Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

Rozdział 6

━━━

Usta Stilesa wykrzywiły się w grymasie, gdy zobaczył Scotta wchodzącego do klasy. Nadal był wściekły na swojego najlepszego przyjaciela za to, że był tak zadurzony w Allison, że nie udało mu się ochronić jego ojca, który z kolei został uratowany przez Emily, która sama została zraniona. Mimo wszystko cieszył się, że dziewczyna nie ma żadnej złamanej kości.

Był jej wdzięczny za uratowanie ojca i poczuł, że rośnie w nim miłość do tej dziewczyny.

Ale to, że nikt nie został ranny, nie oznaczało, że nie był zły na Scotta, bo było wręcz przeciwnie. Więc przez ostatnie kilka dni ignorował swojego najlepszego przyjaciela.

Stiles zmarszczył brwi, gdy zobaczył za sobą McCalla, ale nie wykonał żadnego ruchu, by się odwrócić i przywitać.

— Nadal ze mną nie rozmawiasz? — Scott zapytał go, ale w zamian usłyszał tylko westchnienie. — Okej, ale czy możesz mi przynajmniej powiedzieć, czy Emily i twój tata mają się dobrze?

Brunet nadal go ignorował, co nie zniechęciło nastoletniego wilkołaka.

— To tylko siniak, prawda? Nic poważnego? Okej, wiesz, że źle się z tym czuję — kontynuował Scott, ale Stiles przewrócił oczami, nie odwracając się. — Co, jeśli powiem ci, że próbuję to wszystko rozgryźć i... Że poszedłem po pomoc do Dereka?

— Gdybym z tobą rozmawiał, powiedziałbym, że jesteś idiotą, ufając temu człowiekowi. Ale oczywiście nie rozmawiam z tobą.

Zadzwonił dzwonek i Stiles praktycznie poczuł, jak jego umysł wypełnia się zaciekawionymi myślami o tym, co Derek mógł powiedzieć Scottowi.

Mimo że był na niego zły, nie mógł się powstrzymać od odwrócenia się i spojrzenia na Scotta.

— Co ci powiedział?

─────


Emily pochyliła się na krześle, gdy spoglądała na swój telefon. Czytała kilka wiadomości, które otrzymała od starej znajomej. Ledwo słuchała rozmowy toczącej się między Lydią i Allison, która opowiadała im o swojej rodzinnej historii.

— I co z nim? — zapytała Lydia, ledwo potrafiąc ukryć, że się nudzi.

Wciąż była przerażona incydentem ze sklepu z firmami i starała się jakoś to przeżyć. To sprawiło, że zazdrościła Emily, że zachowywała się jakby to, co się stało, nie przeszkadzało jej i było normą.

— Bestia z Gevaudan — przeczytała Allison, nie zwracając uwagi, że ten temat totalnie nie interesuje jej towarzyszek. — Słuchajcie. Czworonożny potwór podobny do wilka, żył na obszarach Owernii i południowej Dordonii we Francji w latach 1764-1767. La Bete zabił ponad sto osób, stając się tak niesławny, że król Ludwik XV wysłał jednego ze swoich najlepszych łowców, aby spróbował go zabić.

— Nudy — powiedziała Lydia, a Emily uśmiechnęła się złośliwie, nadal wpatrując się w swój telefon.

— Nawet kościół ostatecznie ogłosił potwora posłańcem szatana — Allison kontynuowała, mając nadzieję na inną reakcję.

— Wciąż nudne.

— Kryptozoolodzy uważają, że mógł to być podgatunek kopytnego drapieżnika, być może...

— Znudzona na śmierć — Truskawkowa blondynka ponownie przerwała.

— Podczas gdy inni uważają, że był to potężny czarnoksiężnik, który mógł ukształtować - zmienić się w krwiożerczego potwora.

— Okej, więc co to ma wspólnego z twoją rodziną? — zapytała Emily, zanim Lydia zdążyła coś skrytykować.

Chociaż potrafiła sobie przypomnieć fragmenty prawdziwego pochodzenia rodziny Argentów, nie mogła tego dokładnie powiedzieć Allison.

Kędzierzawa brunetka zdawała się ożywić nagłe zainteresowanie.

— To. Uważa się, że la Bete został w końcu uwięziony i zabity przez znanego myśliwego, który twierdził, że jego żona i czworo dzieci padły ofiarą tego stworzenia jako pierwsze. — Allison spojrzała na tę dwójkę. — Nazywał się Argent.

— Twoi przodkowie zabili wielkiego wilka — powiedziała Lydia, odkładając widelec. — Więc co w związku z tym?

— To nie tylko wielki wilk. Spójrz na to zdjęcie — Allison pokazała im obraz w książce, którą czytała. — Na co ci to wygląda?

— Jak wilk — mruknęła Emily, a jej oczy przesunęły się na truskawkową blondynkę, by zobaczyć, że patrzy z oszołomieniem na obraz. — Lydia?

— Lydia? — Allison również ją zawołała, czując niepokój.

Wydawało się, że to wytrąciło dziewczynę z szoku, gdy spojrzała na dwójkę dziewczyn, które patrzyły na nią z troską.

— Tak jak powiedziała Emily. Wygląda jak duży wilk. — wstała, uśmiechając się. — Do zobaczenia na historii.

Piwnooka brunetka obserwowała, jak jej przyjaciółka dosłownie wybiega ze stołówki. Zdała sobie sprawę, że Lydia wciąż była w szoku po zobaczeniu alfy.

─────


Stiles wyprowadził Scotta na zewnątrz, gotowy zrealizować swój plan wyszkolenia go. Wcześniej tego dnia rzucił w niego kilka piłek do lacrosse, które uświadomiły go, że Allison jest jego słabością.

Brunet był szczęśliwy, że jego przyjaciel jest zakochany, ale wciąż czuł gniew wobec niego za to, co stało się z Emily.
Tak więc ten plan był kolejną formą kary dla Scotta, któremu jeszcze nie wybaczył.

— Co my tu robimy? — Wilkołak wpatrywał się w przyjaciela zmieszany, zastanawiając się, co robią na zewnątrz.

— Zobaczysz. Poczekaj — Stiles zauważył grupę starszych chłopaków i samochód zaparkowany z boku. Położył ręce na ramionach Scotta, aby utrzymać go na miejscu. — Okej. Stań tam. Masz klucze? Idealnie.

Kiedy Scott wyciągnął klucze, Stiles kazał mu je trzymać.

— Trzymaj je tak. Teraz, cokolwiek się stanie, pomyśl o Allison. Spróbuj znaleźć jej głos tak jak podczas gry. Rozumiesz?

Scott był zmieszany, ale mimo to skinął głową.

— W porządku.

— Po prostu, trzymaj je wysoko w górze.

Stiles czuł, jak jego serce bije szybko, gdy wyciągał własne klucze i podszedł do samochodu. Upewniając się, że żaden z chłopaków go nie widzi, zaczął rysować  samochód. Kiedy skończył, zrobił kilka kroków w tył i spojrzał na Scotta, mówiąc oszołomionym tonem.

— Hej, hej, stary! Co ty robisz z tym kluczem!

Wszyscy czterej odwrócili się i spojrzeli na Scotta, który wciąż trzymał klucze.

— Co do kurwy?! — krzyknął jeden z chłopaków.

Scott szybko potrząsnął głową, chowając klucze, ale to nie powstrzymało chłopaka, który uderzył go w twarz.

Stiles wzdrygnął się.

— Och! Mój Boże. Wow — spojrzał na telefon, sprawdzając, jak szybko bije jego serce. — Zachowaj spokój — mruknął. Skrzywił się, widząc, jak jego przyjaciel jest bity przez wszystkich czterech chłopaków. — Och, nie jest dobrze!

Scott, który leżał na ziemi, przyjmując uderzenia, starał się skoncentrować się na znalezieniu głosu Allison. Gdy to zrobił, jego serce zwolniło.

Stiles wyglądał, jakby mu ulżyło, że jego przyjaciel nie zmienił się przy wszystkich.

— Przestańcie! Hej, przestań już, teraz! — warknął pan Harris, obserwując, jak czterej chłopcy natychmiast uciekają, pozostawiając tylko Scotta i Stilesa. — Co wy idioci wyprawiacie?

Stiles natychmiast odwrócił wzrok od surowego wyrazu twarzy nauczyciela i wiedział, że ​​już zarobili szlaban.

─────


Emily przykucnęła, kładąc kwiaty pod drzewem, na którym wyryto inicjały.

Jej oczy błyszczały.

Czuła powódź emocji, gdy patrzyła na inicjały i poczuła, jak jej oddech utknął jej w gardle ją, gdy próbowała coś powiedzieć, ale nie mogła. Przynajmniej jeszcze nie.

Zamrugała, chcąc pozbyć się łez. Wyraz twarzy brunetki wkrótce zmienił się w obojętny, gdy pokręciła głową i odwróciła się, odchodząc od miejsca, które przywołało zbyt wiele emocji, by mogła sobie z tym poradzić.

Poczuła odrobinę gniewu, gdy przypomniała sobie, dlaczego osoba została tam pochowana i złość na siebie za to, że stała się tak emocjonalna.

Brzęczenie dochodzące z jej telefonu, który był w kieszeni, sprawiło, że się zatrzymała, kiedy sięgnęła do kieszeni i wyciągnęła go.

— Co? — zapytała zirytowana.

— Chcę, żebyś przyjechała do szkoły — Derek powiedział po drugiej stronie linii.

Emily zadrwiła, szła dalej, zbliżając się do samochodu, który zaparkowała na poboczu drogi, prowadzącej do lasu.

— Dlaczego? — wsiadła do samochodu i wepchnęła kluczyki do stacyjki. — Denerwuje mnie to całe...

— Myślę, że mam alfę.

Zatrzymała się na chwilę, przetwarzając jego słowa i westchnęła.

— Myślisz?

— Po prostu przyjdź do szkoły — rozłączył się, a ona wpatrywała się w telefon z wyrazem irytacji i ponownie zadrwiła.

— Jak on mnie denerwuje... — mruknęła, ale mimo to zaczęła jechać w kierunku szkoły.

Ciekawość, nie opuszczała jej i wciąż zastanawiała się, kto według Dereka jest alfą.

─────

Trzej mężczyźni szybko się odwrócili, słysząc odgłos zbliżającego się samochodu i nie byli w stanie zrozumieć, kto to był, przez światła bijące ich prosto w twarz.

Chociaż tylko Derek nie wyglądał na zaskoczonego, gdy światła zgasły i z czarnego Mustanga z 1969 roku wyszła Emily.

Obaj nastolatkowie praktycznie wpatrywali się w brunetkę, która podeszła do nich z wyraźnym niezadowoleniem.

— Więc, po co miałam przyjechać? — zażądała, patrząc na Dereka, ignorując Stilesa i Scotta.

Mężczyzna wskazał na swój samochód. Odwróciła głowę, zaglądając przez okna, aż zobaczyła nieprzytomnego doktora Deatona leżącego na tylnych siedzeniach.

— Myślisz, że weterynarz jest alfą? — Emily szybko spojrzała na Dereka z niedowierzaniem.

— Wiedział o spirali — zmrużył na nią oczy.

Dziewczyna zacisnęła szczękę, wiedząc na pewno, że Alan Deaton nie był alfą.

— On nie jest alfą, kretynie.

Wiedziała, że ​​Deaton nie był alfą, ale też był bardziej świadomy wszystkiego, co się działo, niż normalny człowiek.

Derek otworzył usta, by coś jeszcze powiedzieć, ale Stiles przerwał im, praktycznie się jąkając.

— S-skąd się znacie?! — wykrzyknął Stiles, czując falę zazdrości, widząc, jak blisko Emily była z Derekiem.

Bał się, że Derek i ona... Coś się dzieje w ich relacji i to był powód, dla którego się z nikim nie umawiała.

— Ty też jesteś wilkołakiem?! — Scott wtrącił się, patrząc na dziewczynę.

Co prawda jej zapach był nieco inny, ale nie był zbyt długo w pobliżu wilkołaków, więc nie znał różnic.

Brew dziewczyny uniosła się, a na ustach pojawił się rozbawiony uśmieszek. Irytacja, którą poczuła, pozostała, a jej oczy najpierw skierowały się na Stilesa.

— Powiedzmy, że Derek i ja mamy długą historię — powiedziała niskim tonem i spojrzała na Scotta. — Ale odpowiadając na twoje pytanie, nie jestem wilkołakiem. Właściwie jestem...

— To nie ma znaczenia — warknął Derek, przerywając ich rozmowę, gdy poczuł niecierpliwość i zignorował urażone spojrzenie dziewczyny — Powiedziałeś, że masz plan — spojrzał na dwóch chłopaków.

— Tak — Stiles odetchnął, a Scott odwrócił wzrok od brunetki, aby na niego spojrzeć.

Brunet nadal wpatrywał się w Emily, zastanawiając się, kim ona jest. Nie miał nic przeciwko, że jego najlepszy przyjaciel jest wilkołakiem. Zapewne jego uczucia nie zmieniłyby się, nawet gdyby Emily była czymś nadprzyrodzonym. Kochał ją od trzeciej klasy i wiedział, że pokocha ją bez względu na wszystko. Ale chciał wiedzieć, czym ona jest, ale najpierw musieli przejść przez plan, zanim będzie mógł zadawać pytania.

— Chodź, Stiles — Scott zawołał go, gdy zrobił kilka kroków w kierunku szkoły.

Nastolatek w końcu otrząsnął się z oszołomienia, gdy odwrócił wzrok od Emily, by spojrzeć na Scotta.

— Uch, tak, w porządku — odchrząknął, zerkając na swoją sympatię, zanim jego spojrzenie padło na Dereka i rzucił mu surowe spojrzenie. — Jeśli ją skrzywdzisz, to... — wzdrygnął się, gdy zobaczył blask, który pojawił się w oczach starszego mężczyzny — Nie jestem pewien, co ci zrobię dokładnie, ale będzie to bolesne. Mogę ci to obiecać! — wrzasnął, gdy poczuł, że Scott zaczyna ciągnąć go do szkoły.

Emily zachichotała i spojrzała na Dereka, który patrzył na nią pytająco.

— Co? — zapytała, opierając się o maskę jego samochodu.

— On cię lubi. A raczej jest w tobie zakochany — stwierdził, zwracając uwagę na to, jak oczy Stilesa zdawały się śledzić każdy jej ruch.

Zbyt dobrze znał to spojrzenie, ponieważ dawno temu, jak jeszcze był w szkole średniej, posyłał takie samo spojrzenie pewnej dziewczynie.
N

iemal współczuł człowiekowi. Znał brunetkę wystarczająco dobrze, aby wiedzieć, że Stiles zostanie zraniony.

Może nie fizycznie, ale zdecydowanie emocjonalnie.

— Nie jest we mnie zakochany — powiedziała w swojej obronie, wiedząc, że Stiles był taki jak reszta, która tylko jej pożądała. — On mnie nawet nie zna.

— Nie musisz kogoś znać, aby się w nim zakochać.

Dziewczyna zacisnęła usta, nic nie mówiąc. Nie chciała pokazać, że doskonale wiedziała, że jego słowa zdecydowanie do niej trafiły. Nie dlatego, że nie lubiła Stilesa, ale żyła wystarczająco długo, by poznać różnicę.

Żądza i miłość. Doświadczyła obu.

A może Derek miał rację i Stiles był w niej zakochany?

Ale to nie miało dla niej znaczenia, ponieważ wiedziała, że ​​nigdy nie zakocha się w człowieku. Skończy się to tak samo, jak z nim. Złamanym sercem.

A może nawet i śmiercią.

Już dawno zamknęła swoje serce. Było to łatwiejsze i bezpieczniejsze dla każdego, kto zbliżyłby się zbyt blisko.

Nie była taka nieczuła, ale po prostu nie kochała Stilesa. W najlepszym razie go tolerowała. Nie rozmawiali zbyt często, żeby mogła wydać szczerą opinię. Wiedziała tylko, że potrafi rozbawić ją swoim sarkazmem i jąkaniem.

Z zamyślenia wyrwało ją coś, co zabrzmiało jak kot będący w szoku, że umiera, odbijający się echem przez głośniki.

— Och, jakie to smutne — zachichotała pod nosem.

— On chyba sobie żartuje — Derek mruknął, zamykając oczy ze wstydu.

— Nie nauczyłeś go ryczeć? — zapytała, nie mogąc powstrzymać małego uśmiechu.

— Nie. Nie sądziłem, że to konieczne — Mężczyzna odparł z westchnieniem.

Potem usłyszeli głośny ryk, który praktycznie wstrząsnął ziemią. Emily skrzywiła się na dźwięk, podczas gdy Derek był wściekły.

— Okej, to było zbyt głośne — mruknęła, obserwując, jak zarówno Stilesa, jak i Scotta, praktycznie świecących szczęściem z powodu tego, co zrobili, wyszli ze szkoły.

— Zabiję was obu! — Derek zagroził, gdy ich zobaczył. — Co to do cholery było?! Próbujesz przyciągnąć cały stan do szkoły?!

— Przepraszam. Nie wiedziałem, że będzie tak głośno — Scott odpowiedział, nie będąc w stanie ukryć swojego uśmiechu, więc nie wydawał się aż taki pełen pokory.

— Było głośno — Stiles zachichotał, nie mogąc ukryć uśmiechu na twarzy. — I to było niesamowite!

— Zamknij się — Derek powoli tracił cierpliwość.

— Nie bądź takim złym wilczkiem — odparł, nie pozwalając, by postawa starszego mężczyzny go złamała.

Emily wypuściła cichy chichot i przy okazji cofnęła się o krok od Dereka, który rzucił jej gniewne spojrzenie.

— Nie złość się na mnie. To on to powiedział — wskazała palcem na Stilesa, a Derek przewrócił oczami.

— Co z nim zrobiliście? — zapytał Scott, zwracając uwagę na swojego szefa, którego już tam nie było.

— Co?

Zarówno Derek, jak i Emily spojrzeli w stronę samochodu i zobaczyli, że drzwi są otwarte. Nigdzie nie ma śladu Deatona.

— Nic nie zrobiłem — Derek powiedział obronnie, zastanawiając się, czy aby na pewno weterynarz naprawdę był alfą.

Emily wpatrywała się w samochód, zastanawiając się, kiedy Deaton wyślizgnął się z niego. Na myśl przyszła jej chwila, gdy słuchali ryku Scotta. To byłby idealny moment na ucieczkę...

Nagle znieruchomieli, gdy zobaczyli, jak szpony alfy przebiją brzuch Dereka, który już nie dotykał stopami ziemi.

Dziewczyna zrobiła krok do przodu, gotowa by walczyć z alfą, ale Stiles pociągnął ją wraz ze sobą i Scottem do szkoły.

Alfa ryknął, gdy cała trójka zamknęła za sobą drzwi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro