6.
- Camz?
- Tak, Laur? - Camila oderwała swój wzrok znad kubeczka z lodem.
- Kocham cię, wiesz? - wyznałam, gdy wewnętrzną częścią dłoni gładziłam jej piękne, długie włosy.
- Ja ciebie też, Lo - Camila pochyliła się ku mnie i delikatnie musnęła wargami moje usta. Oddałam pocałunek, najpierw powoli, później z każdą narastającą sekundą westchnieniami błagając o więcej. Rozchyliłam usta, a język Camili błyskawicznie spotkał się z moim, co sprawiło, że tak mocno ścisnęłam wafelek trzymanego loda, aż zrobiła się w nim dziura, a jego rozpuszczone krople zaczęły kapać na moją dłoń. Camila cicho jęknęła, gdy zębami przygryzłam jej dolną wargę. Odsunęła się po chwili.
- Hej, mamy jeszcze lody do zjedzenia - zaśmiała się, gdy zobaczyła mojego zgniecionego wafelka. - Dlatego wolę te w kubeczkach - odparła i lekko uśmiechnęła się do mnie tak, jak robiła to zazwyczaj.
- One nawet nie są dobre - droczyłam się. - Zwykłe, najtańsze z pobliskiego sklepu. Co w nich takiego wyjątkowego?
- Może to, że jesz je za pomocą drewnianego patyczka?
- Z grzeczności nie zaprzeczę, kochanie - odpowiedziałam, po czym spróbowałam dojeść resztkę loda, która mi została. Niezgrabnie uniosłam go do góry, przyłożyłam jego boczną część do ust i zaczęłam wsysać zawartość. Camila ze śmiechem obserwowała moje poczynania, jednocześnie w kieszeni swoich czarnych spodni szukając chusteczek dla mnie i moich klejących się rąk.
- Proszę - wyjęła trzy z opakowania i podała mi je.
***
Leżałyśmy obok siebie na nieskoszonej trawie i obserwowałyśmy gwiazdy. Było już późno, tak późno, że ledwie się widziałyśmy, jednak żadna z nas nie chciała kończyć tej chwili. Trzymałam Camilę za jej drobną rękę, w lewym uchu miałam słuchawkę, ona w prawym. Wydobywał się z nich utwór Stars Alessi Cary. Przez moment w milczeniu wsłuchiwałyśmy się w melodię, a gdy dziewczyna zaczęła śpiewać, obróciłam głowę ku Camili. Kiedy poczuła mój wzrok na swojej twarzy, zrobiła to samo.
- Jesteś piękna, Camz. Tak jak te gwiazdy - powiedziałam prosto w jej usta.
- Czym byłyby gwiazdy bez księżyca? On świeci najjaśniej z nich wszystkich. Zupełnie tak jak ty, Lolo - wyszeptała, następnie zamknęła oczy, by jeszcze bardziej wczuć się w piosenkę.
- And sometimes we need to shed our facade and be just who we are.
(I czasami potrzebujemy zrzucić naszą fasadę i być po prostu tymi, którymi jesteśmy)
Zauważyłam coś jasnego, migoczącego na niebie. Dopiero, gdy przemieściło się w bok zrozumiałam, że to nie gwiazda, a motyl. Identyczny, jak z nieco już odległego mi snu.
- Oh, we could be stars... We could be stars... We could be stars...
(Och, moglibyśmy być gwiazdami...)
- To jest takie... - zaczęła Camila, ale nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów na dokończenie.
- Prawdziwe - zakończyłam za nią, na co jedynie pokiwała głową. W kącikach jej oczu dostrzegłam coś błyszczącego.
- Hej - gdy złapałam ją za podbródek, łzy zaczęły płynąć po jej policzku. - Skarbie, co się dzieje?
- Boję się - odpowiedziała krótko, po czym szybko przetarła oczy dłońmi.
Przysunęłam się do niej jeszcze bliżej tak, że już w ogóle nie było między nami wolnej przestrzeni.
- Czego się boisz?
- Tego, że kiedyś cię stracę.
- Och, kochanie... Nigdy mnie nie stracisz - wypowiedziałam te słowa najłagodniejszym tonem, na jaki potrafiłam się zdobyć. - Obiecuję.
- Nie możesz mi tego obiecać, Lauren.
- Właśnie to robię.
- Przestań - Camila odwróciła wzrok i odepchnęła moją rękę. - Ja już nie wierzę w obietnice.
- Masz rację - odpowiedziałam po chwili ciszy, a ona zaciekawiona ponownie wróciła swoimi tęczówkami na moją twarz. - To tylko puste słowa. Ale udowodnię ci, że tak właśnie będzie.
- Nie musisz mi niczego udowadniać, Lo - na twarzy Camili pojawił się niewielki uśmiech. - Wystarczy, że tu jesteś. I mnie kochasz. Dokładnie tak, jak teraz.
Odwzajemniłam go.
- Kocham cię, Camilo.
- Ja ciebie też, Lauren - po tych słowach zatopiłam się w jej ustach. Nie przerywając pocałunków, zmieniłam pozycję tak, że teraz ona leżała pode mną. Mimowolnie jęknęłam, gdy Camila złapała mnie za pośladki, a przez moje ciało przebiegł przyjemny dreszcz. Zasysałam jej skórę, tym samym robiąc malinki i obcałowywałam wszystkie nagie dostępne miejsca, których według mnie było zdecydowanie za mało.
Chwilę później, opadłam na ziemię i podobnie jak Camila, zamknęłam oczy. Ten dzień był jednym z najpiękniejszych, jakie kiedykolwiek spędziłyśmy razem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro