Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wakacje

24 lipca 1992r.

Obudziłam się wcześnie. Ubrałam pudrowo różową sukienkę do kolan i różowe baleriny. Włosy miałam rozpuszczone. Nie malowałam się, bo jeszcze nie potrzebuję takiej "tapety". Zeszłam do kuchni i zjadłam śniadanie.

- Ciociu? Możemy iść dziś na Pokątną choć na pół godziny?- spytałam z nadzieją.

- Dobrze. Szkolne zakupy zrobimy w sierpniu, a teraz tylko po drobiazgi. Okey?

- Tak!

Poszłam do pokoju po torebkę kiedy do drzwi ktoś zapukał.

- Proszę! - odparłam bez chwili namysłu.

- Hej. Nie przeszkadzam?

- Coś ty! Ty nigdy nie przeszkadzasz. Nawet jak mnie wkurzasz.

- Ciocia kazała przekazać, że za dziesięć minut wychodzimy.

- Okey. Dzięki. Poczekasz chwilę?

- Jasne.

Wzięłam torbę, a do niej włożyłam sakiewkę z pieniędzmi i chusteczki.

- Już jestem gotowa.

- To chodźmy na dół.

Kiedy schodziliśmy Harry powiedział:

- Dzięki, że mnie przyjęliście. Tu jestem w siódmym niebie.

- Cała przyjemność po naszej stronie.

Pokątna

- To gdzie najpierw?

- I tak mamy mały wybór, więc może do Banku?

- Okey.

Po wizycie w Banku Gringotta.

- Spotykamy się tu za pół godziny. Nie chodź z obcymi, uważaj i...- nie mogłam skończyć.

- Wiem, wiem.

- Mam nadzieję - dodałam.

Poszłam do Sklepu z sprzętem Quidditcha. Kupiłam złoty znicz i poprosiłam o wyczarowanie napisu "Bądź silny, a nigdy nie zabłądzisz, bo miłość to najsilniejsza magia." Następnie skierowałam się do sklepu ze słodyczami. Kupiłam kilka magicznych słodyczy i schowałam do torby. Kiedy poszłam na wyznaczone miejsce Harry czekał i miał złamane okulary.

- Miałeś bójkę z Malfoyem czy co?

- Dokładniej mówiąc obrażał Ciebie, Rona i Hermionę.

- A to drań! - krzyknęłam.

- No i sama widzisz jaki efekt. Poczekam na ciocię i poproszę o naprawienie ich...

- Nie ma potrzeby.

- Czemu?

- Oculus Reparo. 

- Ale nie wolno czarować poza szkołą...

- Pokątna to wyjątek.

- Tu jesteście...

- Już jesteś ciociu! - zawołałam.

- Jestem, jestem. Idziemy? - zapytała.

- Idziemy! - zawołaliśmy.

Po powrocie do domu zapakowałam prezent i schowałam pod łóżko. Następnie wyciągnęłam książki i pergaminy, by zrobić pracę domową na wakacje. Napisałam już esej na Historię Magii, Zaklęcia, Transmutacje, Zielarstwo i został mi tylko na Eliksiry! 

Boże...Dlaczego aż na trzy stopy?! Profesorze mógł się Pan Profesor ulitować! No błagam! Czemu TRZY?! A nie półtorej lub dwie?!

O dwudziestej zeszłam na kolację. Byłam tak zmęczona, że potknęłam się i zleciałam ze schodów. Pięć sekund po upadku wrzasnęłam z bólu. 

Cholera. Złamana.

Do przedpokoju szybko wbiegli wujek, ciocia i Harry. Ten ostatni przytulił mnie i spytał:

- Nicki wszystko ok?

- N-nie - odparłam.

- Co się stało? - zapytał wuj.

- M-moja r-ręka...- wyjąkałam płaczliwie. 

To tak strasznie boli! 

Po mojej twarzy spływały łzy mocząc tym samym koszulkę Harry'ego.

- Która? - spytała ciocia.

- L-lewa - oświadczyłam.

- Daj. Pokaż - rozkazała.

Podniosłam powoli rękę i pokazałam ją siostrze zmarłej matki.  

- Niestety złamana - stwierdziła. - Choć kochanie pojedziemy do Munga, bo zabrakło eliksirów. Tom jedź na Pokątną po zapas Eliksirów. Harry jedziesz z nami czy Tomem?

- Będę z Nicole - oświadczył.

- D-dzięki - wydukałam. 

Wyszliśmy z domu i teleportowaliśmy się z ciocią pod Szpital Św. Munga. Nie musieliśmy czekać długo. Po pół godzinie weszliśmy do gabinetu.

- Co się stało? - zapytał Uzdrowiciel.

- Moja siostrzenica złamała rękę. Mógłby pan pomóc?

- Naturalnie. Mogę zobaczyć? - zapytał.

- D-dobrze - wyjąkałam.

Doktor obejrzał rękę i wysłał mnie na zdjęcie. Kiedy zobaczył zdjęcie oświadczył, że to jakieś poważniejsze złamanie i eliksiry nie pomogą, więc sama musi się zrosnąć. Pielęgniarka założyła mi bandaż, gips i temblak. Kiedy wróciliśmy do domu zaszyłam się w pokoju i zaczęłam płakać. 

Dlaczego życie mi wszystko utrudnia? Co ja mu zrobiłam? Chodzi mu o to, że sprzeciwiłam się prawu istnienia i przeżyłam? O to?

Myśląc nie usłyszałam, że ktoś wchodzi. Zauważyłam to dopiero, gdy ten ktoś mnie przytulił. Obróciłam głowę i ujrzałam Harry'ego.

- Wszystko będzie dobrze sister. Jakoś przez to przejdziemy.

- Wiem ale jest mi tak trudno! Dlaczego prawo istnienia się nie sprzeciwiło się jeszcze dwa razy i oni też nie przeżyli? Czemu ich tu z nami nie ma? Dlaczego nie ma z nami rodziców? - pytałam rozpaczliwie wtulając się w jego ramię.

- Doskonale cię rozumiem. Też tęsknię - wyszeptał.

Tuląc się do brata zasnęłam.

Siemano! Sorry za tak długą nieobecność ale komputer mi się zepsuł, tableta schowali rodzice, a na telefonie nienawidzę pisać. Rozdziały będą się pojawiać raz na tydzień - dwa. Przepraszam za utrudnienia.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro