Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 25

Rozdział 25

━━━


Muzyka rozbrzmiewała, jakby nie było jutra. Tłum spoconych ludzi z każdą chwilą zdawał się coraz bardziej rozrastać. Jedni tańczyli w rytm muzyki na środku pomieszczenia, inni z kolei pili jakby jutra nie było.

Emily pociągnęła kolejny łyk różowego napoju, który rozdawała Lydia. Przeniosła dojrzenie z napoju na chłopaka, który niezgrabnie kiwnął głową w rytm muzyki.

Jego brązowe oczy również przesunęły się w jej stronę, a ich delikatność była widoczna, gdy uśmiechał się do niej.

— To przyjęcie zdecydowanie się zaraz źle skończy. — powiedział.

— Zgaduję, że poznałeś ich w klubie. — powiedziała brunetka, zerkając na Drag Queen, które tańczyły w pobliżu basenu.

— Tak. Podali mi swoje numery po tym jak mnie po omacku... No wiesz. — powiedział, przypominając sobie, jak wciągnęli go na parkiet tamtej nocy.

Stiles na sali wspomnienie, instynktownie przesunął się bliżej dziewczyny, gdy spojrzał na tańczących ludzi. Emily zauważyła, gdzie padł wzrok chłopaka i westchnęła cicho, nie mogąc zignorować myśli, które pojawiły się w jej głowie.

— Pieprzyć to. — mruknęła pod nosem.

Następnie odstawiła napój na najbliższą płaską powierzchnię i wyciągnęła rękę. Złapała Stilesa za rękę, zaskakując go, gdy się do niego odwróciła.

— No chodź. — odsunęła go od schodów, kładąc ręce na jego szyję. — Tańczysz, czy co? — zapytała, patrząc na niego niecierpliwie.

Stiles zamrugał kilka razy, zanim zdał sobie sprawę, czego dziewczyna od niego chce.

— A, tak! — Natychmiast zaczął się kołysać się w rytm wolniejszej piosenki.

Jego brązowe oczy przypatrywały się dziewczynie w zaciekawieniu. Był zszokowany, że chciała z nim tańczyć.
Chociaż nie narzekał. Ale wciąż był zaskoczony.

— Zanim zapytasz, tańczę z tobą, tylko dlatego, że wciąż jestem ci winna ten taniec z balu. — mruknęła cicho, unikając jego wzroku.

Stiles nie skomentował zaczerwienienia, jakie powstało na jej policzkach. Wiedział, że dziewczyna bardzo się tym denerwuje, nawet jeśli jej twarz pozostała stoicka.

Próbował się nie uśmiechać, widząc, że powolnymi krokami dociera do jej prawdziwego ja.

— W porządku. Nie mam z tym problemu. — wymamrotał cicho, powoli przyciągając ją do siebie i kołysząc się przy muzyce.

Emily starała się nie pokazywać, że słucha dźwięku jego bicia serca, które z jakiegoś powodu uspokajało ją.
Nagle pochyliła się i położyła głowę w zgięciu szyi Stilesa, wciąż kołysząc się delikatnie do w tle rozbrzmiewającej muzyki.

Spokojna chwila minęła w jednej chwili, gdy usłyszała jego głos.

Emilya.

Stiles poczuł, jak dziewczyna sztywnieje w jego ramionach i spojrzał na nią z troską.

— Coś nie tak?

Emily odsunęła się od niego, gdy zobaczyła dobrze znaną jej sylwetkę mężczyzny przechodzącego przez tłum ludzi i natychmiast rozpoznał go.
W jednej chwili fala strachu i nienawiści ogarnęła jej każdy zakątek ciała.

— Zaraz wracam. — wymamrotała, odchodząc od Stilesa.

Emily nie była świadoma, że ów mężczyzna to wytwór halucynacji, której doznała wraz z większą ilością członków imprezy. Poszła za mężczyzną i wylądowała w salonie Lydii Martin. Tak było, dopóki jej oczy nie podniosły się na nie pasującą do tego wszystkiego osobę. Stał tam z tym samym uśmieszkiem i ciemnymi oczami, które wydawały się prześwietlać jej duszę.

— Nie wiem, co powinienem sądzić o tym, że bawisz się jak normalni śmierdzący nastolatkowie z tego okropnego liceum. — powiedział, a jego ton nie zdradza żadnych emocji. — Myślałem, że nauczysz się na swoich błędach, Emilya.

— Czemu tu jesteś? — zapytała, obserwując go ostrożnie.

— Czy tak w dzisiejszych czasach rozmawia z własnym ojcem? — odparł, robiąc kilka kroków w jej stronę i z rozbawieniem obserwował, jak pozostaje w tym samym miejscu. — Wiesz, jestem zaskoczony, że nie zabiłaś tych śmierdzących nastolatków. Naprawdę się przejmujesz jednym wybrykiem z ostatniego stulecia?

— Więc mnie obserwujesz... — powiedziała, starając się nie wzdrygnąć, gdy mężczyzna położył dłoń na jej policzku.

— Oczywiście. Jesteś moją córką. — wyszeptał, a jego oczy przesunęły się w bok, zanim ponownie spojrzał w jej oczy zimnym spojrzeniem. — W ten sposób wiem, że ten ludzki nieudacznik coś dla ciebie znaczy.

Emily nie zdała sobie sprawy, jak wielki popełniła błąd, pchając mężczyznę na ścianę.

— Trzymaj się od niego z daleka. — warknęła, gdy patrzyła na niego nienawistnie.

Mężczyzna warknął i zmienił ich pozycję. Przytrzymał córkę za szyję, obserwując z rozbawieniem, jak drapie go w dłonie, chcąc uzyskać, choć odrobinę tlenu.

— Lepiej okaż mi szacunek. Muszę ci przypominać, co się stanie, jeśli znów mnie nie posłuchasz? — ostrzegł surowym tonem.

— Wal się. — wykrztusiła, wpatrując się w niego z nienawistnym spojrzeniem.

Emily poczuła, jak jej serce przyspiesza, gdy zobaczyła kpiący uśmieszek szarpiący usta mężczyzn.

— Bardzo dobrze. Chyba muszę ci jeszcze raz pokazać, dlaczego nie powinnaś lekceważyć ojca. — powiedział.

Dziewczyna poczuła, jak uścisk na jej szyi się rozluźnia. Nie mając siły, upadła na ziemię, kaszląc i łapczywie łapiąc powietrze.

— Co robisz? — zapytała, bojąc się, planów mężczyzny.

— W sensie, co właśnie zrobiłem? — uśmiechnął się i poklepał ją po policzku.

Emily odepchnęła jego rękę, gdy wstała.
Gwałtownie westchnęła, gdy zobaczyła martwe ciała wokół siebie. Jej oczy wylądowały na Lydii, która leżała w kałuży własnej krwi z dziurą w brzuchu. Jej oddech przyspieszył, gdy rozpoznała pozostałe ciała. Byli wśród nich Derek, Allison, Eli, a nawet Scott. Ostatecznie spojrzala na Stilesa, któremu mężczyzna wyrwał serce.

Emily nie zdawała sobie sprawy, że w tym momencie ma halucynacje. Była przerażona ilością ciał jej przyjaciół i ludzi, którym odebrała życie w przeszłości.

Wszyscy byli martwi.

— Nie, nie... — mruknęła, tłumiąc szloch, gdy rozejrzała się po ciałach, które były skażone szkarłatną krwią.

W tym samym czasie słaby głos wykrzykiwał jej imię, ale nie mogła go usłyszeć poprzez przyspieszony oddech.

— Emily!

Dziewczyna zakaszlała, kiedy została oblana wodą.

— Co do cholery?! — wykrzyknęła, patrząc na Eli, który przyglądał się jej z troską.

Szybko się rozejrzała i nie ma żadnych martwych ciał. Była w kuchni, a Eli trzymał pustą butelkę z wodą.

— Co się stało? — zapytała, zdezorientowana.

— Nie wiem. Myślę, że coś było w tych napojach, co Lydia rozdawała, bo wszyscy mieli halucynacje. — wyjaśnił, wciąż wpatrując się w nią z troską.

— To nie było prawdziwe... — westchnęła i zamknęła oczy, gdy poczuła, że ​​jej serce zwalnia. — To nie było prawdziwe...

— Opowiedz mi o tym. — Eli wymamrotał zaniepokojona. — Nie musiałem przypominać sobie, jak bardzo moja matka mnie nienawidziła.

Emily nie skomentowała wypowiedzi Eli, próbując mentalnie zablokować to, co widziała.

— Myślisz, że Lydia wiedziała, co robi? — zapytała z westchnieniem, gdy wyszli na dwór.

— Kto wie... — Eli mruknął, obserwując, jak ludzie biegają wokół, zachowując się jak szaleni. Zmarszczył nos, gdy zobaczył faceta liżącego roślinę. — Okej, to bardzo niehigieniczne.

— Właśnie widziałem faceta jedzącego trawę. — mruknął Stiles, zatrzymując się obok nich wraz ze Scottem.

Scott był cały przemoczony, gdy kilka minut temu jego głowa została zanurzona w wodzie. Spojrzał na Emily i również zauważył jej mokre włosy.

— Halucynacja?

— Halucynacja. — potwierdziła zmęczonym tonem. — Widzieliście Lydię?

— Nie. — Scott wymamrotał zdziwiony, bo spędzili trochę czasu na poszukiwaniu dziewczyny, ale nie znaleźli jej.

— Mieliśmy nadzieję, że ty ją widziałaś. — odparł Stiles.

— Nie. — Emily odpowiedziała i cofnęła się, gdy jakaś dziewczyna pojawiła się obok niej. — Poważnie. To wymyka się spod kontroli.

— Nie! Stop! Nie umiem pływać!

Wszyscy odwrócili się, by spojrzeć na dwóch chłopaków trzymających Matta, który krzyczał, zanim wrzucili go do basenu. Usiłował utrzymać się, ale był zbyt zajęty paniką. Większość uczestników wciąż miała halucynacje, a nieliczni, którzy czuli się dobrze, patrzyli, jak Matt walczy o to, by utrzymać się na wodzie.

— Mam cię. — Jackson wyciągnął rękę i wyciągnął go.

Matt wstał, a jego serce przyspieszyło, gdy był przemoczony do szpiku kości.
Jego oczy stwardniały i spojrzał na wszystkich obserwatorów.

— Na co się patrzycie? — warknął, zanim przepchnął się przez ludzi do wyjścia.

Na chwilę zatrzymał się, a jego oczy wylądowały na dwóch wampirach, wilkołaku i człowieku, a po chwili kontynuował swoją podróż. Nie wiele po wyjściu chłopaka, w oddali można było usłyszeć dźwięk policyjnych syren, przez co wszyscy zaczęli panikować.

— Gliny jadą!

— Wiejemy!

Wszyscy zaczęli się przepychać, żeby uciec, zanim zostaną aresztowani za picie. Emily i Eli również szybko wymknęli się.

— To była zabawa. — Eli mruknął sarkastycznie, gdy siedzieli w samochodzie dziewczyny i jechali do jej domu.

— Nadal nie rozumiem, skąd Lydia mogła wiedzieć, czym nas naćpać i dlaczego. — Emily wyszeptała z niedowierzaniem, że ​​jej najlepsza przyjaciółka im to zrobiła.

— Może była pod czyimś przymusem. — Eli zasugerował, sięgając do tylnego siedzenia i wyciągając małą lodówkę.
Otworzył ją i wyjął woreczek z krwią.

— To nie był przymus. Ale zdecydowanie była pod czyjąś kontrolą. — powiedziała cicho, już wiedząc, że to ma coś wspólnego z Peterem.

Nagle zadzwonił jej telefon.

— Włącz głośnik. — powiedziała, zerkając na mężczyznę.

— W porządku. — Eli wyciągnął rękę, odebrał jej telefon, a następnie odłożył go na kolana. — Cześć, mówi Eli King, główna sekretarka panny Reed. W czym mogę pomóc? — żartował, na co dziewczyna przewróciła oczami.

— Hej, to ja. — Derek powiedział zmęczonym tonem.

— Czego chcesz, Derek? — Brwi Emily zmarszczyły się.

— Musimy porozmawiać. — powiedział.

— Oh, doprawdy? — zacisnęła usta, po czym wydała z siebie westchnienie. — Dobra.

Po tym pojechała w stronę jego kryjówki.

─────

— Peter żyje?! — Emily wykrzyknęła ze złością, zerkając na Dereka przez lusterko wsteczne. W międzyczasie przebrała się z sukienki w jeansy i t-shirt, a na to narzuciła skórzaną kurtkę. — Jak mogłeś na to pozwolić?

Derek skinął głową i posłał jej sarkastyczny uśmiech.

— Przepraszam, że twoja przyjaciółka dmuchnęła mi magiczny proszek w twarz i użyła moich zdolności alfy, by wskrzesić mojego psychotycznego wuja.

— To twój psychotyczny wujek ją kontrolował i stworzył jej umiejętności przez ugryzienie. — odparła, wysyłając mu fałszywy uśmiech.

Eli westchnął ciężko, przerywając napiętą rozmowę.

— W każdym razie, dlaczego znowu tu jesteśmy? — zapytał z ciekawością.

— Muszę porozmawiać ze Scottem. — Derek odpowiedział, a Emily zaparkowała samochód.

— Dostałam SMS od Stilesa z prośbą o spotkanie tutaj, na posterunku. — mruknęła, widząc wiadomość, którą otrzymała.

Cała trójka wysiadła z samochodu i spojrzała na budynek.

— Czy to moja wyobraźnia, czy to miejsce sprawia wrażenie, że zaraz coś się spieprzy? — zapytał Eli.

— Nie tylko ty masz takie wrażenie. — Derek mruknął, dzieląc spojrzenie z Emily.

— Zostań tu. — powiedziała Emily do Eli, po czym spojrzała na alfę. — Gotowy?

— Gotowy. — Derek skinął głową.

Weszli do środka nieświadomi, że Matt kontrolował Jacksona i obecnie przetrzymuje w środku jako zakładnika Stilesa, Scotta i szeryfa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro