Rozdział 19.
Ten dyżur dla Olivii od samego początku zaczął się bardzo niekorzystnie. Najpierw pokłóciła się z profesorem Schoch'em, który stwierdził, że miejsce kobiety w medycynie jest tylko na porodówce, a ona oczywiście nie mogła przemilczeć takiej seksistowskiej uwagi. Później jedna z pacjentek zaczęła się awanturować o to, że musi dzielić sale z dwiema innymi. Gdy już udało się załatwić tą sprawę nagle przywieziono pijanego mężczyznę z wypadku, który zaczął składać jej dwuznaczne propozycje.
Olivia miała nadzieję, że do końca dyżuru już nie wydarzy się nic, co mogłoby ją wyprowadzić z równowagi, ale kolejny pacjent, którego przywieźli z wypadku na motocyklu, pokrzyżował jej plany.
- Wstępne rozpoznanie? - zapytała lekarzy z karetki, którzy przywieźli chłopaka.
- Złamana noga i prawdopodobnie poszło kilka żeber. Może mieć wstrząśnienie mózgu.
Rowle pokiwała głową i podeszła do kozetki, na której leżał jęczący z bólu, bełkoczący jakieś niezrozumiałe rzeczy pacjent. Z kieszeni kitla wyjęła małą latarkę i poświeciła mu w oczy. Miał rozszerzone źrenice, które słabo reagowały na światło.
- Jest naćpany? - zapytała zerkając na ratowników. Najstarszy z nich pokiwał głową.
- Tak podejrzewamy. - potwierdził. - Strasznie się stawiał, jak chcieliśmy go załadować na nosze.
Olivia westchnęła i przystąpiła do badania żeber.
- Jak się nazywasz? - zapytała chłopaka, wypisując zlecenia na badania. Kiedy nie uzyskała odpowiedzi spojrzała na stojącą niedaleko kobietę. - Miał przy sobie dokumenty?
- Tak. - ratowniczka podała jej portfel, w którym Olivia znalazła prawo jazdy. Kiedy przeczytała nazwisko na chwilę zamknęła oczy i potarła dłonią czoło.
- Zabierzcie go na prześwietlenie, a później do gabinetu zabiegowego. - rozkazała pielęgniarce.
- Trzeba powiadomić rodzinę. - zauważyła kobieta. - On jest chyba niepełnoletni.
- Jest pełnoletni, ma 23 lata. - odparła Olivia. - Ale znam jego brata, więc do niego zadzwonię.
Syriusz po telefonie od Olivii jadąc do szpitala, złamał chyba wszystkie możliwe przepisy ruchu drogowego. Nie przejął się tym jednak, bo co to byłaby za frajda, gdyby będąc policjantem, nie mógł trochę nagiąć reguł dla swojej potrzeby.
Brązowowłosa kobieta czekała na niego tuż przed wejściem.
- Co z nim? - zapytał od razu, przytulając ją na przywitanie.
- Nie jest źle. - uspokajała go Rowle. - Ma złamaną nogę i dwa żebra. Ale jest coś jeszcze.
Syriusz uniósł brwi i czekał, aż kobieta będzie kontynuowała.
- Jest podejrzenie, że prowadził pod wpływem środków odurzających. Prawdopodobnie kokainy, musieliśmy pobrać krew na badania.
- Wiedziałem, że ten kretyn prędzej czy później w coś się wpakuje. - westchnął Syriusz. Z kieszeni kurtki wyciągnął papierosy i zapalił jednego. Olivia nie skomentowała tego wiedząc, że Black potrzebuje czegoś na stres, chociaż nie za bardzo podobał jej się fakt, że mężczyzna pali.
- Dzwoniłem do Lily. - poinformował ją, gdy wypalił już połowę papierosa. - Powinna za chwilę przyjechać. Reg pewnie nie będzie chciał ze mną rozmawiać
- Wątpię, czy będzie w stanie rozmawiać z kimkolwiek. - mruknęła kobieta, obejmując się ramionami kiedy powiał silniejszy wiatr. - Nie za bardzo wiedział, co się z nim dzieje.
- Mimo to wiem, że Lily dotrze do niego lepiej niż ja. - powiedział i uniósł dłoń do góry. Olivia odwróciła głowę i zobaczyła spieszącą w ich kierunku rudowłosą.
- Szybka jesteś. - powiedział na przywitanie Black, gasząc papierosa.
- Wzięłam taksówkę. - wyjaśniła kobieta, witając się z Olivią. - Błagam powiedz, że Regulus z tego wyjdzie.
- Jego życie nie jest zagrożone. - potwierdziła lekarka.
- Z tego pewnie wyjdzie szybko. - powiedział sucho Syriusz. - Ale czy uda mu się równie szybko opuścić więzienie, nie jestem tego pewien.
- Więzienie? - zdziwiła się Evans, kiedy w towarzystwie Syriusza i Olivii weszła do szpitala.
- Młody bawił się w narkotyki. - wyjaśnił Black, podchodząc do windy.
- Jeszcze czekamy na badania, które dadzą nam jasną odpowiedź. - poprawiła mężczyznę Olivia. Winda zatrzymała się na piętrze trzecim, gdzie przebywał Regulus. - Nie mamy pewności.
Z sali numer siedemnaście wyszedł lekarz, który cichym głosem wydawał polecenia pielęgniarce. Gdy zobaczył zbliżającą się Olivię w towarzystwie Lily i Syriusza pokazał im ręką, aby poczekali.
- Witam. - powiedział, kiedy do nich podszedł. - Państwo są rodziną pana Regulusa Blacka?
- Tak. - przyznał Syriusz. - Jestem jego bratem.
- Pański brat miał sporo szczęścia. - wyznał lekarz. - Ma złamanie kości goleni, co jest dosyć powszechne przy wypadkach drogowych. Musieliśmy założyć śruby i gips.
- Ile będzie musiał zostać w szpitalu? - zapytał Black. Mężczyzna podrapał się po brodzie.
- To zależy od tego, jak szybko pański brat będzie dochodził do formy. Pozostaje też kwestia badań krwi. Jeśli wykażą obecność środków odurzających, będę musiał powiadomić policję.
- Oczywiście. - przytaknął Syriusz. - Rozumiem. Czy można do niego wejść?
- Tak. - zgodził się lekarz. - Ale tylko jedna osoba i na chwilę.
Jaki pierwszy do sali udał się Syriusz, ale nie był w środku dłużej niż kilka minut. Wychodząc pokręcił z niedowierzaniem głową.
Lily i Olivia czekały siedząc na plastikowych krzesełkach pod ścianą.
- Mam do niego iść? - zapytała Lily, wstając z miejsca. Black zaprzeczył ruchem głowy.
- To nie ma sensu. - powiedział. - Może jutro będzie bardziej przytomny, ale teraz nie ma z nim prawie kontaktu.
- To częściowo wina leków przeciwbólowych. - od razu wyjaśniła Rowle. - Gdyby nie konieczność zakładania śrub, nie dostałby żadnych środków. Takie są procedury przy podejrzeniu zażycia narkotyków.
Z torebki Lily wydobył się dźwięk przychodzącej wiadomości. Kobieta przeprosiła na chwilę swoich towarzyszy i sięgnęła po telefon. Na ekranie pojawiła się wiadomość od Severusa.
"Muszę porozmawiać z Jamesem albo Syriuszem. Mam coś na Bellę."
Lily przeczytała kilka razy tą wiadomość, gdyż jej treść nie do końca była dla niej jasna. Od razu wykręciła numer przyjaciela, jednak mimo dwóch prób nie udało jej się z nim połączyć.
- Coś się stało? - zagadnął Black, gdy Evans do nich wróciła. Kobieta przygryzła wargę i wzruszyła ramionami.
- Dostałam dziwną wiadomość od Seva, a teraz nie odbiera telefonu. - wyznała.
- Jaką wiadomość? - dopytywał się Black. Lily wyciągnęła w jego kierunku telefon. Syriusz zmarszczył brwi, czytając wiadomość.
- Skąd on kurwa wie o Belli? - zapytał surowym tonem. Olvia się wzdrygnęła, ale Lily pozostała niewzruszona.
- Powiedziałam mu, że jest podejrzana. - wyjaśniła spokojnie. - Wiem, że on nie ma nic wspólnego z tą sprawą. Chciałam go przekonać, żeby sam z wami porozmawiał i powiedział, co wie na jej temat.
- A ty skąd wiesz o naszych podejrzeniach? - Lily uciekła wzrokiem w bok. - No tak. Mogłem się domyślić, że James ci o wszystkim powie.
- Martwił się. - broniła Pottera. - Podejrzewacie kogoś z kim mam stały kontakt. Chciał mnie ostrzec.
- A ty musiałaś polecieć z tym do Snape'a? - syknął rozeźlony.
- Syriusz... - Olivia próbowała coś powiedzieć, ale Black nie pozwolił jej dojść do głosu.
- Teraz na pewno nie złapiemy tego świra.
Lily odetchnęła głęboko. Owszem Syriusz miał prawo się wściekać. Wiedziała jak ważne dla niego było dobro śledztwa, ale powinien pozwolić jej wyjaśnić i chociaż spróbować zrozumieć dlaczego to zrobiła.
- Jak wytłumaczysz to, że Sev chce z wami rozmawiać? - zapytała po chwili. - Widziałeś wiadomość. Pisze, że ma coś na tą kobietę.
- Mam taką nadzieje. - powiedział Black. - Bo jeśli to tylko sposób, aby nam zamydlić oczy, ktoś za to oberwie.
James wyskoczył z samochodu, nie trudząc się nawet wyciąganiem kluczyków ze stacyjki. Tuż za nim podążał Frank, rozglądając się nerwowo po okolicy.
Na początku zdziwił się, że Dorcas zadzwoniła właśnie do niego, a nie do Syriusza, którego znała dużo lepiej, jednak kiedy tylko wyjaśniła między spazmami płaczu w czym rzecz, nie zastanawiał się już nad tym. Musiał jak najszybciej do niej dotrzeć.
Ulica, na której znajdował się pub przyjaciółki Lily, była opustoszała, dlatego z łatwością dostrzegł siedzącą przy wejściu bladą, roztrzęsioną kobietę.
- Dorcas! - krzyknął, kiedy znajdował się kilka metrów od niej. Meadowes uniosła głowę i szybko ruszyła w stronę mężczyzny, aby po chwili wtulić się w jego klatkę piersiową.
- To było takie straszne. - załkała, pociągając nosem. - Tam w środku...
James skinął głową na Franka, aby ten sprawdził wnętrze budynku.
Longbottom wyciągnął z kabury broń i pchnął drzwi do lokalu. Wolnym krokiem, uważnie rozglądając się dookoła, ruszył w głąb pomieszczenia. W pierwszej sali nie zauważył nic niezwykłego, dlatego ruszył dalej. Jego wzrok padł na pojedyncze czerwone plamki. Czując narastający niepokój, ruszył ich śladem. Tuż przy wejściu na zaplecze napotkał rozmazaną czerwoną maź. To co zobaczył za drzwiami spowodowało, że wciągnął głośno powietrze. Zabezpieczył broń i schował ją do kabury. Drugą ręką wyciągnął telefon i przejeżdżając kilka razy palcem po ekranie, połączył się z komendą.
- Będziemy potrzebować ekipy techników.
Witajcie po niezwykle długiej przerwie. Ogrom obowiązków sprawił, że Prowodyrka i ja mamy mało czasu na pisanie, sprawdzania, poprawianie i znowu pisanie stąd taka długa nieobecność. Niestety nie możemy obiecać, że kolejny rozdział pojawi się szybko, chociaż dołożymy wszelkich starań żeby tak było!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro