- Więc... Witaj Lunatyku!
Kolorowooka dziewczyna, siedziała sama w pokoju życzeń. Czekając na resztę przyjaciół, przeglądała najróżniejsze książki, związane z animagią, jak i z patronusami.
Dziewczyna szukała wyjaśnienia, dlaczego nie można znaleźć, wystarczająco, szczęśliwego wspomnienia, dzieki któremu, mogłaby przywołać cielesnego patronusa.
- Dobra... - mówiąc to, wstała i mocno trzymając swoją różdżkę, zamknęła oczy - szczęśliwe wspomnienie... Skup się dziewczyno - cały czas mówiła do siebie, po czym znalazłam coś co, jej zdaniem, może być wystarczająco szczęśliwe.
~~~~
- Hej! Tomi! - czarnowłosa siedmiolatka, zawołała do swojego ukochanego braciszka.
Dziewczynka robiła, pierwszy w swoim życiu, eliksir. Kolorowooka, szczęśliwa z siebie pobiegła, najszybciej jak potrafiła, do swojego brata. Wbiegając do jego pokoju, o mało nie wywróciła się w progu, o jego ciuchy, leżące praktycznie wszędzie. Przed upadkiem, została złapana przez czarnowłosego.
- Uważaj na siebie Lukrecjo - zaśmiał się chłopak, często tak na nią mówił.
Dlaczego Lukrecja? Zawsze twierdził, że jej włosy kolorem przypominają lukrecję. A jej charakter... Wydaje się słodka, a jednak taka nie jest. Lukrecja, idealnie określenie dziewczyny.
- Tomi! Zrobiłam! Zrobiłam!- krzyczała szczęśliwa, zaczynając ciągnąć go za jego, zieloną bluzkę.
- No już, już - zaśmiał się uroczo, po czym wziął dziewczynę na ręce.
Po chwili postawił ją w " ich małym azylu z eliksirami ". Dziewczyna podbiegła do jednego z wielu kociołków, po czym spojrzała do środka. Eliksir wyglądał tak jak powinien.
- No pokarz, co ci tutaj wyszło - chłopak, przez chwilę sprawdzał, wszystkie właściwości eliksiru.
Po chwili, z jego oka poleciała, jedna samotna łezka.
- Dlaczego płaczesz, Tomi?- zapytała, nie wiedziala co się dzieje. Coś jej nie wyszło? Coś mu się nie spodobało? Coś mu się stało?
- Jestem z ciebie dumy Lukrecjo - uśmiechnął się, po czym mocno ją do siebie przytulił - Jesteś najważniejsza osoba w moim życiu, jeszcze do tego taka utalentowaną! Nie mógłbym sobie wyobrazić lepszej siostry.
~~~~
Z oka stojącej Tiffany, popłynęła jedną łezka.
- Expecto Patronum! - krzyknęła dziewczyna, a z jej różdżki wyleciał lis, który zaczął biegać po pokoju życzeń.
Na sam koniec, gdy dziewczyna zaczęła śledzić go wzrokiem, ten usiadł obok jej nóg.
- Brawo Tiffany!- krzyknął Syriusz, a obok niego usiadł pies, łudząco podobny do ponuraka.
- Brawo Syriusz!- zaśmiała się, po czym została zamknięta w uścisku, przez całą czwórkę.
----
- Ej... Bo tak sobie teraz myślę... - zaczął James, gdy wszyscy siedzieli w dormitorium chłopaków.
- Czekaj - Tiffany mu przerwała - co robisz? - zapytała, szybko mrugając, nie wierzyła w to co usłyszała.
- Myślę - powiedział, po czym złapał się za serce - myślałem że to nigdy nie nastąpi... - mówiąc to, teatralnie upadł na łóżko, głową na kolana czarnowłosej - Nadszedł kres mego żywotu.
- O nie... - powiedziała dziewczyna, po czym sama złapała się za serce - Nasz przyjaciel z rogami w tyłku umiera. BIORĘ JEGO ŁÓZKO I ZAPAS POD NIM!
Wszyscy się zaśmiali, a na twarzy Jameson można było ujrzeć niedowierzanie.
- Ja tu umieram, a ty co? - zaśmiał się, po czym przyłożył jej z poduszki.
- Tak chcesz się bawić? - pytając, zabrała drugą poduszkę.
Przez to, że Potter leżał na jej kolanach, położyła mu poduszkę na twarzy i zaczęła go dusić.
- Tiffany! Ey!- krzyczał ze śmiechem chłopak, rzucając się resztą ciała po łóżku.
Dziewczyna, zabrała poduszkę, po czym spojrzała na niego.
- Miotałeś się jak śledź w puszce - powiedziała, po czym pstryknęła go w nos.
- Więc... Co miałeś do powiedzenia, James?- zapytał Remus, przyglądając się im z rozbawienie.
- Więc - mówiąc to, wygodniej usadowił się na udach dziewczyny.
- Nie za wygodnie panu, panie Potter?- zapytała. Okularnik wziął jej dłoń, po czym położył sobie na głowie.
- Jak pomiziasz, będzie idealnie - stwierdził, przez co dziewczyna przekręciła oczami, ale zaczęła bawić się jego włosami.
- Skoro, jesteśmy już taka zwartą drużyną, mamy zamiar uczyć się animagi, żartujemy z innych i inne ciekawe rzeczy...
- Streszczaj się - powiedziała kolorowooka.
- Może, jakoś się nazwijmy? Tak, jako drużyna i żeby każdy miał inny przydomek. Wiecie, będzie ciekawiej!- mówił uśmiechnięty, patrząc na resztę.
- To dobry pomysł- przyznał Lupin, odkładając książkę do Zielarstwa - Tylko jak?
- Zauważyliście jedno?- odezwał się Syriusz, a wszelkie spojrzenia spoczęły na nim - Jak wszyscy na nas wołają, jak coś zrobimy?
- HUNCWOCI! - krzyknęli jednocześnie, po czym się zaśmiali.
- A "ksywki "- mówiąc to, Peter zrobił palcami cudzysłów w powietrzu - Jak mamy je wymyślić?
- Dla naszej czwórki, możemy zrobić to tak... Jak nauczymy się animagii, to pierwsza część zwierzęcego ciała, jakie się ukarze!
- A Remus? - zapytał Balck, patrząc na tłumacząca wszystko dziewczynę.
- Skoro Lupin jest wilkołakiem... A wilkołak przemienia się podczas pełni. Po przemianie, natomiast nie wie co robi to... Jak nazywa się taka osoba, która naprzykład podczas snu, coś robi i nie wie o tym? I nie może tego kontrolować? - zapytała, ponieważ słowo, wypadło jej z głowy.
- Lunatykowanie? - zapytał Potter, mając zamknięte oczy i lekko się uśmiechając. Bardzo mu się podobało, to iż dziewczyna bawi się jego włosami.
- Czyli, nasz Remi będzie... - zaczęła dziewczyna.
- Lunatykiem! - dokończył Syriusz, wyrzucając ręce w górę.
- Więc... Witaj Lunatyku!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro