Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2.0

-Już dobrze?

Spytał troskliwie Peter.

-Tak. Jest spoko. To... Gdzie teraz idziemy?

Odrząsnęłam się i stanęła obok niego.

-Może do parku na mały spacer i na oglądanie gwiazd?

-Dobry pomysł.

Od razu ruszyliśmy w stronę parku. Przez pierwsze 30 minut chodziliśmy po placu. Powspinaliśmy się po drzewach i na ich koronach obserwowaliśmy przez dobre 2 godziny oglądaliśmy gwiazdy. Wskazałam palcem na jedną z gwiazd.

-Peter popatrz! Ta gwiazda jest większą od innych.

Chłopak na nią spojrzał.

-Rzeczywiście. Jest wyjątkowa. Jedna z ładniejszych gwiazd.

-Wierz, że jak jakaś jedna osoba umiera, to na niebie pojawia się jedna gwiazda?

-Teraz już wiem. Hahaha.

Popatrzyłam na niego z uśmiechem. Po chwili tym razem on wskazał w niebo.

-A widzisz te dwie gwiazdki obok siebie?

-Widzę. Pewnie te osoby bardzo się kochały. Były ze sobą aż do śmierci. To takie urocze.

Poczułam małą kropelkę krwi, która spłynęła mi z oka. Peter zauważył ją od razu.

-Czemu płacześ?

Lekko się zaśmiał. Ja zgarnęłam kroplę na palec i popatrzyłam na nią.

-Chyba ze wzrószenia.

Też się zaśmiałam. Chłopak obioł mnie ramieniem i przytulił.

-Weź już tak nie rób, bo ja też się poryczę, a do mnie to nie podobne.

Oboje zaczeliśmy się śmiać. Było bardzo wesoło. Po jakimś czasie przypomniał mi się tekst ulubionej piosenki. Zaczęłam sobie ją śpiewać pod nosem.

I feel the night explode
When we're together
Emotion overload
In the heat of pleasure

Po chwili usłyszałam głos Petera. 2 zwrotka była cała jego.

Take me I'm yours
Into your arms
Never let me go
Tonight I really need to know

Za to refren był wspólny.

Tell it to my heart
Tell me I'm the only one
Is this really love or just a game?
Tell it to my heart
I can feel my body rock
Every time you call my name

3 należała do mnie.

The passion's so complete
It's never ending
As long as I receive
The message you're sending

Za to on mniał 4.

Body to body
Soul to soul
Always feel you near
So say the words I long to hear

A cała końcówka była nasza.

Tell it to my heart
Tell me I'm the only one
Is this really love or just a game?
Tell it to my heart
I can feel my body rock
Every time you call my name

Love, love on the run
Breakin' us down
Though we keep holdin' on
I don't want to lose
No, I can't let you go

Tell it to my heart
Tell me I'm the only one
Is this really love or just a game?
Tell it to my heart
I can feel my body rock
Every time you call my name

Zrobiłam się cała czerwona na twarzy.

-No...

Nie wiedziałam co powiedzieć. Usiedliśmy na przeciwko siebie i patrzyliśmy sobie przez chwilę w oczy. Powoli się do mnie zbliżał.

-Peter... Ja nie wiem...

-Co jest?

-Ja... Jestem potworem... Nie powinniśmy...

-Gdybyśmy nie mogli to...

Czułam jego oddech. Serce waliło mi jak młotem.

-Vercia... Ja nigdy Cię... Nie... Zostawię...

Zamknęłam oczy i czekałam, aż coś się stanie. Okazało się, że czułam jak latam. Wiatr powiewał mi prosto w twarz. Gdy otworzyłam oczy, okazało się, że Stark trzyma mnie w ramionach i gdzieś ze mną leci.

-Co Ty robisz?

Ogarniała mnie złość. Jak mógł mi to zrobić?

-Pokręcisz sobie z Parkerem później, kiedy nas w bazie nie będzie. Teraz jesteś potrzebna Banner'owi.

-W czym niby?

-Podał Ci złe leki. Teraz w każdej chwili mogłabyś sie wykrwawić. Muszę Cię szybko zawieść do bazy.

-Ale czemu akurat w tym momęcie?

-Tego to nie wiem. Potem się spytasz Bannera.

Popatrzyłam w oddali na park.

-Zobaczysz się z nim za tydzień. Przyjdzie wtedy do mnie na praktyki.

Zrobiło mi się przykro. Czemu akurat teraz? Po jakimś czasie, znajdowaliśmy się w bazie Avengersów. Tony postawił mnie na ziemi, otworzył drzwi do środka, a kiedy weszłam, on poleciał do góry. Szłam przez korytarze i szukałam laboratorium Bruce'a. Kiedy udało mi się je znaleść, zauważyłam go, gadającego z Natashą. Ja schowałam się za rokiem i patrzyłam na nich. Byli bardzo blisko siebie. Rosjance nie schodził uśmiech z ust, Hulkowa twarz była okropnie czerwona. Po chwili podeszła do niego bliżej i namiętnie go pocałowała w policzek. Myślałam, że w inne miejsce na twarzy. Właśnie wychodziła z pomieszczenia. Żeby nie było, że ich podglądywałam, udałam, że jej nie widziałam i niechcący na nią wpadłam.

-Oj. Przepraszam.

-Nie szkodzi Veronko. Bruce jak coś jest w laboratorium.

Natasha poszła w stronę kuchni, a ja zaszłam do pracowni Bannera.

-O. Jesteś już.

-Musiałeś się pomylić?

-W jakim sensie?

Spytał zdziwiony.

-W taki, że Tony musiał mi przerwać w ważnej rzeczy.

-Ważnej?

-Tak!! Bardzo.

-Skoro bardzo, to chyba wiem, w jakiej.

-Dobra. Dość! Czemu dokładnie miałam tu być?

Skrzyżowałam ręce na piersi.

-Dałem Ci swój lek na stres. Przypisany tylko dla mnie. Dla mojego organizmu.

-No i?

-To i, że w twoim przypadku, będziesz podatna na jeszcze większy strach, ból i stres.

-Nie rozumiem. Skoro to są tabletki na stres, to czemu mam to odczuwać?

-Przecież Ci mówię, że one są tylko dla mnie. Tobie zrobiłem inne leki. Jeśli ich nie weźmiesz, to krwawienie będzie częstsze i będziesz bardziej cierpieć.

-Ale ja mam już takie leki. Dostałam je od skośnookiej pani doktor.

-Kiedy?

-Jak pierwszy raz widziałam się z piratem.

-No to będziesz miała dwa. Nic Ci to nie zaszkodzi.

Banner dał mi opakowanie tabletek. Zażyłam jedną z nich i znów popatrzyłam na niego.

-Jak tam z Nat?

Dziwnie zaczął mi się przyglądać.

-W jakim sensie?

-W takim, że widziałam was tutaj.

Zaczerwienił się lekko.

-Kiedy?

-Zanim tu weszłam. Myślałam, że pocałuje Cię gdzieś indziej.

-My... Nic....nie.

-Kiedy wreszcie jej powiesz, że ją kochasz?

-Co?

-Przestań udawać, że nie wiesz o co chodzi.

-Może potem skończymy tą rozmowę. Jestem teraz zajęty.

Wyszłam z jego laboratorium i poszłam w stronę pokoju. Przed snem, napisałam do Petera.

Ja: Chciałam Cię przeprosić za wieczór. Nie wiedziałam o tym, że Tony mnie zabierze.

Peter: Nie szkodzi. To musiał być pewnie jakiś ważny powód.

Ja: Rzeczywiście.

Peter: :D

Ja: Dzięki za dzisiaj. Miło spędziłam czas z Tobą.

Peter: Ja także.

Ja: Dobranoc 😘

Peter: Dobranoc 😘😘❤

Ja: ❤

Rano, obudził mnie krzyk Thora. Szybko wybiegłam z pokoju i pobiegłam w stronę salonu, z którego dobiegał odgłos.
W salonie widziałam Thora, który oglądał jakiś serial na telewizorze. Popatrzyłam na zegarek. 05.00 nad ranem. Usiadłam obok niego na kanapie.

-Hej. Czemu nie śpisz?

Spytał grzmotowładny.

-Obudziłeś mnie krzykami swoimi.

-Przepraszam. Wciągnął mnie serial.

-O czym on jest?

-O jednej Pani, która wyszła za trzech mężczyzn. Nie wiedziałem, że tak można.

-Ja też nie. I co się z nią stało?

-Właśnie teraz rozmawia z drugim mężem o rozwodzie.

-Aha. Rozumiem.

Wpatrywałam się w ekran. Chciało mi się jeszcze spać. Do salonu przyszedł Kapitan. Poprawiał sobie fruzurę.

-Dzień dobry Kapitanie.

-Dzień dobry Veroniko.

Thor nic nie powiedział. Był wgapiony w telewizor.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro