Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

0.6 playlists

− Jesteś niedorzeczny, Michael − pokręcił głową Luke, uśmiechając się.

− Jestem poważny! Jej cycki są nienaturalnie duże!

− Zamknij się. Ona pewnie siedzi w recepcji − syknął Luke cicho, nie będąc w stanie powstrzymać chichotu.

− Oh, przestań się martwić, pomaga jakiejś dziewczynie w dziale dziecięcym. − Michael się uśmiechnął. − I to nie tak, że mogłaby nas usłyszeć, nawet gdyby była w recepcji. Ona ma z milion lat.

Luke zaśmiał się cicho, przebiegając dłonią przez swoje rozczochrane włosy. Minęło trochę czasu odkąd ktokolwiek (poza Calumem) wywołał u niego uśmiech.

W ciągu ostatnich kilku dni, Luke i Michael spędzali razem dużo czasu w bibliotece. I czego Luke nienawidził przyznawać, cieszył się towarzystwem Michaela. Ale on wciąż był irytujący.

− Czego słuchasz? − spytał Michael, opierając podbródek na dłoni.

− Muzyki.

Michael jęknął, zakrywając nieco twarz swoją czapką z daszkiem.

− Naprawdę do tego wracamy? − żachnął się.

Luke nie mógł niczego zrobić, by powstrzymać uśmiech wkradający się na jego twarz.

"Bloodstream" Ed'a Sheerana − oznajmił Luke, oferując Michaelowi niezajętą słuchawkę.

Michael wziął ją chętnie i wsunął do ucha. Minęło kilka chwil, podczas których słuchali playlisty Luke'a, piosenka po piosence, a żaden z nich nic nie mówił.

− Doszedłem do pewnego wniosku − stwierdził Michael, wyjmując słuchawki z ich uszu, gdy byli w połowie piosenki.

Luke prychnął, gdy Michael zabrał mu słuchawkę, ale nie próbował jej odzyskać.

− I jaki on jest? − spytał Luke, pociągając w dół rękawy swetra na kostki i zaciskając na nich pięści.

− Nie jesteś kompletnym dupkiem. Gratulacje. − Michael się uśmiechnął, czochrając włosy Luke'a.

Luke zaśmiał się krótko i odgonił od siebie rękę Michaela.

− Dlaczego tak twierdzisz? − spytał zaciekawiony.

− Mówią, że twoja playlista definiuje to, kim jesteś. Więc zdecydowałem, że robisz z siebie ogromnego fiuta, żeby nie dopuszczać do siebie ludzi − stwierdził Michael, poprawiając swoją czapkę.

Luke prychnął i pokręcił głową.

− Wcale nie. Jesteś taki irytujący! − bronił się Luke, krzyżując ramiona na klatce piersiowej. Poszukał swojej laski, która była oparta o stolik i chwycił ją mocno zanim wstał.

− Widzisz? Znów to robisz − westchnął Michael, wstając by pójść za Lukiem.

Niewidomy chłopak przeszedł przez bibliotekę, a Michael szedł tuż za nim.

− Robię co? − warknął Luke, odwracając się niepewnie w kierunku, gdzie Michael za nim podążał.

− Odpychasz mnie −  odwarknął Michael niespodziewanie.

Następnie oboje milczeli. Luke westchnął cicho, zanim odwrócił się od Michaela, ale nie poruszył się w kierunku drzwi.

− Wiesz, to nie zadziała − powiedział Michael, zaś jego głos był łagodniejszy niż wcześniej.

− Co nie zadziała? − spytał Luke, nie odwracając się.

− Wszystkie twoje starania, by mnie odepchnąć. Nie poddaję się tak łatwo. − Michael uśmiechnął się delikatnie, kładąc dłoń na ramieniu Luke'a.

Luke powoli się odwrócił, by stanąć twarzą w twarz z Michaelem.

− Więc myślę, że będę musiał bardziej się postarać. − Uśmiechnął się głupawo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro