zniesmaczony, tak teraz autentycznie się bał. Informacje o nim nie były publicznie dostępne, każdy raczej chciał wymazać jego istnienie. A jemu to w żaden sposób nie przeszkadzało.
- Zdejmie Pan dla mnie swój śpiwór? - palec chłopaka zahaczył o zamek worka. Mężczyzna wciąż milczał. Nie chciał się odzywać. Zaciskał tylko wargi i patrzył beznamiętnie na chłopaka. Do perfekcji opanował ten wzrok. Znudzony, bez emocji, pusty. Chociaż czasem przekazywał więcej niż słowa.
- Chcę Pana, Panie Aizawa - blondyn zbliżył wargi do ust mężczyzny, a ten nie miał się gdzie odsunąć. Nie miał nawet możliwości wykonania jakiegokolwiek ruchu, bo ciało chłopaka przygwoździło go do ściany.
Chwilę później poczuł pocałunek.
Trzy sekundy później przestał mu on przeszkadzać.
Pięć sekund później zaczął mu się podobać.
Dwie sekundy później odwzajemnił go.
Zanim zdążył pomyśleć chciał więcej. Zdecydowanie więcej.
Wepchnął język do ust chłopaka, na co ten zareagował zaskoczonym pomrukiem, lecz już po chwili odpowiedział na tę pieszczotę.
Mężczyzna chwycił blondyna za ramiona i zmusił do cofnięcia się, nie przerywając pocałunku. Zaledwie sekundę później to czarnowłosy był na górze. Naparł na chłopaka całym ciałem, czując jak robi się coraz bardziej podniecony. Nie mógł w to uwierzyć, jednak fizjologia w końcu nie kłamie. Otarł się biodrami o krocze Yamady, na co ten zareagował stłumionym jęknięciem.
- Panie Aizawa....
- Czego? - mężczyzna był zajęty pozbywaniem się koszulki blondyna i nie podobało mu się to, że ośmielił się mu przerwać.
- Nic... - chłopak oddychał coraz płycej, czując na swoim ciele ciepłe dłonie Aizawy. Drżał pod jego dotykiem.
- Tak jak myślałem - mężczyzna zaczął całować tors blondyna, zastanawiając się, gdzie się podziała jego orientacja hetero.
- Panie Aizawa... - chłopak przeturlał się w bok i usiadł okrakiem na czarnowłosym
- Chcę dać Panu przyjemność, Panie Aizawa - Nie pozwolił mu zaprotestować, bo natychmiastowo wpił się w jego usta, na dobre je zamykając. Jego sprawne dłonie szybko pozbyły się najpierw śpiwora, później ubrań mężczyzny, a wargi delikatnie muskały rozgrzaną skórę. Aizawa mruknął cicho, gdy chłopak zbliżył się do jego podbrzusza.
Przyjemne ciepło rozchodziło się po całym jego ciele. Nigdy nie przypuszczał, że będzie mu tak dobrze z człowiekiem, którego poznał pięć minut wcześniej.
- Panie Aizawa... Pragnę Pana... - oczy chłopaka wpatrywały się w niego. Uwielbienie? Może. Miłość? Prawdopodobnie. Mężczyzna nie potrafił tego określić, ale coś w nich było. Jakaś iskra, jakieś coś.
- Być może... Jestem skłonny ci się oddać - wypowiedział te słowa z lekkim wahaniem, pewnego rodzaju niepewnością, czy jest świadomy tego, co mówi. Czuł się, jakby był pijany, chociaż nic nie pił. Wyjątkowo. Chłopak nie dał mu ani chwili na zmianę zdania. Zsunął z niego spodnie równocześnie z bokserkami, całując każdy skrawek nowoodkrytej skóry. Z zadowoleniem obserwował jak Aizawa próbował hamować dreszcze przyjemności. Już wkrótce obie części ubioru wylądowały daleko od ciała, a stanowcze dłonie chłopaka błądziły w okolicach krocza mężczyzny. Opuszkami palców wodził po delikatnej skórze na wewnętrznej stronie ud, a ustami odkrywał nowe miejsca. Skutecznie jednak omijał erekcję, chcąc doprowadzić czarnowłosego na granicę. Po kolejnym takim zabiegu mężczyzna spojrzał na niego karcąco.
- Hizashi.
- Yamada ~
-... Yamada.
- To ja~
- Przestań się ze mną bawić.
- Oh... - chłopak zbliżył swoje usta do nabrzmiałego penisa mężczyzny - Chcesz żebym zrobił to? - jego wargi niemal muskały napletek. Czarnowłosy zacisnął tylko dłonie na leżącym nieopodal materiale i nie odezwał się ani słowem.
- A może... - blondyn odsunął się na kilka centymatrów. Wzrok Aizawy mógł w tamtej chwili zabijać.
- Może wolisz innego zaspokojenia? ~- chwycił w dłonie rękę mężczyzny i położył na swoim udzie. Palce bruneta automatycznie zaczęły poruszać się po jego ciele, muskając je i delikatnie podszczypując. Pewna siebie mimika Hizashiego została zastąpiona przez przyspieszony oddech i pragnienie w oczach.
- Może wolę... - zacisnął dłoń na pośladku chłopaka, na co ten zareagował stłumionym jękiem.
- A może nie... - uznał tę okazję za świetną zabawę. W dość szybkim tempie pozbył się nadplanowych spodni i fikuśnych, fioletowych bokserek blondyna. Teraz poczuł się jak samiec Alfa.
Szybko zmienił ich pozycję, żeby być na górze. Tam czuł się o wiele lepiej. Zlustrował wzrokiem blondyna. Jego oczy pełne uległści i drżące ciało w pewien sposób, bardzo skuteczny swoją drogą, rozbudzały zwykle uśpione zmysły Aizawy. Czuł, jak krew pulsuje w całym jego ciele, czuł się tak pełen chęci do działania jak po co najmniej 40 godzinach snu i 8 kubkach bardzo mocnej kawy.
Jednym ruchem ramion rozszerzył nogi blondyna i klęknął między nimi. Jego palce zacisnęły się na pośladkach chłopaka i przyciągnęły je bliżej jego krocza. Yamada zadrżał i odwrócił wzrok.
- Gdzie twoja pewność siebie?
- T-to nie tak że zniknęła... Tak jest lepiej, g-głupku... - Aizawa uniósł brew.
- Jak mnie nazwałeś? - blondyn zacisnął wargi, jednak osiągnął to, co chciał. Brunet został popchnięty do działania - Odwołasz to - obrócił go na brzuch i rozchylił jego pośladki. Nigdy nie przypuszczał, że coś takiego będzie go pociągać. Przyłożył swojego penisa do dziurki chłopaka, delikatnie napierając.
- A-Aizawa s-senpai... ~
- Nie tak - włożył jeden palec. Mięśnie blondyna zacisnęły się wokół niego automatycznie.
- Nie...? - Yamada wbił paznokcie w swoje ramiona. Powolne, ale stanowcze ruchy i zgięcia czarnowłosego doprowadzały go do dreszczy. Szczególnie kiedy mężczyzna dołożył kolejny palec.
- Nie - niemal od razu włożył też trzeci i zaczął je nieregularnie zginać. Łzy napłynęły do oczu blondyna, ale chciał więcej i więcej. Zdecydowanie więcej. Jęknął, kiedy brunet złączył palce opuszkami, tworząc pewnego rodzaju stożek. Automatycznie wypiął się bardziej w jego stronę. Mężczyzna pochylił się i wymruczał mu do ucha, wywołując kolejny dreszcz:
- Jak to szło... Pragniesz mnie?
- T-tak - przyspieszony oddech delikatnie zniekształcał brzmienie słów.
- Nazwij mnie "sensei".
- H-he...?
- Sensei. Chcę, byś mnie tak nazwał. Inaczej... - wyjął z niego wszystkie palce. Blondyn natychmiast poczuł się pusty i niespełniony. Nabrzmiała męskość pulsowała pożądaniem, jakiego nigdy wcześniej nie czuł.
- P-proszę... Czuję się pusty...
- Więc? - Nie czekając na odpowiedź, mężczyzna wsadził koniec swojego członka w dziurkę chłopaka. Mógł udawać, ale on też pragnął zaspokojenia. W oczach Yamady ponownie zebrały się łzy, tym razem jedna poleciała po jego policzku. Jednak uczucie, którego wcześniej nie zaznał wypełniło całe jego ciało. Jęknął, kiedy penis jego kochanka wsunął się głębiej.
- To jak będzie, Hizashi?
- Y-Yam- - Nie zdążył dokończyć, bo czarnowłosy wszedł jeszcze głębiej, na tyle daleko, że jego biodra niemal stykały się z pośladkami chłopaka. Z ust blondyna wydostał się jeszcze głośniejszy i bardziej wyraźny jęk.
- Aizawa Sensei...! - zagryzł wargi i odchylił głowę. Naprzemiennie fale bólu i przyjemności powodowały dreszcze, z czasem jednak uczucie dyskomfortu zniknęło. Nie dane mu było nacieszyć się nim długo, bo brunet zaczął się w nim poruszać, z początku powoli, stopniowo przyspieszając, za każdym razem uderzając napletkiem w inne miejsce wewnątrz chłopaka. Gdy w pewnym momencie uderzył w pobliżu prostaty, blondyn wygiął się w łuk, z jednoczesnym jękiem wydanym przez zaciśnięte wargi.
- Tu ci się podobało? ~ - samozadowolenie mężczyzny było wręcz namacalne.
Zignorował kompletnie wcześniejsze próby, skupiając się od tego momentu tylko i wyłącznie na tym jednym miejscu. Przyjemność sprawiało mu, gdy chłopak próbował stłumić jęki, a jeszcze większą, gdy mu się to nie udawało.
Znów pochylił się lekko do przodu i ujął członka chłopaka w swoją dłoń. W odpowiedzi na to dostał silniejszy dreszcz. Pomimo z pozoru niewygodnej pozycji szybko przyzwyczaił się do nowego uczucia i zaczął miarowo poruszać ręką na ponosić blondyna. Chciał w ten sposób zadowolić ich obu w równej mierze. Yamadzie absolutnie yo nie przeszkadzało, co potwierdził dostosowaniem ruchu swoich bioder do rytmu bioder Aizawy.
Oboje dyszeli ciężko, jednak pożądanie pchało ich dalej, niczym porządna dawka adrenaliny. Palce chłopaka zacisnęły się na zmiętych już ubraniach, a z kolei wolna dłoń mężczyzny znalazła oparcie niedaleko głowy Hizashiego. Ten, gdy tylko to zobaczył, szybko położył na niej swoją i splótł ich palce. O dziwo, czarnowłosy nie protestował. W tym momencie miał ważniejsze sprawy na głowie. A mianowicie coraz bardziej narastającą potrzebę skończenia wewnątrz ciała chłopaka. Nagromadzone przez lata "celibatu" pragnienie teraz miało wybuchnąć z całą swoją mocą. Gdy tylko poczuł, że prawdopodobnie za sekundę będzie za późno, zwolnił i i chciał wyjść z chłopaka, jednak powstrzymał go jego głos i stanowcza prośba.
- Chcę Pana w sobie, Panie Aizawa ~
- Będziesz tego żałował, dzieciaku - mruknął tylko i po zaledwie trzech mocniejszych pchnięciach doszedł prosto w prostatę chłopaka. Z cichym jękiem naparł na niego bardziej, chcąc skończyć ręczną robotę, co nastąpiło zaledwie po chwili.
Oboje opadli na podłogę, a nawet niewiadomo kiedy znaleźli się na łóżku. Blondyn położył głowę na ramieniu Aizawy i wtulił się w niego.
- Kocham Pana, Panie Aizawa ~
***
Następnego dnia mężczyzna obudził się, o dziwo, sam z siebie. Nie słyszał żadnych hałasów, nie słyszał właściwie nic poza ciszą. Słońce mocno świeciło, jednak przez zasłony przebijały się tylko nieliczne promienie. Jeden z nich wylądował na twarzy czarnowłosego. Być może jednak to było powodem jego pobudki.
Nieprzytomnie spojrzał po sobie. Spał w śpiworze i swoich zwyczajnych, czarnych ubraniach, chociaż wydawało mu się, że zasypiał w innych. Czy raczej bez nich. I bez śpiwora. Czyżby w nocy się przebrał? Albo wieczorem nie zwracał już uwagi na to co ma na sobie. To było całkiem prawdopodobne.
Rozejrzał się po pokoju. Wszystko było jak zapamiętał. Ciemne ściany, niewiele światła, wszędzie pełno opakowań po jedzeniu instant. Ubrania, które wręcz pożerały większą część podłogi, wciąż na niej były. Lekko otwarta szafa pozostała nieruszona.
Coś jednak było... Nie tak. Miał wrażenie, że powinien o czymś pamiętać. Że czegoś brakowało. Albo kogoś? Może kogoś...
Niechętnie wstał z łóżka i jeszcze raz się rozejrzał. Coś było ewidentnie nie tak.
Z wielką obawą otworzył drzwi. Na korytarzu panowała cisza. Po raz pierwszy od dłuższego czasu miał zamiar wyjść z pokoju, a więc była to decyzja życia i śmierci. Założył okulary przeciwsłoneczne na nos i wystawił głowę za próg. Dopiero wtedy, kiedy nikogo nie zauważył, wyszedł z pokoju.
Fala gorąca uderzyła w niego niemal natychmiast. Być może było to spowodowane faktem, że z racji na swój śpiwór, utrzymywał w pokoju temperaturę rzędu 15°C. Dodatkowe 10 na korytarzu nie działało dobrze, jednak nie miał wyjścia, jeśli chciał znaleźć tego chłopaka.
Wziął głęboki oddech i postawił kilka kroków. Śpiwór zaczął mu ciążyć, zapewne przez upał, więc wrzucił go z powrotem do pokoju. Zszedł po drewnianych schodach i rozejrzał po parterze. Zwyczajne, tradycyjne, drewniane wyposażenie tworzyło swoisty klimat dla tego miejsca, zimny o tej porze kominek stał w kącie niczym strażnik pokoju. Cienkie dywany i maty rozłożone były po całej podłodze, pozornie bez ładu i składu, ale jednak zapewniały pewien schemat. Recepcja była o tej porze ciemna, lecz blond włosy wystawały zza lady i można było usłyszeć szelest kartek.
Oparł ręce o blat i spojrzał na kobietę.
- Ciociu - blondynka prawie dostała zawału.
- Shota! Wyszedłeś z pokoju!
- ... Nie krzycz.
- ... Wybacz. Tak dawno cię nie widziałam... Zapomniałam, że nie lubisz hałasu - kobieta zasłoniła usta dłonią - więc co chciałeś? - jej głos w tym momencie był zaledwie szeptem.
- Chciałem poznać numer pokoju pewnego chłopaka - pomimo początkowego zaskoczenia, blondynka natychmiast usiadła do komputera.
- O jakim chłopaku mowa? ~
- Hizashi Yamada.
- Nie kojarzę, żeby którykolwiek z gości się tak nazywał...
- Sprawdź. Chcę wiedzieć.
- Skoro już nawet się ruszyłeś z pokoju, żeby się tego dowiedzieć, to sprawdzę. Ale wątpię żeby to coś dało.
- Po prostu sprawdź to nazwisko.
- Już, już, gdzie ci się tak spieszy?
- Sprawdź. Tylko o tyle cię proszę. Serio - kobieta westchnęła i zaczęła przeszukiwać listę gości.
- Brak Yamady. Jesteś pewien, że tak się właśnie nazywał?
- ... Tak. Na pewno tak.
- Mogę Ci sprawdzić w starych gościach, może był tu jakiś czas temu ale się wymeldował.
- Sprawdź - mężczyzna był coraz bardziej nerwowy. Przecież był pewny, że widział blondyna, słyszał blondyna, CZUŁ blondyna.
- Już sprawdzam - po kilku chwilach oczy kobiety zamarły.
- Jesteś pewien, że osoba o tym nazwisko cię interesuje...?
- Tak. Jestem pewien - przeskoczył przez blat, żeby znaleźć się za blondynką. Szybko przeczytał informacje na ekranie. Serce mu stanęło w piersi.
Hizashi Yamaha
Status gościa: Martwy.
Przyczyna zgonu: samobójstwo, powieszenie się.
Ciało znalezione w pokoju 303.
Brak innych danych.
Do pliku było dołączone zdjęcie młodego chłopaka. Mężczyzna z łatwością rozpoznał w nim towarzysza ostatniej nocy.
- To niemożliwe.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro