- Że co?! Że jak?! ŻE KIEDY?!
— Eliksiry! Eliksiry! Jak ja kocham eliksiry!— Myślała Tiffany, skocznym krokiem idąc w strone sali od wspomnianego przedmiotu, tuż obok Albusa jak i Scorpiusa.
Lisica niczym flash, wbiegła do klasy i usiadła na swoim miejscu, z czasów Golden Trio. Wesoło merdając ogonkiem, patrzyła na wchodzących uczniów, a zaraz za nimi Severusa.
Lekcja Severusa trwała w najlepsze. Przestraszeni uczniowie, patrzący na niego z przerażeniem w oczach. Ahhh... Jak dziewczyna to dobrze pamięta.
——
— Że co?! Że jak?! ŻE KIEDY?!— Krzyczał przerażony Scorpius.
Chłopiec właśnie się dowiedział, że JEGO OJCIEC będzie uczył obrony przed czarną magią.
Lisica nie zwracając na nikogo uwagi, podbiegła do stołu nauczycielskiego, wskakując Malfoy'owi na kolana.
— A kogo my tu mamy? — Zapytał ze śmiechem, platynowowłosy.
— Lisa — Odpowiedział mu Potter, siedzący obok — Lisa mojego syna — Dodał, zabierając zwierzę.
Dziewczyna skoczyła do niego z pazurami, trochę go drapiąc. Po czym spowrotem położyła się na kolana Dracona.
— Ona coraz bardziej zachowaniem przypomina Tiffany...— Oznajmił mężczyzna, dotykając lisa po szyi. Ta zgięła szyję tak, że nie było do niej dojścia. — Masz łaskotki na szyi? — To również dało mu do myślenia, mężczyzna patrzył wielkimi oczami na zwierzę. Szybko wziął je na ręce i wyniósł z WS.
——
Mężczyzna po wejściu do swojego pokoju w Hogwarcie, który dostał, aby nie wracać do domu.
Położył zwierzę na ziemi, i kucnął przed nim.
— Tiffany to ty..?— Zapytał niepewnie.
— Ty masz być tego pewny, chłopie!— Myślała.
Riddle'ówna wskoczyła na jego łóżko, ściągając całą pościel, i kładąc się na niej na ziemi. Ale nie w taki zwyczajny sposób, jak na lisa przystało. Położyła się na plecach, w dość dziwnej pozycji... Nie sposób jest ją opisać...
— TIFFANY! TO TY!— Krzyknął przerażony, i szczęśliwy jednocześnie.
Dziewczyna siadła, dalej w ciele zwierzęcia. Po chwili nad jej ciałem zaczął się unosić fioletowo-różowo-niebieski pył. Unosząc zwierzę do góry, i zamieniając ją w człowieka. Dziewczyna, już w swojej prawdziwej formie, klęczała patrząc w swoje dłonie. Sama niezbyt wiedząc co się stało. Ale jednego była pewna... JEST JUŻ SOBĄ!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro