- Następny psychiczny na punkcie tych szkarad
Czarnowłosa dziewczyna jak każdego dnia, od pierwszej klasy, czekała z rana na chłopaków z Gryffindoru, którzy jak zwykle mieli problem ze zebraniem się rano.
— Idą już w końcu? — warknęła, po czym spojrzała błagalnie na obraz Grubej Damy.
— Słyszę skowyt Blacka aż tutaj — stwierdziła uśmiechając się delikatnie w jej stronę.
Tiffany skinęła głową w podziękowaniu, po czym oparła się o kamienna ścianę korytarza Hogwartu.
Już nie musiała długo czekać, aby usłyszeć otwieranie się obrazy zza którego wyłonił się najpierw James z Lily, a zaraz później Remus, Peter i Syriusz. Pierwsza dwójka rozmawiała głośno w najlepsze, ignorując cały świat i idąc w stronę Wielkiej Sali. Pozostała trójka z niedowierzaniem jak i zawiedzeniem, wypisanym na twarzach, wodzili za nimi wzrokiem.
Czarnowłosa widząc zaistniałą sytuację nie mogła zostawić tego tak o, szczególnie widząc ból w oczach Blacka z którym okularnik był najbliżej.
— SYRI! — krzyknęła, po czym skoczyła na plecy chłopakowi, dokładnie tak jak wcześniej robiła to Jamesowi, wywalając go na ziemię.
Dwójka chłopaków zaśmiała się widząc atak przeprowadzony przez szesnastolatkę.
— O TY HUNCWOCIE — krzyknął od razu się rozpromieniając, widząc siedząca na nim przyjaciółkę.
— Nie smutamy Łapciu! Nie na mojej warcie! — powiedziała głośno, zaczynając go łaskotać doskonale wiedząc gdzie dokładnie chłopak ma łaskotki.
— Tiffany! — krzyknął śmiejąc się jak opętany, jak i rzucając się po podłodze z równym zapałem.
— Udusisz nam Syriusza — uśmiechnął się rozczulony Remus, widząc próbę poprawy humoru przyjacielowi.
— Czas na śniadanie! — krzyknęła schodząc z Blacka, widząc jak jego humor się poprawił, po czym wdrapała się na plecy Remusa.
— Na wielką salę dzielny rumaku! — złapała dłońmi jego ramiona, czując jak chłopak daje ręce do tyłu tak że złączył za sobą dłonie dając je po pośladki dziewczyny, tak aby nie zjechała.
— Remus ty perwecie — stwierdził czarnowłosy podnosząc się z podłogi i otrzepując.
————
— Czy oni wszędzie będą się tak migdalić? — warknęła dziewczyna, zgniatając w dłoni swoją babeczkę czekoladową, tak bardzo że jej cała dłoń była w niej ubrudzona.
— Na wymioty mi się zbiera jak ktoś się z kimś tak obnosi, chyba że to jestem ja — stwierdził Syriusz patrząc w tą samą stronę co jego najlepsza przyjaciółka.
— Nie zwracajcie na nich uwagi, znudzi im się w końcu — westchnął miodooki, zabierając z dłoni Tiffany pozostałości po słodkości i bezceremonialnie wycierając jej dłoń serwetką.
— Ruda jest obrzydliwa — stwierdziła, dalej zabijając ją wzrokiem.
Usłyszała ze swojej prawej strony westchnienie, po czym poczuła jak ktoś łapie ją delikatnie za szczękę prowadząc głowę w jego stronę. Gdy tylko jej twarz się odwróciła ujrzała oczy Lupina na tej samej wysokości co jej odpowiedniczki.
— Przestań się nimi przejmować, James jest głupio zaślepiony, a ta menda teraz to wykorzystuje — stwierdził patrząc jej w oczy, musząc się upewnić czy napewno go słucha — Podejrzewamy, chyba wszyscy, co zrobiła więc postaramy się coś na to zaradzić — uśmiechnął się w swój uroczy sposób, po czym delikatnie pocałował ją w czoło.
Gdy oboje zarejestrowali co właśnie zrobił, odwrócili natychmiastowo od siebie wzrok rumieniąc się wściekłe. Dwójka ich przyjaciół spojrzała po sobie z niedowierzaniem, gdzie w oczach Petera było widać zadowolenie z tego co się stało.
— D-Dobra koniec tego wszystkiego. — stwierdziła wybudzona z transu Uszasta — Mamy teraz Opiekę Nad Magicznymi Stworzeniami! — krzyknęła szczęśliwa, wyrzucając dłonie do góry — Pokaże Evans kto jest górą w zwierzątkach! — wstała szczęśliwa i zaczęła ciągnąc za sobą całą trójkę.
Remus pokiwał z niedowierzaniem głową, patrząc na idącą przodem czarnowłosą.
— JESZCZE JAAA! — krzyknął młody Black, biegnąc w ich stronę.
Podbiegając do Tiffany złapał ją za biodra, podnosząc do góry, po czym posadził ją sobie na barana i wybiegł z Wielkiej Sali w stronę chatki Hagrida, gdzie zawsze czekali na lekcję.
— Oni sobie coś zrobią — mruknął Remus przyspieszając kroku, lecz nie biegnąc, aby ich przynajmniej trochę dogonić.
Już od samego wyjścia z Hogwartu można było usłyszeć piski zachwytu Tiffany która stała przed jakimś mężczyzną, już o własnych nogach. Gdy doszli oni bliżej mogi ujrzeć iż dziewczyna trzyma na dłoniach małe, zielone, stworzonko przypominające wyrośnięty patyk.
— Co to jest? — zapytał ciekawy Syriusz, patrząc na dłonie dziewczyny.
— Nieśmiałek — odpowiedział mu Remus, patrząc na Tiffany której oczy wręcz się mieniły z zachwytu.
— Nazywa się Pickett — odezwał się nieznajomy mężczyzna, zwracając tym na siebie ich uwagę — Newt Scamander — przedstawił się brązowowłosy, kiwając delikatnie głową.
— Następny psychiczny na punkcie tych szkarad — burknęła Evans pod nosem, ale na tyle głośno aby wszyscy mogli ją usłyszeć, co nie było zbyt wyczekiwanym przez nią wyjściem.
— Może pan za to odjąć punkty Gryffindorowi — powiedziała, jak gdyby nigdy nic Riddle, bawiąc się z Nieśmiałkiem na jej dłoniach.
— Sam niedawno uczęszczałem do tej szkoły, nie czuje się na siłach robić coś takiego.
— Jak chcesz — uśmiechnęła się oddając Picka, który dość mocno trzymał się jej dłoni.
— Uparte zwierzę — zaśmiał się Scamander, w końcu odbierając stworzenie.
— Pan dzisiaj prowadzi lekcje? — zapytał się Peter, na co dostał jedynie skinięcie głową.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro