Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

I.

Po rozstaniu z Ronaldem Weasley życie Hermiony Granger rozsypało się już do końca, na tysiące małych kawałków, których nie dało się już pobierać. A przynajmniej tak sądziła Granger. Wyprowadziwszy się od Rona znalazła spokój z dala od centrum Londynu, w małym mieszkanku nad kawiarnią. Przytłaczający zapach czarnej kawy i upojna woń herbaty idealnie pasowały do stosów książek piętrzących się pod ścianą sypialni.

Rozstając się z Ronem, Hermiona postanowiła zmienić wszystko. Kompletnie wszystko. Wróciła do naturalnego koloru włosów — farbowała je tylko dla Weasley'a. Na powrót przestała się malować. Znowu ubierała wełniane swetry i nosiła długie, ciepłe skarpety. Mimo wysokiego stanowiska w ministerialnym wydziale kontroli — odeszła z pracy, a dzięki znajomości z niejakim Callumem Woodley — dyrektorem CPPCu — Centrum Pomocy Potrzebującym Czarodziejom — od ręki została zatrudniona w placówce, a pierwszy dzień jej pracy okazał się być niezapomnianym.:

— No to chyba wiesz już wszystko — mruknął Woodley gdy zatrzymali się pod jednymi z tuzina przeszklonych drzwi znajdujących się w przestronnym korytarzu — a tu będzie twój kąt — dodał, wskazując na klamkę.

— Dziękuję — uśmiechnęła się w geście podziękowania — od czego mam zacząć?

— Call!? — z końca korytarza biegła do nich zdyszana, niska blondynka. Zatrzymała się przed Woodley'em. Odetchnęła z ulgą. Wepchnęła za uszy nieco potargane włosy i otarła z czoła ledwo widoczną mgiełkę potu.

— Co się dzieje, Beth?

— Shailene właśnie zadzwoniła i powiedziała, że nie da rady dzisiaj przyjść, a Darena nie ma do końca tygodnia. Brakuje nam ludzi. Powtarzam ci to od zeszłego miesiąca! — odetchnęła ciężko i złożyła ręce na piersiach.

— Spokojnie Beth. Przecież wiesz, że nie możesz się denerwować — czule położył dłoń na już nieco wystającym brzuchu.

— Czy ja o czymś nie wiem? — zapytała nieśmiało Granger, patrząc to na blondynkę, to na starego przyjaciela.

— Hermionka no co ty — żachnął się, zabierając rękę — to moja kuzynka. Właśnie, wy się chyba nie znacie. Beth, to jest Hermiona, pracuje u nas od dzisiaj. Hermiona, to jest...

— Beth — weszła mu w słowo, mocno uściskując dłoń Granger — dobrze, że jesteś, bo brakuje nam ludzi. Chodź — odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie z wysoko podniesioną głową. Hermiona niepewnie spojrzała na Calluma.

— Przywykniesz do niej. Tylko jej nie denerwuj, bo robi się wtedy gorsza od McGonagall.

— Jasne — przytaknęła wciąż nieco przerażona i pobiegła za Beth.

— Call powiedział ci co robimy, prawda? — szły szybko jednak teraz, gdy wyrosły przed nimi schody, Bethany od razu zwolniła.

— Tak — podciągnęła wełniane rękawy ciepłego swetra aż do łokci. Mimo śniegu z deszczem pruszącym za oknami w wieżowcu Centrum było naprawdę ciepło.

— Dobrze — w okolicy pierwszego piętra Beth złapała zadyszkę — pójdziemy do magazynu po paczki. Dam ci adresy. Przejmiesz dzisiaj wszystkich podopiecznych Shailene.

Hermiona przytaknęła na znak, że rozumie. Była już w magazynie. Przed pojawieniem się Bethany, Callum zdążył oprowadzić ją po całym Centrum.

Beth wręczyła jej długą listę nazwisk i naręcze papierowych toreb, po brzegi wypełnionych jedzeniem. Hermiona zmniejszyła pakunki i schowała do kieszeni, po czym rzuciła okiem na pergamin. Nie znała żadnego czarodzieja... nie znała? Ostatnie nazwisko wprawiło ją w osłupienie — Snape. Severus Snape -Lancaster Gardens 9

— Wszystko jasne? — spytała Beth, niepewnie taksując zmieszaną Granger wzrokiem.

— Tak, oczywiście — otrząsnęła się z transu oszołomienia i zmusiła do słabego uśmiechu.

— W takim razie, miłego dnia — Beth podała jej duży parasol — a i jeszcze jedno. Jak będziesz u profesora Snape'a, to zapukaj cztery razy — dodała, po czym zniknęła za drugimi drzwiami. Hermiona zastygła ściskając w dłoniach parasol. W jej głowie tkwiło tylko jedno:

Snape

Severus Snape

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro