15. Prywatny rycerz Taehyunga
Yoongi bez problemu zauważył, że Taehyung należy do dość specyficznych osób. W swojej karierze ochroniarza zdążył już poznać naprawdę wiele typów ludzi, ale jego cały czas nie potrafił do końca rozgryźć.
Z jednej strony zmiany nastrojów były wkurzające, ale z drugiej cholernie intrygujące. Do tej pory, gdy pojawiał się w domu jakiejś znanej osoby, dostawał swój pokój i wręcz zakaz odzywania się.
Po pewnym czasie przyzwyczaił się, że każde jego zdanie, nie mające związku z ochroną, nie ma żadnego znaczenia. Wszystko, co mówił było puszczane mimo uszu, więc postanowił się zamknąć. On był od ochrony, niczego więcej.
Dlatego za każdym razem pojawiał się w mieszkaniu jakiegoś idola, czy idolki i robił jedynie za ich tarczę. Oczywiście, że chciałby mieć prywatne życie, ale zwyczajnie nie miał na to wystarczająco czasu. Ostatni przyjaciel odwrócił się od niego ładnych parę lat temu i teraz pewnie nawet nie pamięta kogoś takiego jak Min Yoongi.
Oddał się w stu procentach pracy, kompletnie zapominając o sobie. Taehyung był jego przeciwieństwem pod tym względem. Idol dbał najpierw o siebie, a reszta powinna sobie jakoś radzić.
Jednak nie mógł powiedzieć, że w niebieskowłosym nie było czegoś, co tak cholernie przyciągało. Mimo opryskliwości, czy rozkazów, on był wyjątkowy.
Kim jako pierwszy postanowił potraktować go jako człowieka i zaczął z nim rozmowę. Przy tym dzieciaku musiał się naprawdę powstrzymywać, aby na jego twarzy nie pojawił się szeroki uśmiech.
Wtedy, gdy znalazł go płaczącego na podłodze, zrozumiał, że Taehyung tak naprawdę jest sam. Może nie tak bardzo jak on, w końcu miał Seokjina i Jungkooka, czy jak mu tam było. Ale tamtego dnia pokazał swoją słabą, bezbronną stronę.
Gdy wtulił się w jego klatkę piersiową, zamurowało go. Nie pamiętał, kiedy ostatnio miał szansę zamknąć kogoś w jakimkolwiek uścisku. Poza pracą siedział w małym, zapuszczonym mieszkaniu i oglądał po raz setny te same odcinki, tych samych dram. Taehyung w tamtej chwili był po prostu wystraszonym, zranionym dzieckiem, które potrzebowało swojego bohatera jak nigdy wcześniej.
Yoongi był pewien, że wcześniej w pomieszczeniu panował idealny pożądek i ład, a całe zamieszanie było sprawką niebieskowłosego. Pamiętał jak strasznie się wystraszył, gdy nie otrzymał odpowiedzi na swoje zawołanie i jak cholernie ucieszył, widząc tą przemądrzałą księżniczkę.
Może nie chciał się do tego przyznać, ale gdyby tylko dostał pozwolenie, już nigdy nie wypuściłby Taehyunga ze swojego uścisku. Mógłby zostać w takiej pozycji do końca życia, mogąc obserwować tą niebieską czuprynę z bliska.
Nie zamierzał dopytywać o te wszystkie lustra we wnętrzu jego pokoju, nie chciał pytać o nic związanego z jego wystrojem. Jedyne, co chciał powiedzieć w tamtej chwili to, czy może położyć się obok i dalej trzymać go w swoich ramionach. Niestety zamiast tego wyszedł, zamykając ostrożnie drzwi za sobą.
Nie pamiętał jak długo stał pod nimi, opierając swoje czoło o drewno i lekko się uśmiechając. Przez chwilę poczuł się jak prawdziwy rycerz, ratujący swoją księżniczkę z opresji.
Bo właśnie tym był dla niego Taehyung, piękną, przemądrzałą, kruchą, wrażliwą i pyskatą księżniczką.
Pewnie, gdyby w tamtej chwili ktoś kazał mu zabić smoka, w zamian za jego bezpieczeństwo, zapytałby się tylko czy chcą głowę na pamiątkę.
Nie chciał się do tego przyznać, ale właśnie tamtego wieczora postanowił przesłuchać chociaż jedną piosenkę V. Skończyło się na tym, że praktycznie całą noc spędził w słuchawkach, oglądając teledyski lub po prostu słuchając audio, należących do Taehyunga.
Najzwyczajniej w świecie zakochał się w tym niskim, poruszającym głosie. Patrząc na te wszystkie wideo z chłopakiem, był wręcz zaczarowany. Przesłuchał wszystkie albumy, niektóre piosenki nawet po parę razy. Jednak nie musiał się długo zastanawiać nad wyborem tej ulubionej.
Zaczął dostrzegać, że Kim w rzeczywistości jest o wiele bardziej zjawiskowy, niż w teledyskach. Od tamtej pory słuchanie głosu Taehyunga stało się jego nowym uzależnieniem. Kiedy tylko piosenkarz wchodził do swojej sypialni, on wkładał słuchawkę do jednego ucha, odpływając w brzmieniu niebieskowłosego.
Jednak nawet nie zamierzał próbować się do niego zbliżyć, bo wiedział, że to nie ma sensu. On był zwykłym ochroniarzem, którego zadaniem jest obrona idola. Taehyung z kolei był gwiazdą, o której spotkaniu marzą miliardy na całym świecie.
Dlatego postanowił po prostu zrezygnować z tych wszystkich, głupich rzeczy, jakie miał ochotę zrobić.
Bo Yoongi chciał zwyczajnie przyciągnąć do siebie tego dzieciaka i przytulić tak, jak jeszcze nikt tego nie zrobił. Chciał czuwać przy jego łóżku, kiedy tamten by spał. On zwyczajnie chciał być przy nim, nie ważne kiedy i gdzie. Ale ciągle był tylko ochroniarzem.
Taehyung się do niego odzywał, może nawet go polubił, lecz Yoongi nie zamierzał się wygłupiać. Skoro miał chociaż trochę bliskości z jego strony, to czemu tracić wszystko przez głupotę? Wolał zamilczeć i nacieszyć się tym, co ma, zamiast wszystko psuć.
Chociaż w jego głowie pojawiło się jedno marzenie, na którego wspomnienie, kąciki ust same unosiły się ku górze.
Jego skrytym marzeniem było zostać prywatnym rycerzem Taehyunga i móc nazywać go swoją księżniczką.
Jednak marzenia to marzenia, a rzeczywistość to rzeczywistość.
Tego dnia, kiedy po raz pierwszy jedli razem śniadanie, bez problemu widział ciągłe, lecz trochę nieśmiałe spojrzenia niebieskowłosego, skierowane w jego stronę. Nie miał pojęcia, o czym myślał, ale gdy wybiegł cały czerwony, nie potrafił się nie uśmiechnąć.
Yoongi chyba od samego początku polubił tego dzieciaka, ale miał świadomość, że ta księżniczka nigdy nie będzie jego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro