Rozdział 5
Rozdział 5
━━━
— Hoosiers to nie tylko najlepszy film o koszykówce. To najlepszy film sportowy, jaki kiedykolwiek powstał.
— Nie.
— Lydia, przysięgam, że ci się spodoba.
— Nie.
— Nie będę ponownie oglądać ,,Pamiętnika".
Emily pochyliła się na siedzeniu z rozbawioną miną, gdy patrzyła, jak Jackson wydał z siebie syk, a następnie wysiadł z samochodu i praktycznie wbiegł do wypożyczalni filmów.
— Nadal jestem zdumiona tym, jak owinęłaś go sobie wokół palca. — Na jej ustach pojawił się uśmieszek, gdy usłyszała, jak Jackson pyta, czy mają ,,Pamiętnik" w sklepie.
— Cóż, wie, że przegrałby, gdyby nie zrobił tego, o co prosiłam. — Lydia odpowiedziała lekkim uśmieszkiem. Odwróciła się i spojrzała na swoją najlepszą przyjaciółkę. — Cieszę się, że zgodziłaś się do nas dołączyć. Wydaje mi się, że ostatnio spędzamy ze sobą mało czasu.
— Jestem zajęta... — powiedziała niejasno Emily, nie chcąc mówić Lydii o tym, jak spędzała czas na polowaniu na alfę. — Ale poważnie, Jackson ma rację. Zawsze oglądamy "Pamiętnik".
— To dobry film. — Lydia się broniła. — I jest to lepsze niż oglądanie filmu sportowego, jaki chce Jackson.
Brunetka skinęła głową, gdy o tym pomyślała.
— Chyba masz rację. — westchnęła, a jej oczy znów wróciły do sklepu i zmarszczyła brwi na migoczące światła.
Zignorowała, gdy Lydia zaczęła robić sobie selfie i przekrzywiła głowę, by posłuchać, co dzieje się w środku.
Znieruchomiała, słysząc warczenie, które łatwo rozpoznała jako alfę.
Lydia przerwała swoje działania, zauważając przyjaciółkę, która miała poważny wyraz twarzy.
— Coś nie tak?
Emily otworzyła usta, by ją ostrzec, ale było już za późno. Alfa wypadł przez okno, zaskakując Lydię, która krzyknęła, a brunetka zacisnęła zęby, skupiając się na przyjaciółce, zamiast podążać za wilkołakiem.
— Lydia zadzwoń pod numer 911. Sprawdzę, czy ktoś jest w środku.
Truskawkowa blondynka tylko potrząsnęła głową, patrząc, jak jej przyjaciółka pędzi do sklepu. Szybko wezwała policję.
─────
Emily nie ukrywała swojej irytacji, obserwując, jak Jackson kłóci się ze wszystkimi, aby mógł wrócić do domu.
Też nie chciała tu być, ale chciała sprawdzić, czy może czegoś się dowie, ale nie pozostał żaden zapach, który mógłby jej pomóc.
Zmarszczyła brwi, widząc przyjeżdżającego szeryfa.
— Dlaczego, do cholery, nie mogę po prostu iść do domu? — Jackson warknął, gdy zobaczył zbliżającego się szeryfa. — Nic mi nie jest!
Szeryf nie wyglądał na zaskoczonego jego tonem.
— Słyszę, ale ratownik mówi, że dość mocno uderzyłeś się w głowę. Chcą tylko upewnić się, że nie masz wstrząsu mózgu.
Jackson prychnął i jeszcze bardziej się zdenerwował.
— Chcę iść do domu!
— Rozumiem.
Emily zastanawiała się, gdzie szeryf mógł nabrać tyle cierpliwości, ale szybko przypomniała sobie, że Stiles to jego syn.
Niemal współczuła temu mężczyźnie.
Jackson zacisnął mocno szczękę, a gniew był wyraźnie słyszalny w jego głosie.
— Nie, nie rozumiesz, co mnie denerwuje, ponieważ ktoś pana pokroju nie ma pojęcia o ludziach mojej rangi! Dobra, teraz chcę iść do domu! — Praktycznie krzyczał.
Emily posłała Lydii spojrzenie, jakby pytała ją, czy jej związek naprawdę był tego wart. Nie rozumiała, jak jej przyjaciółka mogła sobie poradzić z takim kretynem, jakim jest Jackson.
Truskawkowa blondynka tylko wzruszyła ramionami, wciąż wyglądając na oszołomioną tym, co zobaczyła.
Brunetka westchnęła, a jej oczy na moment powędrowały na dach budynku, po czym znów spojrzała na drzwi, przez które wyprowadzali zwłoki.
— Czy to martwe ciało?! — wykrzyknął Stiles z tonem podziwu, a jego usta przybrały kształt litery „o".
Jednak gdy zobaczył mordercze spojrzenie, które posłał mu ojciec, jego policzki praktycznie płonęły ze wstydu. A gdy zobaczył, jak dziewczyna, w której podkochuje się od wielu lat, patrzy na niego z wyraźnym rozbawieniem w piwnych oczach, zawstydził się jeszcze bardziej.
─────
Następnego dnia Stiles praktycznie zaspał do szkoły. Nie był w stanie skontaktować się ze Scottem przez cały dzień, w dodatku był pewien, że nastoletni wilkołak porzucił lekcje wraz z Allison.
Przez cały dzień martwił się, gdy zobaczył, że Emily nie było w szkole, a także, że Lydia opuściła zajęcia. Próbował spytać Danny'ego, jednak ten nie mógł mu wiele powiedzieć. Z tego właśnie powodu postanowił pójść do domu Emily, aby upewnić się, że wszystko z nią w porządku. Martwił się, że mogła zobaczyć alfę i milczała, jak Jackson, ponieważ wiedziała, że nikt jej nie uwierzy. Do cholery, sam wciąż próbował przyzwyczaić się do faktu, że Scott i Derek byli wilkołakami, a Allison pochodziła z rodziny myśliwych.
Stiles westchnął, potrząsając głową.
Wysiadł ze swojego ukochanego jeepa i udało mu się odważyć, by podejść do dość bogato zdobionego, choć z wyglądu niewielkiego domu. Chłopak przypomniał sobie, że Emily została wyemancypowana, odkąd jej ciotka zmarła kilka lat temu, przez co mieszkała sama.
Zapukał do drzwi i zauważył, że są otwarte, więc z wahaniem wszedł do środka.
— Halo?! — zawołał, idąc dalej, zamykając za sobą drzwi. Był zaskoczony, jak przestronny był jej dom.
Przeszedł przez mały hol, który prowadził do salonu. Następnie w jego oczy rzuciły się schody prowadzące na górę. Dostrzegł, że półki na książki są całkowicie wypełnione, a także zobaczył kilka książek na stoliku do kawy. Obok stała kanapa, a przed nią szklany stolik.
Odwrócił się, wchodząc po schodach i stwierdził, że to trochę dziwne, że nigdzie nie wiszą żadne zdjęcia. Minął kilka drzwi, niepewny, które z nich mogłyby prowadzić do jej sypialni.
Wiedział, że zdecydowanie przekracza pewne granice, ponieważ praktycznie wszedł do jej domu bez pozwolenia.
— Co tu robisz?
Wrzasnął, szybko obracając się i prawie zemdlał, gdy zobaczył stojącą przed nim Emily. Zupełnie nagą.
Jego oczy się rozszerzyły, przełknął nerwowo ślinę, gdy podniósł wzrok. Za wszelką cenę starał się wypalić w swoim umyśle jej nagi wizerunek, ponieważ wiedział, że najprawdopodobniej po raz ostatni zobaczy ją nago. Gdy spotkał jej oczy, zobaczył, jak patrzy na niego z czystym rozbawieniem.
Dziewczyna nie czuła wstrętu ani dyskomfortu, gdy poczuła, że chłopak praktycznie wlepia w nią swoje spojrzenie.
— E-Emily... — Jego twarz była gorąca z zażenowania, w dodatku pociemniała, gdy zdał sobie sprawę, że się jąkał. — Nie... Nie chciałem... Drzwi były... To znaczy...
Jej śmiech sprawił, że przestał się jąkać.
— Stiles... Nie jestem zła. — powiedziała, a jej usta drgnęły w górę, gdy skrzyżowała ramiona, widząc, jak chłopak starał się nie spuszczać wzroku z jej twarzy.
— Nie jesteś? — zapytał cicho, a jego policzki wciąż były zaróżowione.
Dziewczyna zachichotała, kręcąc głową, na co westchnął z ulgą.
— To słodkie, że starasz się nie gapić. — uniosła brew, a na jej ustach pojawił się uśmieszek, gdy się do niego zbliżyła.
Chłopak zatoczył się do tyłu i wręcz starał się wbić w ścianę za sobą. Praktycznie czuł, jak jej mokre, nagie ciało przyciska się do niego, jednak wciąż wpatrywał się w jej twarz, pomimo wyraźnego działania jego hormonów.
— Jestem pewna podziwu, Stiles. Ale też jestem trochę zraniona, że nie spojrzałeś.
Och, nawet nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo chciał, ale uważał, że to wskazywałoby, że jest dość perwersyjny.
— Nie chciałem cię lekceważyć, więc um... — przełknął nerwowo, kiedy się od niego odsunęła, ale patrzyła na niego z zaciekawionym wyrazem twarzy.
— Jesteś uroczy, Stiles. — mruknęła, po czym szybko się odwróciła. — Idę się ubrać, a potem możesz mi powiedzieć, dlaczego tu przyszedłeś.
— W porządku. — odparł, wciąż analizując, czy nazywała go uroczym, czy nie.
— Możesz zaczekać w kuchni. — powiedziała, zerkając skądś, co uważał za jej pokój, więc skinął głową.
Stilesowi udało się znaleźć kuchnię, a jego oczy natychmiast skandowały pomieszczenie. Zauważył, że jeszcze nie widział żadnych zdjęć, były obrazy, ale żadnych zdjęć rodzinnych. Zastanawiał się, czy może posiadanie zdjęć jej rodziny było dla niej zbyt trudne.
Czuł się, jakby szperał w jej prywatnych rzeczach, gdy jego wzrok padł na jej telefon leżący na blacie.
Stiles zacisnął usta. Jego oczy powędrowały w stronę schodów, po czym z wahaniem podniósł telefon i przejrzał jej wiadomości. Zdziwił się, widząc wiadomość wideo i kliknął przycisk odtwarzania. Jego serce wydawało się, że zaraz wyskoczy z piersi, gdy zobaczył, co było na filmiku.
To był alfa.
Wyglądało na to, że Lydia nagrała wczoraj filmik i wysłała go do Emily. Przynajmniej tyle mógł wywnioskować.
Stiles szybko wysłał go do siebie, zanim zastanowił się, czy usunąć go z jej telefonu, czy nie. Nie chciał, narażać dziewczyny na ten cały nadprzyrodzony świat, więc z tą myślą dokonał wyboru, usuwając filmik.
Słysząc zbliżające się kroki, odłożył telefon z powrotem na blat i uśmiechnął się nerwowo.
— H-hej
— Więc... — zaczęła dziewczyna.
— J-ja muszę iść. — powiedział nagle, mijając ją i posyłając przepraszające spojrzenie. — Właśnie... Przypomniałem sobie, że muszę iść do domu. Do zobaczenia w szkole! — rzucił i szybko wybiegł z domu, nie dając jej szansy na odpowiedź.
Nie mógł teraz spojrzeć w jej oczy, skoro usunął jedyny dowód, który miała o alfie. Wiedział, że zaraz się zorientuje, że to on go usunął i modlił się, by nie znienawidziła go za szpiegowanie.
W domu Emily miała uśmieszek na ustach. Była świadoma, że Stiles szperał w jej telefonie i widział nagranie. Wcześniej odwiedziła Lydię i zobaczyła, że dowód był na telefonie dziewczyny i wysłała go sobie. Następnie usunęła go z telefonu dziewczyny, ponieważ nie miała powodu, by wiedzieć o zjawiskach nadprzyrodzonych dziejących się w mieście.
Westchnęła, gdy jego wzrok padł na telefon. Wiedziała, że wieczorem odbywają się konsultacje z nauczycielami i zastanawia się, czy jechać. Tak naprawdę nie miała powodu, ponieważ dobrze sobie radziła w szkole. Ale miała wrażenie, że dziś wieczorem coś się wydarzy i miała przeczucie, że będzie to sprawka alfy.
─────
Emily przyjechała do szkoły, gdy wszyscy rodzice z niej wychodzili. Wysiadła z samochodu, a jej oczy zeskanowany parking, szukając kogokolwiek, kogo znała.
W końcu jej wzrok odnalazł Scotta i Allison, którzy wydawali się w trakcie opieprzu od rodziców.
Lydia powiedziała jej kilka dni temu, że zbliżają się urodziny Allison, więc doszła do wniosku, że powodem, dla którego na kędzierzawą brunetkę krzyczał jej tata za opuszczenie szkoły, było to, że spędziła urodziny ze Scottem.
Emily wydęła wargi, gdy przeniosła wzrok na resztę parkingu i zobaczyła, że tata Stilesa zmierza w kierunku swojego pojazdu.
Wciąż nie mogła otrząsnąć się z wrażenia, że coś się stanie i zaczęła się denerwować, gdy sekundy mijały i nic się nie stało. Nie była najbardziej cierpliwą osobą na świecie. Gdy już miała sięgnąć po klamkę, usłyszała to.
Wzdłuż parkingu rozległy się krzyki paniki i natychmiast obserwowała, jak rodzice i nieliczni uczniowie zaczęli się przepychać, żeby dostać się do swoich samochodów. To było tak, jakby uciekali przed czymś, a ona próbowała usłyszeć, co to dokładnie jest.
Rozejrzała się dookoła, czując ukłucie irytacji, gdy ledwo słyszała cokolwiek, przez krzyki. Myśl, że może to być alfa, wystraszyła ją, szczególnie gdy zobaczyła, że to rzeczywiście jest zwierzę, ale ku jej radości, nie to, którego szukała.
Wszyscy panikowali i próbowali dostać się do swojego samochodu, aby uciec przed niebezpieczeństwem, które czaiło się na szkolnym parkingu, nie dbając o to, kogo popchnęli. Po prostu uciekali.
Jej wzrok przeniósł się na bieg zwierzęcia. Emily widziała, jak szeryf przechodzi obok wszystkich. Poczuła, że jej stopy poruszają się szybciej niż jej umysł, gdy odepchnęła starszego mężczyznę z drogi, gdy uderzyła nim w samochód i sama upadła na ziemię. Ledwo się wzdrygnęła, gdy zobaczyła, że jej nadgarstek został złamany, więc szybko zakryła go drugą ręką, gdy zobaczyła szeryfa, który na nią patrzył.
— O mój Boże! Wszystko w porządku? — zapytał tonem pełnym niepokoju, kiedy ukląkł obok niej.
Brunetka poczuła, jak oddech uwiązł jej w gardle, kiedy zobaczyła w jego spojrzeniu prawdziwe zmartwienie. Zastanawiała się, ile czasu minęło, odkąd ktoś spojrzał na nią z taką troską. Szybko otrząsnęła się z otępienia, kiedy przypomniała sobie, że wciąż czeka na jej odpowiedź i uśmiechnęła się, by go przekonać.
— Nic mi nie jest. Ledwo czuję. — powiedziała, dyskretnie naprawiając złamany nadgarstek.
Wyglądało na to, że mężczyzna chciał ją pytać dalej, ale przypomniał sobie o panującym niebezpieczeństwie i o tym, że wszyscy cywile byli wraz z niebezpiecznym zwierzęciem na wolności.
Emily zobaczyła, jak sięgnął w dół, podnosząc nogawkę do góry, odsłaniając broń i wyciągając ją.
Oboje szybko wstali, gdy usłyszeli wystrzał z pistoletu i podążyli za dźwiękiem.
Grupa ludzi wpatrywała się w środek, a oczy Emily spoczęły na martwym lwie górskim, zanim spojrzała na Chrisa Argenta, który zdawał się wpatrywać uważnie w zwierzę, które chwilę wcześniej zabił.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro