Rozdział 2 || Nigreos wkracza do akcji
Bounty Hunter 's Pursuit - John Williams, London Symphony Orchestra
(Perspektywa Nigreosa; rok później)
Wojna się zakończyła. W teorii. Po wiadomości o śmierci Sidiousa, Separatyści się poukrywali i Republika uznała to za kapitulację. Pff... kretyni. Sami się proszą o kolejny atak. No niby te ich klony dalej stacjonują, ale tak się wszystkim przejmują, że nawet kadeci dali, by sobie z nimi radę.
Nawet się nie spodziewają, co dla nich szykujemy...
Zajrzałem do kantyny i odebrałem swoją rację, ale coś czuję, że znowu nie zjem. Niby zachowałem swoje narządy, ale jakoś ciężko mi wrócić do normalnego gryzienia czy żucia, bo mam wrażenie, że wszystko mi zaraz pochodzi do gardła i robi się niedobrze. W ciągu roku już z dziesięć razy musiałem zwężać kombinezon.
- Nigreos! - krzyknął ktoś.
Odwróciłem się na pięcie, w moją stronę biegł Wind. Wyglądał na zdyszanego.
- Chyba całą bazę za tobą przebiegłem! Dooku cię szuka.
- Mnie? A po, co?
- Nie wiem. Podobno coś ściśle tajnego.
- Zaraz będę. Jadłeś już?
- No miałem zaraz iść.
- To już nie musisz - rzuciłem mu torebkę i pobiegłem do centrum dowodzenia.
***
Prawie wpadłem do pokoju. Dooku już czekał i spojrzał prosto na mnie.
- Przybiegłem tak szybko jak mogłem, hrabio.
- Dobrze. Sprawa jest poważna, więc przejdę do konkretów. Plany Gwiazdy Śmierci zostały skradzione.
Omal się nie przewróciłem.
- Co?! Ale, jak?!
- Krążowniki Republiki zaatakowały nasze fregaty z materiałami na budowę i planami. Zabrali wszystkie informacje. Jedynym plusem tego wszystkiego jest fakt, że zdążyliśmy nałożyć na nie nasz najnowszy kod. Znasz go.
Przytaknąłem.
- Republice zajmie trochę czasu jego złamanie, ale nie możemy ryzykować. Wysłanie do ataku całej floty może nas zdradzić i wzbudzić podejrzenia. To musi być cicha misja.
- Rozumiem. Mogę tylko poznać szczegóły?
- Na szybko: podaliśmy cię za ważną osobę Separatystów. Podczas lotu Republika zaatakuje i cię porwie, a tym samym dostaniesz się na jeden z ich statków. Uciekniesz z więzienia i przejmiesz plany z powrotem. Sposób ucieczki zostawiam już tobie.
Podrapałem się przez chwilę po brodzie.
- I chyba mam już pewien pomysł na dobrą akcję.
***
Nie będę ukrywał, miałem lekkiego stracha. Dooku mnie zapewnił, że krążowniki Republiki rozesłały sobie plany, a ja otrzymałem wirusa, która wywoła reakcję łańcuchową, która usunie dane z każdego statku pod godłem wroga. Zerknąłem na swój kciuk i, jakkolwiek to zabrzmi, to w nim mam wirusa. Jestem jak jeden chodzący nośnik lub pendrive.
- Ti po biu bou.
- Tak, też mam ciarki, ale myślmy pozytywnie, okej?
- Bou...
Jak za zawołanie, całą fregatą zatrząsnęło i niedaleko usłyszałem strzały. Odruchowo położyłem dłoń na blasterach.
- Poddaj się! - krzyknął ktoś za mną.
Podniosłem ręce do góry i ktoś do mnie podszedł i rozbroił. Kątem oka dostrzegłem klona w białej zbroi z pomarańczowymi elementami.
- Bierzcie droida - powiedział jeden i siłą oderwał Dio z moich pleców.
Przez chwilę słyszałem jego piski, które przerwał długi buczący dźwięk na znak wyłączenia. Dooku kazał mi się na to przygotować, ale z trudem powstrzymałem się od ataku.
***
Catch Fire - Jenix
Zakuty w kajdany, siedziałem spokojnie w środku celi. Jeden z klonów ściągnął mój hełm i położył w kącie. Przyjrzałem mu się. Czerwono-szary z czarną szybką na oczach i małym symbolem Separatystów na czole. Niby to moja pierwsza misja, ale jego stan zdradza brutalność treningów. Jest poobijany i brudny, jak wrócę to będę go musiał porządnie przeczyścić.
Nagle usłyszałem kroki na korytarzu. Powinienem wyłączyć syntetyczną skórę na twarzy, ale miałem jakieś przeczucie, że powinienem ją zostawić.
Drzwi laserowe zniknęły i do mojej celi wszedł klon w mundurze oficera i dwóch żołnierzy.
- Nigreos - zaczął oficer, chodząc wokół mnie i sprawdzając coś na datapadzie. - Separatysta, wiek nieznany, miejsce urodzenia również nieznane. Dobrze się ukrywałeś.
Nie odpowiedziałem.
- Spójrz na mnie.
Od niechcenia podniosłem na niego wzrok.
- Spójrzmy na to tak. Widać, że jesteś sprytny, po wyłączeniu droida uruchomiła się blokada systemu na nieznany nam kod. Twój przyjaciel ma pewnie wiele informacji, które mogą nam się przydać, więc daj ten kod.
Usiadł naprzeciwko mnie. Zaczynał mnie już drażnić.
- Republika potrzebuje kogoś takiego jak ty. Daj ten kod, a ja ci pomogę. To proste.
Milczałem. Oficer wstał.
- Ostateczne pokonanie Separatystów to tylko kwestia czasu. Przemyśl moją ofertę.
Gdy tylko wyszedł i pole znowu się włączyło, wzdrygnąłem się.
- Niech on zainwestuje w jakieś miętówki - szepnąłem i rozsunąłem kawałek rękawa.
Skóra na tym miejscu zniknęła i pokazał mi się mały panel z zieloną diodą i głośnikiem. Idealnie.
- RK-800... RK-800...
***
Dio nigdy mnie nie zawiódł i tak tez było tym razem. Usłyszałem znajome odgłosy w szybie. Mała klapka spadła na podłogę i do celi wleciał Dio. Pokazałem mu kajdany i od razu wiedział, co robić. Szybko byłem wolny.
- W drogę - sięgnąłem po hełm.
Ręką dałem Dio znak, żeby zhakował drzwi i pole zniknęło. Reszta poszła szybko. Dio poraził klona po prawej, a ja udusiłem tego po lewej. Zabrałem mu też blaster.
- Ja się w sumie wydostałeś? - spytałem Dio.
- Trill be be, bo bu bieee, blip do du.
- Poraziłeś dwóch mechaników naraz? Niezły jesteś.
Szybko pobiegłem korytarzem, gdy nagle usłyszałem jakąś rozmowę. Powinienem biec dalej, ale zacząłem słuchać.
- Widziałeś go. Wyglądają niemal tak samo.
- Wiem Dix, ale, co jak nic ich nie łączy? Tylko wywołamy niepotrzebny alarm.
- Ale moim zdaniem, nie możemy tego ignorować.
- Dobrze... Powiadom generała Skywalkera.
Poczekałem chwilę aż klony odejdą. Muszę się sprężyć. Mam nieodparte przeczucie, że musze się zmyć, zanim ten cały Skywalker się tutaj zjawi.
***
- Czyli mówisz, że tutaj trzymają plany? - spytałem w pobliżu centrum łączności.
- Bip.
- Okej - przykucnąłem, żeby poruszać się ciszej.
Zajrzałem do pomieszczenia. Był tam tylko jeden klon w uniformie roboczym, który kłócił się z kimś przez komunikator.
- Mówiłem już! Kod jest bardzo złożony, złamanie go zajmie kilka godzin, jak nie dni lub tygodni.
,,Nie złamiesz", pomyślałem odruchowo, zbliżając się do niego.
Reszta była automatyczna. Szybkim ruchem podciąłem mu nogi i kilka razy uderzyłem pięściami po twarzy aż przestał się ruszać. Uruchomiłem skan w oczach, który szybko pokazał mi, gdzie są plany.
- Ten panel - wskazałem palcem na komputer i podłączyłem dysk do wejścia.
Po chwili błysnęła zielona lampka na znak przegrania wszystkich informacji. Teraz czas na punkt kulminacyjny.
- Czarujemy Dio - wcisnąłem palec do wejścia komputera.
Na monitorze przemknął komunikat, który szybko znikł. Wyciągnąłem palec, a dysk schowałem do sakiewki przy pasku.
- Dio? Wiesz, gdzie mają mój sprzęt?
- Bip. Treep brill trill du.
- Świetnie. Więc leć i weź, co moje, spotkamy się w hangarze... i lepiej miej włączony skan.
***
Przemknąłem przez kilka korytarzy i ukryłem się w rogu. Moje przebranie już nadchodziło.
Klon nucił pod nosem jakąś melodię i, gdy był już blisko, złapałem go i przyciągnąłem do siebie. Biedaczek nie musiał się długo męczyć, bo szybko wykręciłem mu kark i zabrałem do pobliskiego schowka. Ściągnąłem z niego zbroję i hełm i zatrzymałem na chwilę wzrok na jego twarzy.
- Wszyscy tacy sami... Aż mi się niedobrze robi.
Wziąłem plecak (który wcześniej niepostrzeżenie ukradłem) i wcisnąłem do niego mój hełm, na jego miejsce naciągając ten szmelc. Potem sięgnąłem po komunikator.
- Luca? Słyszysz mnie?
- Głośno i wyraźnie.
- Dobrze. Szykujcie się do skoku. Już czas.
Rozłączyłem się i przełamałem urządzenie na pół. Piąta zasada Nowych Nadziei: ,,Nigdy nie zostawiaj po sobie żadnych śladów".
***
Wszedłem do hangaru, w sam środek tłumu klonów. Nikt nie zwracał na mnie uwagi. Prawie wszyscy byli zajęci rozmowami między sobą lub pomagali eskadrze, która chyba niedawno wróciła z patrolu. Mam tylko chwilę, zanim wszystko zamkną. Nie czas na rozmyślania.
Podbiegłem do myśliwca i wtedy zjawił się Dio. W szczypcach trzymał moje blastery i pałkę teleskopową. Bez piśnięcia wrzucił je do kokpitu i zdołał się podpiąć do gniazda dla astromechów.
- Zaczynamy przedstawienie - szepnąłem, odpalając silnik.
Szybko wyleciałem z hangaru. Jeszcze chwila i będzie po wszystkim.
- Podaj swój numer identyfikacyjny i powód wystartowania.
Kurwa.
- Tutaj... Eee... AX-428?
- Co? Nie ma takiego nu... - strzeliłem w komunikator.
- Rozmowa się nie kleiła.
Nagle z nadświetlnej wyskoczyła jedna jednostka Separatystów. Idealnie. Hangar się otworzył, a ja wleciałem do środka. Republika może do nas strzeliła, ale zanim ich pocisk do nas doleciał to my spokojnie uciekliśmy.
***
Soldier - Samantha Jade
(Perspektywa Anakina)
- To niech ja dobrze zrozumiem, kazaliście mi natychmiast przylecieć, bo to ma coś wspólnego z więźniem, ale jak już doleciałem to mówicie mi, że dawno już zbiegł?
Klon już otworzył usta, ale po chwili podrapał się po karku. Ech, będę musiał później porozmawiać z Obi Wanem o jego oddziałach.
- W sumie, jak teraz pan o tym mówi, to faktycznie tak to wygląda.
Przez głowę mi przemknęło, że przez to wszystko straciłem wspólny wieczór z Padme, który tak długo planowaliśmy.
- Generale!
W naszą stronę biegł oficer Eight.
- O, co chodzi?
- Chciałem coś panu powiedzieć o tym więźniu.
- Cóż... i tak mam już zepsuty dzień, więc mów.
- Powiem krótko. Ten Separatysta wyglądał do złudzenia jak pan, sir.
- Co masz na myśli?
- Był do pana identyczny tak bardzo, że gdybym pana nie znał, to pomyślałbym, że dołączył generał do blaszaków.
- Jak był podobny?
- Jak klony! Ten sam kolor skóry, oczu czy włosów. Takie same rysy twarzy, a nawet głos.
To mnie szczerze skołowało.
- Jak się nazywał?
- Tylko wiem, że podaje się za niejakiego Nigreosa, ale to pewnie nie jest jego prawdziwe imię. Reszta danych była nieznana.
- Szlag!
- Generale! Oficerze Eight! - w naszą stronę biegł kolejny klon.
- Co się stało Walk? - spytał oficer.
- Nie mamy żadnych danych Separatystów, przejętych podczas ostatniego ataku.
- Jak to nie mamy?
- No nie ma! Nie ma po nich nawet śladu, wszystkie Krążowniki to zgłaszają. Jakby coś lub ktoś wszystko wykasował. Bardziej jednak podejrzewamy jakiegoś wirusa. I jeszcze coś... niedawno znaleźliśmy ciała technika, który zajmował się danymi i jednego z żołnierzy.
- To pewnie robota tego Separatysty - szepnąłem pod nosem.
- Prawdopodobnie ten Nigreos musiał się jakoś wydostać z celi, podłączyć wirusa i w przebraniu, uciec - odparł Eight.
- Możliwe, ale znaleźliśmy też kilku naszych oszołomionych w centrum technicznym i zbrojowni, a po drugiej stronie Krążownika. Zdołali jedynie coś powiedzieć o droidzie.
- Pewnie to droid był nośnikiem wirusa - wtrąciłem. - Macie jakieś kamery?
- Oczywiście, że tak, sir, ale żadna nie uchwyciła zbiega, jakby zostały zhakowane. Będziemy pana na bieżąco informować.
- Dobrze.
Wróciłem do hangaru i usiadłem na skrzydle myśliwca. Leciałem tutaj zdeterminowany do rozmowy z Separatystą, a wracam skołowany i z mnóstwem pytań.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro