Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

- Pan chce ze szczegółami?

— I żeby mi to było ostatni raz!— krzyknął dyrektor Dippet.

Mężczyzna zawiadomiony o wybuchu pracowni od Eliksirów, od razu tu przybiegł. Zawiadomił go natomiast profesor Slughorn. Mężczyzna po przybyciu do jednej z sal usytuowanej w lochach zastał młodą Tiffany, której twarz była cała czarna, włosy były poszarpane tak samo jak szata Slytherinu. Dziewczyna stała w miejscu, nie wiedziała co się stało.

— Dyrektorze... — odezwała się młoda Riddle. Mężczyzna zwrócił głowę w jej stronę — To nie oni — odpowiedziała pewnie.

— To kto? — odpowiedział, skanując ja oczyma.

— Nie mam pojęcia — stwierdziła, patrząc na niego, swoim bezczelnym wzrokiem.

— Jak to " Nie mam pojęcia"? — zdziwił się dyrektor — dopiero powiedziałaś że to nie oni! Skąd ta pewność że to nie ci Gryfoni?

Dziewczyna nie oddzywała się przez chwilę, jedynie skanowała wzrokiem czwórkę chłopców, stojących przed nią.

— Po prostu, czuję to — stwierdziła beznamiętnie, patrząc kątem oka na chłopców.

Dobrze wiedziała że to oni, ale dlaczego ich broniła? Sama tego nie wiedziała. Coś, jakiś głosik w jej głowie, kazał jej ich kryć.

Tiffany wraz z Dyrektorem Dippet'em przez chwilę walczyli na spojrzenia. Jedenastolatka wygrała.

— Yhhh... — mężczyzna głośno westchnął —  dobrze, tym razem wam się upiecze

————

Mijały dni, a tam gdzie byli Potter, Black, Pettigrew i Lupin była także Riddle. Za każdym razem gdy ta czwórka coś wysunęła, dziewczyna ich broniła. W pewien sposób zżyli się. Hogwart wręcz huczał o tym że Ślizgonka broni, jak i zadaje się, z czwórką Gryfonów.

————

— MAM WAS! — wrzasnął Filch, widząc czwórkę chłopców czatujących przed damską toaletą.

— Co wy tutaj robicie? — spytał podejrzliwie, świdrując ich wzrokiem.

— Stoimy, nie widać? — stwierdził wrednie Black, patrząc na woźnego.

— A ty co tam tak zaglądasz?

— Patrzę czy się nie utopiła, albo jakiś trol jej przypadkiem nie zjadł — odpowiedział Lupin, co chwilę zerkając do damskiej toalety.

Filch cały czas stał przed damską toaletą, cały czas sprawdzał czy oni na pewno nic nie knują.

— Jestem! — krzyknęła kolorowooka, stając w drzwiach łazienki.

— Co ty tam robiłaś?

— Pan chce ze szczegółami? — powiedziała pewna siebie, patrząc na niego z wyższością w oczach.

— NO GADAJ — wrzasnął mężczyzna.

Dziewczyna spojrzała na chłopaków, ze zdziwieniem wypisanym na twarzy.

— No wie pan... — zaczęła trochę niepewnie — trochę za dużo wypiłam na obiedzie i natura wzywała.

— Coś ci nie wierzę — mruknął z przymróżonymi oczyma, po czym pchnął drzwi do łazienki.

Czarnowłosa szybko złapał za chłopców za ręce, po czym zaczęła biec ile sił w nogach przed siebie.

— J-już! St-top! — wydyszał Peter, podpierając ręce o kolana w lekko przygarbionej pozie.

— Za mało ruchu młody — stwierdzili chórkiem, patrząc na pulchnego chłopaka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro