𝟭: czekoladowa żaba
Kiedyś bardzo cieszyła mnie ta forma pisania. Dokładnie sto słów, ani jednego więcej, ani jednego mniej (na licznik wattpada, który dalej nie wiem czy liczy "-" jako oddzielne słowa, czy też nie ^-^"). Fantastyczne jest też kombinowanie później co wymienić, jakie słowo usunąć, jakie dodać, aby była to liczba 100. Dlatego, w nieregularnym wymiarze, postanowiłam do tego wrócić. Co by nie było, jakbym miała jakąś wenę, to żebym stłamsiła ją tutaj, zamiast zaczynać kolejne ff.
Na razie będzie tu skromnie, ale jak już dobijemy to 30+ rozdziałów, to będzie się to prezentować o wiele lepiej c:!
- To już czwarty rok - westchnęła cicho Hermiona, poprawiając księgę znajdującą się na kolanach. Chłopcy właśnie kupili sobie kilka słodyczy z wózka, a ona wertowała strony w poszukiwaniu ciekawych informacji na temat zaklęć paraliżujących. - Czy myślicie, że ponownie coś się wydarzy w tym roku?
- Nie mam pojęcia. Wiem jedynie, że dalej nie umiem złapać tych głupich, czekoladowych żab. - Zwróciła uwagę na wietrznik w oknie. Zaczarowany płaz właśnie wyskoczył i zniknął gdzieś, zdmuchnięty podmuchem wiatru. Granger pokręciła głową, parząc na roztargnionego przyjaciela. Wolał zainteresować się nową kartą, niżeli uciekinierem. Uśmiechnęła się. Miała pewność, że ich przyjaźń pozostanie niezmienna.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro