Rozdział 15
Rozdział 15
━━━
Przez całą noc nie znaleźli nawet śladu Lydii. Nie było nawet jej zapachu. Emily była bardzo zirytowana i zmartwiona, wiedząc, że wciąż nie udało im się odnaleźć przyjaciółki, a szczególnie martwiła ją sprawa łowców, którzy również szukali dziewczyny.
Słyszała o napadzie na groby zeszłej nocy i o tym, że ktoś ukradł wątrobę. Nie miała pojęcia, czy to Lydia, ale nie mogła też tego wykluczyć, ponieważ była to jedyna osoba, która w ostatnim czasie się przemieniła. Wiedziała, że Jackson został ugryziony, więc to również mógł być on. Ale prawdopodobnie tak nie było.
Przeszła pustym korytarzem szkoły, zbliżając się do Dereka, który wychodził z męskiej łazienki i rzuciła mu zdziwione spojrzenie.
— Co ty tutaj robisz?
— Nie odbierałaś telefonu. — powiedział, wpatrując się w nią z irytacją, co odwzajemniła.
— Cóż, byłam zajęta poszukiwaniem mojej przyjaciółki. Zapytałabym, czy zrozumiałeś, ale nie masz przyjaciół.
— Nie potrzebuję przyjaciół. — przewrócił oczami i odchrząknął, a jego zielone oczy powędrowały w kierunku drzwi za nim. — Wiedziałaś, że Jackson odrzucił ugryzienie?
— Nie. Tak jak powiedziałam, byłam zbyt zajęta, aby sprawdzić twoją betę. — warknęła. — A poza tym, czy to ma znaczenie? Myślałam, że nie obchodzi cię Jackson.
— Nie rozumiem... Po prostu nie rozumiem, dlaczego tak się stało. — mruknął, a jego serce ścisnęło się, gdy pomyślał o tym, kiedy ostatni raz takie coś widział.
— Cóż, ja też nie wiem, ale oboje zdajemy sobie sprawę, co się stało ostatnim razem, gdy to się zdarzyło — przypomniała, krzyżując ręce na piersi. — Więc dlaczego do mnie dzwoniłeś? Chciałeś zapytać, czy gryzienie nastolatków z problemami nie jest zbyt desperackie? — drwiła, jednak gdy zobaczyła jego wzrok, od razu wiedziała, co jest na rzeczy. — Więc nie znalazłeś nikogo chętnego oprócz Jacksona?
— Jest jeden, ale nadal się nie zdecydował — odparł niejasno.
Emily przechyliła głowę, zastanawiając się, kto to może być. Wzruszyła ramionami.
— No cóż, ktokolwiek to jest, nie ma to znaczenia. Po prostu pamiętaj, że niektóre rzeczy nie są częścią naszej umowy. — przypomniała mu.
Derek tylko przewrócił oczami, lekko kiwając głową. Wiedział, że ich umowa została sfinalizowana dopiero w połowie, odkąd pomogła mu znaleźć alfę i dowiedzieć się, kim są inne alfy, które niedawno przybyły do miasta.
Może i nic teraz nie robią, ale martwiło go to, ponieważ z jakiegoś powodu był przez nich obserwowany.
─────
Stiles jęknął z irytacją, patrząc, jak Scott ucieka w ciemny las. Oboje pojawili się tutaj, aby sprawdzić karetkę, która została zaatakowana, a osoba w środku nie żyła. Myśleli, że to Lydia, ale jej nie było.
A teraz Scott uciekł, zostawiając Stilesa samego.
Wstał, gdy zobaczył znajomy czarny samochód zatrzymujący się obok samochodów policyjnych. Wyszła z niego Emily, do której podszedł jego tata.
Stiles szybko udał się w ich stronę.
— Chciałam tylko sprawdzić, czy Lydia tu jest... — powiedziała obronnie. — Zaginęła już dwa dni temu i nikt niczego nie znalazł.
— Wiem i staramy się ją znaleźć. — Szeryf odparł łagodnie, wiedząc, jak bardzo Emily troszczyła się o swoją zaginioną przyjaciółkę.
Wstrzymał westchnienie, gdy zobaczył syna idącego w ich stronę, starającego się wyglądać niepozornie.
— Stiles!
Emily odwróciła się i zobaczyła, jak nastolatek podskakuje na surowy ton ojca.
— Oczywiście... — wymamrotała, nie zdziwiona, że chłopak też tu jest.
— Co robisz tutaj młody człowieku? — Starszy mężczyzna obrzucił syna obrzucającym spojrzeniem.
Stiles wyjąkał wymówki, na które tata przewrócił oczami.
— Oboje wracacie do domu. Obiecuję, że jeśli znajdziemy Lydię, zadzwonimy do ciebie. — powiedział Noah, patrząc na brunetkę stojącą obok syna. Wyglądała niechętnie na odejście, ale skinęła głową.
— W porządku. Pójdę, ale... — znieruchomiała, a jej głowa przeniosła się w stronę lasu, gdy zapach pewnej truskawkowej blondynki dotarł do jej nosa — Lydia? — odetchnęła zszokowana, widząc, że jej najlepsza przyjaciółka wygląda na oszołomioną i zdezorientowaną, gdy wyszła z lasu zupełnie naga, zakrywając rękami klatkę piersiową.
Stiles i szeryf mieli zszokowane miny, gdy zobaczyli zaginioną dziewczynę.
— Lydia! — Wampirzyca ponownie zawołała jej imię, a dziewczyna wyrwała się z oszołomienia i spojrzała na nich przestraszonym spojrzeniem.
Lydia zadrżała zarówno z zimna, jak i strachu.
— Cóż, czy ktoś da mi płaszcz?
Emily spojrzała na Stilesa, który zasłaniał oczy.
— Jestem zszokowana, że nie gapisz się jak wtedy, kiedy widziałeś mnie nago.
Chłopak jąkał się nerwowo i zawstydzony, zwłaszcza że jego ojciec stał obok nich.
Szeryf spojrzał na syna w szoku, a potem na Emily, a zmieszany wyraz jego twarzy zmienił się w zmęczony.
— Nawet nie zapytam. — zdjął płaszcz i podszedł do młodszej dziewczyny. — Proszę bardzo.
Emily podeszła do Lydii, która spojrzała na nią ze łzami w oczach. Brunetka posłała jej uspokajający uśmiech.
— Cześć, Lyds.
Truskawkowa blondynka posłała jej wymuszony uśmiech przez łzy w oczach, gdy poczuła komfort przytulenia od swojej najlepszej przyjaciółki.
Moment został skrócony, gdy sanitariusze zabrali dziewczynę do szpitala, aby upewnić się, że wszystko z nią w porządku.
─────
Allison szła obok Lydii i Emily, gdy weszły po schodach do szkoły.
— Naprawdę nic nie pamiętasz? — zapytała z niedowierzaniem.
— Nie. — wymamrotała truskawkowa blondynka — Lekarze dali diagnozę, ale nie słuchałam — zatrzymała się. — Zrzuciłam cztery kilo!
Emily zachichotała. To było trochę dziwne, że dziewczyna nie pamiętała, co robiła w lesie przez dwa dni, ale teraz, kiedy wróciła, to już nie miało znaczenia.
— Jesteś gotowa, by ruszyć korytarzem swojego królestwa? — zapytała żartem.
— Oczywiście. — Lydia uśmiechnęła się złośliwie. — W końcu to nie moja ciocia jest seryjnym zabójcą. — weszła do środka, zostawiając dwie dziewczyny.
— Cóż, nie pomyliła się. — powiedziała Emily, kiedy zauważyła szok na twarzy Allison.
Weszły do środka i zobaczyły, że wszyscy gapią się na Lydię, która wyglądała jak jeleń przyłapany w świetle reflektorów.
— Może to te cztery kilo? — Allison szepnęła spokojnym tonem.
Lydia wydęła wargi i wyprostowała się. Lekko odrzuciła włosy, po czym pospiesznie opuściła korytarz.
─────
Emily stłumiła westchnienie, gdy usiadła z tyłu jeepa Stilesa, który zaparkował przed posterunkiem szeryfa.
— Dlaczego znów tu jestem? — zapytała z irytacją. — Myślałam, że powiedziałam ci, że nie bawię się w opiekunkę twoich szczeniąt.
— Potrzebuję cię tutaj na wypadek, gdyby coś poszło nie tak. — odparł Derek, zerkając na nią i marszcząc brwi.
— Oboje wiemy, że poradziłbyś sobie z tym wszystkim sam.
Stiles odchrząknął, przypominając im, że wciąż tu jest.
— Okej, klucze do każdej celi znajdują się w skrytce zabezpieczonej hasłem w biurze mojego ojca. Problemem jest przejście przez recepcję.
— Rozproszę ją. — Derek zgłosił się na ochotnika.
Emily uniosła brew, a Stiles posłał mu zszokowane spojrzenie, gdy położył dłoń na ramieniu wilkołaka.
— Whoa, ty? Nie wejdziesz tam. — zobaczył blask irytacji na jego twarzy i przełknął ślinę. — Już zdejmuję rękę.
— Zostałem oczyszczony z zarzutów.
— Nadal jesteś podejrzany.
— Jestem niewinny.
— Ty? — Stiles zadrwił. — Tak, racja! Wybacz, że o tym zapomniałem.
Emily zachichotała.
— To naprawdę zabawne.
Derek spojrzał na nich, na co Stiles westchnął.
— Okej, w porządku. Jaki masz plan?
— Odwrócę jej uwagę. — odpowiedział zielonooki.
— Uch... Co? Jak? Uderzając ją w twarz?
Derek posłał mu fałszywy uśmiech.
— Rozmawiając z nią, debilu.
— Okej, w porządku. Od czego zaczniesz?
Stiles i Emily wpatrywali się w Dereka, który tylko na nich patrzył. Człowiek zadrwił.
— Martwa cisza. To powinno zadziałać. Jakieś inne pomysły?
— Myślę o uderzeniu cię w twarz.
— Po prostu go puść, Stiles. — Emily powiedziała z droczącym uśmieszkiem na twarzy. — Od dawna nie widziałam, jak wygląda zalotny Derek.
— Zamknij się. — Wilkołak spojrzał na nią zirytowany, zanim wysiadł z jeepa.
Dziewczyna skoczyła do przodu i usiadła na miejscu pasażera, patrząc, jak Derek wchodzi do środka.
— Uda się. — mruknęła do Stilesa, który skinął głową, zanim podążył za mężczyzną.
Brunetka oparła się o siedzenie, tłumiąc śmiech, słysząc, jak Derek flirtuje z zastępcą.
— Um, mam pytanie. Przepraszam, jestem trochę... Zagubiony. Tak naprawdę nie spodziewałem się kogoś takiego... — ciągnął Derek.
— Jak ja? — Policjanta dokończyła nieśmiało.
— Och, miałem powiedzieć tak niesamowicie piękną dziewczynę, ale tak, myślę, że wyszłoby na to samo.
Emily zaczęła się śmiać niekontrolowanie.
— O mój Boże! On to zrobił. — Jej śmiech ustał, gdy usłyszała alarm przeciwpożarowy.
Szybko wysiadła z jeepa, gdy wpadła do budynku.
— Co się do cholery stało?! — warknęła, patrząc na Dereka, który próbował powstrzymać policjantkę.
— Kim jesteś? — Kobieta wykrzyknęła z irytacją, gdy zobaczyła młodszą brunetkę.
Poczuła nagły przypływ zazdrości, zastanawiając się, czy ta piękność była dziewczyną tego faceta, ale alarm zwrócił jej uwagę.
— Właściwie to nie ma znaczenia. Muszę sprawdzić, kto włączył alarm przeciwpożarowy. — zaczęła odchodzić.
Derek posłał Emily znaczące spojrzenie, po czym pobiegł korytarzem, by sprawdzić, czy Isaac tam jest.
Brunetka sapnęła, zanim pojawiła się przed policjantką, która westchnęła w odpowiedzi, a jej źrenice się rozszerzyły.
— Chcę, żebyś zapomniała, że widziałaś mnie i tego mężczyznę, który właśnie z tobą flirtował. — powiedziała, jednocześnie słuchając Dereka ryczącego na Isaacka gdzieś w głębi korytarza.
— Zapomnę, że was widziałam — Kobieta powtórzyła. Mrugnęła i została sama.
Alarm w dalszym ciągu dzwonił w tle, gdy szeryf wszedł do budynku.
─────
Młoda kobieta zaskomlała, próbując odczołgać się od drapieżnika, ściskając szyję z bólu. Krew płynęła z innych ran, a żądza krwi była wyraźnie wyczuwalna w powietrzu.
Żałowała, że tego wieczoru wyszła. Żałowała, że nie została, tak jak kazała jej współlokatorka.
— Nie zdajesz sobie sprawy, że nie zajdziesz daleko. — drwił drapieżnik.
— Straciłam dużo krwi. P-proszę. —płakała, próbując iść dalej z nadzieją, że znajdzie kogoś, kto mógłby ją uratować.
Nie chciała umrzeć.
— Proszę, co? — szydził. — Nie myśl, że nie słyszałem tego wcześniej. To denerwujące, jak wy, ludzie błagacie o litość, zwłaszcza po tym, jak chętnie ze mną poszliście.
— N-nie wiedziałam, że Ty... Ty... — krzyknęła, gdy złapał ją za włosy i pociągnął do tyłu, tak że uderzyła o ścianę.
— Że jestem czym? — Kobieta poczuła jego zimne spojrzenie na sobie. — Potworem?
Jęknęła, gdy uścisk zacisnął się na jej szyi.
— Cóż, w porządku i tak nie będziesz musiała się tym długo martwić. — wyszeptał cicho przed wbiciem się w szyję młodej kobiety i wypiciem jej krwi.
Jej krzyk agonii odbił się echem w ciemnym zaułku. Jej krew chłonął wampir, uśmiechający się mrocznie. Wreszcie upuścił jej ciało na ziemię, a krew nie przepływała już przez jej żyły.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro