Rozdział 21
Rozdział 21
━━━
— Cóż, jeśli to wszystko to ja sobie idę. — Emily odezwała się, po czym odwróciła się i odeszła. Nie zwróciła uwagi na to, co powiedział Stiles pozostałej dwójce. Jedyne co to usłyszała jego szybkie kroki oznaczające, że podążał za nią. Powstrzymała chichot, kiedy do jej uszu dotarł dźwięk, jak chłopak się potknął. Spojrzała na niego. — Mogę ci jakoś pomóc, Stiles?
— Szczerze mówiąc to nie, ale nie chciałem z nimi zostać i być trzecim kołem u wozu. — odparł. Wzdrygnął się na myśl, że jego najlepszy przyjaciel pogodzi się z dziewczyną i prawdopodobne będą uprawiać seks.
— Mhm. — wymamrotała i ruszyła dalej. — Więc pomyślałeś, że pójdziesz za mną?
— No tak. Ale zastanawiałem się nad czymś. — powiedział, starając się dotrzymać jej kroku. — Pokłóciłaś się z Lydią czy coś? Wydawałaś się trochę spięta, kiedy o niej wspomniałem.
— To nic. — sapnęła. — Powiedziałam jej prawdę, że jestem wampirem, a ona... Nie zareagowała najlepiej.
— Och...
Emily spojrzała na niego przez ramie.
— Co?
— Nic. — podniósł ręce w kapitulacji. — Jestem zaskoczony, że powiedziałaś jej prawdę. — Stiles zatrzymał się. — Ale dobrze zrobiłaś. To wszystko... Wcześniej czy później musielibyśmy ją wtajemniczyć. Teraz to nawet i lepiej, że wie. Szczególnie że Jackson jest Kanimą.
Jej piwne oczy powędrowały w jego kierunku. Była nieco zaskoczona, że zrozumiał, dlaczego powiedziała Lydii.
— No tak, a nie jestem zaskoczona jej reakcją. Szczerze mówiąc, moja wampirza twarz jest przerażająca. Wszyscy się wzdrygają, ilekroć im ją pokażę.
— Nie ja. — odparł, chwytając ją za rękę, by zatrzymać ją. Posłał jej delikatny, łagodny uśmiech. Serce waliło w pierś, gdy trzymał ją za rękę. Zaskakujące było to, że nie odsunęła się od niego. W duchu skakał z radości, że poczynili postępy w swojej relacji. Miał też nadzieję, że dziewczyna zakocha się w nim jeszcze przed końcem roku.
— Nie sądzę, że jesteś przerażająca.
Jej serce zabiło mocniej. Chciała powiedzieć coś chamskiego, wrednego. Coś, co do tej pory było w jej typie, ale zrezygnowała. Zamiast tego powiedziała:
— Cóż, to dlatego, że jesteś inny.
Poczuła się trochę nieswojo, gdy przypomniała sobie minę zachwytu, jak i podziwu na jego twarzy, gdy próbowała go odstraszyć jakiś czas temu we własnej kuchni.
Chłopak zarumienił się.
— I-inny? — powtórzył, czując, jak jego serce uderza mocno o klatkę piersiową. — W-w dobrym c-czy złym znaczeniu?
Emily wpatrywała się w niego, nie mogąc pojąć, dlaczego waha się z odpowiedzią. Co z tego, że był jedyną osobą, która kiedykolwiek tak na nią spojrzała. Był zdecydowanie inny.
Ale czy było to dobre?
Nie można było zaprzeczyć, że z zadowoleniem przyjęła jego zabawne i dziwne reakcje na jej działania. Ponadto często były chwile, kiedy kwestionowała swoje własne działania. Wprawiał ją w zakłopotanie bez końca. Były chwile, kiedy po prostu chciała go zignorować, ponieważ... Ponieważ poczułaby to. Uczucie, które wydawało się jej niemal obce, ale było to również coś, czym chciała się rozkoszować. Ponieważ minęło tak wiele czasu, odkąd tak się czuła.
— N-nie wiem. — odparła, marszcząc brwi, czując się jeszcze bardziej zdezorientowana własnymi myślami. — Nadal próbuję to rozgryźć. — wyznała.
— Chyba rozumiem. — Stiles wymamrotał, nie zaprzeczając, że poczuł ulgę, że po prostu wydawała się zmieszana. — A ten... Mogę zapytać cię o coś osobistego?
— W zależności od tego, jak bardzo osobiste to jest. — mruknęła, patrząc na niego nieco ostrożnie. — Ale śmiało, pytaj.
— Czy ty i Eli... — zawahał się, myśląc jak ładnie ubrać swoje myśli w słowa. — Czy wy kiedykolwiek... Um...
— Uprawialiśmy seks? — zapytała z rozbawieniem, obserwując, jak jego policzki czerwienieją. — Tak.
Stiles starał się nie wyglądać na zranionego jej szczerością. Zanim zdążył zapytać, dziewczyna kontynuowała.
— Ale ostatnim razem, gdy to zrobiliśmy, było to w latach dwudziestych i to nic nie znaczyło. Wtedy... Nie do końca miałam człowieczeństwo.
— Lata dwudzieste? — dopytał z niedowierzaniem. Chciał zapytać, ile ma lat, ale szybko przypomniał sobie, że o wiek kobiety się nie pyta. zresztą to były jej słowa. — Chwila, a co to to człowieczeństwo?
— Nigdy ci o tym nie mówiłam? — Emily mruknęła pod nosem. Spojrzała na niego z lekkim zamyślonym wyrazem twarzy. — Cóż, to coś jak przełącznik, który mają wampiry. Gdy wampir zdecyduje się na taki krok, wszystkie ludzkie emocje, jakie mamy, zostają wyłączone. Po prostu całkowicie przejmuje nad nami nasza wampirza strona. Oznacza to, że nie będziemy czuć się winni z powodu naszych działań, gdy nasze człowieczeństwo jest wyłączone.
— Ale dlaczego nie chcesz niczego czuć? — zapytał z ciekawością i z ulgą, że ona i Eli nie mają się ku siebie.
Emily natychmiast puściła jego rękę, odchodząc od niego. Błysk bólu przeszedł przez jej spojrzenie. Ale tak szybko, jak się pojawił, tak szybko zniknął.
— Wydarzyło się kilka rzeczy... — odparła cicho. Powstrzymała wspomnienia, które groziły pojawieniem się, i odchrząknęła. — To nie ma znaczenia.
— Dobrze. — powiedział miękko, zwracając uwagę na jej wyraz twarzy i postanowił nie naciskać dalej. — Um, czy to oznacza, że Scott i Derek też mogą wyłączyć swoje człowieczeństwo?
— Nie. Z wilkołakami jest inaczej. — odparła, zerkając na niego, gdy szła dalej, a on szedł tuż obok niej. — Dają się pochłonąć wściekłości. Ta z kolei prowadzi do tego, że oddają się swojej zwierzęcej stronie i kogoś zabijają. — Piwne oczy Emily powędrowały ku zachodzącemu słońcu. — Teraz pozwól, że ja cię o coś zapytam.
— Dobrze? — Nie był pewien, o co chciałaby go zapytać. Nie sądził, by było nim coś naprawdę interesującego.
— Dlaczego nie chciałeś, żebym to ja zabiła Jacksona? Bo popraw mnie, jeśli się mylę, ale nienawidzisz go?
— Nie nienawidzę go. — odchrząknął, gdy zobaczył wyraz jej twarzy, jakby wątpiła w jego słowa. — Po prostu nie lubię jego okropnej osobowości. Czepia się mnie i Scotta, odkąd byliśmy dziećmi, więc nie za bardzo go lubię. — przerwał, a jego brązowe oczy spojrzały na nią. — Nie chciałem, żebyś go zabiła, bo czułabyś się okropnie, zabijając faceta, którego kocha Lydia. I nie chciałem, żebyś czuła się winna z tego powodu. Dlatego zaproponowałem, żeby zrobił to ktoś inny.
Emily zacisnęła usta, posyłając mu sztucznie zirytowaną minę.
— Czasami potrafisz być irytujący. — mruknęła, mijając go.
Stiles wpatrywał się w nią z niepokojem, czując się lekko urażony.
— Co to ma znaczyć?! — wykrzyknął i potknął się, by ją dogonić.
Ukrywając uśmiech, który ciągnął ją za usta, Emily przewróciła oczami, idąc za nim.
— Właściwie jest coś jeszcze, o czym chciałam z tobą porozmawiać.
— Co?
Sięgnęła do kieszeni, wyciągając brązową plecioną bransoletkę.
— Masz. — podała mu ją.
— Bransoletka? — poczuł na niej słaby zapach. Powąchał ją. — Co to za zapach?
— Jest spleciona z werbeny. Noś ją. Dzięki temu wampiry nie będą cię zmuszać.
Stiles patrzył na bransoletkę przez dłuższą chwilę, zanim przeniósł na nią spojrzenie, jego oczy złagodniały. Emily poruszyła się nieswojo, widząc wyraz jego twarzy.
— Co?
— Nic. — wymamrotał, lekko potrząsając głową. Założył bransoletkę. Cieszył się, że Emily w rzeczywistości troszczyła się o niego o wiele bardziej, niż okazywała. Dało mu to poczucie nadziei, że może bardzo się do niej zbliża. Ale nie chciał nic mówić, ponieważ najwyraźniej nie była najlepsza w wyrażaniu swoich uczuć.
─────
Emily weszła do domu po opuszczeniu Stilesa, który uważał, że nadszedł czas, aby upewnić się, że Jackson wciąż jest w furgonetce. Kiedy weszła do środka, usłyszała bicie serca dochodzące z salonu i znalazła Eli siedzącego na kanapie z kobietą stojącą przed nim w obcisłej bieliźnie.
— Co ty robisz? — zirytowała się.
Eli spojrzał na nią z uśmieszkiem na ustach.
— Po prostu zabijam czas — odparł, a następnie odwrócił się do kobiety przed nim i wstał. — Zapomnij dziś o wszystkim i idź do domu.
Kobieta zrobiła, o co prosił, przechodząc obok Emily ze śladami ugryzień na szyi. Brunetka spojrzała na mężczyznę z irytacją.
— Lepiej, żeby na dywanie nie było krwi. — prychnęła, podchodząc do małego stolika, na którym trzymała burbon i tequilę. Nalała alkoholu do szklanki i usiadła na kanapie.
— Długi dzień? — zapytał sarkastycznie, obserwując, jak siada w miejscu, w które wcześniej zajmował.
— Pamiętasz, jak ci powiedziałam, że Jackson jest Kanimą, prawda? — zaczęła, i natychmiast kontynuowała. — Cóż, najwyraźniej Scooby i jego gang postanowili go porwać.
Przypomniała sobie, jak resztę czasu spędziła na dokuczaniu Stilesowi o kradzieży więziennej furgonetki i możliwym szlabanie od ojca. To było dla niej naprawdę zabawne, widzieć, jak jest zdenerwowany jej dokuczaniem. Ale nie mogła pozbyć się z umysłu delikatnego wyrazu jego twarzy, kiedy dała mu bransoletkę z werbeny. Wzięła łyk burbona.
— Hm. Cóż, idę do łóżka. — Eli spojrzał na nią z psotnym uśmieszkiem na ustach. — Zechcesz do mnie dołączyć?
Emily spojrzała na niego kątem oka.
— Puknij się w łeb, Eli. — Z poważną miną spojrzała na drzwi, kiedy zadzwonił dzwonek. —Idę zobaczyć, kto to jest, a ty wyjdź stąd, zanim to pomieszczenie przesiąknie twoją głupotą. — machnęła ręką i poszła sprawdzić, kto przyszedł.
Eli zmarszczył brwi na jej odrzucenie. Nie zamierzał kłamać, zaczynał się trochę denerwować tym, jak ciągle go odrzucała. Wiedział, że ostatnim razem, gdy spędzili razem czas między prześcieradłami, nie miała człowieczeństwa. Było fajnie, ale teraz chciał, żeby trafiła do łóżka z nim i z emocjami.
W ciągu swoich pięciuset lat życia nigdy nie spotkał nikogo tak fascynującego, jak Emily. Obserwował wszystkie zmiany w jej życiu. Pamiętał, jaka była wcześniej, kiedy jej rodzina jeszcze żyła. Zdecydowanie obecnie nie była tą samą dziewczyną co sto lat temu. Ale to nie powstrzymało go od oddalenia się od niej.
Westchnął, ruszając do swojej sypialni, czując się pełny po całym dniu karmienia.
Emily otworzyła drzwi i zdziwiła się, widząc stojącą tam Lydię, która wyglądała na nieco zdenerwowaną.
— Czy mogę ci jakoś pomóc? — zapytała, krzyżując ręce na piersi.
— Przyszłam przeprosić. — odparła cicho. Właśnie wróciła z domu Allison, gdzie skończyła tłumaczyć pięć stron dla brunetki. Podobno chodziło o jakąś grę, gdzie walczy się z mitycznymi stworzeniami. Nie kwestionowała tego, ale uznała to za trochę dziwne.
Emily zamrugała z zaskoczenia.
— Och. Za co?
— Wiesz za co. Spanikowałam i prawie nazwałam cię potworem. Nie chciałam tego. — powiedziała truskawkowa blondynka. — Nie chce się kłócić o taką głupotę. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką i szczerze mówiąc mam gdzieś, czy jesteś wampirem, człowiekiem, wróżką zębuszką, czy świętym Mikołajem.
Emily wpatrywała się w nią przez dłuższą chwilę. Westchnęła.
— Okej.
— Nie jesteś wściekła? — zapytała Lydia.
— Nie. — wymamrotała, spoglądając z powrotem do środka. Gdy usłyszała, że Eli jest na górze, zanim spojrzała na Lydię.
— Może wejdziesz do środka i porozmawiamy?
Zielone tęczówki truskawkowej blondynki rozbłysły radością. Skinęła głową, wchodząc do domu najlepszej przyjaciółki.
─────
Lydia przewróciła oczami, idąc dalej, ignorując nadpobudliwego nastolatka o imieniu Stiles. Nie rozumiała, jak jej najlepsza przyjaciółka mogła znieść chłopaka. Nie omieszkała zauważyć, jak Emily patrzyła na niego, gdy myślała, że nikt jej nie obserwuje. Była również świadoma, że nazywał się Stiles, a nie Biles, ale lubiła patrzeć, jak Emily ją poprawia i wyglądała na prawie zawstydzoną tym, jak szybko zwracała jej uwagę. Truskawkowa blondynka nie była ślepa na jego oczywiste zauroczenie brunetką. Chociaż była pewna, że jej najlepsza przyjaciółka troszczyła się brązowookiego chłopaka, zwłaszcza po tym, jak ona i Emily spędziły ostatnią noc na rozmowach o wampirach. Powiedziała jej również, kto wiedział, że jest wampirem. Na tej liście znalazł się Stiles, który nie bał się tak jak ona. Lydia czuła się okropnie z powodu własnego zachowania, ponieważ było oczywiste, że Emily miała nadzieję na lepszą reakcję.
Odrzucając te myśli, szybko skupiła się na sposobach porzucenia Stilesa i jego pytań. Wciąż wypytywał ją o Jacksona i jego rodziców. Ona i jej były chłopak mogli nie być w najlepszych stosunkach, ale nie mogła go zdradzić, opowiadając nieznajomemu o śmierci jego rodziców. To było złe i nie mogła tego zrobić.
— Czy to było pytanie? — zapytała, czując się prawie zdezorientowana jego ciągiem słów, które zostały w nią wyrzucone.
Stiles zacisnął usta, wyglądając na niemal sfrustrowanego.
— To było jak pytanie.
— Cóż. — ciągnęła z lekkim uśmieszkiem na ustach. — Powiedz mi, czy to brzmi jak odpowiedź. — zatrzymała się, ciesząc się, jak wyglądał na prawie chętnego na prawdziwą odpowiedź. — Nie. — odparła bez ogródek, zanim odeszła od niego.
Gdy szła po schodach, jej oczy spoczęły na Emily, która stała przy swojej szafce. Szybko do niej podeszła, ignorując Stilesa wołającego ją, by poczekała.
— Lydia!
— Hej, Em. — przywitała się.
— Hej. — Emily przyglądała się jej przez chwilę, zanim jej oczy powędrowały na coś za nią.
Lydia myślała, że to Stiles poszedł za nią, ale zmarszczone brwi Emily powiedziały jej inaczej. Obejrzała się, żeby zobaczyć, na co patrzy jej najlepsza przyjaciółka, i zauważyła, jak Erica przyciska Stilesa do ściany z praktycznie wyeksponowanymi cyckami.
— Twoją zazdrość czuć aż z kilometra. — zadumała się.
— Nie mam powodu do zazdrości, Lydio. — Emily zamknęła szafkę, nadal marszcząc brwi. Nie odrywała wzroku od Erici i Stilesa.
— Ostrożnie, twoją zazdrość aż czuć z kilometra. — zakpiła truskawkowa blondynka.
— Nie mam powodu, by być zazdrosna, Lydio. — Emily zamknęła szafkę, marszcząc brwi, wciąż wpatrując się w Ericę i Stilesa.
Truskawkowa blondynka spojrzała na nią, jakby jej nie wierzyła.
— Więc dlaczego patrzysz na Ericę, jakbyś chciała wydłubać jej oczy?
Emily spojrzała na nią z irytacją.
— Osądzasz mnie? Wydawało mi się, że pamiętam taką przerwę, gdy na stołówkę Erica po raz pierwszy pojawiła się ubrana... Inaczej. Wyglądałaś, jakbyś miała ją zaatakować.
— Tak, ale ty naprawdę wyglądasz, jakbyś miała to zrobić. — odparła.
Brunetka zacisnęła usta, przewracając oczami, zanim ponownie spojrzała. Zmarszczyła brwi.
— Co do cholery? — wymamrotała.
Lydia obejrzała się, by zobaczyć, że dwójka nastolatków zniknęła. Przeniosła swoje spojrzenie na przyjaciółkę, by zobaczyć, że i ta również zniknęła. Nie mogła powstrzymać rozbawionego uśmiechu, kiedy zakpiła pod nosem.
— Tak, zdecydowanie nie jest zazdrosna.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro