Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 34 || Wilk w owczej skórze

It's Not Over Yet - for KING & COUNTRY

(Perspektywa Sika)

- ...Bo nie jesteś maszyną!

NIESTABILNOŚĆ SYSTEMU

Odwróciłem się w jego stronę. Powinienem go ignorować, ale te moje ludzkie odruchy jeszcze o sobie przypominają. Uśmiechnąłem się zadziornie do niego. Niech sobie nie myśli, że te jego gadki nagle mnie teraz nawrócą. Nie ze mną takie numery.

- Więc, chcesz znowu mnie zepchnąć na bok lub, żebym został niewolnikiem Republiki? Podziękuję.

- T-to nie prawda! Popełniłem błąd, to prawda, ale...

- Co ,,ale"? Co ,,ale"? Chłopie powtarzasz się tylko, że teraz jestem silny, a ty możesz mi co najwyżej buty czyścić!

- To ta Nara, prawda? Kochasz ją?

- A, co ona ma do tego? - z trudem się powstrzymuje, żeby go nie zabić.

- Bo to mi coś przypomina, gdy ja i Palpatine...

- Ty ze starym dziadem? Weź się lecz!

- Nie w tym sensie! On mną manipulował tak samo jak ona tobą. Proszę cię! Jesteś mądry, znacznie mądrzejszy ode mnie, wiem, że to dostrzegasz. Obi Wan, Ahsoka i Padme... oni mnie ocalili, gdy czułem się jak śmieć, nie traktowany poważnie przez nikogo. Gdybym nie zrozumiał i nie przejrzał na oczy to zatraciłbym się w Ciemnej Stronie.

Przewróciłem oczami.

- Stając się pełen niestabilności, rozdrażniony i irracjonalny. Czy to było tego warte? Czy warte było zabić przyjaciela i mentora dla jakiejś rodziny i własnych pobudek? - przyłożyłem dłonie do siatki. - Kiedyś się zastanawiałem, kim jestem? I chyba już znam odpowiedź. Jestem NS-127, cyborg i Mistrz Zakonu Cyborgów.

- A Sik Sorenti-Skywalker? - Anakin zaczął do mnie powoli podchodzić, nie podoba mi się to.

- To tylko imię, jak kiedyś Nigreos. Owszem, to z nim przyszedłem na świat, ale poza tym nie znaczy nic.

- Znaczy, bo to imię mojego brata.

Zrobił szybki krok w przód i również oparł się o siatkę, splatając palce swoich rąk z moimi. Skóra z prawej dłoni zniknęła, już po raz kolejny prezentując białą obudowę, która lśniła jak nigdy dotąd. Przeszedł mnie dreszcz i podniosłem wzrok na Anakin... brata... ech, system mi chyba wariuje.

Podniosłem na niego wzrok. Jego oczy były pełne czegoś, jakby... nadziei? W nim jest coś, czego mój system nie może rozszyfrować.

- Jesteś znacznie mądrzejszy niż sądziłem braciszku. Chcesz wywołać paradoks w moim programie?

- Pamiętaj, zrobiłbym wszystko, żeby ci pomóc.

Po mojej twarzy przeszedł grymas. Anakin jest marzycielem, a ja realistą. To kolejna nasza różnica, którą można dopisać do i już tak długiej listy.

- Hah, ty naprawdę jesteś szalony. Mógłbym cię zabić, że nawet nie zdążyłbyś kichnąć, a mimo to dalej za mną idziesz. Może jeszcze kiedyś będzie szansa, żeby sobie to wszystko omówić... ale nie teraz, mam jeszcze sporo spraw do załatwienia.

Anakin przez chwilę się uśmiechał, do momentu, gdy ten uśmieszek zmienił się nagle w zaskoczenie.

- Zaraz, co?

- Moja mała niespodzianka, które w sumie planowałem już od dłuższego czasu. Mogę ci jedynie powiedzieć, żebyś w najbliższych dniach miał ciągle włączone kanały informacyjne.

Wtedy, jak na zawołanie, zjawiły się statki Zakonu z wycelowanymi w nas działkami. Rękami dałem im jednak znak, żeby nie otwierały ognia. Naprawdę współczułbym temu, kto musiałby potem zeskrobywać wnętrzności Anakina ze wszystkiego dookoła.

- No to pa, pa - rzuciłem jeszcze szybko do niego, po czym odpaliłem buty i wskoczyłem na otwarty trap.

***

- Zaraz, zaraz, niech ja cię zrozumiem. Republika wykorzystała jakiś impuls, żeby cię ogłupić, potem wepchnęła do więzienia, nawet nie chcąc cię wysłuchać, a teraz twierdzisz, że nic się nie stało? - Nara od początku wydawała się jakaś podbuzowana.

- Dokładnie.

- Jasne, ale, żeby mi potem nie było, że ci nic nie mówiłam.

- Oto się nie martw.

Nara... niby mam jakieś przypuszczenia, ale wciąż nie umiem jej rozgryźć. Albo ja nie mam racji w stosunku do niej, albo gra ze mną lepiej niż Dooku.

Wylądowaliśmy i zauważyłem, że w naszą stronę biegł jeden z medyków.

- Sik! Sik! - machał rękami jak oszalały.

- Dwa oddechy Werto. O, co chodzi? Ktoś umarł?

- Wręcz przeciwnie.

- Zaraz, co?

- Teln... obudził się.

Kątem oka zauważyłem zaskoczony wyraz Nary. Ona myśli, że jestem jakiś niedorozwinięty czy co? Aż żałuję, że nie mam na nią żadnych dowodów, bo inaczej zrobiłbym wszystko, żeby wyleciała z Zakonu na zbity pysk. I może z jeszcze pourywanymi kończynami, ale to, by zależało od mojego nastroju.

***

Wpadłem do skrzydła szpitalnego i zastałem Telna, gdy przeglądał coś na datapadzie. Wystawało z niego tyle rurek, że wyglądał jak jakaś ośmiornica.

- Witaj z powrotem kolego - ostrożnie go przytuliłem. - Prawie zawału przez ciebie dostałem.

- Oj tam, oj tam. Jakiś nożyk mnie nie dobije.

- Czyli pamiętasz, że zostałeś dźgnięty?

- Jako tako. Pamiętam na pewno, że wszyscy już się cieszyli, że powyłapywano wariatów, potem chyba Nara mi śmignęła kątem oka i odcięło mi światło.

- Jesteś pewny, że to Nara?

- Znaczy, twarzy nie widziałem, ale na pewno blond włosy, chociaż w Zakonie jest sporo blondynek.

- Teln, proszę, to dla mnie bardzo ważne.

Teln zamyślił się przez chwilę.

- Czekaj... coś mi chyba świta. Blond włosy, trochę niższa ode mnie i... czerwony pas? Tak, na pewno ta babka taki nosiła.

- To o wiele więcej. Kiedy cię wypuszczą?

- Wszystkie wyniki mam dobre, więc pewnie dziś wieczorem.

Oparłem nogi o brzeg jego łóżka.

- No to poczekamy.

- ,,My"?

- A, co myślałeś? Że zostawię cię tu samego, żeby Nara mogła cię dobić? To chyba mnie nie znasz. A i jeszcze jedno. Będziesz spał u mnie i nawet nie próbuj protestować.

***

Wyszliśmy dość późno i nawet na sekundę nie zostawiałem Telna samego. Nawet specjalnie dla niego krzyżowałem nogi, gdy miałem potrzebę. Już zdecydowanie zbyt wiele musiało się wydarzyć za moimi plecami, tego nie mogę spaprać.

- Kafu czy zwykła herbata? - obróciłem w dłoni saszetki, które poprosiłem, żeby przyniesiono nam do pokoju.

- Chłopie, na serio usiądź i odpocznij chwilę.

- Odpocznę, gdy będzie po wszystkim.

Podniosłem jeden z kubków, by wrzucić saszetkę, gdy... w głowie mi się zakręciło i z trudem ustałem na nogach. Teln od razu się pojawił obok mnie i pomógł mi usiąść. Jak na tyle szwów, co mu założyli, to porusza się całkiem sprawnie.

- A nie mówiłem?!

- Spokojnie, już mi lepiej - szepnąłem, po czym jęknąłem.

- No właśnie widzę. Sik, nigdy to ci nie przeszkadzało?

- Niby, co?

- No wiesz, już jako Nigreos pomagałeś dosłownie każdemu i zamartwiałeś się cudzymi sprawami, przekładając czyjeś dobro nad swoje własne.

- I?

- I dlatego mówię ci, żebyś przestał się tak wszystkim zamartwiać i, do jasnej cholery, choć raz zrób coś dla siebie. Nigdy nie mówiłeś, ale... masz w ogóle jakieś hobby?

- Trochę lubię bawić się droidami, ale w sumie od wieków już tego nie robiłem, więc...

- Coś jeszcze?

No banalne pytanie, ale naprawdę nie umiem odpowiedzieć. Może... nie...

- Wkurzanie brata się liczy czy nie? - palnąłem po dłuższej chwili. - Mocy, ja naprawdę nie mam swojego życia!

- No widać. Dobra, zostawmy twoje koniki. Domyślam się, że koniec twojego ,,związku" to już tylko kwestia czasu, więc, gdy tam się już uspokoi to może spróbuj szczęścia na jakimś portalu randkowym czy coś?

- No ciebie chyba kurwa pogrzało. Ja się w to nie bawię. Ale skoro wspomniałeś już o Narze to znasz jakieś efektowne sposoby na zerwanie?

***

Pół nocy myślałem z Telnem, jak, by tu rzucić Narę, ale nic dobrego do głów nie wpadło. Zwykłe ,,zrywam z tobą" będzie zbyt suche, chcę, żeby to było coś takiego, co ona będzie pamiętała jeszcze przez długi czas.

Potem jednak pomyślałem, że lepiej jak znajdę mocne potwierdzenie tego, co ona nawywijała, żebym potem ja nie wyszedł na idiotę. Nara jest tak pewna swego, że pewnie nawet do łba jej nie przyszło, że mógłbym ją przejrzeć. Jednak inteligencji odmówić jej nie można, więc pewnie w oczach pozostałych członków Zakonu nadal jest wzorem do naśladowania.

Myśl Sik, Taxon ci kiedyś powiedział, że nie ma zbrodni doskonałej i w tej jednej sprawie miał rację. Nawet najlepszy przestępca w końcu musi popełnić błąd i zostawić ślad.

Chwila, moment! Każde wejście do mojego systemu zostawia ślad po osobie, która to zrobiła, a kiedyś jej przecież pokazałem Ogród Mocy, co prawda za moją zgodą, ale ślad musiał zostać. Jeśli uda mi się go odpowiednio przekierować i przeprogramować to były duże szanse, że będę widział wszystko jej oczami.

Wtedy znowu poczułem ból głowy. Mam coraz gorsze przeczucie, że w jakiś sposób kończył mi się czas. Muszę działać szybko. Dobra, mam ten ślad Nary, zaczynamy.

Zmiana formatu

Kompresja...

Wizualizacja...

Po chwili przed oczami miałem już wszystko, przygryzłem wargę. Nara weszła do pokoju Crisi, przytkała jej usta ręką i dźgnęła, nie mówiąc nawet słowa. Potem zakradła się do Telna, również poznając go bliżej z nożem. Kolejna scena, teraz darła jakąś kartkę papieru. Cofnąłem nieco nagranie i zatrzymałem, gdy było widać cały tekst. Od razu rozpoznałem pismo Anakina, on... napisał do mnie list, przepraszając za wszystko. Gdybym tylko wiedział... poleciałbym do niego i przytulił i tyle spraw zrobiłoby się łatwiejszych. Nie, nie zabiję Nary, nie zniżę się do jej poziomu. Przegrałem wszystko na dysk i po chwili obracałem w dłoni przedmiot, który w parę chwil całkiem, by ją pogrążył.

- Wszystko w porządku? - zupełnie zapomniałem, że Teln siedział na łóżku, tuż obok mnie.

- Tak... Teln, nie będę się z nią ociągał. Muszę z nią zerwać jeszcze dzisiaj, najdalej jutro.

- To świetnie, bo chyba mam już pewien pomysł...

***

Stay Away - MOD SUN, Machine Gun Kelly, Goody Grace

Postanowiliśmy wcielić nasz plan w życie podczas śniadania następnego dnia, gdy wszystkie cyborgi będą w jednym miejscu. Całą noc dopracowywaliśmy akcję, by wyszła idealnie. Czy byłem zmęczony? Nie. Świadomość, że zaraz zetrę jej ten chytry uśmieszek z twarzy, sprawia, że rozpiera mnie energia.

Skinąłem głową na Telna i ten rozstawił ekran, który udało nam się wyszarpać ze schowka. Ostatni raz się tylko upewniliśmy, że nagranie pójdzie bez oporu, po czym wziąłem prosty mikrofon i zacząłem przedstawienie.

- Hej, mam coś specjalnego dla was, a szczególnie dla ciebie Nara - spojrzałem na stolik, ona kompletnie nie wiedziała, co się działo. - Jak pewnie wszyscy wiecie, ja i Nara od niedawna jesteśmy razem.

- Nietrudno było zauważyć - powiedział jakiś Strażnik i kilka osób parsknęło śmiechem.

Przewróciłem oczami.

- Racja, zauroczyłem się w niej, ale teraz chcę dać jasny przekaz tym, którzy się też w niej podkochiwali. Tak, Frent, na ciebie się patrzę, jesteś strasznie niedyskretny. Ale uważajcie, to suka i wariatka w jednym.

Wszyscy spojrzeli na mnie jak na czuba.

- Przyznaję, Nara to świetna aktorka i wszyscy daliśmy się nabrać na jej sztuczki. Lecz teraz ja i Teln mam dowód na to, kim jest naprawdę. Teln, mój przyjacielu, rozpocznij seans.

- Z przyjemnością.

Teln puścił nagranie i miny wszystkich członków Zakonu zmieniały się diametralnie. Najpierw było niedowierzanie, potem obrzydzenie, a na koniec złość i pierwsze wyrazy oburzenia.

Najlepsza jednak była mina Nary. Nie dowierzała, że ktoś mógł ją przejrzeć.

- Ty-ty sukinsynie! - krzyknęła w końcu w moją stronę. - I myślisz, że co ci to da?

- Mi? W sumie niewiele, ale innym da poczucie bezpieczeństwa, gdy Zakon pozbędzie się takiej wariatki jak ty.

- Zabiję cię!

- O nie! - udawałem przestraszonego, ale jednocześnie nie kryłem śmiechu. - Ale się ciebie NIE boję. Mam tylko nadzieję, że rozumiesz, że to znaczy, że z tobą zrywam, tak?

Nara chciała się na mnie rzucić, ale przyparło ją kilka osób z Rady, którzy skinęli na mnie w geście, że byli po mojej stronie. I również mnie wyręczyli w tej jeszcze jednej sprawie.

- Nara, NA-1, to raczej jasne, że przy tych dowodach zostajesz wyrzucona w Zakonu w trybie natychmiastowym. Masz opuścić siedzibę i Nilom w ciągu godziny albo inaczej ci pomożemy, co nie będzie takie przyjemne - powiedział ktoś, ale nawet nie zwracałem uwagi, kto, liczył się efekt.

Dwóch członków wyprowadziło ją, ale zdążyłem jeszcze rzucić w jej stronę:

- Lekcja na przyszłość: Ze Skywalkerami się nie zadziera!

Salę wypełnił głośny aplauz i parę osób podeszło do mnie, klepiąc mnie po plecach.

- Pokazałeś jej!

- W sumie to od dawna jej nie lubiłam.

- Najlepsze zerwanie ever!

- To się nazywa być dwulicowym. Dobrze, że ją rozgryzłeś.

Uśmiechnąłem się do nich wszystkich i jeszcze wróciłem na chwile do Telna, żeby mu podziękować za pomoc.

- Daj spokój - powiedział. - Jesteśmy przyjaciółmi i zawsze ci pomogę. Ale, gdy znajdziesz już z taką, z którą nie będziesz chciał zrywać to obiecaj, że weźmiesz mnie na świadka.

- Jasne, ale liczę również na to z twojej strony.

- Masz to jak w banku, a teraz pędź do Rady, bo czuję w kościach, że jest kilka spraw do omówienia.

- Jak nie kilkadziesiąt.

***

No uśmiech aż mi nie schodził z twarzy na widok pustego fotela Nary. Jak też przypuszczałem, zebranie głównie polegało na rozdaniu jej obowiązków pozostałym członkom. Mi się nic nie trafiło, ale to lepiej. Nie chcą już mieć z nią nic do czynienia.

- Gdy sytuacja się uspokoi, myślę, że powinniśmy wznowić negocjację z Republiką. Możliwe, że to przez Narę nasze wcześniejsze próby były nieudane - powiedział ktoś. - Jakieś pytania, sugestie?

Delikatnie uniosłem dłoń do góry.

- Sik? Co chcesz jeszcze powiedzieć? Swoją drogą, kreatywny sposób na zerwanie.

- Dzięki, ale to był głównie pomysł Telna, ja tylko zdobyłem dowody. Ale nie marnujmy czasu już na tą wariatkę, tak, zgadzam się z Radą, że trzeba znowu spróbować rozmawiać, ale musimy też przekonać ludzie, że nie zrobimy im krzywdy.

- Proponujesz coś?

- To będzie trochę ryzykowne, ale tak. I tu nie może być mowy o walce i ofiarach, bo wszystko wtedy spali na panewce. A tak myślę, że wszyscy tutaj chyba słyszeli o wieży Starpublic...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro