Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2.1 i hate you

Michael jęknął cicho, powoli otwierając oczy, zaś światło z sufitu niemal go oślepiło. Zmrużył oczy, które przyzwyczaiły się do jasnego światła i ujawniły uśmiechającą się Evelyn, patrzącą na niego.

− Obudziłeś się − stwierdziła.

Michael ze zdezorientowaniem zmarszczył brwi i zaczął się rozglądać po otoczeniu, które, ku jego konsternacji, było małym, kwadratowym pokojem szpitalnym. Patrząc w dół na swoje ciało, leżące w szpitalnym łóżku, otworzył szerzej oczy z przerażenia.

− Mam na sobie sukienkę − powiedział cicho, jego zamroczenie przyprawiało go o zawroty głowy i sprawiło, że odrzucił głowę z powrotem na poduszkę.

Evelyn cicho zachichotała, zanim wzięła rękę Michaela w swoją i lekko ją ścisnęła. 

− Masz na sobie szpitalną togę, Mikey. Nie sukienkę − poprawiła go.

− To jest jak bal na nowo − jęknął, zaczynając się dąsać.

− Nie poszedłeś na bal, Mike − zaśmiała się Evelyn.

− To dobrze − mruknął. Poczuł jak ból wystrzeliwuje w jego brzuchu i piersi, kiedy próbował usiąść.

Evelyn delikatnie położyła dłoń na jego ramieniu i pchnęła go z powrotem na łóżko z sympatycznym uśmiechem na twarzy. 

− Doktor mówił, żebyś się nie przemęczał, w porządku?

Zielonowłosy chłopak westchnął z frustracją, po czym lekko kiwnął głową. 

− Dlaczego tu jestem, Ev?

Uśmiech Evelyn zniknął niemal natychmiast, spojrzała w dół na swoje dłonie, próbując unikać kontaktu wzrokowego.

− Porozmawiamy o tym później, dobrze? Pójdę spytać doktora o twoje lekarstwa. − Uśmiechnęła się smutno, nim złożyła delikatny pocałunek na czole Michaela i odeszła do drzwi.

− Ev − zawołał, sprawiając, że się zatrzymała.

− Tak?

− Ashton, który skopał mi tyłek był snem, czy to się naprawdę zdarzyło? − spytał, próbując poprawić nastrój, jego głowa wciąż brzęczała od lekarstw.

Ona tylko posłała mu niewielki uśmiech, po czym odwróciła się i wyszła z małego pokoju.

Michael westchnął, patrząc w dół na swoje ramię, które było podłączone do piszczącej głośno aparatury. Zacisnął usta, zanim oderwał taśmę i szybko wyjął igłę z ramienia, przez co lekko się wzdrygnął.

Musiał znaleźć Luke'a i wszystko mu powiedzieć. Musiał naprawić sprawy między nimi.

Właśnie kiedy miał próbować wstać z łóżka, usłyszał jak drzwi otwierają się z kliknięciem.

Michael spojrzał w tamtym kierunku, by ujrzeć wysokiego blondyna z ciemnymi okularami i czarną laską, stojącego przed drzwiami.

− Jak ja to zrobię... − usłyszał mamrotanie Luke'a do samego siebie, zanim ten zaczął powoli sunąć przez pokój w kierunku łóżka Michaela.

Michael nie odezwał się słowem, a Luke pokonywał powoli swoją drogę do niego, z ręką wyprostowaną, dopóki nie dotknął łóżka i westchnął z ulgą. Luke stał tam przez minutę, tuż przed nim, szukając w dole dłoni Michaela.

Michael nie mógł się nie uśmiechnąć, przez to, jak sfrustrowanym wydawał się być, kiedy nie mógł jej znaleźć, ale w końcu pobity chłopak chwycił dłoń Luke'a w swoją.

Blondyn sapnął do siebie, zanim zadrwił. 

− Przez cały ten czas mogłeś po prostu dać mi swoją rękę.

− To nie byłoby zabawne − zaśmiał się Michael.

− Twoja siostra powiedziała mi o Ashtonie.

− Zrobiła to? − Michael uniósł brwi.

− Taaa.

Nastała długa cisza, zanim Michael ją przerwał.

− Powinieneś to widzieć, zanim Ashton skopał mi tyłek, totalnie mu dogadałem, to było legendarne, naprawdę.

W końcu Luke uwolnił swoją rękę.

− Przestań zachowywać się tak, jakby wszystko było w porządku, Michael. Nic nie jest w porządku, okej? Mogłeś nie spać z Delilah, ale wciąż mnie okłamałeś. Wciąż pozwoliłeś mi zrobić z siebie głupka. Jak mogłeś mi to zrobić, Michael?! Po wszystkim, myślałem, że może...

Michael ponownie chwycił dłoń Luke'a i pociągnął go bliżej, sprawiając, że Luke wpadł w uścisk Michaela.

− Też za tobą tęskniłem, niewidomy − uśmiechnął się, wdychając jego przyjemny zapach.

Luke zesztywniał na moment, zanim również mocniej przytulił Michaela (nawet jeśli Michaela to bolało, było warto).

Wzdychając, wcisnął policzek w zagłębienie szyi Michaela.

− Nienawidzę cię − wymamrotał w jego szyję.

− Kocham cię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro