Rozdział 20
Rozdział 20
━━━
Emily zaparkowała samochód na parkingu. Lydia siedziała na siedzeniu pasażera, nic nie mówiąc, a Allison siedziała cicho z tyłu.
— Dobra, powiecie coś? — zapytała Lydia bezczelnym tonem. Nie miała pojęcia, co się dzieje, a raczej, co do diabła stało się w domu Scotta.
Allison przełknęła nerwowo ślinę, nie wiedząc, co powiedzieć. Z drugiej strony
Emily wydęła wargi. Wiedziała, że wcześniej czy później, w końcu będą musieli powiedzieć Lydii prawdę. Zwłaszcza teraz, gdy wiedzieli, że Jackson to Kanima. I w pewnym momencie musieli ją w to wciągnąć. Czy tego chciała, czy nie.
— Jestem wampirem.
Allison uderzyła się w czoło na słowa brunetki, a Lydia posłała jej dziwne spojrzenie.
— Co? — zapytała, a potem westchnęła. — Jeśli nie chcesz mi mówić, co się dzieje, to dobrze, ale nie wmawiają mi głupot.
— Myślisz, że to wymyśliłam? — wymamrotała z niedowierzaniem Emily. Kiedy zobaczyła, jak truskawkowa blondynka przytakuje, odetchnęła głęboko. — W porządku. Pokażę ci.
Łowczyni obrzuciła ją niepewnym spojrzeniem.
— Em, nie sądzę...
— Pokaż. — Lydia uniosła brew. — O ja pierdole! — Jej krzyk rozniósł się po samochodzie, gdy zobaczyła wygląd przyjaciółki. Wystające kły i ciemne żyły pod oczami, sprawiły, że wyglądała jak demon z najgłębszych czeluści piekieł. Odskoczyła, płacząc ze strachu.
Wampirzyca starała się nie wzdrygnąć na widok przestraszonej miny Lydii. Ukrywając swoje prawdziwe emocje, sprawiła, że jej kły i twarz wróciły do normy.
— Nie zamierzam cię skrzywdzić.
— Twoja twarz... — Lydia skuliła się na fotelu, wpatrując się w nią szeroko otwartymi oczami. — T-ty... Wyglądałaś jak...
— Lydia. — zareagowała nagle Allison, nachylając się, gdy zauważyła, jak Emily wpatruje się tępo w kulącą się dziewczynę.
Wiedziała, że piwnooka nigdy się do tego nie przyzna, ale reakcja truskawkowej blondynki ją zraniła.
— Emily by cię nie skrzywdziła, więc nie musisz...
Lydia wyglądała, jakby natychmiast żałowała tego, co chciała powiedzieć. Była zwyczajnie zszokowana i trochę obawiała się tego, w co właśnie przemieniła się jej najlepsza przyjaciółka.
— Zapomnij, że coś powiedziałam. — Emily zmusiła Lydię. Zdecydowała, że jeśli nie zamierza jej zaakceptować, wolała udawać, że nic się nie stało.
Truskawkowa blondynka spojrzała na nią z niedowierzaniem.
— Jak mam zapomnieć, że moja najlepsza przyjaciółka jest wampirem?! — zawołała w szoku.
Emily zmarszczyła brwi, widząc, że nic się nie stało.
— Nie zadziałało? — mruknęła zdziwiona. — Dlaczego?
— Co nie zadziałało? — Lydia zapytała, zanim spojrzała na młodą Argent. — Wiedziałaś o tym, że jest wampirem? Czy Scott i ten dzieciak Biles wiedzą? A co z Derekiem, Ericą, Boydem i Isaaciem? Dlaczego w ogóle tam byli? — Czuła się zdradzona, że wszyscy znali prawdę oprócz niej.
— Dobra, przede wszystkim ten "dzieciak" nazywa się Stiles. — Emily westchnęła, poprawiając ją. — Po drugie, tak. Allison i inni wiedzą o mnie. To naprawdę długa i skomplikowana historia. Kiedy będziemy mieli czas, wyjaśnimy ci wszystko.
— Dlaczego nie możesz mi powiedzieć tego teraz? — zapytała z uporem.
— Powiedziałam ci, że jestem wampirem. — Emily warknęła, zmęczona pytaniami. — Nie zamierzam mówić ci wszystkiego, bo wpadniesz w panikę.
Lydia wzdrygnęła się. Nie zamierzała jej denerwować. Chciała przeprosić, ale wciąż przed oczami pojawiał się jej obraz twarzy Emily. Wtedy uderzyło ją ukłucie zdrady i bólu.
— Muszę wyjść. — mruknęła, wysiadając z samochodu i podchodząc do drzwi.
Allison spojrzała między nimi, zastanawiając się, czy powinna powiedzieć coś, co by ich pocieszyło. Kiedy tata powiedział jej o Emily, myślała, że go wyśmieje. Jednak gdy zdała sobie sprawę, że to prawda, naprawdę była przerażona. Wiedziała o Scottcie, ale mimo wszystko zszokowało ją, że reszta jej przyjaciół też może być istotami nadprzyrodzonymi.
Dla Lydii był to oczywisty szok, zwłaszcza że długo się znały.
— Na twoim miejscu, trzymałabym gębę na kłódkę. Naprawdę nie chcę o tym rozmawiać. — mruknęła Emily, wyjeżdżając spod domu przyjaciółki.
Allison wydęła wargi i zrobiła, o co prosiła ją przyjaciółka.
─────
Następnego dnia Stiles wysyłał wiadomości do rodziców Jacksona. Wiedział, że będzie w ciemnej dupie, jeśli jego tata dowie się, że on i Scott porwali chłopaka. Ale w swojej obronie mógł powiedzieć, że w zasadzie chronili całe miasto.
Więc starał się skupić na wiadomościach, które wysyłał, a nie na nadchodzącej karze, jaką otrzyma za swoje czyny.
Wrzasnął głośno, gdy poczuł, jak ktoś pstryka go w ucho.
— Ach! — obejrzał się i zobaczył Emily stojącą za nim z rozbawionym uśmieszkiem. — Przestań tak robić!
— Robić co? — zapytała niewinnie.
— Wiesz co. — mruknął, wydymając usta, na co wybuchła śmiechem. Stiles posłał jej pytające spojrzenie. — Co tu robisz? Skąd wiedziałaś, że tu jestem?
— Nic takiego. Po prostu spacerowałam po lesie i złapałam twój zapach. — odparła wprost, nie wstydząc się, że zapamiętała jego zapach.
Jej oczy na moment prześlizgnęły się na furgonetkę i postanowiła nie pytać, jakim cudem udało mu się ją ukraść. Była pod wrażeniem jego działań mających na celu porwanie Jacksona. Zachowywał się, jakby już kiedyś tak zrobił.
— Mój zapach? Zapamiętałaś mój zapach? — powtórzył, spoglądając na nią ze zdziwieniem, które zamieniło się w zaciekawienie. — Jak pachnę?
Emily zacisnęła usta.
— Dlaczego chcesz wiedzieć?
Stiles wzruszył ramionami, na co westchnęła.
— Cóż, tak naprawdę to nie złapałam twojego zapachu, tylko chemosygnały, które wydzielasz. Zawsze czujesz lęk.
— Naprawdę? — mruknął niezadowolony, ale gdzieś w głębi siebie przyznał jej rację. Dość często czuł się zaniepokojony.
— Cóż, przynajmniej jest o wiele przyjemniejsze, niż to, co wydzielają ci dwaj zakazani kochankowie, ilekroć są blisko siebie. — odparła bez ogródek. Jej oczy zwróciły się na bok, gdy dotarł do niej dźwięk pękającej w oddali gałęzi.
Stiles też nie był zaskoczony, tym kogo zobaczył.
— Oni wiedzą! — wykrzyknęła Allison, kiedy zobaczyła przyjaciół.
— Co? — Stiles spojrzał na nią z dezorientacją.
— Wiedzą, że Jackson zaginął.
— Nie, nie mogą. Piszę do jego rodziców od wczoraj. — powiedział, podnosząc telefon.
— Mój dziadek powiedział, że jego rodzice poszli na policję. Wiedzą.
Oczy Stilesa rozszerzyły się, z przerażeniem unosząc telefon.
— Och... — podał Emily urządzenie, po czym szybko ruszył w stronę furgonetki i otworzył drzwi pasażera, żeby przesłuchać radio.
— Do wszystkich jednostek. Zachować szczególną ostrożność aż do przybycia szeryfa. Powtarzam, zachować ostrożność.
Stiles poczuł, że zaraz zemdleje. Jego ojciec prawdopodobnie już się domyślał, kto za tym stoi. A to oznaczało, że brunet był w ciemnej dupie.
W tle usłyszał ciche parsknięcie Emily.
— Już wiem, dlaczego jego rodzice się połapali. - podniosła telefon z wyświetloną wiadomością. — Napisałeś "kocham, Jackson". Z tego, co wiem, od ponad jedenastu lat nie powiedział swoim rodzicom "kocham cię".
Stiles zabrał telefon z jej rąk.
— Kto ci to powiedział? — zapytał, starając się zignorować swoją wewnętrzną panikę, że jego plan się nie powiódł. — Poczekaj, Lydia?
— To nie ma znaczenia. — odparła wampirzyca, nagle wyglądając na bardziej zdenerwowaną niż wcześniej, co go zaskoczyło.
— Jesteś-
— Powinniśmy iść, zanim pojawi się policja. — Allison mu przerwała.
Stiles spojrzał na nią, marszcząc brwi.
— Dobrze. — Przez chwilę patrzył na Emily, po czym podszedł do drzwi pasażera. — W porządku, powinniśmy ruszać.
Otworzył drzwi dla Emily, która wsiadła, a następnie Allison. Następnie podbiegł do drzwi kierowcy i wsiadł.
Łowczyni spojrzała na niego.
— Gdzie idziemy?
— Jak najdalej stąd. — odpowiedział. W pośpiechu wykręcił numer, po czym wyrzucił telefon przez okno i odjechał.
─────
— Jeśli Jackson nie pamięta, że jest Kanimą, na pewno nie będzie pamiętał, że ukradł tablet Danny'ego. — Scott powiedział po tym, jak dowiedział się, że urządzenie chłopaka zaginęło. Starał się nie kwestionować obecności Emily. W tamtym momencie każda pomoc była na miarę złota.
— Dlaczego miałby ukraść tablet, skoro nawet nie wie, co na nim jest? — zapytał Stiles.
— Co, jeśli ktoś inny go zabrał? — Allison zapytała.
Emily zadała sobie wewnętrzne pytanie, dlaczego wciąż tu jest. Wczoraj z nimi była, bo Derek miał zamiar zabić Lydię, ale teraz, gdy wiedzieli, że to Jackson był Kanimą, nie było żadnego powodu, by została. Nie przejmowała się Jacksonem. Ba! Sama miała ochotę go osobiście zabić.
Nagle przypomniała sobie przerażoną minę przyjaciółki, gdy dowiedziała się, kim jest Emily. Nie powinna być zaskoczona, zwłaszcza że wiedziała, że jej reakcja nie będzie najlepsza. Ale po tym, jak Stiles zareagował na jej wampirzą twarz, pomyślała, że może Lydia się nie wkurzy. Ale wyglądało na to, że się myliła.
Odrzucając te myśli, zaczęła się skupiać na rozmowie.
— Nie wiem jak wy, ale ja nikogo nie zamordowałem. — odparł Stiles.
Zakazani kochankowie spojrzeli na nią, na co uniosła brew.
— Ja też nie. Przynajmniej nie w ostatnim czasie. — Po chwili dodała.
Scott potrząsnął głową.
— Ale... Nie sądzę, że to naprawdę próbowało nas zabić. Pamiętasz, kiedy byliśmy u Isaaca po raz pierwszy? — zwrócił się do Allison. — Po prostu przeszedł obok nas.
— Masz rację. — Allison pokiwała głową.
— I to nie zabiło cię u mechanika. — Młody Beta powiedział do swojego najlepszego przyjaciela, a Emily spojrzała na niego pytająco.
Stiles wydął wargi.
— No tak, ale próbował zabić mnie i Dereka na basenie. — przypomniał.
Scott uniósł brew.
— Zrobił to?
— Mógłby. Czekał, aż wyjdziemy. — dodał Stiles, patrząc na Emily. — A gdyby Emily się nie pokazała, prawdopodobnie już by mnie nie było na tym świecie. — skrzywił się.
— A jeśli próbował cię przed czymś powstrzymać? — zapytał Beta.
— To nie ma znaczenia. — Brunet potrząsnął gwałtownie głową. — Pogwałcił moje poczucie bezpieczeństwa. Tak się nie robi!
— Tu chodzi o coś więcej... — odparł Scott. — Nie wiemy co. Też nic nie wiemy o tym, co się dzieje z Jacksonem ani dlaczego ktoś go chroni.
— Poznaj swojego wroga. — mruknęła Allison. Uniosła wzrok, by zobaczyć pytające spojrzenia, które wszyscy mieli.
— Dlaczego cytujesz Sun Tzu? — zapytała Emily ze zmarszczonymi brwiami.
— To coś, co powiedział mój dziadek. — odparła, wspominając rozmowę z nim w biurze.
— W porządku, rozumiem. Zabijmy Jacksona i problem rozwiązany. — powiedział Stiles z łatwością.
— Stiles ma rację. Wiecie co, ułatwię wam to. Po prostu wyrwę mu serce. Będzie szybko i bezboleśnie. — Emily zaoferowała, nagle mając gdzieś, czy to ona zabije Jacksona. To nie miało znaczenia, ponieważ Jackson był już związany i niewidoczny dla wszystkich.
— Widzisz, Emily może to zrobić. — powiedział Stiles, zanim zmarszczył brwi. — Chociaż może ktoś inny powinien. Nie chcę, żebyś to zrobiła.
Scott rzucił im obrzydliwe spojrzenie, gdy się wtrącał.
— Zaryzykował dla nas swoje życie. Przeciwko Peterowi, pamiętasz?
— Tak, ale czego się dowiedzieliśmy? — Stiles zapytał. — Dostał ugryzienie od Dereka. Zabawne, bo dostał dokładnie to, czego chciał, ryzykując dla nas życiem.
— Tak, to nie znaczy, że nie jest wart ratunku.
— Ale z nim jest coś nie tak.
— Nie wie, co robi.
— Więc co proponujesz? — Stiles skrzyżował ręce na piersi.
Scott westchnął.
— Nie wiem. — spojrzał na swoją dziewczynę. — Pamiętasz, kiedy prawie zabiłem cię i Jacksona? — skinęła głową, a on spojrzał na Stilesa. — Miałem kogoś, kto mnie powstrzymał. On nie ma nikogo.
— To jego wina. — Stiles i Emily powiedzieli zgodnie, po czym spojrzeli na siebie z zaskoczeniem.
— Nieważne. — Scott stwierdził. — Jeśli możemy go uratować, powinniśmy spróbować.
Oboje niechętnie kiwnęli głowami, a Allison trzymała usta zamknięte.
Nie byli świadomi, że Jackson zaczął przemianę w pełnoprawną Kanimę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro