Rozdział 9
Rozdział 9
━━━
Emily nuciła sobie pod nosem, nalewając w międzyczasie do szklanki alkoholu.
Jej oczy szybko przeniosły się z trunku na drzwi, gdy usłyszała pukanie. Wzdychając, podeszła i otworzyła je.
— Co tu robisz, Stiles? — zapytała ze zmęczeniem.
Od dwóch dni szkoła pozostawała w zamknięciu. Decyzja była taka, że uczniowie wrócą do niej w poniedziałek.
Od tamtej nocy w szkole, wampirzyca nie widziała chłopaka, co było zaskakujące, bo myślała, że zjawi się następnego dnia po tym, jak powiedziała mu, że jest wampirem.
Stiles uśmiechnął się niezręcznie, trzymając w ręku stos książek. W końcu udało mu się nakłonić tatę, by pozwolił mu opuścić dom. Chciał przyjechać w czwartek, by porozmawiać z Emily, ale jego ojciec po nocnej akcji w szkole wręcz zamknął go w domu.
Zaprosiłby Scotta, ale przez ostatnie kilka dni wydawał się zbyt załamany. Właśnie dlatego planował go wyciągnąć z domu i upić.
— Chciałem zadać ci trochę... Cóż, właściwie wiele pytań — poprawił się — Wiem o tym, że jesteś wampirem. Czytałem i szukałem trochę informacji w internecie, ale nie wiem, co jest prawdą, a co nie. W sensie większość rzeczy, które czytałem o wilkołakach, były jak dotąd słuszne, ale nie mogę być pewnym co do wampirów. Istnieje wiele mitów na... Ten temat.
Wampirzyca uniosła brew. Uważała to za trochę zabawne, że chłopak mówił na raz tak wiele słów, a następnie się zawstydza, gdy zda sobie sprawę, że go obserwowała.
Jej piwne oczy skandowały tytuły różnych książek, które trzymał w ramionach. Prychnęła, kiedy przeczytała jeden z bardziej absurdalnych tytułów, po które mógł sięgnąć, jako źródło wiedzy.
— Poważnie? Przeczytałeś ,,Zmierzch"? — zapytała z rozbawieniem widocznym w oczach.
— Eee... No cóż... — wyjąkał nerwowo, przez co dziewczyna się roześmiała, odwróciła i ruszyła do środka.
Stiles poczuł motyle w żołądku na dźwięk jej śmiechu, nawet jeśli było to oczywiste rozbawienie na jego osobą.
— No chodź! — zawołała.
Chłopak szybko wszedł do środka, zamknął drzwi i wręcz wbiegł do kuchni, prawie potykając się na widok dziewczyny z ciemną cieczą w szklance.
— Czy to krew? — zapytał nerwowo, zastanawiając się, czy trzyma krew w lodówce, czy też kogoś ugryzła i przelała to do szklanki.
— Oczywiście — odpowiedziała wprost. Mogła praktycznie wyczuć od niego lęk — A co z pytaniami, które miałeś? — Emily postanowiła się trochę pobawić i zostawić chłopaka ze świadomością, że alkohol w szklance, to krew.
— No tak... — westchnął, myśląc o swoich pytaniach. Nie był pewien, czy był jeszcze gotowy zapytać o krew — Cóż, jest wiele mitów o tobie lub cóż, o tym, kim jesteś...
— To prawda — Emily przytaknęła — Myślę, że powinnam zacząć od powiedzenia ci, że nie błyszczymy w świetle słonecznym — powiedziała, wpatrując się w książkę ,,Zmierzch" i wracając do jego zdenerwowanej miny.
— A co z czosnkiem?
— Jadalny.
— Lustra?
— Nie prawda.
— Sen?
— Jestem prawie pewna, że widziałeś, jak zasypiam w szkole — powiedziała, ciesząc się, jak jego policzki czerwienią się.
— Nigdy nie widziałem ani nie gapiłem się na ciebie, kiedy nie patrzysz, ani nic, bo to znaczy, że byłoby to chore i przerażające, a ja nie jestem psychiczny, ani nic takiego — Stiles zaśmiał się nerwowo.
Rozbawienie opuściło spojrzenie dziewczyny. Nagle poczuła się niepewnie, gdy przypomniała sobie słowa Dereka.
— Wiem, że musisz mnie jeszcze zapytać o moją dietę albo wiek — dodała po chwili ciszy.
Stiles szybko sobie przypomniał cel wizyty, a jego oczy powędrowały w stronę szklanki w jej dłoni.
— Och, cóż um... — westchnął — Skąd bierzesz jedzenie? — skrzywił się na to, jak dziwnie to zabrzmiało.
— Słyszę bicie twojego serca i czuję, jak bardzo się boisz — Emily uśmiechnęła się pewnie.
Stiles był zaskoczony, że wyczuła jego emocje. Natychmiast dodał to do listy rzeczy, które mogły robić wampiry.
— Nie boję się ciebie — powiedział szczerze, gdy wstał z krzesła, żeby mogła zobaczyć jego pewną minę.
Nie bał się jej, ale martwił się, że zabija ludzi. Nie wiedziałby, co zrobić, gdyby to była prawda.
Czuł, jak jego serce przyspiesza, gdy nagle został przyciągnięty do ściany, a dziewczyna stała przed nim.
— Jesteś pewny? — syknęła, pozwalając, by wyrosły jej kły, a wokół oczu pojawiły się wystające żyły.
Stiles patrzył na nią z podziwem i zaskoczeniem.
— Woah! Jak to zrobiłaś?! — wykrzyknął.
Był zdumiony tym, jak szybko się poruszała. Na jego twarzy nie było ani grama strachu, gdy zobaczył, jak zmieniają się jej kły lub oczy.
Emily zamrugała zdezorientowana, robiąc krok w tył.
— Jesteś dziwny, że się mnie nie boisz — stwierdziła nieco zmieszana tym, że nie krzyczał o życie ani nie uciekł.
Brwi wampirzycy zmarszczyły się, gdy krzyżowała ręce na piersi i odwróciła od niego wzrok.
Stiles ujrzał jej autentycznie niewinną minę, której nigdy wcześniej nie widział.
Zawsze nosiła maskę zimnej suki, więc widok jej zmieszanej, był dla niego nowy i niebywały.
— Przepraszam — wymamrotał niezręcznie.
Emily go nie rozumiała. Chłopak wyglądał na przestraszonego alfą, ale nie bał się jej.
Czy nie była wystarczająco przerażająca?
Myślała, że jej technika jest bezbłędna. Przynajmniej w ostatnim stuleciu jej nie zawiodła. Cholera, była pewna, że jest przerażająca. Żyły pod oczami zawsze wywoływały wrzask przerażenia ze strony jej ofiar. Ale z drugiej strony jego najlepszym przyjacielem był wilkołak.
A co jeśli jedna z setek ludzi, jako jedyna odważyła się spojrzeć na nią inaczej?
Nie. Nie zamierzała się tym przejmować, więc odchrząknęła.
— Jakieś inne pytania?
Stiles zamrugał kilka razy, zanim na jego ustach pojawił się uśmiech i kiwnął potwierdzająco głową.
─────
— Stary, skąd wiesz, że ona jest tą... Jedną dziewczyną — zapytał pijany Stiles, leżąc na ziemi.
Zaprosił Scotta na małą libację alkoholową, aby zapomniał o swoich zmartwieniach, a raczej o złamanym sercu. W efekcie to Stiles leżał upity na ziemi, a jego przyjaciel siedział trzeźwy na kamieniu.
— Wiesz, jest ich tak wiele, jest tak wiele innych dziewcząt na morzu...
— Pełno ryb w oceanie — Scott poprawił przyjaciela, wzdychając i opierając się o skałę za sobą.
— Ryba? — Pijany nastolatek zmarszczył brwi — Dlaczego mówisz o rybach? Mówię o dziewczynach — westchnął radośnie, gdy w jego głowie pojawił się obraz pewnej piękności — Kocham dziewczyny, kocham je. Uwielbiam, zwłaszcza te z brązowymi włosami, piwnymi oczami, które na obrzeżach tęczówek mają zielone drobinki...
— Jak Emily? — zapytał wilkołak, wyglądając na rozbawionego pijanym przyjacielem.
— Tak, dokładnie — Stiles pokiwał gorliwie głową — Hej, skąd wiedziałeś, że mówię o... Och... — Jego brwi zmarszczyły się, a na ustach pojawił się mały uśmieszek.
— O czym mówiłeś? — Scott spojrzał na przyjaciela, nie rejestrując jego ostatniej części wypowiedzi.
— Hej, nie jesteś szczęśliwy. Masz, napij się.
Wilkołak zmarszczył brwi, widząc w połowie pustą flaszkę, w ręce przyjaciela.
— Nie chcę.
— Ale jak to? Nie jesteś pijany! — oburzył się Stiles.
— Przecież piłem...
— Hej, może to jest jak... Może to jest tak, że nie potrzebujesz już swojego inhalatora, no nie. Może nie możesz się upić jako wilkołak? — Stiles zatrząsł się i zatrzymał — Jestem pijany?
— W trzy dupy — Scott zadrwił z odrobiną rozbawienia w oczach.
— Tak! — zaśmiał się, a następnie westchnął, widząc smutną minę swojego przyjaciela — Stary przytuliłbym cię, ale nie wstanę, bo się zrzygam. W każdym razie... Wiem, że to boli. Dobra, nie wiem. Ale coś o tym wiem. Wiem, że bycie odrzuconym boli, ale bycie samemu jest znacznie gorsze — powiedział, myśląc o tym, jak nie mógł zdobyć dziewczyny, w której był szaleńczo zakochany. Zamrugał kilka razy zmieszany własnymi słowami — To nie miało sensu. Muszę się napić, bo gadam głupoty.
— Och kogo my tu mamy? Dwa małe szczeniaki próbujące się upić — powiedział nagle jakiś facet z mrocznym uśmieszkiem na ustach, drwiąc z drugim przyjacielem, gdy wyrwali butelkę z uścisku nastolatków.
— Oddaj to — zażądał Scott.
Stiles patrzył szeroko otwartymi oczami na dwóch mężczyzn, będąc pewnym, że jak nic zginie tej nocy.
— Co to jest, młody człowieku? — Wyższy facet zadrwił, trzymając butelkę. Jego przyjaciel zaśmiał się ponuro.
— Myślę, że chcieli się rozluźnić.
Ciało Scotta napięło się, gdy zaczął ciężko oddychać.
— Dawaj butelkę.
Stiles momentalnie wytrzeźwiała, gdy zauważył oczywistą zmianę w przyjacielu. Naprawdę nie chciał, aby przypadkowo zabił tych dwóch mężczyzn, którzy nie byli nawet tego warci.
— Scott, może powinniśmy po prostu iść?
Chłopak jednak nie oderwał wzroku od mężczyzn, którzy obserwowali ich z rozbawieniem.
— Przyszliśmy, żeby mnie upić, Stiles — Wilkołak wstał i zbliżył się do mężczyzn — Jeszcze nie jestem pijany. Daj butelkę — Jego oczy zalśniły, gdy warknął, a oczy Stilesa rozszerzyły się, gdy zobaczył wyłaniające się pazury.
— Scott? — zapytał nerwowo, obserwując mężczyznę, który wręczył butelkę chłopakowi z przerażeniem.
Następnie Scott rzucił butelkę w drzewo za nimi, powodując jej pęknięcie.
Stiles poderwał się i zaczął odciągać przyjaciela, który posłał im ostatni warczenie, a dwaj mężczyźni uciekli w popłochu.
─────
Emily zauważyła czekające na nią Allison i Lydię. Była szczęśliwa, ponieważ jej opony zostały wymienione, co oznaczało, że mogła pojechać do szkoły samochodem.
— To po prostu dziwne. Wszyscy mówią o tym, co wydarzyło się tamtej nocy i nikt nie wie, że to my — Allison mruknęła do przyjaciółek, gdy szły na zajęcia.
Wciąż czuła się dotknięta zerwaniem ze Scottem i nie była pewna swojej decyzji.
— Ochrona nieletnich — odparła Lydia.
— Myślicie, że podjęłam złą decyzję? — zapytala Allison.
— Żeby połączyć tę kurtkę z tą sukienką? Oczywiście — powiedziała Lydia.
— Tak, ale to do niej pasuje — odparła Emily, ponownie wpatrując się w brunetkę — Dzięki kurtce wygląda bardziej seksownie.
— Chyba masz rację... — Lydia przechyliła lekko głowę, spoglądając na brunetkę.
— Wiecie, o czym mówię! — Allison zadrwiła, nie będąc rozbawiona.
— Oczywiście! Scott zamknął nas w klasie i zostawił. Ma szczęście, że nie zmuszamy go do płacenia rachunków za terapię — Lydia powiedziała zirytowanym tonem.
Allison westchnęła, ale jednak przyznała rację truskawkowej blondynce, po czym skierowała się do swojej klasy.
— Nie jesteś zła za to, że ukradła ci uwagę Jacksona podczas tego incydentu, prawda? — Emily rzuciła spojrzenie na przyjaciółkę. Zauważyła sposób, w jaki truskawkowa blondynka miała dystans wobec drugiej brunetki.
— Niczego nie kradnie — Lydia zażartowała, nienawidząc uczucia zazdrości — Jackson był po prostu dobrym przyjacielem. To nie tak, że kiedykolwiek byłby nią zainteresowany.
Brunetka zacisnęła usta i spojrzała na dziewczynę, gdy weszły do klasy.
— Jestem całkiem pewna, że to brzmi, jak zazdrość. Praktycznie czuję ją w powietrzu.
— Ja... Nie jestem zazdrosna! — Lydia warknęła, po czym usiadła na swoim miejscu.
— Tak, nie jesteś zazdrosna — Emily mruknęła sarkastycznie pod nosem, gdy odsunęła się, wiedząc, że dziewczyna w każdej chwili wybuchnie i nie skończy się to dobrze.
─────
Stiles praktycznie skakał z podniecenia, gdy wyszedł ze szatni wraz ze Scottem.
— Nie jarasz się? Ja się mega jaram.
Scott nie dbał o to, że uzyskał status kapitana. Jedyne, na czym mu zależało, to to, żeby wrócić do Allison.
— Niby czym? To tylko głupi tytuł — mruknął, brzmiąc na zmęczonego — Poza tym... Czuję zazdrość.
Stiles zamrugał, chwytając go za ramię, żeby go zatrzymać.
— Czekaj, czujesz zazdrość? — To przypomniało mu to, co powiedziała Emily.
Wspomniała także o przymusie i o tym, jak musiała zostać zaproszona, aby wejść do czyjegoś domu. W dodatku - co najbardziej go zdziwiło - istniała pewna hierarchia wampirów. Co prawda Emily powiedziała tylko, że była najsilniejsza i miała czystą krew, ale nie wdała się w szczegóły, bo zadzwonił ojciec Stilesa, by wracał do domu. Chłopak niechętnie opuścił ją, zanim mógł zadać więcej pytań.
— Czuję, jakby to całkowicie zmieniło moje życie. W dodatku ta pełnia... — Wilkołak westchnął.
— Więc... — Stiles kiwnął głową, przesuwając się o kilka kroków — Możesz poczuć takie rzeczy jak... — przerwał, spoglądając w korytarz — No nie wiem... Pożądanie?
— Co masz na myśli przez pożądanie? — Scott spojrzał na niego niezrozumiale — W sensie... Pożądanie seksualne?
Chłopaki rozejrzeli się po korytarzu, żeby upewnić się, że Emily ich nie podsłuchuje. Na szczęście wydawało się, że rozmawia z Lydią.
— Tak, pożądanie seksualne — Stiles pokiwał gorliwie głową — Pożądanie, pasja, podniecenie.
Scott spojrzał na korytarz i zauważył, na co, a raczej na kogo patrzy jego przyjaciel.
— Od Emily? — zapytał bez ogródek.
Stiles drgnął nerwowo i potrząsnął przecząco głową.
— Co? Nie! W ogólnym, szerokim znaczeniu, czy możesz określić pożądanie seksualne?
— Od Emily do ciebie? — Scott nadal wpatrywał się w chłopaka z irytowaniem, że się nie chce przyznać.
Stiles postanowił się poddać, ponieważ było oczywiste, o kim myślał. Westchnął więc zrezygnowany, że przyjaciel przejrzał jego zamiary.
— W porządku. Tak, od Emily do mnie — powiedział, że jego policzki się zarumieniły — Słuchaj, muszę wiedzieć, czy mam u niej szansę, okej? Mam obsesję na jej punkcie od trzeciej klasy.
— Dlaczego po prostu jej nie zapytasz? — Scott obrzucił go, po raz kolejny, niezrozumiałym spojrzeniem.
— Cóż, żeby zaoszczędzić sobie upokorzenia i odrzucenia — powiedział nastolatek, jakby to było oczywiste.
Owszem, spędził z nią jedno popołudnie i miał okazję powiedzieć jej swoje uczucia, ale to nie było w porządku. Przynajmniej jeszcze nie. Musiał być pewny, czy ma szansę. Przynajmniej większą niż ktokolwiek inny.
— Proszę, Scott. Możesz po prostu pójść i zapytać ją, czy mnie lubi? Zobacz, czy przyspieszy jej bicie serca, ulotnią się feromony czy inne dziwactwa.
Scott westchnął i niechętnie odszedł.
— Świetnie — Stiles uśmiechnął się, obserwując przyjaciela zmierzającego w stronę jego sympatii — Kocham cię. Kocham Cię! Jesteś najlepszym przyjacielem na świecie — powiedział radośnie, zanim ruszył w stronę boiska lacrosse, ufając, że jego przyjaciel uzyska odpowiedź, na którą liczył.
─────
Emily słuchała ze zdezorientowaniem, gdy jej przyjaciółka mówiła o tym, że wkrótce będą mieli cały dzień na zakupy.
Naprawdę nie była chętna na zakupy z przyjaciółką, która praktycznie mieszkała w centrum handlowym.
Pieniądze nie stanowiły problemu, ale spacerowanie przez cały dzień, nie było aż tak zabawne.
Nagle podszedł do nich Scott.
— Cześć, Emily. Możemy porozmawiać przez chwilę? — zapytał nerwowo.
Wampirzyca zobaczyła zainteresowanie Lydii, zanim przeniosła wzrok na Scotta.
— Jasne — powiedziała, kiwając głową, żeby poszedł za nią. Wsunęła ręce w skórzaną kurtkę, prowadząc go do biura trenera — Więc czego chcesz? — zapytała bez ogródek, krzyżując ręce na piersi.
Scott zamknął za nimi drzwi, a jego twarz nieco się skrzywiła.
— Po prostu... Muszę cię o coś zapytać. Czy ty... Wiesz, czy Allison nadal mnie lubi?
— Poważnie? — westchnęła, ignorując jego spojrzenie, które się załamało — Myślę, że to całkiem oczywiste, że cię lubi.
Nie dało się nie zauważyć długich spojrzeń Allison, które wysyłała wilkołakowi, ilekroć był w pobliżu.
— Naprawdę? — Scott miał nadzieję, że uda mu się ją odzyskać.
— Tak — odparła z westchnieniem.
Nagle przypomniała sobie rozmowę podczas lunchu, którą przeprowadziła z drugą brunetką. Allison zdecydowała, że nie może jeszcze wrócić do Scotta.
— Chociaż prawdopodobnie powinieneś wiedzieć, że na razie chce być tylko przyjaciółmi. Wystraszyłeś ją bohaterskim aktem podążania za alfą. Nie wie, że jesteś wilkołakiem, więc najwyraźniej nie rozumie, dlaczego to zrobiłeś. Powinna być wdzięczna, że nie pozwoliłeś, żeby alfa ją zjadł — mruknęła.
— Tylko przyjaciele — Wilkołak powtórzył, czując, jak serce mu pęka.
— Oczywiście, to wszystko, co masz z tego — Emily zadrwiła, wpatrując się w niego znudzona.
— A ty jesteś wdzięczna? — Scott spojrzał na nią z nieodgadnioną miną.
Dziewczyna zignorował ostrzegawcze lampki w głowie. Scott przestał myśleć, gdy jej słodki zapach dotarł do jego nosa.
— Za co? — zapytała, prostując się nieco, gdy zobaczyła, że chłopak się zbliża. Jego twarz zbliżyła się do jej, na co uniosła brew — Co ty robisz? — wpatrywała się w niego, widząc, że jest spięty — Czy to przez pełnię...
Jej słowa zostały stłumione przez jego usta. Pocałował ją mocno i przyciągnął ją do siebie, pogłębiając pocałunek. Tak było, dopóki Emily go nie odepchnęła i nie uderzyła nim o ścianę.
— Co?! — wrzasnął, gdy upadł na podłogę, pocierając głowę. Gdy podniósł wzrok, zobaczył, że dziewczyny już nie ma.
─────
Stiles wszedł do ciemnego pokoju Scotta, otwierając drzwi i odłożył torbę, którą przyniósł. Włączając światła, odskoczył zaskoczony, gdy zobaczył swojego przyjaciela siedzącego w ciemnym kącie.
— O mój Boże! Stary, przestraszyłeś mnie do cholery. Twoja mama powiedziała, że jeszcze cię nie ma.
— Wszedłem przez okno — Scott powiedział bez emocji.
Nie chciał myśleć o tym, jak on i Allison prawdopodobnie już nigdy się nie zejdą, zwłaszcza po tym, jak wszystko popsuł.
Pocałował nawet jedną z jej najlepszych przyjaciółek, co na pewno nie sprawi, że będzie szczęśliwa.
W głębi duszy czuł się winny za to, co zrobił, ale pełnia nie pozwalała mu tego poczuć.
— W porządku — Stiles przykucnął, otwierając torbę wypełnioną łańcuchami — Cóż, przygotujmy się. Chcę, żebyś zobaczył, co kupiłem.
— Nic mi nie jest. Po prostu zamknę drzwi, okna i pójdę spać — odparł, patrząc na chłopaka.
— Jesteś pewien? — zapytał nieprzekonany Stiles — Zachowujesz się jak seryjny morderca. Przestań, bo to naprawdę mnie przeraża.
— Nic mi nie jest. Powinieneś już iść — odezwał się wilkołak ponownie pustym głosem.
— W porządku, pójdę — Brunet próbował zachować spokój — Spojrzysz przynajmniej, co kupiłem? To od ciebie zależy czy to użyjesz, czy nie, okej?
Scott wpatrywał się w przyjaciela przez dłuższą chwilę, po czym wstał powoli.
Nie odrywał wzroku od chłopaka, otworzył torbę. Spojrzał w dół na łańcuchy, które następnie podniósł.
— Myślisz, że pozwolę sobie je założyć i dać się uwiązać jak pies do budy? — Jego głos się pogłębił.
— Właściwie to nie — Stiles szybko wykorzystał to i przykuł bruneta do kaloryfera.
— Co ty, do kurwy, robisz? — Scott warknął, szarpiąc kajdanki.
— Chronię cię przed sobą i chcę się zemścić — Szczęka Stilesa zacisnęła się, gdy patrzył na przyjaciela gniewnym spojrzeniem, czując się zdradzonym — Za Emily.
Brunet zeszedł po schodach po wodę.
Jego myśli wróciły do rozmowy, którą usłyszał, gdy zmierzał do szatni.
— Więc, czego chciał Scott? — zapytała ciekawie Lydia — Dlaczego robisz taką minę?
— Nie chciał rozmawiać — Emily skrzyżowała ramiona na piersi, wyraźnie zirytowana.
— Co zrobił?
Stiles poczuł, jak pęka mu serce, gdy usłyszał kolejne słowa, które wyszły z ust Emily.
— Pocałował mnie.
Szybko odszedł, nie zawracając sobie głowy dalszą częścią rozmowy, czując się zdradzonym przez najlepszego przyjaciela.
Wrócił do pokoju Scotta i podniósł butelkę z wodą.
— Przyniosłem ci trochę wody — uśmiechnął się złośliwie, widząc gniewny wzeok wilkołaka.
Następnie podniósł miskę dla psa z napisem "Scott" i nalał do niej wody. Miskę z kolei postawił na podłodze obok przyjaciela. Odwrócił się tylko po to, żeby go nie widzieć.
— Zabiję cię! — Scott ryknął.
Stiles zacisnął pięść, zanim odwrócił się, by spojrzeć na przyjaciela.
— Pocałowałeś ją, Scott, rozumiesz? Pocałowałeś Emily! — Jego głos drżał ze złości — Dziewczynę, za którą szaleję, do kurwy! I wiesz, przez ostatnie trzy godziny, myślałem, że to przez pełnię, że nawet nie wiesz, co robisz i jutro wszystko wróci całkowicie do normy.
Stiles wiedział, że chłopak prawdopodobnie nie będzie nawet pamiętał, jakim był idiotą, skurwysynem, chamem.
— Sama mnie pocałowała! — Nastolatek wykrzyczał, wyraźnie zadowolony z siebie.
— Co? — Głos Stilesa zamienił się w szept pełen niedowierzania.
— Nie pocałowałem jej. Sama to zrobiła — odparł wilkołak ze złośliwym uśmiechem na ustach.
Oczy chłopaka wypełniły się bólem. Odwrócił się i usiadł na korytarzu, przed pokojem przyjaciela.
— Zrobiłaby jeszcze więcej! Powinieneś był zobaczyć, jak trzymała mnie za ręce. Zrobiłaby wszystko, co chciałem. Wszystko!
Stiles nigdy by nie przypuszczał, że Scott, jego najlepszy przyjaciel mógłby go kiedykolwiek zdradzić w ten sposób.
Jego umysł był pełen wątpliwości i niepewności. Nie wiedział, czy naprawdę może ufać słowom Scotta, ale też nie mógł nie czuć, że może to być prawda.
W końcu Emily nigdy tak naprawdę nie była nim zainteresowana.
Bo ile człowiek może znaczyć dla wampira?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro