Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12. Tragedia na froncie

Po powrocie na Coursount, Sik długo miał wyrzuty do Anakina, że ukrył przed nim, że ma padawankę. Ahsoka również nie dawała mu spokoju. Okazało się bowiem, że Anakin powiedział dziewczynie, że ma brata bliźniaka tuż przed akcją ratunkową.

Ostatecznie łowca bardzo szybko nawiązał kontakt z Ahsoka, bo łączyła ich wspólna pasja: uprzykrzanie Anakinowi życia.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

WOJNA DOMOWA NA JABIIM.

Ten nagłówek górował we wszystkich wiadomościach. Podobno jakaś grupa chuliganów, nazywająca się Błękitny Promień, sprawiała kłopoty i sprzeciwiała się władzom Republiki, czy jakoś tak.

Sik miał tego powoli dość. Wszyscy gadali tylko o tej wojnie. Potem się okazało, że Anakin, Obi Wan i Ahsoka lecieli pomóc rządowi i tylko gadali o strategiach. Sik tymczasem starał się znaleźć nowe zlecenia. Od czasu, gdy okazał się bliźniakiem Anakina liczba zleceń spadła mu łeb na szyję.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Anakin i cała ferajna wyjechali parę dni temu, ale nie było od nich żadnej wiadomości. Podobno konflikt nie zmalał, a wręcz przybierał na sile. Niektórzy mówili, że może się to skończyć nową wojną klonów. Sik nawet, by się ucieszył. Podczas wojny zawsze jest dużo zleceń.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Sik zaczął żałować swoich słów. W najnowszych informacjach z frontu dowiedział się, że ,,ta grupa chuliganów" przejęła władzę nad Jabiim. Siły Republiki dalej z nimi walczyły, ale skutków nie było widać.

Łowca próbował oderwać swoje myśli od konfliktu, gdy jego komunikator zapiszczał. Sik pobiegł i odebrał połączenie. Pojawił się hologram jakiegoś faceta, dryblasa.

- W końcu pan odebrał – zaczął opryskliwie.

Sik przewrócił oczami.

- Dzień dobry. Co mogę dla pana zrobić?

- Chce, żeby mi pan dostarczył pewną paczkę.

Łowca skrzywił się.

- Czy ja mam na czole wypisane ,,Kurier"?

- Nie narzekaj Sorenti albo poszukam innego łowcy. Chyba masz ostatnio mało zleceń.

- A, co cię to interesuję? – warknął Sik i wyjął notes. – Ale do rzeczy. Gdzie mam odebrać paczkę?

- Dostarczą ją pod pana mieszkanie.

- Świetnie i, gdzie mam ją dostarczyć?

- Dostanie pan współrzędne w swoim czasie. A jeszcze w przypadku paczki... Do niej będzie dołączony kombinezon i chce, żeby pan go miał na sobie.

- Ale po...

- Dam milion kredytów za zadanie.

Sik wypuścił długopis z rąk. MILION kredytów? Za jedna paczkę? Nigdy w życiu nie widział na oczy takiej sumy. Jaki idiota, by ją przepuścił?

- Poleci pan na Jabiim – powiedział zleceniodawca.

Zapał Sika zgasł diametralnie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Od tego zlecenia zaczynam naliczać dodatkowe opłaty za ciężkie warunki – jęknął Sik pod nosem.

Jabiim, Sik mógłby określić tylko dwoma słowami: deszcz i błoto. I ten kombinezon. Nie dość, że było w nim duszno to jeszcze wyglądał w nim jak idiota. Jakieś niebieskie szatki, połączone z błękitnym pancerzem. I hełm uwierający w głowę... Sik podjął się tego zlecenia tylko dla tej wysokiej stawki.

Łowca, już po raz kolejny, obejrzał paczkę i jej zawartość. Tylko kilka nowych blasterów, nic więcej.

Sik zerknął na współrzędne miejsca spotkania z klientem. To było kilkadziesiąt kilometrów na wschód.

Nagle wiązka blastera śmignęła tuż koło jego głowy. Sik odwrócił się. W jego stronę biegły klony w swoich białych pancerzach.

- To jeden z tych! – krzyknął jeden. – Zastrzelić go!

Sik uniósł ręce na znak, że nie zamierza walczyć.

- Panowie spokojnie, ja to Sik, brat waszego przywódcy.

Łowca sięgnął po hełm, ale za nic nie mógł go zdjąć! Po prostu w nim utknął.

- Panowie! Jestem Sik Sorenti-Skywalker!

- Pan jest niby bratem Mistrza Skywalkera? Tak, na pewno, a ja to Hrabia Dooku, ty chuliganie!

Sik szybko zerknął na swój strój i natychmiast skojarzył fakty. Przecież miał na sobie uniform członka Błękitnego Promienia! Czemu wcześniej tego nie zauważył?

Klony zaczęły do niego strzelać, a łowca rzucił się do ucieczki.

- Normalnie zabawa w berka... – krzyknął Sik.

Nagle jeden z pocisków lekko drasnął go w ramię.

- Strzelanego! – jęknął łowca, łapiąc się za bolące miejsce.

Sik uskoczył w krzaki, a klony pobiegły dalej. Niech no tylko złapię tego klienta! Po prostu rozerwie go na strzępy, ożywi i znów rozszarpię.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Sik w końcu dotarł do obozu Błękitnego Promienia. Łowca wszedł do namiotu w sam środek jakiejś narady. Rzucił mokra paczkę na stół.

- Paczka jest. Dawać należność i już mnie tu nie ma.

Od stołu wstał mężczyzna z hologramu.

- Ile? – spytał opryskliwie.

- Milion. Sam pan mówił.

Wszyscy w namiocie się roześmiali.

- Co najwyżej tysiąc Sorenti – odparł mężczyzna.

- Tysiąc?! To ja się tu fatyguję, klony mnie prawie postrzeliły, jestem cały mokry i brudny, a to wszystko za marnego tysiaka?!

Mężczyzna wyjął blaster i przyłożył go do czoła Sika.

- Tysiąc i ani słowa więcej – powiedział, wolną ręką wręczając należność.

Łowca schował kredyty pod ubranie.

- Dobra, tym razem odpuszczę.

Sik wyszedł z namiotu, ale ledwo zrobił pare kroków i namiot eksplodował w chmurze ognia. Łowca wrzasnął przerażony i wskoczył do najbliższego rowu, przykrywając się śmieciami.

- Zbierzcie wszystkich! – usłyszał znajomy głos.

Sik lekko wychylił się z rowu i zobaczył jak klony prowadzą ocalałych członków Błękitnego Promienia. Wtedy łowca dostrzegł Anakina. Jego brat był mokry, brudny i po prostu wściekły.

- OGNIA! – wrzasnął Skywalker.

Klony powystrzelały wszystkich jak kaczki.

Sik, przerażony, wyskoczył z rowu i rzucił się do ucieczki.

- Generale, tam jest jeden! – usłyszał krzyk za sobą.

- Zastrzelcie go! Nikt nie może uciec – rozkazał głos Anakina.

Wiązki blasterów latały wszędzie, gdy jedna przebiła bok Sika. Łowca wrzasnął z bólu, zatoczył się i stracił przytomność.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Anakin był z siebie zadowolony. Pozbył się tego gangu chuliganów. Nikt nie uciekł.

Tymczasem jeden z klonów podszedł do jednego z bandziorów, który wcześniej próbował uciec.

- Generale, ten chyba jeszcze żyję.

Anakin westchnął i odpalił swój miecz. Tym się zajmie osobiście. Pewnie podszedł do niedoszłego uciekiniera i przyjrzał mu się. Bardzo obficie krwawił z postrzelonego boku. Dodatkowo, podczas upadku hełm mu się trochę obsunął.

Skywalker nachylił się, ścignął hełm i... zamarł, gdy zobaczył swojego pół żywego brata. Anakin zobaczył ubrudzone kredyty leżące na ziemi. To wyjaśniało, skąd Sik się tutaj wziął.

- Wezwijcie pomoc! – krzyknął zrozpaczony, próbując zatamować krwawienie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro