Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział I

Troje chłopaków zajrzało przez zgniłe deski w płocie, do środka. Ich oczom ukazał się ceglany budynek porośnięty bluszczem i mchem. Okna były porozbijane, a szkło zostało porozrzucane w środku lub na zewnątrz. Droga do drzwi wejściowych, które były połamane i wyrwane z zawiasów, zarosła różnymi chwastami i krzakami. Nagle jeden z nich cofnął się i stanął oddalony o jakieś pięć metrów od swoich przyjaciół.

- Nie ma mowy bym to zrobił. Chcę jeszcze pożyć.

Szatyn odwrócił się i zamierzał pobiec jak najszybciej do domu. Nie podobała mu się zabawa w wchodzenie do nawiedzonego miejsca. Jednak nie zaszedł daleko. Rudowłosy złapał za ramię SeokJina i z powrotem obrócił go w swoją stronę. Spojrzał na niego prosząco.

- Stary no weź. Będzie fajnie , mówię ci. Jedynie wejdziesz tam, spędzisz parę godzin nagrywając wnętrze i już.

Kim spojrzał podejrzliwie na Hoseoka. Nie chciał tego, jednak zaledwie dwie godziny temu zgodził się na eksperyment prowadzony przez Junga. Chłopak właśnie zaczynał studia psychologiczne i potrzebował super projektu semestralnego by utrzymhać się na liście studentów do końca ich trwania.

Właśnie w ten sposób Jin został wrobiony w pomoc. Hoseok wykorzystał jego dobre serce i szczere chęci pomocy. Teraz nie było odwrotu. Obiecał to przyjacielowi, a jeśli SeokJin coś obiecywał to dotrzymywał słowa.

Tak, więc pięć minut później chłopak przeskakiwał przez mur podsadzany przez Junga i jego kolegi z kierunku, Chanyeola. Bez problemu zdołał podciągnąć się na rękach i przerzucić nogi na drugą stronę. Zgrabnie zeskoczył na trawnik i odwrócił się w stronę Hoseoka.

- Podaj mi mój telefon.

SeokJin płynnie wypowiedział to zdanie, nawet pomimo wewnętrznego lęku, który odczuwał. Przez szczelinę w płocie Jung wsunął telefon Kim'a i głośno życzył mu powodzenia. Chłopak cały się trząsł na myśl o swoim zadaniu, które musi wykonać. Wziął głęboki oddech i odwrócił się w stronę ścieżki.

Szedł powoli, nie śpieszył się. W końcu nie miał po co. I tak musiał spędzić całą noc w środku. Czy wejdzie tam wcześniej czy później to nie miało znaczenia. Idąc tak zastanawiał się ile pozostało mu czasu do śmierci. Sprawdzając odległość do drzwi wejściowych nie mógł uwierzyć jak krótki dystans dzieli go od zawału. Szatyn przymknął oczy, a do jego głowy napłynęły słowa babci.

-Jin słoneczko, nawet nie podchodź do psychiatryk. Straszy tam duch pacjenta tego ośrodka.

Dziesięcioletni chłopiec prychnął i pokręcił przecząco głową. Następnie naciągnął rękawy bluzy na swoje zmarznięte rączki i oplótł palcami kubek z ciepłą herbatą. Chłopak bardzo lubił zabawy na śniegu, jednak zimno, które później go ogarniało, już niekoniecznie.

- Babciu duchy nie istnieją. Po za tym Hoseok mówi, że bawi się tam co tydzień.

Starsza kobieta w brązowym swetrze westchnęła z rezygnacji i opadła na poduszki na sofie.

- Z tobą dzieciaku to chyba nie idzie wytrzymać.

SeokJin jedynie pokazał szereg równiutkich i gdzieniegdzie dopiero rosnących ząbków po czym zanurzył swoje lekko sine usteczka w ciepłej herbacie o smaku malinowym.

Szatyn potrząsnął lekko głową chcąc odpędzić od siebie myśli o poczciwej staruszce. Jednak było to ciężko zrobić, gdyż tylko ona zwracała uwagę na to, gdzie szwendał się jej wnuczek.

-Kochany, znowu próbowałeś iść na teren psychiatryka?

Dwunastoletni chłopczyk przetarł ręką, brudną od zabaw w błocie z Hoseokiem, policzek i pokręcił przecząco głową. Nie chciał okłamywać swojej babci, ale też nie chciał jej zawieść. Obiecał staruszce tyle razy, że nie będzie bawił się niedaleko psychiatyka, że teraz było mu wstyd przyznać się gdzie spędził ostatnie trzy godziny.

- Skądże znowu! Byłem na placu zabaw z Hoseokiem.

Pani Kim westchnęła i z stęknięciem ukucnęła, zrównując się z twarzą chłopaka, przed SeokJinem. Następnie położyła swoją zmarszczoną i lekko pożółkłą dłoń na drugim policzku szatyna.

- Skarbie nie chcę byś tam chodził. Straciłam w tym miejscu zbyt wiele osób. Moja siostra i syn już nie wrócili stamtąd. Ciebie nie mogę stracić.

SeokJin przetarł rękawem swojej różowej bluzy czoło i mocniej ścisnął telefon, który trzymał w drugiej ręce. Po tylu latach musiał złamać daną babci obietnicę. Jednak z drugiej strony, pod toną lęku i strachu, czuł trochę ekscytacji. W końcu od małego pragnął zobaczyć co jest za murami ośrodka. Teraz miał szanse. Jednakże strach przed nieznanym ogarnął cały jego umysł.

Kątem oka dostrzegł dzikie czerwone róże, które kusiły swoim intensywnym zapachem. Od najmłodszych lat kochał te kwiaty. Delikatnie podniósł kąciki ust i lekko pokrzepiony ruszył do połamanych na pół drewnianych drzwi. Obejrzał się jeszcze za siebie by spojrzeć na przyjaciela. Kiedy dostrzegł uśmiechniętą twarz Hoseoka, uspokoił się delikatnie. Wystawił kciuka w górę i wszedł do środka z bijącym sercem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro