24. Jeszcze nie
Piosenkarz nie pamiętał już, ile czasu minęło, odkąd ostatni raz wszedł do swojego małego królestwa. Zdążył trochę zatęsknić za tymi lustrzanymi ścianami oraz cudownej podłodze, na której uwielbiał przecież tańczyć.
Nie wiedział czemu, ale od śmierci Jungkooka unikał tego miejsca. Gdzieś z tyłu głowy, ciągle miał obraz wpatrującego się w niego Jeona. Jednak kiedyś trzeba w końcu ruszyć do przodu.
Uśmiechnął się delikatnie, gdy stanął po środku pomieszczenia, przypatrując się jednocześnie swojemu odbiciu. Znowu miał na sobie zwykłe dresy i dużą, siwą bluzę. W tym miejscu po prostu tak czuł się najlepiej. Włosy miał lekko rozczochrane, ale tak było dobrze.
Nie potrzebował muzyki, żeby zatańczyć cokolwiek. Jemu wystarczyło zamknięcie oczu i nucenie sobie jednej ze swoich piosenek w głowie. Nie minęła minuta, a Taehyung już poruszał się zgrabnie na swoim ukochanym parkiecie.
Z czasem głuche nucenie zamieniło się w coraz głośniejsze śpiewanie. Nie wiedział, dlaczego wybór padł akurat na "Stigma", ale każde kolejne słowo śpiewał coraz pewniej i z szerszym uśmiechem.
Ruchy jego ciała były w stu procentach naturalne, a on czuł się naprawdę szczęśliwy. Nie spodziewał się, że głupi brak muzyki będzie mu doskwierał tak bardzo. Przed swoimi oczami widział te wszystkie tłumy, krzyczące jego sceniczne imię. Widział te transparenty dla wielkiego V, staniki rzucane na środek sceny.
Tęsknił za tym tak strasznie, a nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. Ten głupi zamachowiec, którego Jimin już złapał, odebrał mu jedną z najpiękniejszych rzeczy w jego życiu.
Kiedy tekst się skończył, Taehyung również stanął w miejscu i przetarł brzegiem rękawa łzy z policzka, jakie zaczęły spływać podczas śpiewania piosenki. A wszystko przez głupie wspomnienie widoku fanów przed swoimi oczami.
Gdy podniósł powieki do góry, by spojrzeć na swoje odbicie, zauważył w lustrze postać uśmiechajacego się ochroniarza, który opierał się o jedną ze ścian.
— Pięknie śpiewasz, Taeś — powiedział, wybudzając muzyka z pewnego rodzaju transu.
Nie miał pojęcia jak długo Yoongi mógł stać w tamtym miejscu, oraz ile z tych wszystkich ruchów mógł zobaczyć. Kiedy Kim tańczył sam, cała choreografia była cholernie pewna i zazwyczaj nie pokazywał jej nikomu. Nawet Jeonowi, ale w końcu Min zakradnął się tak cicho, że Taehyung nie miał pojęcia o jego obecności.
Yoongi z kolei nie mógł nacieszyć się faktem, że po raz kolejny usłyszał głos mężczyzny na żywo, w dodatku z niekiedy strasznie zmysłowymi ruchami.
Uwielbiał barwę, w jakiej mówił blondyn, a co dopiero śpiewał. On po prostu mógłby słuchać tego chłopaka dniami i nocami, i był pewien, że nigdy by mu się to nie znudziło.
Taehyung w końcu odwrócił się w jego stronę i nerwowo przełknął ślinę.
— Dziękuję — wyszeptał.
Nie rozumiał, dlaczego jego ciało i umysł reagowało akurat w ten sposób. Przecież doskonale zdawał sobie sprawę ze swojego wielkiego talentu i możliwości.
Kiedy ktoś mówił mu takie rzeczy, zazwyczaj odpowiadał "wiem", albo coś podobnego. Tymczasem miał ochotę spłonąć po raz kolejny soczystym rumieńcem, na co jednak nie chciał sobie pozwolić. Nie mógł pokazać jak brunet na niego działa.
— Nie powinieneś dziękować za coś, co jest zwykłą prawdą — odparł, uśmiechając się delikatnie, a zarazem tak seksownie, że Taehyungowi zmiękły kolana.
Dlaczego ten facet musiał być pociągający w każdym, jebanym calu? Dlaczego Kim jednocześnie chciał wtulać się w niego najmocniej i najczulej, jak tylko potrafił, ale z drugiej strony pragnął, by Min pieprzył go tak, że łóżko trzeba by było wymienić na nowe?
— I tak dziękuję, hyungie — rzekł, trochę ściszonym głosem.
Blondyn czuł jak na jego policzkach mimo sprzeciwu, pojawiają się delikatne rumieńce. Yoongi zaśmiał się melodyjnie, jednocześnie odpychając delikatnie swoje ciało od ściany.
Kiedy ochroniarz powolnym krokiem zbliżał się do piosenkarza, ten czuł jak jego serce zaczyna po prostu wariować. Każdy, najmniejszy ruch tego faceta doprowadził go to czystego szaleństwa.
— Tańczysz też niesamowicie — uśmiechnął się, zatrzymując krok parę centymetrów przed Tae.
Muzyk mógł dokładnie wyczuć, jakich perfum użył dzisiaj brunet i mógł przysiąc, że w tej chwili chciał je wąchać do końca życia. Yoongi pachniał tak cholernie męsko, pociągająco i seksownie, że gdyby teraz poprosił, Taehyung bez sprzeciwu klęknął by przed nim i pokazał, co potrafi.
Kiedy wzrok starszego zaczął badać jego ciało, wręcz zapomniał jak się nazywa, oraz dlaczego powinno się oddychać.
— Przyznajesz się, że ci się podobam? — wypalił nagle, powodując u bruneta śmiech, przez co kolejny już raz miał ochotę się po prostu rozpłynąć.
To zdecydowanie był jego Pieprzony Ideał. Czegokolwiek nie robił, Taehyung pragnął, aby nie przestawał. Nawet, jeśli Yoongi po prostu sobie siedział i oddychał, Kim odchodził wtedy od wszystkich zmysłów.
Min po raz kolejny zeskanował jego ciało, oblizując przy tym wysuszone usta. Idol na ten widok nie mógł się powstrzymać i odruchowo przygryzł dolną wargę.
— Jeszcze nie — wyszeptał, przejeżdżając w tym samym momencie opuszkiem palca po szyi młodszego.
Blondyn mimowolnie zamknął oczy i rozchylił delikatnie swoje wargi. Po jego kręgosłupie przeszedł niesamowity dreszcz, przyprawiający całe jego ciało o gęsią skórkę. Kochał sposób, w jaki działał na niego Yoongi.
— To tylko kwestia czasu, aż powiesz mi to prosto w twarz — szepnął, z trudem opanowywując oddech oraz szybsze bicie serca.
Yoongi kolejny raz uśmiechnął się szeroko, tym razem przysuwając się do Tae najbliżej jak się tylko da, aby następnie delikatnie przygryść płatek jego ucha.
Nie spodziewał się jednak, że z ust młodszego wydobędzie się takie niesamowite sapnięcie.
— Masz rację. Ale zanim to powiem, muszę się dogłębnie nad tym zastanowić — mruknął, prosto do jego ucha, a po ciele blondyna znowu przeszły te niesamowite dreszcze.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro