Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

,,Rozmowa z dyrektorem"

Maraton czas zacząć!

Maraton 1/5

Rano trzeciego września od godziny 5.20 jestem na nogach. Po ubraniu się i porannej toalecie wyszłam po cichu z Pokoju Wspólnego Krukonów. Skierowałam się do dyrektora. Miałam zamiar z nim porozmawiać. Lecz uniknięcie nakrycia przez Filcha i jego kotkę było bardzo trudne. Gdy dotarłam do chimery zorientowałam się, że potrzeba hasła. Po kilku nieudanych próbach Filch szedł tu, więc pomyślałam i krzyknęłam:

- Cytrynowe dropsy! - chimera odsłoniła schody, które zaprowadziły mnie na górę. Zapukałam do drzwi, a po chwili usłyszałam słowo:

- Proszę! - weszłam.

Był to owalny gabinet. Za biurkiem siedział dyrektor, czyli Albus Percival Wulftyk Brain Dumbledore. Wskazał na krzesło, więc przyjęłam zaproszenie i usiadłam. Po chwili ciszy zapytał:

- Co cię tu sprowadza, Nicolette?

- Chciałabym z panem o czymś porozmawiać. Jeśli nie przeszkadzam.

- Nie tylko chciałbym wiedzieć jak dostałaś się do gabinetu. Chodzi mi o hasło.

- Widziałam jak pan je cytrynowe dropsy na uczcie powitalnej i tak wpadło mi do głowy.

- Dobrze. O czym chcesz mi powiedzieć?

- Od jakiegoś czasu boli mnie blizna i podejrzewam, że ON, czyli Lord Voldemort, gdzieś tu jest. Nie wiem w jakiej formie, ale niestety musi gdzieś tam być. W Hogwarcie. Ciocia Emily mówiła mi, że blizna będzie boleć jak on będzie w pobliżu. Niezależnie od formy.

- Dobrze. Dziękuje za informację. Coś jeszcze?

- Tak. Czuję, że prof. Quirrell coś ukrywa. Boję się co, ale chyba wiem. - przełknęłam ślinę, a dyrektor "prześwidrował" mnie zdziwionym wzrokiem.

- Co miałby ukrywać?- spytał zdziwiony profesor.

- Niestety, ale muszę stwierdzić, że w jego obecności moja blizna strasznie piecze. Kiedy na Ceremonii Przydziału oczekiwałam na przydział moja blizna tak bolała, że myślałam, że zaraz wybuchnie mi czaszka!

- Na brodę Merlina! Sprawdzę to, a teraz jeżeli to wszystko idź do dormitorium. Bo chyba nie chcesz się spóźnić na drugi dzień szkoły.

- Mam jeszcze jedną małą sprawę. Jeśli można.

- Naturalnie.

- Czy jeśli sprawa się powtórzy mamy pana poinformować?

- Jeśli to będą takie mocniejsze ukłucia lub bóle to tak. Bo gdyby były mniejsze musielibyście przychodzić codziennie, prawda?

- Tak, profesorze. Do widzenia.

Wyszłam z gabinetu. Była 6.50. Ufff! Cisza nocna się skończyła 50 minut temu. Pójdę do biblioteki i poczytam. A no tak... biblioteka jest otwarta dopiero po śniadaniu! Więc wróciłam do dormitorium, ale kołatka zagrodziła mi drogę zagadką. (Och, Gryfoni mają lepiej czasem, bo mają hasło).

- Kiedy dzień i noc się spotykają?

- Chyba wiem...wiem! O północy.

Drzwi się otworzyły, a ja weszłam do Pokoju Wspólnego i zaczytałam się. Po zajęciach nadeszła wyczekiwana lekcja latania. Profesor Hooch kazała uczniom stanąć obok mioteł i krzyknąć komendę: Do Mnie!

Podleciała od razu tylko: mnie, Harry'emu i (niestety) Draconowi. Już mieliśmy dosiadać mioteł kiedy to Neville z Gryffindoru podleciał do góry. Nie potrafił zlecieć na dół, więc złamał nadgarstek. Prof. Hooch zakazała latać pod groźbą wydalenia ze szkoły. Nagle Malfoy wziął niezapominajkę Neville'a i krzyknął:

- Gdyby ten gamoń miał ją przy sobie może pamiętałby jak się zlatuje na ziemię.

Czym nas tak wkurzył, że oboje z bliźniakiem polecieliśmy za nim. Nagle okazało się, że chłopak, który przebywał obecnie w Skrzydle Szpitalnym miał również małą kulkę, czyli kauczuka.

Zaraz po naszym wzlocie Draco rzucił "piłkami" w stronę okna McSztywnej. Już po nas! Ale i tak polecieliśmy jak petardy, by złapać niezapominajkę i kauczuka. Złapaliśmy milimetry przed jej oknem. Kiedy wylądowaliśmy przybiegła rozwścieczona z nutką dumy w głosie:

- Potter, do mnie!!

- Ale, który?

- Oboje, i to już!!! - Poszliśmy ze strachem za profesorką. Z jakiejś sali wywołała niejakiego Oliviera Wooda, a z innej sali jakąś Liliannę Ross i rzekła:

- Znalazłam wam nowych szukających. A wy przyjdźcie jutro na 6.30. Kapitanowie wam wszystko objaśnią. Zrozumiano?

- Tak, pani profesor.

Następnego dnia miałam trening. Wyjaśnili nam wszystko, aż potem przyszedł czas na przymiarki strojów. Harry i Wood mieli jedną szatnię, a ja i Lili drugą. Mój strój był śliczny. Był niebieski z brązowo-białymi napisami i ochraniaczami.Dokładnie taki tylko w innych barwach. Po śniadaniu i lekcjach poszłam do biblioteki.

___________________________________________________________________________

POPRAWIONE

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro