,,Rozmowa z dyrektorem"
Maraton czas zacząć!
Maraton 1/5
Rano trzeciego września od godziny 5.20 jestem na nogach. Po ubraniu się i porannej toalecie wyszłam po cichu z Pokoju Wspólnego Krukonów. Skierowałam się do dyrektora. Miałam zamiar z nim porozmawiać. Lecz uniknięcie nakrycia przez Filcha i jego kotkę było bardzo trudne. Gdy dotarłam do chimery zorientowałam się, że potrzeba hasła. Po kilku nieudanych próbach Filch szedł tu, więc pomyślałam i krzyknęłam:
- Cytrynowe dropsy! - chimera odsłoniła schody, które zaprowadziły mnie na górę. Zapukałam do drzwi, a po chwili usłyszałam słowo:
- Proszę! - weszłam.
Był to owalny gabinet. Za biurkiem siedział dyrektor, czyli Albus Percival Wulftyk Brain Dumbledore. Wskazał na krzesło, więc przyjęłam zaproszenie i usiadłam. Po chwili ciszy zapytał:
- Co cię tu sprowadza, Nicolette?
- Chciałabym z panem o czymś porozmawiać. Jeśli nie przeszkadzam.
- Nie tylko chciałbym wiedzieć jak dostałaś się do gabinetu. Chodzi mi o hasło.
- Widziałam jak pan je cytrynowe dropsy na uczcie powitalnej i tak wpadło mi do głowy.
- Dobrze. O czym chcesz mi powiedzieć?
- Od jakiegoś czasu boli mnie blizna i podejrzewam, że ON, czyli Lord Voldemort, gdzieś tu jest. Nie wiem w jakiej formie, ale niestety musi gdzieś tam być. W Hogwarcie. Ciocia Emily mówiła mi, że blizna będzie boleć jak on będzie w pobliżu. Niezależnie od formy.
- Dobrze. Dziękuje za informację. Coś jeszcze?
- Tak. Czuję, że prof. Quirrell coś ukrywa. Boję się co, ale chyba wiem. - przełknęłam ślinę, a dyrektor "prześwidrował" mnie zdziwionym wzrokiem.
- Co miałby ukrywać?- spytał zdziwiony profesor.
- Niestety, ale muszę stwierdzić, że w jego obecności moja blizna strasznie piecze. Kiedy na Ceremonii Przydziału oczekiwałam na przydział moja blizna tak bolała, że myślałam, że zaraz wybuchnie mi czaszka!
- Na brodę Merlina! Sprawdzę to, a teraz jeżeli to wszystko idź do dormitorium. Bo chyba nie chcesz się spóźnić na drugi dzień szkoły.
- Mam jeszcze jedną małą sprawę. Jeśli można.
- Naturalnie.
- Czy jeśli sprawa się powtórzy mamy pana poinformować?
- Jeśli to będą takie mocniejsze ukłucia lub bóle to tak. Bo gdyby były mniejsze musielibyście przychodzić codziennie, prawda?
- Tak, profesorze. Do widzenia.
Wyszłam z gabinetu. Była 6.50. Ufff! Cisza nocna się skończyła 50 minut temu. Pójdę do biblioteki i poczytam. A no tak... biblioteka jest otwarta dopiero po śniadaniu! Więc wróciłam do dormitorium, ale kołatka zagrodziła mi drogę zagadką. (Och, Gryfoni mają lepiej czasem, bo mają hasło).
- Kiedy dzień i noc się spotykają?
- Chyba wiem...wiem! O północy.
Drzwi się otworzyły, a ja weszłam do Pokoju Wspólnego i zaczytałam się. Po zajęciach nadeszła wyczekiwana lekcja latania. Profesor Hooch kazała uczniom stanąć obok mioteł i krzyknąć komendę: Do Mnie!
Podleciała od razu tylko: mnie, Harry'emu i (niestety) Draconowi. Już mieliśmy dosiadać mioteł kiedy to Neville z Gryffindoru podleciał do góry. Nie potrafił zlecieć na dół, więc złamał nadgarstek. Prof. Hooch zakazała latać pod groźbą wydalenia ze szkoły. Nagle Malfoy wziął niezapominajkę Neville'a i krzyknął:
- Gdyby ten gamoń miał ją przy sobie może pamiętałby jak się zlatuje na ziemię.
Czym nas tak wkurzył, że oboje z bliźniakiem polecieliśmy za nim. Nagle okazało się, że chłopak, który przebywał obecnie w Skrzydle Szpitalnym miał również małą kulkę, czyli kauczuka.
Zaraz po naszym wzlocie Draco rzucił "piłkami" w stronę okna McSztywnej. Już po nas! Ale i tak polecieliśmy jak petardy, by złapać niezapominajkę i kauczuka. Złapaliśmy milimetry przed jej oknem. Kiedy wylądowaliśmy przybiegła rozwścieczona z nutką dumy w głosie:
- Potter, do mnie!!
- Ale, który?
- Oboje, i to już!!! - Poszliśmy ze strachem za profesorką. Z jakiejś sali wywołała niejakiego Oliviera Wooda, a z innej sali jakąś Liliannę Ross i rzekła:
- Znalazłam wam nowych szukających. A wy przyjdźcie jutro na 6.30. Kapitanowie wam wszystko objaśnią. Zrozumiano?
- Tak, pani profesor.
Następnego dnia miałam trening. Wyjaśnili nam wszystko, aż potem przyszedł czas na przymiarki strojów. Harry i Wood mieli jedną szatnię, a ja i Lili drugą. Mój strój był śliczny. Był niebieski z brązowo-białymi napisami i ochraniaczami.Dokładnie taki tylko w innych barwach. Po śniadaniu i lekcjach poszłam do biblioteki.
___________________________________________________________________________
POPRAWIONE
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro