Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział VII

          SeokJin rzucił kolejną książkę za siebie z jęknięciem niezadowolenia. Nie wiedział ile tak przeszukiwał bibliotekę, ale miał świadomość, że marnuje tylko czas. Mimo wszystko nie miał innego wyjścia niż szukanie dziennika. W bibliotece nie było żadnych drzwi oprócz tych, którymi przyszedł. Tam z kolei nie chciał na razie wracać. Tak mała przestrzeń przerażała chłopaka. Już na samą myśl o powrocie kręciło mu się w głowie.

Na środku pomieszczenia wyrósł całkiem pokaźny stosik książek, które w nawet najmniejszym stopniu nie przypominały dziennika. Szatyn miał o tyle trudniej, że nie wiedział jak wyglądały spisane na papier myśli Park Jimina. Mógł jedynie sprawdzić zawartość ksiąg i nie znajdując tego czego szukał, odkładać je bok.

Podirytowany chłopak usiadł na podłodze i skrzyżował nogi. Musiał przez chwilę odsapnąć bo jeszcze trochę, a zwariowałby. Nigdy w życiu nie miał czegoś tak trudnego do zrobienia. Sama myśl o ponownym zaczęciu poszukiwać odpowiedniej książki bądź notesu wywoływało u Jina zmęczenie.

Leniwie przesunął wzrokiem po pozostałych regałach i westchnął. Pozostało mu jeszcze tak dużo roboty. Powoli, kompletnie się nie śpiesząc, wyjął z kieszeni swój ukochany i niezawodny telefon by sprawdzić ile pozostało mu jeszcze czasu.

Stuknął delikatnie dwa razy w ciemny wyświetlacz i po chwili rozjaśnił się ukazując tym samym zdjęcie Jina i Hoseoka na jednej z imprez akademickich. Nad ich uśmiechniętymi twarzami czarnym kolorem zostały wyświetlone cyfry. Była dopiero dziewiętnasta trzydzieści, a za oknem już zaczęło robić się szaro. W tym momencie Jin przypomniał sobie, że zapomniał o czymś jeszcze niż jedzenie. Nie wziął ze sobą latarki.

Niby miał telefon, ale ten miał jedynie czterdzieści dwa procent baterii. Zostały mu cztery godziny, a on wątpił, że przez ten cały czas będzie mógł używać latarki w urządzeniu. Westchnął po raz kolejny i dotknął dłonią głowy. Zastanawiał się nad swoją głupotą. Co gdyby musiał zostać tu dłużej? Co najgorsza całą noc? Byłby zgubiony, a raczej już jest.

Wierzył coraz słabiej w to, że zdoła odnaleźć Namjoona. Jego szczęście dzisiaj ewidentnie postanowiło go opuścić.

Niezbyt chętnie wstał z podłogi i podszedł do najbliżej stojącego regału. Przeczesał opuszkami palców grzbiety stojących tam książek i przymknął powieki.

- Czemu nie mogę znaleźć tego cholernego dziennika?

Zacisnął mocniej pięść na materiale swojej bluzy i wziął głęboki wdech. Jego umysł już dawno przestał myśleć racjonalnie. Nie potrafił logicznie wytłumaczyć niczego co do tej pory go spotkało.

-Bo źle szukasz.

Nagły głos za plecami Jina rozszedł się po pomieszczeniu i niemiłosiernie przerwał ciszę jaka tam panowała. Po plecach szatyna przeszedł dreszcz, który w żadnym stopniu nie był miły. Chłopak zatkał usta dłonią i stłumił w ten sposób krzyk, który chciał się już wyrwać z jego gardła. Wziął głęboki wdech i powoli, tak aby mieć więcej czasu na zebranie w sobie resztek odwagi, obrócił się w stronę nieproszonego dźwięku.

Marzył o tym by to nie była kolejna zjawa, która z powodzeniem przyprawi go o zawał. Po odwróceniu się, jego wzrok napotkał delikatny uśmiech dziewczynki. Na oko miała około dwunastu lat. Jednak z tyłu głowy Jin miał przeczucie, że cały ten uroczy wygląd dziecka to tylko jego fantazja.

Dziewczynka ubrana była w białą, przewiewną sukienkę, która sięgała jej do kolan. Krój miała prosty bez żadnych wymyślnych ozdób. Czarne niczym smoła oczy z lekkim rozbawieniem lustrowały sylwetkę chłopaka po czym utkwione zostały w twarzy Kim'a. Kruczoczarne włosy związane miała w dwa kitki, a kremowa wstążka, którą użyto w tym celu, delikatnie opadała wzdłuż twarzy i dotykała końcówkami ramion.

Śnieżnobiała cera dziecka wyglądała przerażająco w zestawieniu z włosami czy oczami. Mimo wszystko całokształt i tak był znacznie lepszy od wyglądu Taehyunga czy Yoongiego.

Jin przełknął ślinę i wziął głęboki wdech. Następnie rozluźnił, a przynajmniej starał się, rękę, która kurczowo trzymała materiał różowej bluzy.

Zebrał resztki swojej odwagi i otworzył usta by zapytać się co tu robi ktoś taki jak ona. Z tyłu głowy nadal huczały mu słowa Min'a, że to Namjoon był jedynym dzieckiem w szpitalu, a to przed nim to tylko iluzja. Jednak zanim zdołał wypowiedzieć choćby słowo, dziewczynka zaczęła mówić.

- Pewnie zastanawiasz się kim jestem, co tu robię lub czemu wyglądam tak jak wyglądam. Nie musisz tego wiedzieć, tak samo jak zadawać pytań czy nawet się odzywać. Wiem wszystko o wszystkich SeokJinie.

Chłopak otworzył z zaskoczenia usta i w kompletnym szoku patrzył na postać stojącą przed nim. Mimo że w tej chwili w jego głowie szalała burza myśli z mnóstwem różnych to i tak posłuchał się dziewczynki i nie zadawał żadnego z kłębiących się w jego umyśle pytań.

- Szybko się asymilujesz, to dobrze. Wracając, źle podchodzisz do poszukiwań. Zorganizuj sobie wszystko bo w chaosie nic nie znajdziesz.

Szatyn zamknął swoje usta i przeczesał ręką potargane już włosy. Od samego początku gdzieś między kolejnymi zawałami a ucieczką przed duchem myślał nad tym by zaplanować swoje poszukiwania. Jednak tyle się działo w te trzy godziny, że kompletnie stracił głowę do jakiegokolwiek wysiłku umysłowego. W końcu nigdy nie wierzył w duchy, a teraz ledwo uchodził z życiem widząc je.

Zawsze też myślał, że były one półprzezroczyste lub wyblakłe jak te w telewizji, jeśli w danym momencie miał przeczucie, że jednak mogą one istnieć. Okazały się jednak być bardzo wyraziste i ludzkie jeśli chodzi o wygląd. Nie licząc licznych ran lub nawet dziur w ciele można było wziąć ich za ludzi. I właśnie to najbardziej przeraziło Jina.

- Widzę jak się męczysz tymi poszukiwaniami. Zdecydowanie gra w chowanego nie jest twoją mocną stroną. Pomogę ci. Tu masz klucz. Będzie ci później potrzebny, a sam nigdy byś go nie znalazł.

Dziewczynka wyciągnęła dłoń, na której leżał srebny kluczyk. Nie był on prosty jak większość. Dół miał mnóstwo wgnieceń i dziurek. Góra natomiast była wykonana bardzo precyzyjnie. Róże były niezwykle piękne, najprawdopodobniej wyszły spod ręki prawdziwego mistrza.

Szatyn niepewnie zrobił krok do przodu wyciągając przy tym rękę. Dotknął zimnej stali i zamknął ją w swoich smukłych i ciepłych palcach. Przez chwilę obracał przedmiot w dłoni po czym schował go do kieszeni, w której był już pierścień upchany wraz z piórem. Następnie uniósł wzrok na dziewczynkę by jej podziękować, ale nikogo nie było.

- Jest tak za każdym razem, a ja w dalszym ciągu się nie przyzwyczaiłem.

Chłopak wzruszył ramionami i odwrócił się w stronę regałów. Z nową dawką determinacji spojrzał na wyzwanie przed sobą. Zostało mu tylko znalezienie dziennika i sali numer trzysta piętnaście.

Kolejny tom o przebiegach sekcji zwłok został rzucony na środek pomieszczenia. Górne półki odpadały w przedbiegach, jeśli chodziło o poszukiwania, gdyż były one puste lub zapełnione ludzkimi częściami ciała. Każdy taki eksponat był idealnie, niemalże chirurgicznie włożony w ciasne słoiki z śluzem zabezpieczającym. Na dolnych częściach regałów natomiast znajdowały się niewyobrażalnie grube tomiszcza książek psychologicznych.

Przez tą szybką selekcje, która wpadła do głowy Jina zaraz po zniknięciu dziewczynki, chłopak miał ułatwione zadanie Właśnie o tym duch mu mówił. Wystarczyło jedynie spojrzeć trochę bardziej trzeźwym wzrokiem na całe pomieszczenie by wiedzieć, że tylko dwie środkowe regały nadają się do sprawdzenia. To zajmowało zaledwie dziesięć minut a nie godzinę. Cenną godzinę.

Nagle spomiędzy twardej okładki, którą Jin trzymał w dłoniach, wyślizgnął się czarny, gruby notes z przetartym grzbietem od ciągłego otwierania. Szatyn odrzucił na bok tekturę na bok i schylił się po to co spadło. Nadal na ugiętych kolanach przetarł kurz z powierzchni notesu. Kichnął, kiedy drobinki zanieczyszczenia dostały się mu do nosa. Przetarł rękawem bluzy swoje spierzchnięte usta i lekko spoconymi z nerwów palcami otworzył okładkę.

Jego serce zabiło mocniej, kiedy przeczytał napis na pierwszej stronie. Starannym pismem i przede wszystkim wielkimi znakami w hangulu zostało napisane imię i nazwisko właściciela. Park Jimin. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro