- Tiffany?
W Rezydencji Malfoy'ów właśnie odbywała się kolacja wigilijna. Byli na niej jedynie Draco, Scorpius, Narcyza i Lucjusz, a no tak! Jeszcze nasza Tiffany, która kręciła się pod nogami domowników, przypominając o tym że tu jest.
- Draconie, co to za zwierzę?- Zapytał Lucjusz, pokazując na Tiffany.
- Uwierz mi, albo nie. Ale jak bym była w swoim ludzkim ciele, już byś leżał nieżywy - Pomyślała dziewczyna, warcząc na, już siwowłosego.
- Chodź Usia - Zawołał czarnosierstną, najmłodszy z rodu - Zostaw dziadka w spokoju
Lisica, wysyłając ostatni raz mężczyźnie zabójcze spojrzenie. Grzecznie poszła w stronę chłopca.
---
- Teraz prezenty!- Krzyknął Scorpius, podbiegając do choinki. Chłopiec był wręcz zafascynowany, rozdawaniem prezentów.
- Uszasta!- Zawołał chłopiec lisice, bowiem jeden prezent był dla niej.
Podeszła ona do chłopca, który otworzył jej paczkę. W podarunku znjadował się, mały czarno zielony sweterek, z godłem Slytherinu. Uszyty idealnie na miarę Lisa. Chłopiec, praktycznie od razu złapał zdziewczynę, i go jej założył.
- No, no. Masz styl - Zaśmiał się Lucjusz, a wszyscy popatrzyli na niego z niedowierzaniem, wypisanym w oczach.
- Co?- Zapytał cicho, syn Lucjusza patrząc na swój prezent - Tiffany?- Powiedział cicho, patrząc na zdjęci w swoim prezencie.
W pakunku, znajdowały się ramki z ich zdjęciami, różnymi. Tymi poważnymi, aż po te z głupimi minami, jak kąpali się w zakazanym lesie, jak dziewczyna zgniatała chłopaka, spiąć na nim, jak i te jako animag.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro