Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15

Rozdział 15

━━━

Przez całą noc nie znaleźli nawet śladu Lydii. Nie było nawet jej zapachu. Emily była bardzo zirytowana i zmartwiona, wiedząc, że wciąż nie udało im się odnaleźć przyjaciółki, a szczególnie martwiła ją sprawa łowców, którzy również szukali dziewczyny.

Słyszała o napadzie na groby zeszłej nocy i o tym, że ktoś ukradł wątrobę. Nie miała pojęcia, czy to Lydia, ale nie mogła też tego wykluczyć, ponieważ była to jedyna osoba, która w ostatnim czasie się przemieniła. Wiedziała, że ​​Jackson został ugryziony, więc to również mógł być on. Ale prawdopodobnie tak nie było.

Przeszła pustym korytarzem szkoły, zbliżając się do Dereka, który wychodził z męskiej łazienki i rzuciła mu zdziwione spojrzenie.

— Co ty tutaj robisz?

— Nie odbierałaś telefonu. — powiedział, wpatrując się w nią z irytacją, co odwzajemniła.

— Cóż, byłam zajęta poszukiwaniem mojej przyjaciółki. Zapytałabym, czy zrozumiałeś, ale nie masz przyjaciół.

— Nie potrzebuję przyjaciół. — przewrócił oczami i odchrząknął, a jego zielone oczy powędrowały w kierunku drzwi za nim. — Wiedziałaś, że Jackson odrzucił ugryzienie?

— Nie. Tak jak powiedziałam, byłam zbyt zajęta, aby sprawdzić twoją betę. — warknęła. — A poza tym, czy to ma znaczenie? Myślałam, że nie obchodzi cię Jackson.

— Nie rozumiem... Po prostu nie rozumiem, dlaczego tak się stało. — mruknął, a jego serce ścisnęło się, gdy pomyślał o tym, kiedy ostatni raz takie coś widział.

— Cóż, ja też nie wiem, ale oboje zdajemy sobie sprawę, co się stało ostatnim razem, gdy to się zdarzyło — przypomniała, krzyżując ręce na piersi. — Więc dlaczego do mnie dzwoniłeś? Chciałeś zapytać, czy gryzienie nastolatków z problemami nie jest zbyt desperackie? — drwiła, jednak gdy zobaczyła jego wzrok, od razu wiedziała, co jest na rzeczy. — Więc nie znalazłeś nikogo chętnego oprócz Jacksona?

— Jest jeden, ale nadal się nie zdecydował — odparł niejasno.

Emily przechyliła głowę, zastanawiając się, kto to może być. Wzruszyła ramionami.

— No cóż, ktokolwiek to jest, nie ma to znaczenia. Po prostu pamiętaj, że niektóre rzeczy nie są częścią naszej umowy. — przypomniała mu.

Derek tylko przewrócił oczami, lekko kiwając głową. Wiedział, że ich umowa została sfinalizowana dopiero w połowie, odkąd pomogła mu znaleźć alfę i dowiedzieć się, kim są inne alfy, które niedawno przybyły do miasta.

Może i nic teraz nie robią, ale martwiło go to, ponieważ z jakiegoś powodu był przez nich obserwowany.

─────

Stiles jęknął z irytacją, patrząc, jak Scott ucieka w ciemny las. Oboje pojawili się tutaj, aby sprawdzić karetkę, która została zaatakowana, a osoba w środku nie żyła. Myśleli, że to Lydia, ale jej nie było.

A teraz Scott uciekł, zostawiając Stilesa samego.

Wstał, gdy zobaczył znajomy czarny samochód zatrzymujący się obok samochodów policyjnych. Wyszła z niego Emily, do której podszedł jego tata.

Stiles szybko udał się w ich stronę.

— Chciałam tylko sprawdzić, czy Lydia tu jest... — powiedziała obronnie. — Zaginęła już dwa dni temu i nikt niczego nie znalazł.

— Wiem i staramy się ją znaleźć. — Szeryf odparł łagodnie, wiedząc, jak bardzo Emily troszczyła się o swoją zaginioną przyjaciółkę.

Wstrzymał westchnienie, gdy zobaczył syna idącego w ich stronę, starającego się wyglądać niepozornie.

— Stiles!

Emily odwróciła się i zobaczyła, jak nastolatek podskakuje na surowy ton ojca.

— Oczywiście... — wymamrotała, nie zdziwiona, że ​​chłopak też tu jest.

— Co robisz tutaj młody człowieku? — Starszy mężczyzna obrzucił syna obrzucającym spojrzeniem.

Stiles wyjąkał wymówki, na które tata przewrócił oczami.

— Oboje wracacie do domu. Obiecuję, że jeśli znajdziemy Lydię, zadzwonimy do ciebie. — powiedział Noah, patrząc na brunetkę stojącą obok syna. Wyglądała niechętnie na odejście, ale skinęła głową.

— W porządku. Pójdę, ale... — znieruchomiała, a jej głowa przeniosła się w stronę lasu, gdy zapach pewnej truskawkowej blondynki dotarł do jej nosa — Lydia? — odetchnęła zszokowana, widząc, że jej najlepsza przyjaciółka wygląda na oszołomioną i zdezorientowaną, gdy wyszła z lasu zupełnie naga, zakrywając rękami klatkę piersiową.

Stiles i szeryf mieli zszokowane miny, gdy zobaczyli zaginioną dziewczynę.

— Lydia! — Wampirzyca ponownie zawołała jej imię, a dziewczyna wyrwała się z oszołomienia i spojrzała na nich przestraszonym spojrzeniem.

Lydia zadrżała zarówno z zimna, jak i strachu.

— Cóż, czy ktoś da mi płaszcz?

Emily spojrzała na Stilesa, który zasłaniał oczy.

— Jestem zszokowana, że nie gapisz się jak wtedy, kiedy widziałeś mnie nago.

Chłopak jąkał się nerwowo i zawstydzony, zwłaszcza że ​​jego ojciec stał obok nich.

Szeryf spojrzał na syna w szoku, a potem na Emily, a zmieszany wyraz jego twarzy zmienił się w zmęczony.

— Nawet nie zapytam. — zdjął płaszcz i podszedł do młodszej dziewczyny. —  Proszę bardzo.

Emily podeszła do Lydii, która spojrzała na nią ze łzami w oczach. Brunetka posłała jej uspokajający uśmiech.

— Cześć, Lyds.

Truskawkowa blondynka posłała jej wymuszony uśmiech przez łzy w oczach, gdy poczuła komfort przytulenia od swojej najlepszej przyjaciółki.

Moment został skrócony, gdy sanitariusze zabrali dziewczynę do szpitala, aby upewnić się, że wszystko z nią w porządku.

─────

Allison szła obok Lydii i Emily, gdy weszły po schodach do szkoły.

— Naprawdę nic nie pamiętasz? — zapytała z niedowierzaniem.

— Nie. — wymamrotała truskawkowa blondynka — Lekarze dali diagnozę, ale nie słuchałam — zatrzymała się. — Zrzuciłam cztery kilo!

Emily zachichotała. To było trochę dziwne, że dziewczyna nie pamiętała, co robiła w lesie przez dwa dni, ale teraz, kiedy wróciła, to już nie miało znaczenia.

— Jesteś gotowa, by ruszyć korytarzem swojego królestwa? — zapytała żartem.

— Oczywiście. — Lydia uśmiechnęła się złośliwie. — W końcu to nie moja ciocia jest seryjnym zabójcą. — weszła do środka, zostawiając dwie dziewczyny.

— Cóż, nie pomyliła się. — powiedziała Emily, kiedy zauważyła szok na twarzy Allison.

Weszły do środka i zobaczyły, że wszyscy gapią się na Lydię, która wyglądała jak jeleń przyłapany w świetle reflektorów.

— Może to te cztery kilo? — Allison szepnęła spokojnym tonem.

Lydia wydęła wargi i wyprostowała się. Lekko odrzuciła włosy, po czym pospiesznie opuściła korytarz.

─────

Emily stłumiła westchnienie, gdy usiadła z tyłu jeepa Stilesa, który zaparkował przed posterunkiem szeryfa.

— Dlaczego znów tu jestem? — zapytała z irytacją. — Myślałam, że powiedziałam ci, że nie bawię się w opiekunkę twoich szczeniąt.

— Potrzebuję cię tutaj na wypadek, gdyby coś poszło nie tak. — odparł Derek, zerkając na nią i marszcząc brwi.

— Oboje wiemy, że poradziłbyś sobie z tym wszystkim sam.

Stiles odchrząknął, przypominając im, że wciąż tu jest.

— Okej, klucze do każdej celi znajdują się w skrytce zabezpieczonej hasłem w biurze mojego ojca. Problemem jest przejście przez recepcję.

— Rozproszę ją. — Derek zgłosił się na ochotnika.

Emily uniosła brew, a Stiles posłał mu zszokowane spojrzenie, gdy położył dłoń na ramieniu wilkołaka.

— Whoa, ty? Nie wejdziesz tam. — zobaczył blask irytacji na jego twarzy i przełknął ślinę. — Już zdejmuję rękę.

— Zostałem oczyszczony z zarzutów.

— Nadal jesteś podejrzany.

— Jestem niewinny.

— Ty? — Stiles zadrwił. — Tak, racja! Wybacz, że o tym zapomniałem.

Emily zachichotała.

— To naprawdę zabawne.

Derek spojrzał na nich, na co Stiles westchnął.

— Okej, w porządku. Jaki masz plan?

— Odwrócę jej uwagę. — odpowiedział zielonooki.

— Uch... Co? Jak? Uderzając ją w twarz?

Derek posłał mu fałszywy uśmiech.

— Rozmawiając z nią, debilu.

— Okej, w porządku. Od czego zaczniesz?

Stiles i Emily wpatrywali się w Dereka, który tylko na nich patrzył. Człowiek zadrwił.

— Martwa cisza. To powinno zadziałać. Jakieś inne pomysły?

— Myślę o uderzeniu cię w twarz.

— Po prostu go puść, Stiles. — Emily powiedziała z droczącym uśmieszkiem na twarzy. — Od dawna nie widziałam, jak wygląda zalotny Derek.

— Zamknij się. — Wilkołak spojrzał na nią zirytowany, zanim wysiadł z jeepa.

Dziewczyna skoczyła do przodu i usiadła na miejscu pasażera, patrząc, jak Derek wchodzi do środka.

— Uda się. — mruknęła do Stilesa, który skinął głową, zanim podążył za mężczyzną.

Brunetka oparła się o siedzenie, tłumiąc śmiech, słysząc, jak Derek flirtuje z zastępcą.

Um, mam pytanie. Przepraszam, jestem trochę... Zagubiony. Tak naprawdę nie spodziewałem się kogoś takiego... — ciągnął Derek.

Jak ja? — Policjanta dokończyła nieśmiało.

Och, miałem powiedzieć tak niesamowicie piękną dziewczynę, ale tak, myślę, że wyszłoby na to samo.

Emily zaczęła się śmiać niekontrolowanie.

— O mój Boże! On to zrobił. — Jej śmiech ustał, gdy usłyszała alarm przeciwpożarowy.

Szybko wysiadła z jeepa, gdy wpadła do budynku.

— Co się do cholery stało?! — warknęła, patrząc na Dereka, który próbował powstrzymać policjantkę.

— Kim jesteś? — Kobieta wykrzyknęła z irytacją, gdy zobaczyła młodszą brunetkę.

Poczuła nagły przypływ zazdrości, zastanawiając się, czy ta piękność była dziewczyną tego faceta, ale alarm zwrócił jej uwagę.

— Właściwie to nie ma znaczenia. Muszę sprawdzić, kto włączył alarm przeciwpożarowy. — zaczęła odchodzić.

Derek posłał Emily znaczące spojrzenie, po czym pobiegł korytarzem, by sprawdzić, czy Isaac tam jest.

Brunetka sapnęła, zanim pojawiła się przed policjantką, która westchnęła w odpowiedzi, a jej źrenice się rozszerzyły.

— Chcę, żebyś zapomniała, że widziałaś mnie i tego mężczyznę, który właśnie z tobą flirtował. — powiedziała, jednocześnie słuchając Dereka ryczącego na Isaacka gdzieś w głębi korytarza.

— Zapomnę, że was widziałam — Kobieta powtórzyła. Mrugnęła i została sama.

Alarm w dalszym ciągu dzwonił w tle, gdy szeryf wszedł do budynku.

─────

Młoda kobieta zaskomlała, próbując odczołgać się od drapieżnika, ściskając szyję z bólu. Krew płynęła z innych ran, a żądza krwi była wyraźnie wyczuwalna w powietrzu.

Żałowała, że ​​tego wieczoru wyszła. Żałowała, że ​​nie została, tak jak kazała jej współlokatorka.

— Nie zdajesz sobie sprawy, że nie zajdziesz daleko. — drwił drapieżnik.

— Straciłam dużo krwi. P-proszę. —płakała, próbując iść dalej z nadzieją, że znajdzie kogoś, kto mógłby ją uratować.

Nie chciała umrzeć.

— Proszę, co? — szydził. — Nie myśl, że nie słyszałem tego wcześniej. To denerwujące, jak wy, ludzie błagacie o litość, zwłaszcza po tym, jak chętnie ze mną poszliście.

— N-nie wiedziałam, że Ty... Ty... — krzyknęła, gdy złapał ją za włosy i pociągnął do tyłu, tak że uderzyła o ścianę.

— Że jestem czym? — Kobieta poczuła jego zimne spojrzenie na sobie. — Potworem?

Jęknęła, gdy uścisk zacisnął się na jej szyi.

— Cóż, w porządku i tak nie będziesz musiała się tym długo martwić. — wyszeptał cicho przed wbiciem się w szyję młodej kobiety i wypiciem jej krwi.

Jej krzyk agonii odbił się echem w ciemnym zaułku. Jej krew chłonął wampir, uśmiechający się mrocznie. Wreszcie upuścił jej ciało na ziemię, a krew nie przepływała już przez jej żyły.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro