1.5
Z okazji ŚWIĄT WIELKANOCNYCH. Wszystkiego najlepszego dla czytelników.
Pani May podała mi ręcznik. Już chciała mi posłać kanapę, ale powstrzymałam ją.
-Pani May. Nie trzeba. Ja potem pościele.
Peter stojący obok mnie, się zaśmiał.
-Ona i tak to zrobi. Jest okropnie uparta.
-Moja mama też taka była.
-To może pójdziesz pierwsza się myć?
-Nie. Mogę ostatnia iść.
-Ale nie zostanie ciepłej wody.
-Ja się kompie w zimnej. Gorąc na mnie źle działa. Ciepło mogę znieść, ale gorąc, nie za bardzo.
-A jak spanie pod kołdrą?
-Dostałam specjalne tabletki, dzięki którym nie muszę się martwić o takie rzeczy. Nie krwawi mi ciało i nie zostawiam żadnych plam.
-No to szczęście.
Po rozmowie poszedł się najpierw kąpać Peter, potem ja. Przebrałam się w toalecie w piżamę i umyłam zęby. Gdy już wychodziłam, zastałam stojącego obok drzwi łazienki, pół gołego chłopaka. Od razu zasłoniłam końcówką ręcznikowego turbana jedno oko. Na szczęście tego nie zauważył.
Zabrałam swoje rzeczy z łazienki i ruszyłam w stronę salonu. Peter chciał wziąść z toalety szczotkę do włosów. Schowałam swoje rzeczy do plecaka i wyjęłam szczotkę swoją do włosów. Rozczesywałam je na kanapie, a potem szybko schowałam ją do plecaka. Po chwili usłyszałam głos dobiegający z kuchni.
-Veroniczko. Jesteś głodna?
-Trochę. Wystarczy mi jabłko lub pomarańcza.
-Tak się składa, że robię ryż z mango na słodko.
-Przepraszam, ale mam uczulenie na mango. Nie, naprawdę wystarczy mi owoc, ale dziękuję.
-A na co jeszcze jesteś uczulona?
-Na migdały. A Pani?
-Ja na wszystkie orzechy.
-Podobnie jak moja przyjaciółka. Ona też miała alergię na orzechy.
-A co się stało, że mówisz o niej w czasie przeszłym?
-Zginęła w pożarze.
-Przykro mi.
-Nie ma sprawy.
-Dobrze, A co byś powiedziała na jedną rozgrywkę gry w Rumikuba?
-Nie mam nic przeciwko. Bardzo lubię tą grę.
-Peter zagra z nami na pewno. Od razu przyjdzie na drugą rundę.
Pani Parker nałożyła sobie trochę ryżu do miseczki, ja rozłożyłam grę, która była na stole. Usiadła naprzeciw mnie i zaczęłyśmy grę. Grałyśmy na punkty. W grze chodzi o to, żeby pozbywać się klocków, na których są przyklejone cyferki. Układamy je albo sekfęsami albo od 1 do 13.
Grałyśmy dobre 7 minut. Dopuki ja nie wygrałam. Usłyszałyśmy kroki. Peter usiadł pomiędzy nami.
-Kto wygrał?
-Verca.
-Pierwszy raz ktoś wygrał z Tobą Ciociu?
-Jak widać tak.
-Mogę zagrać z wami?
-Pewnie.
-Zagramy zwyczajnie bez punktów.
Przez następne 20 minut, graliśmy bez przerwy, do puki nie, wygrał Peter. Po skończeniu gry, Pani Parker włączyła jakiś film na DVD. Ona poszła spać, a my siedzieliśmy pod kocykiem i oglądaliśmy.
-O. Za chwilę skoczy z mostu. Napewno.
-Skąd wiesz?
-Zgaduje.
-Oglądałaś ten film?
-Nie. Skoro mówię, że zgaduje.
-Racja.
Przetarłam oczy i ziewnęłam. Zachciało mi się spać.
-Już mnie opuszczasz? Ha.
-Jeszcze chwilkę pożyje.
Usiadłam bliżej niego i wgapiałam się jeszcze w ekran.
-Jakie filmy lubisz najbardziej Peter?
-Ja? Star Warsy najbardziej. Komedie jakieś tam mogę obejrzeć. A ty.
-Ja bardziej komedie i czasem sci-fi...,
Oparłam się delikatnie o niego i powoli zamykałam oczy, ale udało mi się jeszcze coś powiedzieć.
-...ale romansami nie pogardze.
Zasnęłam. Jedynie co poczułam to obejmująca ręka Petera i jak pocałował mnie w czoło.
-Dobranoc.
Usłyszałam od niego. Uśmiechnęłam się.
-Dobranoc.
Odpowiedziałam mu cicho. Zrobiło mi się ciepło na serduszku. Świetny z niego przyjaciel.
Rano obudziły mnie brzdęki z kuchni. Powoli otwierałam oczy i zorientowałam się, że leżę na Peterze. Od razu, powoli wstałam i poszłam do kuchni. Tam Pani May robiła śniadanie.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry również, moją droga. Jak nocka?
-Dobrze, dziękuję.
-Właśnie robię wam śniadanie. Tak uroczo wyglądaliście razem jak spaliście, że musiałam zrobić wam zdjęcie.
-Na pamiątkę, co nie?
-Pewnie.
Usłyszałam ziewanie Petera. Pewnie już się obudził. Wiedziałam. Wstał z kanapy i poszedł najpierw do toalety, a potem przyszedł do kuchni.
-Co tam smarzysz Ciociu?
Spytał chłopak. Nic nie widział przez włosy. Pomogłam mi je ułożyć. Podczas poprawek oboje zrobiliśmy się czerwoni. Ciocia May podała nam śniadanie na stół. Pachniało apetycznie. Naleśniki z konfiturą malinową. Bardzo dobre. Jedliśmy przy włączonym radiu. Leciała jedna z moich ulubionych piosenek "Tell It To My Heart", bardziej cover jej. Okropnie wpada w ucho. Najbardziej refren. Przez prawie całą pierwszą zwrotkę i refren lekko ruszała głową w rytmie piosenki.
-Widzę, że gustujemy w tym samym rodzaju muzyki.
Powiedział chłopak z uśmiechem.
-Serio?
-Tak, Ale lubię też np. Nickelback i Imagine Dragons.
-Tak jak ja. Moim zdaniem ich najlepsze piosenki to.
-"When We Stand Together" i "I Bet My Life"
Znów powiedzieliśmy coś w tym samym czasie.
-Jak równo to samo powiedzieliście. Wow.
Przyznała fakt jego ciocia. Zaśmiałam się. Gdy skończyłam jeść, podziękowałam, wstałam od stołu i poszłam umyć talerz i sztućce. Po chwili usłyszałam cichą rozmowę Pani May i Petera.
-Co tak na nią patrzysz?
-Ja? Ja nie patrzę. O co Ci chodzi?
-Zakochałeś się w niej?
-Ciiiiiiiiiicho bądź!!!!
-Czyli to prawda?
-Nic nie mów. Cicho bądź.
-Peter.
-Nic nie mów.
-Przyznaj się. Podoba Ci się. Widzę, że coś was łączy. Oboje macie ten sam gust do muzyki, czytacie sobie w myślach i jak Ty się czerwienisz na jej widok.
Zrobiła mi się bardzo miło. Poczułam lekkie ciepło. Nie zauważyłam, że niechcąco włączyłam gorącą wodę. Okropnie oparzyłam sobie ręke. Przez przypadek puściłam widelec do zlewu.
-Aaaaaaa!
Przybiegli do mnie do kuchni. Pani May zakręciła leżącą wodę. Peter stał za mną. Ja trzymałam się za czerwoną rękę.
-Co Ci się stało?
Nie wiedziałam o co chodzi. Popatrzyłam na Petera. On bezsłownie powiedział, że krew mi leci z nosa. Podał mi chusteczke, bym wytarłam się z krwi.
-Wszystko dobrze?
Spytała Pani May z przerażeniem.
-Tak. Jest dobrze.
-Ciociu. Chciałbym z nią chwilę pogadać. Porywam ją do pokoju.
Złapał mnie za ramię i poprowadził mnie do pokoju. Zamknął drzwi.
-Co jest?
-Oparzyłam się.
-Moja ciocia nie możę Ciebie zobaczyć w takim stanie.
-Wiem. Próbuje to zachować w tajemnicy. Trudne jest jednak zachowanie zimnej krwi, kiedy jest gorąco.
-Rozumiem to. Też mi ciężko.
-Słucham?
-Też mam jedną tajemnicę, którą zna tylko mój przyjaciel.
-Tajemnica to tajemnica. Nie można jej zdradzić.
-Chciałabyś wiedzieć?
-To byłby znak, że masz do mnie zaufanie.
-Serio chcesz wiedzieć?
-Chcę, żebyś mi zawsze wierzył.
-No dobra. Śpię z przytulanką, ponieważ w nocy boję sie, że wejdzie klaun do mojego pokoju i utnie mi głowę.
Bardzo się ździwiłam. 16 latek boi się, że klaun mu wejdzie do domu?
-Naprawdę?
-To jest jedyna moja tajemnica od końca 3 klasy podstawówki. Jest najdłuższa i nawet ciocia May o niej nie wie.
-Aha. Będę cicho. Nie musisz się martwić.
-Wiem, że to dziwnie zabrzmiało.
-Tak. Bardzo dziwnie. Hahaha.
W oko wpadło mi wiszące na tablicy korkowej jego wypracowanie. Tematyka była ciekawa, ale gdzieś już widziałem ten charakter pisma.
-Na co tak patrzysz?
-Aaa. Na nic.
Poszłam wziąść ubrania z plecaka, przebrałam się w i umyłam zęby w łazience. Gdy wyszłam z toalety, usłyszałam krzyk Pani May. Ja i Peter w tym samym memencie weszliśmy do kuchni.
-Co się stało?
Znów powiedzieliśmy to w tej samej chwili. To się robi śmieszne.
-Chciałabym zrobić obiad, ale brakuje mi składników. Peter poszedłbyś do sklepu? Potrzebuje makaron kokarski, ser parmezan i oliwę z oliwek.
-Ja mogę pójść.
Zgłosiłam się na pomoc.
-Nie trzeba. Ja to...
-Będzie mu bardzo miło. Prawda Peter?
-Tak. Tak, bardzo, ale jesteś naszym gościem. Serio chcesz?
-Pewnie. Przewietrze się i poznamy się bliżej.
Uśmiechnął się jeszcze bardziej. Ja lekko przegryzłam dolną wargę. Pani May dała chłopakowi 20$. Wyszliśmy z bloku i ruszyliśmy w stronę sklepu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro