Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 29

Rozdział 29

━━━

Gdy Emily zbliżała się do domu przyjaciółki, widziała Lydię stojącą na podjeździe. W międzyczasie dostała wiadomość od Eli, żeby się pospieszyła, ponieważ był w szpitalu, by zdobyć więcej worków z krwią, a Scott i Isaac poprosili go o pomoc w wykradnięciu ciała Jacksona ze szpitala.

Wysiadła z samochodu i podeszła do przyjaciółki.

— Lydia?

— Pamiętasz, kiedy byliśmy u Scotta, robiąc teoretycznie jakiś projekt analityczny i poszłam na górę porozmawiać z Jacksonem? — Lydia zaczęła i zobaczyła, jak jej przyjaciółka lekko skinęła głową. — Cóż, chciał ode mnie czegoś i okłamałam go, że tego nie mam. — podniosła klucz z drżącym oddechem uciekającym z ust na wspomnienie, co ten przedmiot dla niej znaczył.

Emily zmarszczyła brwi, przypominając sobie ogromny uśmiech na twarzy przyjaciółki, kiedy pokazała jej dokładnie ten sam klucz, który podarował jej Jackson i od razu wiedziała, co to może znaczyć.

— Okej. To może faktycznie zadziałać. — mruknęła, wiedząc, że mimo iż Jackson odepchnął Lydię, to tylko dlatego, że ją kochał. Tak, ich związek był gówniany, ale chłopak nadal kochał tę blondynkę.
W to nie wątpiła. A poza tym Lydia była jedyną, która mimo wszystko nadal kochała niebieskookiego kretyna z wielkim ego.

— Możemy go uratować? — zapytała z nadzieją Lydia.

Emily powoli skinęła głową, mimo że nie była w stu procentach pewna.

— Chodźmy. — Obie odwróciły się, by skierować się do samochodu brunetki, gdy znajomy niebieski jeep zatrzymał się z piskiem opon.

Stiles wyciągnął głowę przez okno, uśmiechając się do Emily.

— Czy piękne dziewczyny potrzebują podwózki?

Lydia posłała Emily krótkie spojrzenie, po czym ruszyła w stronę pojazdu. Stiles wysiadł i otworzył drzwi, pozwalając Lydii wsiąść. Emily podeszła do niego i posłała mu zmieszane spojrzenie, gdy usiadła obok przyjaciółki.

— Myślałam, że nie chcesz przyjechać. — powiedziała, a jej piwne oczy wypełniły się ciekawością.

— Właściwie to przyjechałem, bo nie chcę, żeby coś ci się stało. — przypomniał jej. — Jeśli uda mi się cię ochronić, to czemu by nie spróbować? Zawsze możesz napić się mojej krew, jeśli coś się stanie. — uśmiechnął się, nie będąc w stanie odczytać emocji przechodzących przez jej spojrzenie. — A teraz chodźmy uratować Jacksona — skrzywił się, zamykając drzwi. — Nigdy nie myślałem, że kiedykolwiek to powiem. — mruknął, siadając na siedzeniu kierowcy i odjeżdżając.


─────

Eli skrzywił się, czując, że się goi po tym, jak został postrzelony przez łowczynię, która właśnie uczepiła się Jacksona.
Chociaż wciąż był trochę zszokowany widokiem starego faceta, który teraz wypluł czarną krew.

Mrugnął zaskoczony, widząc niebieskiego jeepa wjeżdżającego w Kanimę.

— O cholera. — mruknął, będąc w szoku. — Dzieciak nieźle sobie radzi.

— Zabiłem go? — Stiles otworzył oczy, bojąc się tego, co zobaczy.

— Nie, ale i tak jestem pod wrażeniem, że w niego trafiłeś. — powiedziała Emily, chichocząc.

Cała trójka była zaskoczona, gdy kanima wskoczyła na maskę jeepa, warcząc na nich, przez co szybko wysiedli. Emily zobaczyła zbliżającą się do nich kanimę, ale Lydia szybko stanęła przed nią.

— Lydia... — Wampirzyca ruszyła, by ją zatrzymać, ale Stiles szybko ją złapał.

— Jackson! — wykrzyknęła Lydia przez łzy, unosząc znajomy klucz. — Jackson.

Kanima zatrzymała się, niemal z podziwem wpatrując się w przedmiot.
Powoli wyjął klucz z jej dłoni, gdy pojawiły się znajome niebieskie oczy Jacksona, a łuski zaczęły znikać.

Zrobił kilka kroków do tyłu, a jego oczy przesunęły się na Dereka, którego tęczówki lśniły czerwienią i nieznacznie skinął głową.

Scott podbiegł do niego, podobnie jak Peter i oboje wepchnęli pazury w plecy i brzuch Jacksona. Odsunęli się, pozwalając Lydii podbiegnąć do swojej dawnej miłości i złapać go.

— Czy ty...? Czy nadal...? — Jackson wpatrywał się w nią bezradnie.

Dziewczyna widziała, co próbował powiedzieć i potrząsnęła głową.

— Tak. — wyszeptała ochrypłym od łez tonem. — Nadal cię kocham. Tak. Tak. Tak. Kocham cię. — płakała, kładąc go na ziemi, myśląc, że ​​nie żyje.

Stiles pochylił się, splatając swoje palce z Emily, która nie pokazała, że ​​jest przeciwna jego działaniom, ponieważ jej spojrzenie nie opuszczało Lydii i Jacksona.

Stiles obejrzał się i zobaczył, że Eli również wpatruje się w Emily, ale w jego brązowych oczach pojawił się wyraz litości zmieszany ze współczuciem. Człowiek nagle zaczął się zastanawiać, dlaczego Eli tak na nią patrzył.

— Gdzie jest Gerard? — Nagle zapytała Allison, widząc, że nie ma jej dziadka.

— Nie mógł zajść za daleko... — powiedział Chris, rozglądając się.

Wszyscy rozejrzeli się, gdy usłyszeli dźwięk drapania pazurów o chodnik. Spojrzeli w szoku, widząc, jak Jackson wstał, a jego niebieskie oczy błyszczały, zanim wydał głośny ryk. Lydia szybko się odwróciła i rzuciła się w jego ramiona. Zarówno Scott, jak i Emily zwrócili się do Stilesa, gdy usłyszeli pociągnięcie nosem, które dochodziło od niego. Oboje posłali mu zdziwione spojrzenie. Stiles potarł nos, unikając ich wzroku.

— Porysował Roscoe. — mruknął, podchodząc do swojego jeepa.

Emily powstrzymała wybuch śmiechu, pozwalając, by na jej twarzy pojawił się mały uśmiech, zanim jej oczy spoczęły na coś na podłodze. Uśmiech szybko zniknął z jej ust.

Podniosła ów przedmiot i wepchnęła do kieszeni, pamiętając, co musiała jeszcze dziś zrobić.


────

Stiles zaklął pod nosem, gdy szperał w szufladach i rozrzucał przedmioty po pokoju. Nie mógł uwierzyć, że to zgubił.

Jak to możliwe, że to zgubił?

Podskoczył, na dźwięk otwieranego okna. Odwrócił się, by zobaczyć, jak Emily wślizguje się do jego pokoju.

— Emily? — zapytał w szoku, szybko chowając rękę za plecami. Nie chciał, żeby wiedziała, że ​​stracił bransoletę z werbeny, którą mu dała. — Co ty tutaj robisz?

— Chciałam z tobą porozmawiać. Twój tata śpi, więc postanowiłam wejść przez okno. — powiedziała nonszalancko, wchodząc dalej, spoglądając na bałagan, który zrobił.

Stiles zmarszczył brwi, a zamieszanie było wyraźne w jego brązowych oczach.

— O czym chcesz rozmawiać?

— O tym, z czego dopiero dziś wieczorem zdałam sobie sprawę. A może wiem od jakiegoś czasu, ale po prostu bałam się powiedzieć to na głos... — spojrzała w jego karmelowe tęczówki, które patrzyły na nią z niewinną ciekawością i od razu wiedziała, dlaczego musiała to zrobić. Może i było to samolubne, ale nie wiedziała, co się wydarzy w najbliższej przyszłości i w końcu musiała powiedzieć na głos.

Robiła to dla niego.

— Ale muszę to powiedzieć... — zaczęła cicho, nie odrywając od niego wzroku. — To najbardziej samolubna rzecz, jaką powiem od dawna i nigdy nie myślałam, że powiem to ponownie...

— Co chcesz powiedzieć?

Stiles czuł, jak szybko bije jego serce, widząc jej piękne, piwne oczy, które lśniły emocjami. Serce zabiło mu jeszcze mocniej, gdy wyciągnęła ręce i ujęła jego policzki, przybliżając ich twarze, tak blisko, jak tylko się dało.

Kocham cię, Stiles. — szepnęła cicho.
Usta Stilesa rozchyliły się w szoku, a głos utknął mu w gardle.

Serce Emily ścisnęło się, gdy wiedziała, co się wydarzy za chwilę.

Tak musiało być.

Przez chwilę wyciągnęła rękę i połączyła ich usta, czując się niesamowicie. Chociaż przez chwilę. Kiedy się odsunęła, poczuła gulę w gardle.

— I o ile chcę, żebyś pamiętał ten moment, nie mogę ci na to pozwolić. Nie mogę być tak samolubna i mieć cię na wyłączność. Nie mogę ryzykować twojego życia. Nie chcę tego. — wyznała drżącym głosem. — Muszę to zrobić dla ciebie, Stiles. — powiedziała, widząc ból w jego oczach.

Ich oczy się połączyły i delikatnie potarła kciukiem jego policzek.

— Boże, bardzo chciałabym, żebyś nie musiał zapominać... — Łza spłynęła jej po policzku i choć dalsza część była dla niej bolesna, wiedziała, że musi kontynuować — Ale musisz.

Jego oczy rozszerzyły się, gdy słowa wyszły z jej ust. Stiles zamrugał zdezorientowany, widząc, że stoi sam w swoim pokoju. Spojrzał na swój nadgarstek, widząc znajomą bransoletę. A potem wyciągnął rękę, dotykając mokrych od łez policzków, zupełnie nieświadomy co się przed chwilą stało.

Emily była świadoma, że podjęła najgorszą decyzja w całym swoim życiu.
Ale była zbyt zraniona, by przemyśleć tę decyzję i jej konsekwencje... Które miały nadejść już wkrótce.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro