Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

- Następny psychiczny na punkcie tych szkarad

Czarnowłosa dziewczyna jak każdego dnia, od pierwszej klasy, czekała z rana na chłopaków z Gryffindoru, którzy jak zwykle mieli problem ze zebraniem się rano.

— Idą już w końcu? — warknęła, po czym spojrzała błagalnie na obraz Grubej Damy.

— Słyszę skowyt Blacka aż tutaj — stwierdziła uśmiechając się delikatnie w jej stronę.

Tiffany skinęła głową w podziękowaniu, po czym oparła się o kamienna ścianę korytarza Hogwartu.

Już nie musiała długo czekać, aby usłyszeć otwieranie się obrazy zza którego wyłonił się najpierw James z Lily, a zaraz później Remus, Peter i Syriusz. Pierwsza dwójka rozmawiała głośno w najlepsze, ignorując cały świat i idąc w stronę Wielkiej Sali. Pozostała trójka z niedowierzaniem jak i zawiedzeniem, wypisanym na twarzach, wodzili za nimi wzrokiem.

Czarnowłosa widząc zaistniałą sytuację nie mogła zostawić tego tak o, szczególnie widząc ból w oczach Blacka z którym okularnik był najbliżej.

— SYRI! — krzyknęła, po czym skoczyła na plecy chłopakowi, dokładnie tak jak wcześniej robiła to Jamesowi, wywalając go na ziemię.

Dwójka chłopaków zaśmiała się widząc atak przeprowadzony przez szesnastolatkę.

— O TY HUNCWOCIE — krzyknął od razu się rozpromieniając, widząc siedząca na nim przyjaciółkę.

— Nie smutamy Łapciu! Nie na mojej warcie! — powiedziała głośno, zaczynając go łaskotać doskonale wiedząc gdzie dokładnie chłopak ma łaskotki.

— Tiffany! — krzyknął śmiejąc się jak opętany, jak i rzucając się po podłodze z równym zapałem.

— Udusisz nam Syriusza — uśmiechnął się rozczulony Remus, widząc próbę poprawy humoru przyjacielowi.

— Czas na śniadanie! — krzyknęła schodząc z Blacka, widząc jak jego humor się poprawił, po czym wdrapała się na plecy Remusa.

— Na wielką salę dzielny rumaku! — złapała dłońmi jego ramiona, czując jak chłopak daje ręce do tyłu tak że złączył za sobą dłonie dając je po pośladki dziewczyny, tak aby nie zjechała.

— Remus ty perwecie — stwierdził czarnowłosy podnosząc się z podłogi i otrzepując.

————

— Czy oni wszędzie będą się tak migdalić? — warknęła dziewczyna, zgniatając w dłoni swoją babeczkę czekoladową, tak bardzo że jej cała dłoń była w niej ubrudzona.

— Na wymioty mi się zbiera jak ktoś się z kimś tak obnosi, chyba że to jestem ja — stwierdził Syriusz patrząc w tą samą stronę co jego najlepsza przyjaciółka.

— Nie zwracajcie na nich uwagi, znudzi im się w końcu — westchnął miodooki, zabierając z dłoni Tiffany pozostałości po słodkości i bezceremonialnie wycierając jej dłoń serwetką.

— Ruda jest obrzydliwa — stwierdziła, dalej zabijając ją wzrokiem.

Usłyszała ze swojej prawej strony westchnienie, po czym poczuła jak ktoś łapie ją delikatnie za szczękę prowadząc głowę w jego stronę. Gdy tylko jej twarz się odwróciła ujrzała oczy Lupina na tej samej wysokości co jej odpowiedniczki.

— Przestań się nimi przejmować, James jest głupio zaślepiony, a ta menda teraz to wykorzystuje — stwierdził patrząc jej w oczy, musząc się upewnić czy napewno go słucha — Podejrzewamy, chyba wszyscy, co zrobiła więc postaramy się coś na to zaradzić — uśmiechnął się w swój uroczy sposób, po czym delikatnie pocałował ją w czoło.

Gdy oboje zarejestrowali co właśnie zrobił, odwrócili natychmiastowo od siebie wzrok rumieniąc się wściekłe. Dwójka ich przyjaciół spojrzała po sobie z niedowierzaniem, gdzie w oczach Petera było widać zadowolenie z tego co się stało.

— D-Dobra koniec tego wszystkiego. — stwierdziła wybudzona z transu Uszasta — Mamy teraz Opiekę Nad Magicznymi Stworzeniami! — krzyknęła szczęśliwa, wyrzucając dłonie do góry — Pokaże Evans kto jest górą w zwierzątkach! — wstała szczęśliwa i zaczęła ciągnąc za sobą całą trójkę.

Remus pokiwał z niedowierzaniem głową, patrząc na idącą przodem czarnowłosą.

— JESZCZE JAAA! — krzyknął młody Black, biegnąc w ich stronę.

Podbiegając do Tiffany złapał ją za biodra, podnosząc do góry, po czym posadził ją sobie na barana i wybiegł z Wielkiej Sali w stronę chatki Hagrida, gdzie zawsze czekali na lekcję.

— Oni sobie coś zrobią — mruknął Remus przyspieszając kroku, lecz nie biegnąc, aby ich przynajmniej trochę dogonić.

Już od samego wyjścia z Hogwartu można było usłyszeć piski zachwytu Tiffany która stała przed jakimś mężczyzną, już o własnych nogach. Gdy doszli oni bliżej mogi ujrzeć iż dziewczyna trzyma na dłoniach małe, zielone, stworzonko przypominające wyrośnięty patyk.

— Co to jest? — zapytał ciekawy Syriusz, patrząc na dłonie dziewczyny.

— Nieśmiałek — odpowiedział mu Remus, patrząc na Tiffany której oczy wręcz się mieniły z zachwytu.

— Nazywa się Pickett — odezwał się nieznajomy mężczyzna, zwracając tym na siebie ich uwagę — Newt Scamander — przedstawił się brązowowłosy, kiwając delikatnie głową.

— Następny psychiczny na punkcie tych szkarad — burknęła Evans pod nosem, ale na tyle głośno aby wszyscy mogli ją usłyszeć, co nie było zbyt wyczekiwanym przez nią wyjściem.

— Może pan za to odjąć punkty Gryffindorowi — powiedziała, jak gdyby nigdy nic Riddle, bawiąc się z Nieśmiałkiem na jej dłoniach.

— Sam niedawno uczęszczałem do tej szkoły, nie czuje się na siłach robić coś takiego.

— Jak chcesz — uśmiechnęła się oddając Picka, który dość mocno trzymał się jej dłoni.

— Uparte zwierzę — zaśmiał się Scamander, w końcu odbierając stworzenie.

— Pan dzisiaj prowadzi lekcje? — zapytał się Peter, na co dostał jedynie skinięcie głową.

 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro