Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

0.2 dad jokes

Następnego dnia Luke wreszcie przekonał Caluma, by ten puścił go do biblioteki samego. Niechętnie, Calum zgodził się pod warunkiem, że Luke nie może wyjść z biblioteki bez mówienia mu.

Czasami Calum zachowywał się bardziej jak ojciec Luke'a, niż jego najlepszy przyjaciel. 

Luke przeszedł na tył biblioteki, wpadając po drodze na kilka regałów.

Po potykaniu się o półki z książkami, jego laska trafiła na coś wytrzymałego. Luke dotknął obiektu, identyfikując go jako stolik. Chwycił krzesło, które było wsunięte pod spód i opadł na nie.

Westchnął krótko, po czym obmacał tylną kieszeń i wyjął z niej telefon. Odwinął z niego słuchawki, wkładając obie części do uszu. Nacisnął play, pozwalając muzyce grać na pełnej głośności.

Położył głowę na zimnym drewnianym stoliku i zamknął oczy.

Zanim Luke mógł zasnąć, poczuł delikatne puknięcie w ramię. Jego głowa natychmiast podskoczyła do góry.

Wyjął słuchawki z uszu i odwrócił głowę.

− Uh, tak? − zapytał niezręcznie, nie wiedząc nawet czy obrócił się w stronę osoby, która go klepnęła.

− Cześć. Ja, uh, wpadłem na ciebie wczoraj. Przepraszam za to − powiedział zawstydzony głos, podobny do wczorajszego.

Luke skinął głową.

− W porządku − wymamrotał cicho, odwracając się z powrotem w stronę stołu.

Usłyszał szuranie nogami i krzesło skrobiące podłogę. Wiedział, że osoba zdecydowała, że usiądzie, ale postanowił to zignorować.

Nienawidził społecznych sytuacji.

Luke włożył jedną słuchawkę i nacisnął play, modląc się, by ten człowiek magicznie zniknął.

Po długiej ciszy, głos chłopca przebił się przez muzykę.

− Więc, czego słuchasz?

− Piosenki. − Luke był śmiertelnie poważny, mając nadzieję, że bycie niegrzecznym sprawi, iż facet sobie pójdzie.

− Czyjej?

− Zespołu.

− Którego?

− Czy to ważne?

Luke usłyszał westchnienie chłopaka. Nastała długa cisza, nim jeden z nich przerwał rozdzierające milczenie.

− Dlaczego nosisz okulary przeciwsłoneczne? − spytał ciekawie głos. − Tutaj jest ciemno.

− Jestem niewidomy.

Nastała niezręczna cisza. Może ten gość uznał go za jakiegoś ślepego dziwaka i nie chciał więcej z nim rozmawiać.

− Cóż, miło cię poznać, niewidomy. Ja jestem Michael.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro