9
Dziewiąty miesiąc
Nerwowo przygryzałam wargę, co chwilę poprawiając swoją ciążową sukienkę, którą dostałam od dziewczyn. W głowie wciąż układałam sobie to, co powiem Chrisowi, jednak bałam się, że gdy przyjdzie co do czego, to spanikuję. Zeszłam po schodach, po czym skierowałam się do kuchni, gdzie na stole porozkładałam talerze i całą resztę. Oczywiście to nie ja ugotowałam jedzenie, bo wszyscy wiedzą, że jestem kulinarną ofiarą, dlatego wysłużyłam się Eskildem, którego gryzły wyrzuty sumienia za to, że musiałam oglądać jego seksualne wyczyny z jakimś przypadkowym chłopakiem. Usłyszałam, jak drzwi się otwierają i wzięłam głęboki oddech. Nie wiedziałam, czy mam wyjść na przedpokój, czy czekać tutaj, ale Chris mnie z tego wyręczył, kiedy znalazł się w kuchni.
- W czymś ci przeszkodziłem? - Niepewnie rozejrzał się po pomieszczeniu, a wyraz jego twarzy się zmienił.
- Nie – szybko pokręciłam głową. - To dla ciebie – dodałam ciszej.
- Coś się stało? - Poluzował krawat, po czym go ściągnął i położył na blacie. Wyglądał na zmęczonego i dopiero teraz do mnie dotarło, że mogłam z tym wszystkim poczekać.
- Nie. Znaczy tak. Znaczy nie do końca – wyrzuciłam z siebie, łapczywie upijając łyk wody.
- To ja pójdę umyć ręce, a ty się zdecyduj – parsknął, puszczając do mnie oko.
Usiadłam na krześle, zastanawiając się, co ja w ogóle wyrabiam. To wszystko jest nierealne.
- Więc? - Usłyszałam chłopaka, który usiadł naprzeciwko mnie.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi o Astrid? - Wypaliłam, nie myśląc nad tym, co robię.
- Co? - Zmarszczył brwi i spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi, że z nią nie spałeś na weselu? - Powiedziałam, spuszczając wzrok.
Odpowiedziała mi cisza, po czym usłyszałam westchnięcie.
- William ci powiedział? - Spojrzał na mnie uważnie.
- William? - Pokręciłam głową. - Astrid mi powiedziała. William wiedział?
- Wiedział – westchnął. - On zawsze wszystko wie – nerwowo się zaśmiał. - Nie wiem, jak on to robi.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? - Powtórzyłam swoje pytanie, coraz bardziej bojąc się odpowiedzi.
- Bo wiedziałem, jak to wyglądało – westchnął, chowając na chwilę twarz w dłoniach. - Wiedziałem, jakie masz o mnie zdanie i co myślisz o Astrid. Obojętnie co bym wtedy powiedział, ty i tak wiedziałabyś lepiej, bo nie obraź się, ale jesteś tak uparta i czasami tak ślepa, że to aż boli. Ale mimo wszystko, próbowałem ci powiedzieć, ale ty mnie ignorowałaś. Odcięłaś się ode mnie i nie mogłem nic zrobić. Wtedy na lotnisku, myślałem, że ci powiem, ale ty odeszłaś, nawet na mnie nie patrząc. Potem chciałem powiedzieć ci w Berlinie, ale wtedy wyszło, że jesteś w ciąży i to wyprowadziło mnie z równowagi i sprawiło, że w ogóle zapomniałem, po co tam przyjechałem. Z każdym dniem malało prawdopodobieństwo, że mi uwierzysz, więc po prostu odpuściłem. Sądziłem, że uda mi się odzyskać twoje zaufanie, że mi wybaczysz, ale to też się nie działo. - Parsknął. - Myślałem, że uda mi się cię przekonać, że powinniśmy zostawić dziecko, dlatego też zrobiłem ten pokój, bo poczułem, że jak zobaczysz, że naprawdę mi zależy, to zmienisz zdanie. Ale to też się nie działo – pokręcił głową. - Straciłem już nadzieję, wiesz? - Spojrzał na mnie uważnie, a ja dopiero teraz zobaczyłam, że jego twarz wygląda inaczej. - Dotarło do mnie, że nie mogę cię do niczego zmuszać. Skoro nie chcesz ze mną być, to muszę się z tym pogodzić. Chcesz oddać nasze dziecko? To je oddasz, bo jak jeszcze niedawno myślałem, że sam dam radę je wychować, tak teraz wiem, że to była tylko szczeniacka fantazja – parsknął.
- Poznałeś tam kogoś – powiedziałam, bo widziałam wyraz jego twarzy. Nie musiał mi nawet odpowiadać.
- Eva, to nie tak – pokręcił głową.
- Więc jak, co? - Zapytałam, czując, jak cała moja radość i ekscytacja właśnie umarła.
- Dużo myślałem i zrozumiałem, że źle się za to wszystko zabrałem – parsknął. - Pojechałem do rodziców, by pozbierać myśli i przygotować się na to, co ma nastąpić. Bo ty masz przyjaciół, którzy cię wspierają, a ja mam tylko Williama i Yousefa, który patrzy na mnie z troską i współczuciem – pokręcił głową. - Nie chcę, by moi przyjaciele widzieli we mnie ofiarę, kogoś, kto nie potrafił utrzymać przy sobie kobiety i nie potrafił sprawić, by ta chciała z nim założyć rodzinę – spojrzał na mnie. - Moi rodzice otwierają w Szwecji firmę – westchnął – stwierdzili, że jestem już wystarczająco stary, by zacząć myśleć o założeniu rodziny, dlatego też próbowali mnie zeswatać z córką ich wspólnika.
Nie chciałam tego słuchać, bo wiedziałam, że złamie mi to serce. Czego ja się właściwie spodziewałam? Że Chris wiecznie będzie czekał na to, aż łaskawie zmienię zdanie? Kretynka. Cholerna kretynka. Drżącą ręką chwyciłam widelec i wcisnęłam do ust odrobinę sałatki. Czułam, jak łzy próbują wydostać się z moich oczu, ale walczyłam z całych sił, by to się nie stało. Za niedługo urodzę i każde z nas pójdzie we własną stronę. W końcu dotarło do mnie, że Chris mnie pewnie nienawidzi. Za to, że chcę oddać dziecko. Za to, jak go traktowałam i jak okropnym człowiekiem się stałam.
- Kiedy się przeprowadzisz? - Zapytałam, modląc się, by mój głos brzmiał normalnie.
- Jeszcze nie wiem – wzruszył ramionami. - Nie wiem, czy to jest właśnie to, czego chcę. Marie jest świetna i w ogóle, ale to był ciężki rok – westchnął, a mnie zaczęła dobijać jego oziębłość.
- Rozumiem. Pójdę się położyć – rzuciłam, powoli wstając. - Jak tylko urodzę, wyprowadzę się stąd i jak tylko będę w stanie, oddam ci pieniądze za czynsz i w ogóle – uśmiechnęłam się słabo.
- Przecież nie musisz – spojrzał na mnie.
- Nie? - Zaśmiałam się. - Twój dom to nie hotel Chris – wzruszyłam ramionami. - Zrobiłeś to, co było słuszne i jestem ci za to wdzięczna.
- Przecież to nie jest pożegnanie Eva – zaśmiał się nerwowo.
- Ale tak właśnie to wygląda Chris – wstałam nieco za gwałtownie, co nie uszło uwadze chłopaka.
- O co ci chodzi, co? - Spojrzał na mnie pytająco.
- O nic – wzruszyłam ramionami.
- Powiedziałaś mi, że nie chcesz ze mną być Eva – w jego głosie usłyszałam ból. - Gdy urodzi się nasze dziecko, oddamy je obcym ludziom, więc powiedz mi, co innego mi pozostało? Mam rozpaczać? - Pokręcił głową. - Uwierz mi, że będę, bo wciąż jestem zdania, że dziecko powinno zostać z nami, ale ty uważasz inaczej.
- Zrobiłam tę kolację, bo myślałam, że to najwyższa pora, by ci powiedzieć, że cię kocham – powiedziałam, nie patrząc na niego. - Nigdy ci tego nie powiedziałam, a ty mówiłeś mi to kilkukrotnie. To jednak nie oznaczało, że tego nie czułam – pociągnęłam nosem. - Umierałam, mając cię za ścianą, w starym mieszkaniu, wiesz? - Zaśmiałam się. - Chciałabym być na miejscu tych dziewczyn, ale wiedziałam, że to nie był dobry pomysł. Pamiętasz, jak William przyszedł z prośbą o pomoc przy kupnie garniturów? Zapytałeś mnie, gdzie jest facet, który sprawił, że tak jęczałam – czułam, że zrobiłam się czerwona. - To byłeś ty – zaśmiałam się, po czym pokręciłam głową. - Nawet po nocach nie dawałeś mi spokoju, a ja wciąż nie potrafiłam przyznać się przed samą sobą, że cię kocham. - Spojrzałam na niego. - Gdy pierwszy raz poczułam, jak mała kopie, chciałam ją zostawić. Zadzwoniłam do ciebie, bo chciałam, żebyś nie wiem – poczułam, jak po policzku spływa mi łza – ucieszył się? Przyjechał i położył dłoń na brzuchu, by też to poczuć? - Spojrzałam na niego. - Chciałam się tym z tobą podzielić, bo właśnie wtedy zrozumiałam, że chcę z tobą być i stworzyć prawdziwą rodzinę Chris. Ale ty odebrałeś i powiedziałeś, że nie możesz rozmawiać i że jak coś to mogę zadzwonić później. - Pociągnęłam nosem. - Nie chciałam dzwonić później. Chciałam już ci powiedzieć, że nasze dziecko kopie, że ono tam jest i próbuje się z nami porozumieć, ale ty nie chciałeś tego wiedzieć. Gdy Astrid mi powiedziała, że z tobą nie spała, poczułam, że to druga szansa, którą muszę wykorzystać. Dlatego założyłam coś, co miało być elegancką sukienką, Eskild ugotował kolację, a ja powtarzałam w myślach, co mam i co chcę ci powiedzieć. Ale teraz to już nie ma znaczenia, bo nie mam prawda dłużej cię zatrzymywać. Chcę, byś był szczęśliwy i jeżeli szczęście da ci Marie w Szwecji, to właśnie tego ci życzę.
- Eva – Chris pokręcił głową i zaczął do mnie iść.
- Nie – starłam łzy. - Powiedziałam ci wszystko, co miałam, no prawie wszystko – skrzywiłam się, bo teraz nie było sensu, by mówić, że możemy spróbować być rodziną. - Teraz możesz coś zjeść, czy coś, bo pewnie jesteś głodny czy zmęczony.
- Eva przestań – poczułam, jak przyciąga mnie do siebie i z całej siły zamknęłam oczy.
- Jest w porządku – zaśmiałam się, kiedy nagle poczułam, że stoję w kałuży. Spojrzałam na dół i zorientowałam się, że faktycznie stoję w kałuży. Podniosłam głowę w górę i z czystym przerażeniem spojrzałam na Chrisa. - Chyba jednak nie jest w porządku, właśnie odeszły mi wody Chris.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro