Kilka słów na koniec
zanim wszyscy wyrzucicie tego smutnego gejowego fanfika z biblioteki i rozejdziecie sie w poszukiwaniu kolejnego smutnego gejowego fanfika, chcialabym dojasnic jeszcze pare rzeczy.
1) pisalam tylko i wylacznie z perspektywy lauren, co mialo dodac camili troche wiecej, powiedzmy, tajemniczosci, zeby byla taka wiecie, intrygujaca .
2) co do lauren, no mozna powiedziec, ze jest to troche basic przyklad osoby, ktora ma problem, ale tak nie wiadomo konkretnie, czy do kogos, czy do siebie, czy z soba moze. potrzebuje bliskosci drugiego czlowieka, ale tak niezbyt go do siebie dopuszcza, chociaz dzieki camili powoli znowu otwiera sie na ludzi. powoli.
3) nazwalam to opowiadanie tak, a nie inaczej, ze wzgledu na to, ze motyl jest symbolem ulotnosci, a chyba taka wlasnie byla ta relacja miedzy nimi i ta historia cala w ogole. przewija sie w fabule kilka razy, we snie, w rozmowie, jako zwiastun tego, co nadchodzi. generalnie wiec mozna by powiedziec, ze tak jak wszystko zapoczatkowal, tak tez wszystko konczy w momencie, w ktorym zabiera lauren razem ze soba. i tutaj mozliwosci jest wiele, ale mysle, ze najlepiej bedzie, jesli zakonczenie zostawie juz tylko do wlasnej interpretacji.
na koniec, chce tylko podziekowac, ze byliscie i czytaliscie. i ze jestescie, i bedziecie dalej gdzies po przeczytaniu tego.
buziol,
zmarnowanie
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro