Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1 || Narodzeni na nowo

Monster - Meg & Dia

(Perspektywa Nigreosa; 13 lat później)

To niesprawiedliwe! Doskonale pamiętam, jak na pierwszej zbiórce wyraźnie nam podkreślili, że nasze siły, znane jako Nowe Nadzieje Separatystów, odegrają znaczący wpływ w walce z siłami skorumpowanej Republiki i, co? Wojny Klonów trwają już trzy lata, są na wykończeniu, a żadne z nas nawet nie widziało klona!

- Dip du trill bep blou.

- Idę - jęknąłem, naciągnąłem hełm na głowę i wyszedłem z pokoju.

***

Nienawidzę treningów wytrzymałościowych. Jestem z nich najlepszy, jak zresztą niemal we wszystkich, ale i tak ich nie znoszę i zdania nie zmienię.

Nieruchomo stoję w pozycji jaskółki na wąskiej rurce. Do obu rąk mam przywiązane dziesięciokilogramowe obciążenia, a do nóg piętnastokilowe. Nie da się też zapomnieć o pełnym uzbrojeniu. Mam dwa podręczne blastery, pałkę teleskopową i karabin na plecach. Z tego ostatniego rzadko korzystam, ale Dooku i tak kazał go założyć. W tej pozycji mam zostać jak najdłużej.

Większość już nie dała rady. Zostałem tylko ja, Crisi i Wind. Chociaż nie, Crisi jęknęła i po chwili leżała już na ziemi.

- Mogłaś wytrzymać dłużej Crisi - powiedział Dooku, oglądając nasze szkolenie.

- Chyba to był skurcz, hrabio.

- Wracaj do szeregu.

Zerknąłem na pozostałych. Szeptali coś między sobą. Pewnie zakładali się, kto wygra. Z reguły to są jakieś przysługi, ale i tak jest zabawa, chociaż sam się jeszcze nie zakładałem, bo z reguły to ja byłem ,,obiektem zakładu".

- Odpadasz? - spytał Wind.

- Chyba żartujesz. Ja tak mogę cały dzień.

Nagle Wind zadrżał i wylądował twarzą na ziemi. Auć. I dlatego ja zawsze zakładam hełm do ćwiczeń.

- Wystarczy - Dooku uniósł rękę na znak końca treningu.

Dio szybko zjawił się obok mnie i pomógł zdjąć obciążenia. Podniosłem się i elegancko zeskoczyłem na ziemię.

Wróciłem do szeregu i Dooku spojrzał na nas.

- Macie teraz godzinę przerwy. Nie radzę wam jej jednak zmarnować na obijanie się. Potem chcę was wszystkich widzieć na spotkaniu z Sidiousem.

- Czy to znaczy, że... - spytał Wind.

- Tak, Wind. Dobrze ci się wydaje. Rozejść się.

***

Niewiele umiem powiedzieć o Sidiousie. Z tego, co wiem na pewno to on wymyślił projekt Nowych Nadziei, ale to swojemu uczniowi, hrabiemu Dooku, zlecił jego nadzorowanie. Ech, nie rozumiem, gdybym ja wymyślił coś takiego, to pilnowałbym wszystkiego od A do Z. Tymczasem przez całe trzynaście lat widziałem go z może dziesięć raz. Ale... zawsze miałem wrażenie, że dziwnie mi się przyglądał, jakby kogoś we mnie widział. To jest cholernie niezręczne i nieco chore.

Nagle poczułem, jak Dio usiadł mi na głowie. Już od kilku minut był jakiś nerwowy.

- Co ci jest?

Dio nie odpowiedział i nagle wystrzelił w kierunku drzwi.

- Stój!

Złapałem go za chwytaki, ale Dio nawet nie zwolnił. Od kiedy on ma tyle siły?! Próbowałem się zapierać nogami, ale dalej leciałem przez tłumy droidów i Nowych Nadziei.

- Sorry! - krzyknąłem, gdy wleciałem prosto w grupę kadetów. - To nie moja wina!

Dio leciał prosto w stronę głównego lądowiska i eleganckiego, czarnego transportowca. Mam przerąbane...

- Dio! Stój!

Droid nagle skręcił w bok, a ja z całej siły uderzyłem o kadłub statku. Tak przycedziłem głową, że zadzwoniło mi w uszach i pociemniało w oczach. Wyłożyłem się jak długi i potrząsnąłem głową, gdy dwie postacie pochyliły się nade mną.

Dooku i Sidious. No kurwa zajebiście. Mogę już spisywać testament.

Zerwałem się jak oparzony i otrzepałem kombinezon. Tymczasem Dio, jak gdyby nigdy nic, zajął swoje miejsce na moich plecach.

- P-przepraszam! Dio to bardzo spokojny droid, nie wiem, co mu się stało.

- Nigreos - syknął Dooku. - Chyba wyraźnie mówiłem, że masz pilnować swojego droida, bo... - nagle Sidious uniósł dłoń i hrabia od razu zamilkł.

- Lordzie Tyranusie, jeśli pozwolisz, zabiorę Nigreosa na chwilę.

Eee... od kiedy on zna moje imię?

- Oczywiście Mistrzu.

***

Szedłem obok Sidiousa mało uczęszczanymi korytarzami, tylko, co jakiś czas mijaliśmy pojedyncze droidy. Mi tam nawet pasuje. Nie mam ochoty tłumaczyć się Nowym Nadziejom, czemu rozmawiałem z samym Lordem Sidiousem, twórcą projektu, przez, który tu trafiliśmy, twarzą w twarz.

- Dużo o tobie słyszałem Nigreosie - powiedział nieco ochrypłym głosem. - I to same pozytywne rzeczy.

- To miłe lordzie Sidiousie. Dziękuję.

- Dziękuj sobie. Bycie w czołówce Nowych Nadziei od pierwszych dni szkoleń to duże osiągnięcie.

- Może, ale ja zawsze uważam, że mógłbym być lepszy.

- I dlatego chcę przypomnieć dosyć ważną kwestię. Kilka tygodni temu wysunęliśmy wam wszystkim ofertę darmowego ulepszenia swoich umiejętności za pomocną mechanicznych wzmocnień.

- Tak, ale ja chyba nie skorzystam. Nie umiem wyobrazić siebie jako cyborga.

- To ma być wasz wybór, ale osobiście liczyłem, że się zgodzisz. Już teraz otrzymujemy dużą poprawę wyników tych osób, które poddały się operacji.

Spojrzałem w dół na protezę nogi. W sumie to ona była głównym powodem mojego niezdecydowania. Dobrze wiem, że dałoby się ją wtedy uratować, a tymczasem droidy tak po prostu mi ją odcięły.

- Ból może cię uczynić silniejszym - ciągnął Sidious. - Początek często jest też trudny, ale z czasem wszyscy dostrzegą twój prawdziwy potencjał.

Nie odpowiedziałem. Słowa Sidiousa mają trochę sensu. Słyszałem całkiem sporo od cyborgów, że nie żałują operacji. Sami mogli wybrać, co chcą zmienić i tym samym mogli pokonać swoje słabości. Stawali się idealni - to było moje marzenie. A zresztą cyborgi prawie w ogóle nie różnią się od reszty, więc nie powinienem nagle wyglądać jak dziwak.

- Dobrze. Jeszcze dziś zgłoszę się do skrzydła szpitalnego.

***

Badania, formularze i inne papierki zajęły mi kilka dni. Teraz mi już została ostatnia kartka, na której miałem wypisać, co chcę wymienić. Dio siedział na moim ramieniu i buczał, od początku nie podobał mu się pomysł z operacją.

- Trull bu du bep bu?

- Tak, chcę wymienić ręce i nogi, dobrze wiesz, że w kolanie coś mi ostatnio strzykało. Okej... - ostatni raz spojrzałem na formularz - buty rakietowe, blacha wzmacniająca na biodra, wymiana części twarzy na stal, mechaniczne kończyny i dwa podzespoły optyczne.

- Tip bi dup dee?

- Tak, wymienię je. Podzespoły zwiększają ostrość wzroku, mogę też włączyć noktowizor, dokonywać analizy obszaru lub konkretnych obiektów oraz do kompletu jest mocne przybliżenie.

- Dup de bri.

- Tak, jasne - odparłem ironicznie. - Jak wymienię jedno oko, to oszaleję przez usprawnienia jednego, a działanie drugiego zwykłego. A teraz, proszę, zostań. Obiecuję, że wrócę, gdy będzie po wszystkim.

***

Zacisnąłem dłoń na skrawku szpitalnej koszuli. Stoję przed drzwiami na salę operacyjną. Po przejściu nie będzie już powrotu. Nie myślę o niczym i staram się rozganiać wszelkie wątpliwości. Wchodzę.

***

Rise - Skillet

(Perspektywa Anakina)

Pędzę w kierunku Senatu, łamiąc chyba wszystkie możliwe przepisy. Mam to jednak w nosie. Kanclerz Palpatine okazał się poszukiwanym Lordem Sithów i Mistrz Windu z kilkoma innymi Mistrzami poleciał go aresztować. Moc mi jednak mówi, że coś się działo.

,,Teraz poczujesz się trochę senny"

Mechaniczny głos droida na chwilę mnie zamroczył i w ostatniej chwili ominąłem czyjś śmigacz. Co się ze mną działo?

,,Zaczynamy"

Wylądowałem przed Senatem i wbiegłem po schodach. Ciągle słyszałem te głosy i miałem wrażenie, jakby ktoś wbijał mi coś ostrego w ciało. Zignorowałem to i biegłem dalej.

Do gabinetu wpadłem w ostatniej chwil. Mistrz Windu trzymał miecz świetlny zaledwie kilka centymetrów od piersi bezbronnego Kanclerza.

- Nie! - krzyknąłem i oboje na mnie spojrzeli.

,,Akcja serca w normie"

- Anakinie, pomóż mi... - Kanclerz z trudem poruszał ustami. - Jedi chcą przejąć władzę.

- Nie słuchaj go Anakinie!

- Mam moc zdolną ocalić tą, którą kochasz.

- Jest zbyt niebezpieczny.

,,Rozpoczynamy łączenie pierwszej protezy z nerwami"

- Zamknijcie się wszyscy! Postawimy go przed sądem.

- On kontroluje wszystkie sądy. Nic mu nie zrobią. Musimy go zabić!

Już otworzyłem usta, żeby coś powiedzieć, gdy nagle błysnęło biało-niebieskie światło, a potężna energia odepchnęła nas pod ścianę.

- Nigdy! - zaskrzeczał Palpatine, otaczała go chmura błyskawic Mocy.

Ciemna Strona go pochłonęła i skrzywiła. A ja głupi myślałem, że tylko ona może mi pomóc ocalić Padme. Tymczasem ona niszczyła życie. Do czego musiało dojść, żebym to wreszcie zrozumiał? Zignorowałem tępy ból z tyłu głowy i z trudem dźwignąłem się na nogi.

- Anakinie, co ty robisz? - Windu również próbował wstać, ale skrzywił się z bólu i musiał usiąść.

- To, co powinienem zrobić już dawno.

- A jak zginiesz?

- To powiedz Padme, że ją kocham.

Podszedłem jak najbliżej i odpaliłem miecz. Bezpośredni atak nie ma sensu, już nie popełnię głupich błędów.

- To za wszystko - szepnąłem i rzuciłem miecz.

Błyskawice zniknęły od razu i na podłogę upadło ciało Sidiousa pozbawione głowy. Gdy miecz wrócił do mojej ręki, padłem na kolana, nie zdawałem sobie wcześniej sprawy, jak to wszystko mnie zmęczyło.

- Chyba masz dużo do opowiedzenia Skywalker - Windu zdołał w końcu jakoś się podnieść.

- Raczej nie mam już wyboru.

***

Powiedzenie wszystkiego Radzie sprawiło, że spadł ze mnie jakiś niewidzialny ciężar. Wiem, że będę musiał odejść, ale tak szczerze to już się z tym pogodziłem.

- To wszystko prawda - podsumowałem. - Ożeniłem się z senator Amidalą trzy lata temu, zaraz po wybuchu wojny i to ja będę ojcem jej dziecka.

- W końcu nam to powiedziałeś - powiedział hologram Obi Wana, który jeszcze nie wrócił z Utapau.

- Zaraz... Wiedziałeś o tym?!

- Anakinie, zapamiętaj w końcu, że jesteś kiepski w trzymaniu tajemnicy.

- Prawdy ujawnienie odwagi nie mało kosztować musiało - wtrącił hologram Mistrza Yody. - I dzięki Skywalkerowi, Lorda Sithów pokonaliśmy.

- Myślę, że to najwyższy czas wprowadzić kilka zmian w Kodeksie - wtrącił Mistrz Fisto z charakterystycznym dla siebie uśmiechem.

- Zgadzam się ja - odparła Yoda. - Na początek na związki pozwolić możemy, resztę jeszcze ustalimy.

- Koniec zebrania - odpowiedział Windu, jakby lekko niepocieszony.

***

,,Już kończymy"

Potrząsnąłem głową i niemal wpadłem do mieszkania. Padme była w salonie i bez zastanowienia ją pocałowałem, przekazując wszystkie pozytywne emocje.

- Annie, co się stało? - spytała z uśmiechem.

- Rada już o nas wie, ale nie martw się. Zaakceptowali to i nawet zmienią Kodeks.

- T-to wspaniałe!

Poszliśmy do sypialni i po raz pierwszy od dawna mogliśmy zasnąć obok siebie, bez obaw, że ktoś nas zobaczy. To było cudowne.

Narodziłem się na nowo.

***

(Perspektywa Nigreosa)

Jak tylko się wybudziłem, droidy od razu ściągnęły mnie z łóżka i kazały rozchodzić protezy. Początkowo trochę się chwiałem podczas chodzenia i było mi trochę niedobrze, ale to szybko minęło. Wróciłem do kwatery i już w progu Dio rzucił się na mnie, piszcząc ze szczęścia.

- Ja też się cieszę, że cię widzę - wtuliłem policzek w jego kopułę.

Nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Nie mogę się doczekać aż wykorzystam ulepszenia w praktyce. Już nic i nikt mi nie będzie straszne.

Narodziłem się na nowo.


***

Sto lat niech żyję ja, sto lat niech żyję ja. Sto lat, sto lat, sto lat, łapcie rozdział no już.

Wiem, słabe, ale mogłam się powstrzymać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro