Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

26; TELL ME ABOUT LOVE, ELLIE

O26—BLUE BOY—O26


Ciemnobrązowe drzwi powoli otworzyły się ze skrzypnięciem. Ciemnowłosy uchylił powieki i obdarzył spojrzeniem blondynkę, która z uśmiechem na ustach zamknęła je i zaczęła iść w stronę jego łóżka. Odgarnęła za ucho sięgające do ramion włosy i usiadła na materacu, który ugiął się pod jej ciężarem.

— Rusz pizdę — poleciła, patrząc uśmiechnięta na swojego przyjaciela.

— Boże, Ellie, jesteś taką rozkazującą szmatą — pokręcił głową, próbując nie wykrzywić ust w uśmiechu i przesunął się kawałek tak, by dziewczyna także mogła się zmieścić.

— Yeah, whatever. Uczę się od najlepszych — oświadczyła, opierając głowę na torsie przyjaciela. — O czym chcesz pogadać?

Chłopak westchnął ciężko. Objął luźno jasnooką prawym ramieniem i dłonią zaczął opuszkami palców gładzić ją po głowie. Ta zmarszczyła nos, widocznie zdezorientowana zaistniałą sytuacją i posłała Skavinsky'emu takie właśnie spojrzenie.

— No co? — Spytał.

— Co ty odpieprzasz? — odpowiedziała mu pytaniem, wpatrując się w jego szare oczy.

— Robię Ci masaż głowy. — Ponownie poruszył palcami. — Jak ten masażer, co zawsze mówisz, że wygląda jak trzepaczka.

— Boże, czyli to poważne. . . — Pokiwała powoli głową. — Zwykle od razu przechodzisz do tematu, a teraz się bawisz w jakiś masażer. 

— Może jakbym się pobawił w wibrator nie miałabyś tyle pytań, ale masz Jae i jesteś babą, więc został mi masażer.

— Jasper! — Dziewczyna uderzyła chłopaka delikatnie z pięści w klatkę, próbując się nie roześmiać.

Ten tylko wypuścił z siebie głośny śmiech odchylając głowę do tyłu. Z Ellie za każdym razem mógł zapomnieć o swoich zmartwieniach. Nieważne co to było, ani jak duże było przy tej dziewczynie zawsze ulatywało. Mógł znowu ją poprzedrzeźniać i patrzyć, jak się piekli jakby jutra nie było. Jakby była tylko ich dwójka, i jakby jego własny, mały świat się właśnie nie walił. 

Ona także się roześmiała, zaciskając piąstkę na jego czarnej koszulce. Śmiała się w jego bark, trącając go kolanem w nogę, żeby jakoś odegrać się za jego żart. Oczywiście nie brała tego do siebie, oni już tak po prostu mieli. Między tą dwójką rodziły się najbardziej nieodpowiednie żarty na świecie, największe obelgi i dyskusje, które gdyby wyszły na świat mogłyby ich postawić na martwej pozycji społecznej, jednakże to nigdy nie miałoby miejsca. Było dobrze tak, jak było. To byli El i Jasper - pewna nierozłączna całość, której sekrety nigdy nie wyszłyby na jaw. Może dlatego, że oboje byli tak dojrzali emocjonalnie, a może dlatego, że po prostu do siebie mieli stosunek, jak do nikogo innego. 

Byli czymś więcej, niż rodzeństwem. Ich więź była tak silna, jak mało kogo. Najtrafniej byłoby powiedzieć, że ta dwójka była najlepszym przykładem platonicznych bratnich dusz, jaki istniał. Byli jak układanka, dwie połówki owocu, czy zębatki. Jedno nie mogłoby istnieć bez drugiego. Byli tak inni, a jednak tacy sami. Żadne z nich nie mogło wyobrazić sobie przyszłości bez tego drugiego. Ellie nie mogła sobie nie wyobrazić Jaspera jako chrzestnego jednego z jej dzieci, a Jasper nie mógł sobie nie wyobrazić wspólnych plotek z Ellie na balkonie w słoneczny dzień. I świat mógłby się palić i walić, paczka mogłaby się posypać, albo wykruszyć, ale nie oni. Oni byli nieskończonością.

— Ale teraz już serio. . . — Blondynka obdarzyła przyjaciela zmartwionym spojrzeniem, zgarniając mu jeszcze szybko włosy z czoła. — Co się dzieje?

— Po prostu. . . — Zaczął, obejmując szesnastolatkę nieco bardziej szczelnie. — Powiedz mi o miłości, Ellie.

— O miłości? — Zapytała cicho.

Skinął głową, kierując spojrzenie w sufit. Nie miał nikogo innego, z kim mógłby o tym pogadać, a po raz pierwszy w życiu czuł się tak zagubiony jak teraz.

— Cóż, miłość. . . Miłość to naprawdę piękne uczucie, Jaspy. To tak, jakbyś zobaczył jakiegoś nowego batonika w sklepie. Jakbyś kupił go i od razu polubił, więc poszedł po więcej przy najbliższym wyjściu do sklepu. Na początku dodawałby Ci tylko energii między lekcjami, jak to cukier. Byłby tak dobry, że nie zauważyłbyś, jak drożeje. Za każdym razem nie mógłbyś sobie go odmówić, będąc w sklepie. — Wyszczerzyła się. — Zacząłbyś jeździć do sklepu tylko po niego. Byłby czymś cudnym. Czymś, co pomaga, gdy jesteś smutny i daje jeszcze więcej szczęścia, gdy jesteś szczęśliwy. Pewnego dnia nie byłoby go w twoim sklepie, więc pojechałbyś do innego. Jeździłbyś jak popierdolony po wszystkich sklepach, byleby go znaleźć. A kiedy już byś go znalazł, kupiłbyś wiele. Kupiłbyś cały zapas, żeby już się później nie martwić. Żeby po prostu było dobrze, jak z żadnym innym batonikiem.

Brunet skierował wzrok w stronę dziewczyny, dając jej tym samym znać, by mówiła dalej. Zawsze lubił, jak wypowiadała się na rozmaite tematy. Jej punkt widzenia był dla niego czymś wręcz fascynującym.

— I jak słyszysz, nie zawsze jest łatwo. W pewnym momencie będzie Ci cholernie brakować tego batonika. Panie sprzedawczynie będą proponować jakieś inne, podobne, ale nawet nie będziesz chciał słuchać. Będziesz chciał tylko swojego batonika. Będziesz szukał go w każdym możliwym sklepie, jeśli w tym twoim go zabraknie. Jednak gdy już go znajdziesz, będziesz najszczęśliwszy na świecie. Nieważne, jak wiele musiałeś się wcześniej natrudzić. 

— Jae jest twoim batonikiem? — Spytał cicho, patrząc na nią.

— Tak, słonko. — Przytaknęła. — Jaeden jest moim batonikiem.

— Skąd mam wiedzieć, kiedy ktoś jest moim batonikiem? 

— Cóż. . . Kiedy próbujesz takiego batonika wiesz, że Ci smakuje. Że to jest coś dobrego, że zjadłbyś więcej. Nie obchodzi Cię, jak wygląda. Czy ma ładny papierek, czy polewa jest równo rozlana. . . Liczy się smak. I podobnie jest z osobami. . . Podoba Ci się ich wnętrze. Nie zastanawiasz się nad ich wyglądem, a nawet jeśli, to automatycznie stają się najpiękniejsi na świecie. Kochasz ich zalety, ale i wady. Chcesz ich wspierać, dać im całe swoje serduszko i zadbać o to, by poczuli się kochani. By niczego im przy Tobie nie brakowało, bo zasługują na wszystko, co najlepsze. . . 

— Ale. . . — Rzucił jej powątpiewające spojrzenie. — Nigdy nie widziałem Reda. Nie wiem, jak wygląda, jak brzmi, zostało mi tylko. . . 

— Jego wnętrze — dokończyła za niego blondynka. — Masz prawo je kochać, Jaspy. Nawet, jeśli wcześniej z nikim tak nie miałeś. I masz prawo w pewnym momencie czuć, że za dużo Ci cukru. Że na chwilę musisz odpocząć od tego batonika, żeby móc ponownie się nim cieszyć, lub nie. W miłości masz wiele praw, słonko. Masz ich nieskończenie wiele, jeśli trafisz na właściwą osobę, która będzie to rozumieć.

Westchnął, przecierając swoją twarz dłońmi. Nie wątpił w słowa dziewczyny, naprawdę nie wątpił. Ten temat był po prostu dla niego nowy i jeszcze trochę trudny do zrozumienia.

— Po prostu. . . Fuck, jest Red, którego znam dobrze od środka i to uwielbiam. I jest Jake, który jest prześliczny, przeuroczy, i od środka też go znam, choć trochę mniej. I może, no kurwa nie wiem. . . Jeśli Red byłby tym właściwym, to nie patrzyłbym tak na Jake'a, ale. . . Ale z nim mi czegoś brakuje. Jake to nie Red, to jest kurwa problem. 

— Skarbie, powinieneś porozmawiać z Redem. Na spokojnie, ale na poważnie. . . — Przeczesała mu powoli jego pofarbowane na czarno włosy. — Powiedz mu, że po prostu chciałbyś go zobaczyć, poznać bliżej. . . I to jest normalne, powinien zrozumieć. Może nie od razu, ale jeśli zrozumie, że coś do niego czujesz i czuje to samo, to powinien się czuć bezpiecznie z decyzją poznania się w prawdziwym życiu. 

— Pewnie masz rację. — Zgodził się z nią. — Spróbuję. . . Jak już będę miał na to mood.

— No jasne, masz czas. — Pokiwała głową. — Wszystko na spokojnie, tak?

— Tak. . . — powiedział cicho. — Boże, Ellie. . . Nie wiem, co bym bez Ciebie zrobił — mówiąc to uścisnął dziewczynę szczelnie i pogładził jej włosy. — Kocham Cię w chuj, to nie przelewki.

Zaśmiała się, obejmując czarnowłosego jedną z rąk w pasie. Nie mogła być szczęśliwsza, niż wiedząc, że mogła mu pomóc.

— Ja też Cię kocham, szujo.


najdłuższy rozdział jak na razie. piszcie co myślicie o tym wszystkim i jakie macie przypuszczenia co do zakończenia, chętnie poczytam <3

ada

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro