- JA CI DAM SZKARADĘ!
— Idziemy? — zapytał Syriusz, stojąc przed dormitorium Slytheriunu.
— Chwila! — krzyknęła Tiffany, wiążąc swoje czarne włosy w wysoką kitkę.
Black przekręcił oczami, po czym wszedł do salonu Ślizgonów, gdzie został obdarowany wieloma nienawistnymi spojrzeniami, jednak nic sobie z tego nie robiąc wziął kufer dziewczyny i zaczął go ciągnąć za sobą, nie patrząc za siebie.
— Syriusz! — czarnowłosa dogoniła chłopaka, po czym wyciągnęła swoją różdżkę ze skarpety.
— Co zamierzasz tym zrobić? — zapytał chłopak, ciągnąc oba kufry i spoglądając na nia kątem oka.
— Wylewituje cię na księżyc zaraz — zaśmiała się, rzucając zlecieć lewitacji na kufry i Syriusza.
— Ja nie chce jeszcze na księżyc! — krzyknął, starając się czegoś złapać.
— To nie lista życzeń — mruknęła, idąc dalej, a kufry, jak i Black, lewitowali za nią.
— I tak oto najpiękniejszy, najlepszy, najmądrzejszy — zaczął wymieniać chłopak.
— I najskromniejszy... — zaśmiała się pod nosem.
— Nie przerywaj mi! — krzyknął na dziewczyne — Na czym ja skończyłem?
— Na najgłupszym — stwierdziła, patrząc na zamyślonego chłopaka.
— Nie tak szybko Riddle! — Powiedział głosem Dumbledore'a — Bo będę zmuszony wyrzucić Panią za podpalenie moich bokserek!
Dziewczyna prychnęła śmiechem.
— Przynajmniej było śmiesznie, jak biegał z podpalonym tyłkiem aż do jeziora, gdzie został wyrzucony przez Jamesa — zaśmiał się Łapa, układając się wygodnie w powietrzu.
— Tiffany Meropa Vanessa Riddle zawsze do usług — powiedziała poważnym głosem.
— Wraz z...— dziewczyna znów mu przerwała
— Wraz ze Szkaradą — parsknęła śmiechem.
— JA CI DAM SZKARADĘ! — wrzasnął i starał się dopłynąć w powietrzu do niej.
— Nie ma tak łatwo piesku — znów się zaśmiała.
— Czy ja wyglądam jak pies? — zapytał, dalej starając się do niej dopłynąć, lecz z matmy skutkiem.
— Mam ci odpowiedzieć? — zapytała, odwracając się i idąc tyłem.
— ... Nie musisz — mruknął i dał za wygraną.
Dziewczyna jeszcze chwilę szła tyłem, lecz na kogoś wpadła.
— AUĆ!— krzyknął Syriusz, który runął na ziemię, a na niego oba kufry.
— Panno Riddle!
Dziewczyna spojrzała za siebie, a tam zobaczyła Dumbledore'a, na którego wpadła.
— Dzień dobry — mruknęła z wyczuwalną niechęcią w głosie.
— Co ty tutaj robisz? — zapytał z zainteresowaniem.
— Zależy dla kogo i 2 jakich celach zostanie wykorzystana ta informacja — powiedziała z poważnym wyrazem twarzy.
— Tiffany... — mruknął ostrzegawczo.
— Na mnie juz czas Psze Pana! — krzyknęła patrząc na niewidzialny zegarek, po czym wylewitowała kury i Syriusza po czym ruszyła przed siebie, do pociągu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro