Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

Rozdział 7

━━━

Emily odsunęła się od dwójki panikujących chłopaków siedzących przy zamkniętych drzwiach. Zamknęła oczy, próbując wysłuchać, gdzie jest alfa i bicia serca Dereka. Otwierając je, podeszła do drzwi, wyjrzała przez małe okno i ujrzała nożyce, które Stiles wyrzucił podczas ucieczki.

— Nie, absolutnie nie! — powiedział gwałtownie człowiek, zauważając, gdzie są oczy brunetki i potrząsnął głową. — Nie wyjdziesz tam — spojrzał na swojego najlepszego przyjaciela w akcie desperacji. — Pomóż mi, Scott.

— Ma rację. To zły pomysł — Chłopak powiedział tonem pełnym zmartwienia, wiedząc, że ​​może zostać zabita przez alfę.

— Posłuchajcie. Musimy czymś zamknąć drzwi. To go nie zatrzyma, ale powinno dać nam trochę czasu na ucieczkę — odparła, a jej oczy skierowały się w stronę drzwi.

Natychmiast podbiegła do Stilesa i wepchnęła go na Scotta, przewracając ich na ziemię.

— Zaraz wracam! — krzyknęła i wybiegła przez drzwi.

Dwójka nastolatków szybko wstała i patrzyła przez małe okno czy dziewczyna jeszcze żyje.

Serce Stilesa biło tak szybko, że poczuł, jak zaraz wyskoczy mu z piersi. Patrzył wyłącznie na nią, bojąc się, że w każdej chwili zostanie zabita.

Poczuł, jak jego oddech uwiązł mu w gardle, gdy zobaczył alfę wychodzącego zza jeepa. Już miał krzyczeć, żeby uciekała, gdy zobaczył, że dziewczyna jest już przy drzwiach, otwierając je, a następnie włożyła nożyce w drzwi, aby je zablokować.

— Nigdy więcej tego nie rób!

— W sensie? — zapytała, rzucając mu pytające spojrzenie, zastanawiając się, dlaczego wyglądał na tak wściekłego, zwłaszcza gdy kupiła im trochę czasu.

— Narażasz swoje życie! — wykrzyknął, na co spojrzała na niego oszołomiona.

— Ej! — Scott przerwał, patrząc na nich zirytowany. — Musimy iść. To nie wytrzyma długo.

Zanim Emily zdążyła się odezwać, rozległo się wycie, które, jak wiedzieli, należało do alfy. Nagle została pociągnięta przez Stilesa.

Zaczęła się zastanawiać, czy Derek miał rację co do uczuć chłopaka wobec niej.
Gdyby po prostu pożądał jej ciała, nie upewniałby się, że jest bezpieczna i zapewne by się na nią nie zdenerwował.

Jej wzrok powędrował w stronę okien, gdy dwójka chłopaków spierała się o to, jakim cudem weterynarz jest alfą, gdy stali w pustej, ciemnej klasie.

Do jej uszu zatarło słabe bicie serca Dereka. Było powolne, ale ważne, że było. Zapewne przebicie klatki piersiowej przez alfę leczyło się dłużej, więc najwyraźniej przez jakiś czas nie będzie w stanie się poruszyć.

— Okej, jaki jest plan? — Scott wyjąkał nerwowo, patrząc niespokojnie między towarzyszami.

— Wsiadamy do mojego jeepa i spieprzamy stąd jak najdalej — powiedział nieco ostro Stiles, gdy jego oczy powędrowały w stronę brunetki, której nie zamierzał ponownie spuszczać z oczu. Następnie spojrzał na przyjaciela. — A ty pomyślisz o zmianie pracy.

Cała trójka podeszła do okien i westchnęła, gdy Scott próbował otworzyć jedno z nich.

— Nie, nie otwierają się. Wszystko po to, żeby uczniowie nie popełnili samobójstwa przez tę ruderę... — mruknęła Emily.

— Więc co, wybijamy?

— To spowoduje duży hałas, a alfa będzie wiedział, gdzie jesteśmy — mruknęła, żałując, że przyszła do szkoły z pustym żołądkiem.

— W takim razie biegniemy naprawdę szybko — zdecydował nastoletni wilkołak. — Stiles, co jest nie tak z maską jeepa? — zapytał nagle, widząc, jak wygięta jest maska samochodu.

— Co masz na myśli? Przecież wszystko w porządku... — powiedział, pamiętając, że nie było nic złego w jego samochodzie, kiedy tu przyjechali.

— Jest wgnieciona... — odparła stojąca przed nim Emily.

— Co? Jak to wgnieciona?

— I to jak cholera... — dodał z podziwem Scott.

— Na ziemię! — Emily warknęła, przyciągając ich do dołu, gdy coś poleciało w ich stronę, rozbiło okno i wylądowało na podłodze.

Stiles chwiejnie wycelował latarkę w latający obiekt.

— To mój akumulator — odetchnął zszokowany.

Próbował wstać, ale został zatrzymany przez Emily, która trzymała dłoń na jego klatce piersiowej.

— Nie rób tego — wyszeptała szorstko. Nie była w nastroju ani nie miała ochoty zostać zabitą przez alfę. — Ja sprawdzę — pochyliła się nad jego ciałem, żeby sprawdzić, czy alfa gdzieś się nie czai.

Scott spojrzał na Stilesa z irytacją, gdy dosłownie poczuł nagłe pożądanie, które odczuwał jego przyjaciel, patrząc na brunetkę pochylającą się nad nim. Głównie patrząc na jej klatkę piersiową.

— Naprawdę? — mruknął zniesmaczony do swojego przyjaciela.

Stiles lekko wzruszył ramionami, jednak nie odpowiedział nic, bo poczuł, jak dziewczyna sztywnieje.

— Co jest?

Przykucnęła ze wkurzonym wyrazem twarzy.

— Kutas przebił mi opony — zacisnęła szczękę, czując gniew zalewający jej żyły.

— Widziałaś coś? — zapytał Scott, a jego ton wahał się, gdy zauważył gniewny wyraz jej twarzy.

— Nie — warknęła, zaciskając pięści, aż wstała i wyszła z klasy, mamrocząc wulgaryzmy i jak zamierza zabić alfę gołymi rękami. Ten samochód był jedną z niewielu rzeczy, na których jej zależało.

Dwoje nastolatków wstało, pędząc za nią, aż wszyscy znaleźli się na korytarzu.

— Gdzie idziemy? — Scott spojrzał na swojego najlepszego przyjaciela, starając się nie skrzywić na różne wulgaryzmy, które dziewczyna mamrotała pod nosem.

— Gdzieś gdzie nie ma okien — Stiles powiedział, również zdenerwowany, że alfa zniszczył jego samochód i mógł zrozumieć, dlaczego Emily wydawała się wściekła z powodu własnego pojazdu.

— Każde pomieszczenie w tym budynku ma okna — przypomniał.

— To idziemy gdzieś z mniejszą liczbą okien — powiedział niezręcznie Stiles.

— Szatnia — odezwała się dziewczyna, starając się skoncentrować na bezpiecznym opuszczeniu szkoły, a nie na przebitych oponach.

Stiles zamrugał i skinął głową.

─────


Gdy tylko weszli do szatni, Scott odwrócił się do przyjaciela.

— Zadzwoń do taty.

— I co mu mam powiedzieć? — zapytał Stiles.

— Nie wiem. Wyciek gazu, pożar, cokolwiek. Jeśli alfa zobaczy parking pełen samochodów policyjnych, to ucieknie.

— Co, jeśli nie? A jeśli jeszcze bardziej się wkurzy i zabije każdego policjanta w zasięgu wzroku, w tym mojego tatę? — Nastolatkowi głos drżał na myśl, że może stracić ojca.

— Mają broń — Scott nalegał.

— W Dereka można było strzelić z milion razy i tak go to nie powstrzymało, pamiętasz?

Scott wzdrygnął się, posyłając przyjacielowi przepraszające spojrzenie.

— W takim razie my musimy... Musimy znaleźć wyjście i po prostu uciec.

— W pobliżu szkoły nie ma nic przez co najmniej trzy kilometry.

— A co z samochodem Dereka? — zasugerowała Emily, wiedząc, że jedynym samochodem, który pozostał nietknięty, był samochód starszego wilkołaka.

—  To może wypalić — Stiles zamrugał, kiwając głową. — Wychodzimy na zewnątrz, zabieramy klucze z jego martwego ciała, a następnie uciekamy jego samochodem.

— Z nim  — Scott dodał, zauważając, że jego przyjaciel nie wspomniał, żeby zabrali Dereka ze sobą. Mimo że nie lubił faceta, nie czuł się dobrze z myślą, że miałby go tu zostawić.

— W porządku — sapnął zrezygnowany Stilinski.

Emily tak naprawdę nie obchodziło, czy zabiorą Dereka, czy nie. Chciała tylko być jak najdalej od alfy.

Cała trójka ruszyła w kierunku drzwi. Stiles sięgnął, by chwycić klamkę, ale Emily złapała go za nadgarstek, zatrzymując go.

— Co? — posłał jej pytające spojrzenie.

— Coś usłyszałam — wymamrotała, wpatrując się w drzwi, koncentrując słuch.

— Co? — zapytał Scott, starając się również coś usłyszeć.

Po chwili dziewczyna kazała Stilesowi wyłączyć latarkę.

— Ktoś tu idzie. Musimy się ukryć — powiedziała w pośpiechu.

Ciało Stilesa również zdawało się podświadomie ją chronić, ponieważ złapał ją za nadgarstek i schował się z nią do jednej z szafek.

Scott podłapał ich plan i ukrył w jednej, która była naprzeciwko nich.

Emily wpatrywała się w Stilesa z lekkim rozdrażnieniem.

— Naprawdę musieliśmy się schować w tej samej szafce? — wyszeptała.

— Uch... Ja właśnie pomyślałem, że t-tak będzie bezpieczniej — jąkał się nerwowo, starając się nie spuszczać wzroku z jej oczu, zamiast skupiać się na tym, jak blisko siebie były ich ciała.

Przełknął ślinę, zauważając, że wyciągnęła nadgarstek z jego uścisku i przewróciła oczami.

— Nie ważne — wymamrotała, unosząc brew, gdy słuchała, jak szybko bije jego serce. — Aż tak na ciebie działam? — Jego oczy rozszerzyły się, na co dziewczyna uśmiechnęła się złośliwie. — Jesteś taki oczywisty...

Chłopak poczuł, że jego oddech uwiązł mu w gardle.

Czy wiedziała o jego sympatii do niej?
Czy wiedziała, że był w niej zakochany, od trzeciej klasy?

Stiles nic nie powiedział, kiedy w końcu usłyszał nadchodzące kroki. Zauważył, że nie wydawała się wystraszona ani zmartwiona Derekiem. Zastanawiał się, co jest między nimi.

I nurtowało go ważne pytanie - kim ona była?
Bo jeśli nie była wilkołakiem, to czym do cholery?

— Ty gówniarzu! — wykrzyknął woźny, chwytając się za klatkę piersiową, gdy otworzył szafkę, widząc w niej Scotta, który rzucił mu przerażone spojrzenie.

Stiles otworzył szafkę, odsłaniając go i Emily. Posłał woźnemu błagalne spojrzenie.

— Proszę ciszej!

— Sam się zamknij! — Starszy mężczyzna spojrzał na nich z irytacją. — Co wy do diabła próbujecie zrobić? Zabić mnie? Wypad stąd, natychmiast!

— Może nas pan wysłuchać? — wyszeptał szorstko Stiles.

— Nie. Wypad — warknął i zaczął wypychać ich wszystkich z szatni.

— Boże, tylko jedna minuta na wyjaśnienie — powiedział Stiles i spojrzał na starszego mężczyznę z irytacją. Próbował tylko ocalić jego życie.

Emily spięła się, a jej oczy wpatrywały się ostrożnie w szatnię, gdy wyczuła zapach alfy.

— Zamknij się i idź stąd. Zabierz znajomych i znajdźcie sobie inne miejsce na seks, ćpanie czy co wy tam robiliście! — Woźny wykrzyknął ostro, rzucając trzy surowe spojrzenia.

Jednak po chwili już nie był taki cwany.

Wrzasnął, kiedy został wciągnięty z powrotem do szatni, a drzwi zatrzasnęły się, kończąc tym samym jego życie.

— No cóż. Nie żyje — Emily wzruszyła ramionami, gdy patrzyła, jak mężczyzna krzyczał, próbując się wydostać. Zauważyła, że ​​Scott miał w planach otworzyć drzwi, więc złapała go za ramię, rzucając mu ostre spojrzenie. — Nie możesz mu pomóc. Alfa go ma, a teraz jest idealna szansa dla nas, aby stąd spadać.

Chłopak zagryzł policzek, wpatrując się w drzwi ze śladami krwi dozorcy.
Wiedział, że miała rację, więc niechętnie skinął głową.

Noc z każdą sekundą stawała się dla nich coraz gorsza.

Emily żałowała z każdą sekundą, że kiedykolwiek zaciekawiła się, kto może być alfą. Powinna zostać w domu lub wyjść na przypadkową imprezę. Bo wszędzie byłoby lepiej niż bycie ściganym przez szalonego wilkołaka, którego tożsamość nie została jeszcze ujawniona.

Nie mogli odejść, ponieważ znalezione przez nich wyjście zostało zablokowane przez śmietnik, a ona nie miała pełnej siły, by pchnąć drzwi. Nadal była zdenerwowana przebitymi oponami.

Skrzyżowała ręce na piersi, gdy patrzyła, jak chłopak pcha biurko, żeby alfa nie mógł się wydostać.

— Co ty robisz? — Scott wykrzyknął, obrzucając przyjaciela szerokim spojrzeniem.

— Chcę tylko spojrzeć — Stiles powiedział bez ogródek.

— Oszalałeś? — Jego przyjaciel warknął z niedowierzaniem.

— Słuchaj, jest uwięziony, nie wydostanie się — Brunet mu przypomniał.

Oczy Emily lśniły rozbawieniem, patrząc, jak chłopak usiadł na biurku, żeby spojrzeć na alfę.

— To będzie zabawne — zadumała się.

— Jak przyjdzie co do czego, to ci dupy nie uratuje — powiedział Scott.

— Może powinieneś mieć oko na swojego przyjaciela, który tylko wkurzy alfę i przez niego skończymy z rozszarpanymi gardłami.

— Tak, zgadza się, mamy cię... — Stiles drwił z alfy, na co Scott spojrzał na niego z szeroko otwartymi oczami.

— Jezu, proszę cię, zamknij się! — Scott obrzucił przyjaciela zmartwionym spojrzeniem, słysząc warczenie drugiego wilkołaka.

— Nie boję się tego dziwoląga. Tak dobrze słyszysz! Nie boję się ciebie! — odsunął się, gdy alfa uderzył w drzwi i zeskoczył z biurka, by stanąć obok Scotta i Emily. — Ty jesteś tam, a my jesteśmy tutaj. Nigdy nas nie...

Trójka spojrzała na sufit, gdzie alfa uciekł i natychmiast zaczęli uciekać.

— Musiałeś? — Emily odparła z irytacją, na co Stiles jedynie posłał jej przepraszające spojrzenie.

─────


Emily, Scott i Stiles udali się do głównego holu szkoły, gdy dowiedzieli się, że Allison jest w budynku.

Z przerażonego wyrazu twarzy Scotta można było zauważyć, że to nie on zadzwonił po swoją dziewczynę.

Emily zdała sobie sprawę, że dzięki alfie, Allison mogła dowiedzieć się o swoim dziedzictwie, gdyby udało jej się dokładnie rzucić okiem na owego mordercę.

— Dlaczego przyszłaś? — zapytał Scott z niepokojem, gdy Allison pojawiła się w zasięgu jego wzroku.

— Przecież prosiłeś mnie o to — odpowiedziała, a jego brwi zmarszczyły się w zdezorientowaniu.

— Prosiłem cię o to?

Allison pokiwała głową, wyciągając telefon i pokazała mu wiadomość.
Jej serce przyspieszyło, gdy zobaczyła wyraz twarzy chłopaka.

— Dlaczego mam wrażenie, że nie wysłałeś tej wiadomości?

— Bo tego nie zrobiłem... — wyszeptał, przerażony, że ktoś chciał sprowadzić Allison.

— Błagam, powiedz, że nie przyszłaś pieszo! — błagał Stiles, przerywając ich rozmowę.

Mogli rozmawiać o tym, kto wysłał wiadomość lub o tym, jak znaleźć się w bezpiecznym miejscu.

— Jackson mnie przywiózł — Allison poczuła ukłucie strachu, kiedy zobaczyła minę Scotta.

— Żartujesz sobie? — warknęła Emily, patrząc na nią zirytowana. — Czy to oznacza, że ​​Lydia też tu jest?

— Tak. Co się dzieje? Kto wysłał tego SMS-a? — zapytała druga brunetka, próbując nie poczuć się zraniona tonem przyjaciół.

Zadzwonił jej telefon i go odebrała:

— Gdzie jesteście?

Lydia i Jackson weszli do holu, kiedy truskawkowa blondynka odłożyła słuchawkę. Jej oczy wypełniły się ulgą, gdy zobaczyła Allison.

— W końcu! Możemy już iść? — zapytała.

Spojrzała na swoją najlepszą przyjaciółkę pytająco, gotowa zapytać, dlaczego tu przyszła, kiedy z góry dobiegły ciężkie kroki.

I natychmiast uciekli.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro