Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1.4 steamy blind sex

− Calum, otwórz drzwi! − krzyknął Luke, szukając na podłodze swoich vansów.

On i Calum wciąż nie byli w najlepszych stosunkach, ale było już nieco lepiej. Pozwolił Calumowi wybrać jego ubranie, które miał założyć na "noc rodzinną", więc uważał, że to krok w dobrym kierunku.

Luke mamrotał do siebie przekleństwa, wczołgując się pod biurko i macając po podłodze w poszukiwaniu butów. Kiedy już miał się poddać i pójść boso, jego dłonie weszły w kontakt z gumowymi podeszwami, zaś on westchnął z ulgą.

− Niewidomy? − w końcu usłyszał głos Michaela, powodujący, że podskoczył i uderzył tyłem głowy w biurko.

Jęknął, wypełzając spod biurka i pocierając głowę.

− O, cześć. Nie widziałem cię − mruknął, czując się zawstydzony.

− Oczywiście, że nie − Michael nie mógł powstrzymać śmiechu.

− Co? − spytał Luke, najwyraźniej nie myśląc o tym, co powiedział Michael.

− Nic − odpowiedział Mike, w końcu się uspokajając. − Gotowy?

~ * ~

− Wypróbujmy to jeszcze raz.

− Cześć, panie i pani Clifford. Jestem Luke. − Luke wyszczerzył zęby w udawanym uśmiechu.

− Trochę mniej zębów przy uśmiechu − skrytykował Michael.

− Cześć, panie i pani Clifford. Jestem Luke − powtórzył Luke, uśmiechając się z zamkniętymi ustami.

− Właściwie, trochę więcej zębów.

− To jest niedorzeczne, Michael − jęknął Luke, opierając głowę o oparcie.

− Wiem, wiem. Ale moi rodzice są bardzo... krytyczni, co najmniej. Chcę tylko, żebyś zrobił dobre wrażenie − westchnął Michael i położył głowę na kierownicy.

− Dlaczego muszę zrobić dobre wrażenie? To nie tak, że jestem twoim chłopakiem, czy coś − prychnął Luke, poprawiając okulary.

Panowała długa cisza, zanim Michael się odezwał. 

− Tak, racja − zakaszlał. − Chodźmy do środka − wymamrotał, nim otworzył auto i wysiadł.

Przebiegł w okół samochodu na stronę Luke'a i otworzył jego drzwi. Luke wysiadł ostrożnie, zanim Michael wziął go pod ramię i poprowadził ich do drzwi. Michael westchnął głęboko i zatrzymał ich przed frontowymi drzwiami, po czym odwrócił Luke'a w swoją stronę.

− Gotowy? − spytał Michael ze zdenerwowaniem w głosie.

− Tak − odpowiedział Luke z rozbawionym wyrazem twarzy.

Za nic nie mógł zrozumieć, dlaczego Michael był tym wszystkim tak zdenerwowany. Zazwyczaj, kiedy ludzie robili tę "rzecz z poznaniem rodziców", to zawsze przedstawiana osoba była tą niespokojną, nie na odwrót.

Michael wziął drżący oddech, otwierając i pomagając Luke'owi wejść do domu, po czym zamykając za nimi drzwi.

− Barbaro, jestem w domu − zawołał, kładąc dłoń na plecach Luke'a i prowadząc go.

Po chwili Luke siedział na miękkiej kanapie. Poczuł jak kanapa ugina się obok niego i zapach wody kolońskiej Michaela (albo może tak naturalnie pachniał? Luke nie mógł tego stwierdzić), wskazujący, że to on usiadł obok.

− Michael, dlaczego nie możesz po prostu nazywać mnie mamą, jak normalny dwudziestolatek? − Luke wreszcie usłyszał narzekanie kobiecego głosu, razem z krokami. − Oh, kto to?

Michael trącił Luke'a, sygnalizując mu, że to jego kolej. Luke odchrząknął niezręcznie.

− Hej, pani Clifford. Jestem Luke Hemmings − powiedział, wysuwając dłoń w powietrze i uśmiechając się uprzejmie.

Nastała długa cisza, zanim Luke poczuł jak Michael bierze jego dłoń i przesuwa ją nieco w inną stronę.

− Byłeś tylko kilka stopni dalej, przyjacielu − zakrztusił się Michael, klepiąc go po ramieniu.

Luke zarumienił się lekko, czując mniejszą dłoń, krótko potrząsającą jego. To był świetny start.

− Cóż, miło mi cię poznać, Luke. Możesz nazywać mnie Barbara − powiedziała mama Michaela, z lekkim skrępowaniem w głosie. − Czy mogę wziąć twoje, uh, okulary?

Luke poczuł jak jego szczęka się zaciska, ale nic nie powiedział.

− Hej, Barb, dlaczego nie pójdziemy popracować nad kolacją, huh? − wtrącił wreszcie Michael, wstając z kanapy.

Luke mógł usłyszeć jej protesty, kiedy Michael wypychał ją z pokoju, ale cieszył się, że zniknęła. Pochylił głowę na oparcie kanapy i westchnął.

To będzie długa noc.

− Luke? − powiedział głos, którego Luke miał nadzieję nie usłyszeć nigdy więcej.

Luke nieco się podniósł, jęcząc w duchu. 

− Cześć, Evelyn.

− Co ty tutaj robisz?! Mój chłopak tu jest, nie możemy tego robić − wyszeptała, teraz siedząc obok niego.

Luke prychnął, przebiegając palcami po włosach. 

− Nie jestem tutaj dla ciebie − wymamrotał, modląc się, żeby po prostu sobie poszła.

− Więc dla kogo tu jesteś? − spytała, brzmiąc raczej na urażoną niż ciekawą.

− Kto jest gotowy, by jeść? − przerwał Michael głośno, sprawiając, że Evelyn nieco podskoczyła.

− Ja! − powiedział Luke niemal natychmiast, dziękując, że mógł odłożyć tę rozmowę na dłużej.

Kolacja była boleśnie niezręczna. Nikt nie rozmawiał, poza kilkoma pomrukami na temat jedzenia (które były o wiele bardziej przesadne niż to, jak Michael o nie pytał).

− Więc, Lucas − tata Michaela, Jim, przerwał rozrywającą ciszę. − Jak poznałeś Michaela?

− Właściwie, poznaliśmy się w bibliotece − powiedział Michael, zanim Luke mógł to zrobić. 

Luke usłyszał niezręczne chrząknięcie Evelyn, ale zdecydował ją ignorować.

− Oh, rozumiem! Więc lubisz książki? − spytał Jim, teraz brzmiąc na bardziej zainteresowanego.

− Nie. Ale wydają się być interesujące − zaśmiał się Luke, zanim wpakował kolejną łyżkę makaronu do ust.

Nastała długa cisza, nim Barbara przemówiła.

− Więc, Michael, wciąż spotykasz się z tą jedną dziewczyną? − spytała.

− Barbaro, nigdy się z nią nie spotykałem − wymamrotał Michael, będąc bardziej sfrustrowanym niż wcześniej.

Barbara prychnęła. 

− Mógłbyś, proszę, nazywać mnie mamą? − poprosiła, jakby zaraz miała się rozpłakać.

− Jakieś dziewczyny w twoim życiu, Luke? − wtrącił się jego tata, sprawiając, że Luke znów jęknął do siebie.

− Uh, nie − powiedział, uśmiechając się sztucznie.

− Lubisz dziewczyny, tak? − jego tata się zaśmiał, przez co Luke zmarszczył brwi.

− Tato − ostrzegł Michael.

− Dokładnie nie mam upodobania − powiedział Luke, krzyżując ramiona na klatce piersiowej.

− Oh, mój drogi − wymamrotał ojciec Michaela. − Ale bardziej wolisz dziewczyny, tak?

Luke zacisnął szczęki i wyprostował się. 

− Jakie to ma znaczenie? − spytał obronnie, zaciskając usta.

− Po prostu nie chcę, żeby mój syn kręcił się wśród złych ludzi, to wszystko − mężczyzna zaśmiał się lekceważąco, jakby to wszystko było zwyczajne.

Teraz Luke był wkurzony. Kogo obchodziło to, kogo on wolał?

− Od kiedy bycie gejem lub lesbijką jest złe? − warknął Luke, wstając z krzesła.

− Odkąd tak jest w Biblii! − warknął w odpowiedzi mężczyzna, zaś krzesło zaskrzypiało o podłogę, kiedy on też wstawał.

Kiedy Luke miał sięgnąć przez stół i go udusić, Michael wreszcie wstał i splótł dłonie jego i Luke'a.

− To była przyjemność, ludzie. Naprawdę, była. Ale jeśli nam wybaczycie, planujemy uprawiać namiętny, ślepy, gejowski seks na tylnym siedzeniu mojego samochodu. − Michael uśmiechnął się, zanim pomógł Luke'owi i wyprowadził ich z jadalni.

Luke i Michael ledwie mogli usłyszeć krzyki jego rodziców, kiedy wychodzili z domu i wsiadali do samochodu. Luke westchnął i oparł głowę o podpórkę. 

− To była katastrofa − mruknął, przeczesując włosy dłońmi.

Michael wzruszył ramionami i wyjął papierosa z kieszeni. 

− Nie sądzę, że to było takie złe − zaśmiał się.

− Zamknij się, mówię poważnie. Przepraszam, że to zepsułem, Michael − westchnął Luke.

− Niczego nie zepsułeś, niewidomy. Moje relacje z rodzicami już są gówniane. Nawet nie wiem dlaczego próbowałem, żebyś zrobił dobre wrażenie − wymamrotał, podpalając papierosa i zaciągając się nim.

Luke był cicho.

− Byłem poważny z tą sprawą z namiętnym, ślepym seksem. − Michael szturchnął go z lekkim uśmiechem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro