Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11.

              Lily otuliła się szczelniej płaszczem i spojrzała wyczekująco na Jamesa, żegnającego się z Syriuszem. Zgodziła się na to, aby wracali z Potterem razem bo i tak szli w tą samą stronę, a ostatnio naprawdę dobrze im się rozmawiało.

- Już się nagadaliście? - zapytała kiedy sąsiad w końcu do niej podszedł. Potter uśmiechnął się radośnie i pokiwał energicznie głową. Jego oczy błyszczały od ilości wypitego alkoholu.

Lily także czuła efekty spożycia kilku lampek wina. Szumiało jej w głowie, a na usta sam wkradał się uśmiech.

James ujął sąsiadkę pod ramię i ruszył wolnym krokiem w kierunku ich osiedla. Kobieta odetchnęła głęboko i uniosła w górę głowę, aby podziwiać rozgwieżdżone niebo.

- Fajnie, że udało nam się spotkać w takiej świątecznej atmosferze.- powiedziała,  zerkając na towarzysza. - Brakowało mi czegoś takiego.

- Byłem zaskoczony, że Olivia się pojawiła. - odparł James.

- Syriusz był w siódmym niebie i na krok jej nie odstępował. - zaśmiała się Evans.

- Może w końcu się ustatkuje.

Lily roześmiała się ponownie słysząc słowa Jamesa.

- I kto to mówi? - zapytała zaczepnie.

- Ja to inna historia. - powiedział. - Wojsko nie sprzyja randkowaniu. Ale teraz wszystko się zmieniło.

- Zaczniesz szukać żony? - zachichotała kobieta. Potter wzruszył ramionami i spojrzał w jej stronę.

- Skoro jesteśmy przy tym temacie, co powiesz na kino i kolacje? - zapytał poważnym tonem. Lily zatrzymała się i wbiła w niego zdumione spojrzenie.

- Proponujesz mi randkę? - zdziwiła się, zakładając kosmyk włosów za ucho. James pokiwał głową. - Dlaczego?

- Ty jesteś wolna, ja jestem wolny. - wyjaśnił. - Podobasz mi się odkąd ci zalałem łazienkę, a ostatnio zaczęliśmy się dobrze dogadywać, więc czemu nie?

Rudowłosa przez chwilę myślała intensywnie nad propozycją sąsiada. Z jednej strony polubiła go i wiedziała, że randka w jego towarzystwie sprawiłaby jej przyjemność. Jednak istniała też druga strona, ta która przemawia na niekorzyść tego pomysłu. Jest jej sąsiadem i przyjacielem jej kuzyna. Jeśli im się nie uda? Jeśli coś zaiskrzy, a potem się rozpadnie i przestaną ze sobą rozmawiać? To będzie najbardziej niezręczna sytuacja w całym jej życiu.

James z rozbawieniem obserwował jak kobieta co chwilę marszczy brwi.

- No dobrze. - powiedziała w końcu. - Zgadzam się.


Olivia śmiała się z żartu opowiedzianego przez Syriusza. Musiała przyznać sama przed sobą, że zgoda na dzisiejszą imprezę była jej najlepszą decyzją w ostatnim czasie. Dawno nie bawiła się tak dobrze i tak dużo się nie śmiała.

- To tutaj. - powiedziała po kilkunastu minutach spaceru wskazując na wysoki, nowoczesny budynek. Black przyjrzał mu się z uwagą.

- Wyglądasz mi na osobą, która mieszka na ostatnim piętrze. - zgadywał mężczyzna. Olivia położyła ręce na biodrach i wyzywająco uniosła podbródek.

- Chcesz to sprawdzić? - zapytała zaczepnie. Black zrobił krok w jej stronę, tak że znajdował się kilka centymetrów od niej i pochylił głową. Ich oczy znalazły się na jednym poziomie, a na usta Syriusza wkradł się figlarny uśmiech.

- Może następnym razem. - wyszeptał w jej usta i się odsunął.

Kobieta zamrugała kilka razy czując jak robi jej się gorąco, a serca bije dwa razy szybciej niż normalnie.

- Skąd pewność, że będzie następny raz? - zapytała po chwili. Mężczyzna wzruszył ramionami.

- To nie jest pewność, tylko nadzieja. - odparł z uśmiechem.

- Wiesz co mówią o nadziei? - Syriusz zaśmiał się i przeczesał dłonią włosy.

- Wiem. - westchnął. - To jak? Dasz się namówić na kolację? Już nie jestem twoim pacjentem.

Olivia milczała dłuższą chwilę i gdy Black zaczął tracić nadzieję na pozytywną odpowiedź odparła:

- Niech ci będzie. Ale to nie jest randka! - zastrzegła. - Po prostu spotkanie, aby bliżej się poznać.

- W porządku. - zgodził się mężczyzna i chwycił Olivię za dłoń, po czym złożył na niej pojedynczy pocałunek. - Zatem dobranoc i do zobaczenia.


Dwa dni później na drugim piętrze głównego komisariatu w San Francisco panowało zamieszanie. Pod ścianami pojawiło się kilka białych tablic, które powoli zapełniały się notatkami sporządzonymi różnokolorowymi mazakami.

Na szklanym stole zaczynało brakować miejsca. Akta spraw, papierowe kubki i laptopy zajmowały całą jego powierzchnię.Syriusz przetarł zmęczone oczy. Pójście za radą Petera okazało się bardzo dobrym posunięciem.

Wczoraj przesłuchali większość z rodzin zamordowanych mężczyzn, a dziś konfrontują zdobyte informacje.

Pierwszym punktem na ich liście wspólnych czynników były zdrady. Każdy z mężczyzn najwyraźniej nie umiał dochować wierności. Kolejną wskazówkę zapisała na tablicy Amelia.

- Częste spotkania z kolegami? - przeczytał Black marszcząc brwi.

- Każda z kobiet zeznała, że przynajmniej raz w tygodniu ich mąż wychodził i wracał późno. Najczęściej pod wpływem alkoholu.

- I to właśnie prawdopodobnie wtedy doszło do porwania! - powiedział James nie unosząc głowy znad teczki.

- Frank, Berta... waszym zadaniem będzie dotrzeć do kolegów zamordowanych. - rozkazał Syriusz. - Może któryś coś zauważył.

- Na kiedy? - zapytał Longbottom. Mężczyzna spojrzał na niego i uśmiechnął się kącikiem ust.

- Na wczoraj.

Frank nie zdążył nic powiedzieć, bo James rzucił czytane akta na stół z głośnym przekleństwem. Black popatrzył na niego unosząc brwi.

- Syn. Każdy z mężczyzn miał syna.


Lily nuciła pod nosem piosenkę usłyszaną rano w radiu. Na jej ustach gościł radosny uśmiech, którym witała każdą napotkaną po drodze do pracy osobę. Miała niezwykle dobry humor - Czuła że może dziś zrobić wszystko, co tylko sobie zaplanuje.Nie opuszczało jej wrażenie, że jest pod wpływem Eliksiru Szczęścia, który sprawia, że wszystko staje się łatwiejsze.

Kiedy w oddali zobaczyła budynek szkoły zwolniła kroku. Miała jeszcze trochę czasu do rozpoczęcia zajęć, a nie chciała siedzieć bezczynnie w Pokoju Nauczycielskim. Na parkingu, tuż koło bramy zobaczyła Severusa. Ten widok nie zdziwiłby jej gdyby nie to, że stał on w towarzystwie nieznanej jej kobiety. Nie była to pracownica szkoły, gdyż te Lily znała chociażby z widzenia. Towarzyszka Severusa miała ciemne, kręcone włosy teraz nieco potargane przez wiatr i czarny płaszcz do kolan. Na bladej twarzy odznaczały się pomalowane na ciemny kolor usta.

Evans już z daleka zorientowała się, że jej przyjaciel jest zdenerwowany. Mimo postawy, która dla postronnego obserwatora mogła wydać się spokojna, ona widziała jego uniesione lekko brwi, zaciśnięte usta i drżące dłonie.

Kiedy rudowłosa kobieta była już blisko, nieznajoma pożegnała się z jej przyjacielem i szybkim krokiem ruszyła w kierunku głównej ulicy.

- Cześć. - przywitała się Lily, przytulając Snape'a. - Jakaś znajoma? - zapytała, wskazując w kierunku, gdzie zniknęła kobieta.

- Tak. - mruknął Sev. - Żona mojego zmarłego kuzyna. Poznałem ją jak byłem na studiach w Oregonie.

- Piękna kobieta. - powiedziała Evans, zerkając na przyjaciela. Miała nadzieję, że zobaczy na jego twarzy reakcję potwierdzającą, że nieznajoma jest mu bliska. Bardzo chciała, aby Severus znalazł sobie kogoś, kogo będzie mógł pokochać z wzajemnością.

- Nie mój typ. - odparł. - Poza tym, jest dla mnie jak rodzina.

Kobieta westchnęła i pokręciła głową.


- Składałam już zeznania w tej sprawie. - powiedziała cicho żona jednego z zamordowanych mężczyzn. Amelia uśmiechnęła się do niej pokrzepiająco i powiedziała:

- Przepraszam, że panią męczymy, ale mamy kilka nowych tropów.

- Macie podejrzanego? - zapytała z nadzieję w głosie. Syriusz, który do tej pory milczał potrząsnął głową.

- Mamy pewne poszlaki. - wyznał. - Musimy je potwierdzić.

- Dlatego chcemy, żeby pani jeszcze raz nam opowiedziała, co pamięta z tego okresu, kiedy zginął pani mąż.

Kobieta mocniej zacisnęła dłonie na trzymanym kubku, po czym odstawiła go na stół.

- Nie działo się nic nadzwyczajnego. - powiedziała. - Mąż, jak zwykle bywało pod koniec miesiąca dużo pracował. Przez to chodził nerwowy.

- I bił panią?

Kobieta wbiła wzrok w splecione dłonie, zacisnęła usta i nie odpowiedziała na pytanie Blacka.

- Pamięta pani coś jeszcze? - przerwała milczenie agentka Bones. Blondynka westchnęła unosząc wzrok na siedzących w jej salonie policjantów.

- Nie wiem. - mruknęła. - To było tak dawno.

- Może zapytam nieco inaczej. - Black nerwowo stukał końcówką długopisu w notes. - Czy widziała pani kogoś obcego w okolicy? Ktoś się kręcił po osiedlu? Może, ktoś był u was w domu?

Żona zamordowanego zamknęła oczy, jedna z jej dłoni powędrowała do zmarszczonego czoła.

- Nikt taki mi się nie przypomina. - odezwała się po chwili. - Poza kandydatką na opiekunkę mojego syna. Ale to była zwykła pomyłka.

- Może pani o tym opowiedzieć? - zapytała Amelia wychylając się do przodu.

- To było jakiś czas przed zniknięciem Alberta. - zaczęła. - Koło południa przyszła młoda kobieta i powiedziała, że jest w sprawie pracy. Wytłumaczyłam jej, że trafiła pod zły adres bo my nie potrzebujemy opiekunki. Porozmawialam z nią chwilę i tyle.

- Poza tą sytuacją już jej pani nie widziała? - zainteresował się Black.

- Teraz jak pan o to pyta, to raz chyba widziałam ją na zakupach. - powiedziała wolno. - Zdziwiłam się wtedy, bo razem z Albertem byliśmy w sklepie osiedlowym a pamiętam, jak mówiła, że mieszka na drugim końcu miasta. Wtedy wydawało mi się, że to było przewidzenie.

- Czy pamięta pani jak wyglądała?

- Była ładna. Miała ciemne włosy, wysoka. - odparła.

- Zaprosimy panią do nas na komisariat. - zdecydował Black. - Razem z naszym rysownikiem, spróbuje pani stworzyć portret pamięciowy tej kobiety.

- Myślicie, że to ona zabiła mojego Alberta? - przeraziła się blondynka.

- Raczej mogła współpracować z kimś kto to zrobił.

Syriusz wyszedł z domu kobiety kilkanaście minut później. Gdzieś w głębi kiełkowała nadzieja na to, że może w końcu uda im się zrobić duży krok naprzód w rozwiązaniu tej sprawy. Nie chciał postrzegać tego zbyt optymistycznie, policjant powinien zachować dystans do każdej pozyskanej informacji, ale jego intuicja podpowiada mu, że właśnie nastąpił przełom w prowadzonej przez niego sprawie.




Długo nie nic się nie pojawiało, ale nie bez powodu to opowiadanie ma status : wolno pisane. Mam nadzieję, że kolejny pojawi się jeszcze w marcu !


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro