Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6.

- Camz?

- Tak, Laur? - Camila oderwała swój wzrok znad kubeczka z lodem.

- Kocham cię, wiesz? - wyznałam, gdy wewnętrzną częścią dłoni gładziłam jej piękne, długie włosy.

- Ja ciebie też, Lo - Camila pochyliła się ku mnie i delikatnie musnęła wargami moje usta. Oddałam pocałunek, najpierw powoli, później z każdą narastającą sekundą westchnieniami błagając o więcej. Rozchyliłam usta, a język Camili błyskawicznie spotkał się z moim, co sprawiło, że tak mocno ścisnęłam wafelek trzymanego loda, aż zrobiła się w nim dziura, a jego rozpuszczone krople zaczęły kapać na moją dłoń. Camila cicho jęknęła, gdy zębami przygryzłam jej dolną wargę. Odsunęła się po chwili.

- Hej, mamy jeszcze lody do zjedzenia - zaśmiała się, gdy zobaczyła mojego zgniecionego wafelka. - Dlatego wolę te w kubeczkach - odparła i lekko uśmiechnęła się do mnie tak, jak robiła to zazwyczaj.

- One nawet nie są dobre - droczyłam się. - Zwykłe, najtańsze z pobliskiego sklepu. Co w nich takiego wyjątkowego?

- Może to, że jesz je za pomocą drewnianego patyczka?

- Z grzeczności nie zaprzeczę, kochanie - odpowiedziałam, po czym spróbowałam dojeść resztkę loda, która mi została. Niezgrabnie uniosłam go do góry, przyłożyłam jego boczną część do ust i zaczęłam wsysać zawartość. Camila ze śmiechem obserwowała moje poczynania, jednocześnie w kieszeni swoich czarnych spodni szukając chusteczek dla mnie i moich klejących się rąk.

- Proszę - wyjęła trzy z opakowania i podała mi je.

***

Leżałyśmy obok siebie na nieskoszonej trawie i obserwowałyśmy gwiazdy. Było już późno, tak późno, że ledwie się widziałyśmy, jednak żadna z nas nie chciała kończyć tej chwili. Trzymałam Camilę za jej drobną rękę, w lewym uchu miałam słuchawkę, ona w prawym. Wydobywał się z nich utwór Stars Alessi Cary. Przez moment w milczeniu wsłuchiwałyśmy się w melodię, a gdy dziewczyna zaczęła śpiewać, obróciłam głowę ku Camili. Kiedy poczuła mój wzrok na swojej twarzy, zrobiła to samo.

- Jesteś piękna, Camz. Tak jak te gwiazdy - powiedziałam prosto w jej usta.

- Czym byłyby gwiazdy bez księżyca? On świeci najjaśniej z nich wszystkich. Zupełnie tak jak ty, Lolo - wyszeptała, następnie zamknęła oczy, by jeszcze bardziej wczuć się w piosenkę.

- And sometimes we need to shed our facade and be just who we are.

(I czasami potrzebujemy zrzucić naszą fasadę i być po prostu tymi, którymi jesteśmy)

Zauważyłam coś jasnego, migoczącego na niebie. Dopiero, gdy przemieściło się w bok zrozumiałam, że to nie gwiazda, a motyl. Identyczny, jak z nieco już odległego mi snu.

- Oh, we could be stars... We could be stars... We could be stars...

(Och, moglibyśmy być gwiazdami...)

- To jest takie... - zaczęła Camila, ale nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów na dokończenie.

- Prawdziwe - zakończyłam za nią, na co jedynie pokiwała głową. W kącikach jej oczu dostrzegłam coś błyszczącego.

- Hej - gdy złapałam ją za podbródek, łzy zaczęły płynąć po jej policzku. - Skarbie, co się dzieje?

- Boję się - odpowiedziała krótko, po czym szybko przetarła oczy dłońmi.

Przysunęłam się do niej jeszcze bliżej tak, że już w ogóle nie było między nami wolnej przestrzeni.

- Czego się boisz?

- Tego, że kiedyś cię stracę.

- Och, kochanie... Nigdy mnie nie stracisz - wypowiedziałam te słowa najłagodniejszym tonem, na jaki potrafiłam się zdobyć. - Obiecuję.

- Nie możesz mi tego obiecać, Lauren.

- Właśnie to robię.

- Przestań - Camila odwróciła wzrok i odepchnęła moją rękę. - Ja już nie wierzę w obietnice.

- Masz rację - odpowiedziałam po chwili ciszy, a ona zaciekawiona ponownie wróciła swoimi tęczówkami na moją twarz. - To tylko puste słowa. Ale udowodnię ci, że tak właśnie będzie.

- Nie musisz mi niczego udowadniać, Lo - na twarzy Camili pojawił się niewielki uśmiech. - Wystarczy, że tu jesteś. I mnie kochasz. Dokładnie tak, jak teraz.

Odwzajemniłam go.

- Kocham cię, Camilo.

- Ja ciebie też, Lauren - po tych słowach zatopiłam się w jej ustach. Nie przerywając pocałunków, zmieniłam pozycję tak, że teraz ona leżała pode mną. Mimowolnie jęknęłam, gdy Camila złapała mnie za pośladki, a przez moje ciało przebiegł przyjemny dreszcz. Zasysałam jej skórę, tym samym robiąc malinki i obcałowywałam wszystkie nagie dostępne miejsca, których według mnie było zdecydowanie za mało.

Chwilę później, opadłam na ziemię i podobnie jak Camila, zamknęłam oczy. Ten dzień był jednym z najpiękniejszych, jakie kiedykolwiek spędziłyśmy razem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro