Blind part one
Harry obudził się przez deszcz, który głośno dudnił w parapet. Otworzył swoje oczy widząc nicość. Nic nowego pomyślał. Powoli wstał ze swojego łóżka kierując się ostrożnie w stronę szafy. Znał swój pokój jaki i zarówno cały układ pomieszczeń w domu na pamięć. Znał położenie każdego mebla, dzięki czemu unikał niechcianych potknięć oraz bolesnych uderzeń, które później przeradzały się w siniaki.
Z szafy wyjął jeansy, według jego mamy wszystkie pary były czarne. Następnie zaczął przejeżdżać ręką po swetrach i bluzach, które kilka dni temu przyniosła jego mama. W momencie kiedy zaczynało robić się chłodniej i przychodziła jesień jego rodzicielka "wymieniała" garderobę w jego pokoju. W rzeczywistości jednak po porostu przynosiła cieplejsze rzeczy i zabierała część koszulek.
Bluzy i swetry zazwyczaj wybierał sam. Nie wiedział co na nich było, ale tu z pomocą przychodziła mu jego starsza siostra Gemma, która w pewnym sensie była jak jego stylistka. Podczas wyboru ubrań kierował się zwykle ich fakturą, uwielbiał puszyste i miękkie tkaniny.
Z wieszaka zgarnął swój ulubiony w dotyku, miękki sweter. Z szuflady na spodzie szafy wyciągnął czystą bieliznę po czym udał się w stronę łazienki.
Tym razem na szczęście udało mu się uniknąć spotkania z jakimkolwiek meblem po drodze. Położył przygotowane wcześniej rzeczy na koszu na brudne pranie i wszedł pod prysznic.
Jego mama i siostra jeszcze spały, więc zgadywał, że było chwilę po szóstej. Gemma i Anne zwykły wstawać o szóstej trzydzieści lub o siódmej.
Umył swoje ciało dokładnie jabłkowym żelem pod prysznic a włosy truskawkowym szamponem swojej siostry. Sprawiał on, że jego loczki nie plątały się aż tak i było je łatwiej rozczesać.
Po dokładnym wytarciu swojego ciała założył wybrany wcześniej strój. W momencie kiedy kończył zakładanie swetra usłyszał kroki należące do swojej siostry.
-Gemma pomóż mi wysuszyć włosy!- Zawołał po czym drzwi od łazienki otworzyły się i po chwili jego siostra weszła do pomieszczenia.
-Do twarzy ci w lawendowym.- Skomentowała patrząc na jego strój.
-Dobrze wiesz, że nie znam kolorów. Gdybym mógł to wywróciłbym oczami.- Jego siostra zaczęła szukać czegoś w szafce i chwilę później zaczęła suszyć loczki Harry'ego.
Po skończonej czynności pomogła mu jeszcze ułożyć włosy po czym opuściła pomieszczenie i prawdopodobnie udała się do swojego pokoju.
-Harry! Pośpiesz się, jeśli nie chcesz być spóźniony do szkoły!- Jego mama zawołała.
Młodszy Styles chodził do normalnego liceum. Nie chciał chodzić do szkoły specjalnej dla osób takich jak on, nie czuł się tam dobrze. Chciał być jak normalny nastolatek. Nauczyciele doskonale wiedzieli o jego dolegliwości, na każdej lekcji przygotowaną miał maszynę do pisania Braillem. Dodatkowo posiadał możliwość nagrywania lekcji dyktafonem, przy pomocy czego uczył się do sprawdzianów.
Przy poruszaniu się po szkole z pomocą przychodziła mu biała laska lub jego przyjaciele, a czasami nawet przypadkowe osoby, które prosił o zaprowadzenie, do niektórych pomieszczeń.
-Harry na litość boską rusz tu swój tyłek, bo oboje się spóźniony!- Do jego uszu dotarł zdenerwowany głos Gemmy, która zapewne spieszyła się do pracy. Zazwyczaj to ona podwoziła go pod budynek szkoły, gdyż pracowała w kawiarnii naprzeciwko.
-Już biegnę! Daj mi pięć sekund!- Odkrzyknął po czym wrócił do swojego pokoju w celu zabrania swojego telefonu wraz ze słuchawkami i torby szkolnej.
W momencie kiedy opuszczał pomieszczenie podbiegła do niego Chanel- jego siedmioletni pies przewodnik rasy Golden Retriever.
-Hej kochanie, muszę już iść, ale obiecuje, że jak wrócę ze szkoły to pójdziemy na spacer. - Pogłaskał psiaka po głowie i ruszył w stronę przedpokoju. Założył na stopy czarne vansy i czekał na przyjście Gemmy.
-Możemy już iść.- Oznajmiła chwytając go za rękę po czym ruszyli razem w stronę samochodu.
Kiedy znaleźli się już w środku siostra pomogła mu zapiąć pas bezpieczeństwa, odpaliła samochód i włączyła radio. Jechali w zupełnej ciszy, ale Harry'emu wcale to nie przeszkadzało.
Cieszył się, że wakacje dobiegły końca i może wreszcie wrócić do szkoły. Większość czasu spędził czytając książki lub słuchając audiobooków oraz wychodząc na codzienne spacery z Chanel. Tęsknił za swoimi przyjaciółmi. Niall i Jade wyjechali razem do Londynu na prawie cały miesiąc, Gigi z kolei poleciała do babci, która mieszka w Paryżu.
Teoretycznie mógł spędzić ten czas z innymi znajomymi z jego klasy, jednak oni zazwyczaj byli mało rozmówni w jego towarzystwie i prawdopodobnie czuli się niekomfortowo przez to, że jest niewidomy.
-Jesteśmy już na miejscu. Niall i Jade tu idą.- Gemma zaparkowała samochód i odpięła jego pas.- Miłego dnia w szkole młody.- Poczochrała jego włosy śmiejąc się cicho. Po kilku sekundach drzwi od jego strony otworzyły się i Niall dosłownie wyciągnął go z samochodu.
-Pa Gemma!- Zawołał blondyn zatrzaskując drzwi i chwytając go pod ramie ruszył w stronę szkoły.
-Hejka Harry.- Po jego lewej stronie pojawiła się Jade.
-Hej, jak było w Londynie?- Zapytał obracjąc głowę w jej stronę i uśmiechając się. Tęsknił za nimi i cieszył się, że wreszcie może spędzić z nimi więcej czasu.
-Było wspaniale, zwiedziliśmy tyle rożnych miejsc. Kupiłam masę pamiątek, ale jestem szczęśliwa, że wreszcie mogę cię zobaczyć.- Odwzajemniła jego uśmiech.
- Słyszeliście o tym, że mamy mieć nowego ucznia w klasie?- Ledwie zdołali wejść do budynku a już zaatakowała ich Perrie. Była ona przewodniczącą ich klasy, ale także największą plotkarą jaką znał. Wiedziała wszystko o wszystkich.- Podobno przeniósł się do nas z Doncaster. Ma 19 lat i nazywa się Louis.- Kontynuowała.
-Ładne imię.- Skomentował Harry wchodząc do klasy. Niall bezpiecznie przeprowadził go przez salę do jego miejsca, które znajdowało się na przodzie pod oknem. Położył swoją torbę na parapecie. Siedział sam z wiadomego względu. Nikt nie chciał z nim siedzieć. Niall dzielił ławkę z Jade, Gigi z Perrie, ale nie przeszkadzało mu to jakoś specjalnie. Prawdę mówiąc wolał siedzieć sam.
Lekcja rozpoczęła się niecałe 10 minut później. Była nią lekcja angielskiego, którą naprawdę lubił. Pani Shanon była cudowną kobietą z niesamowitym podejściem do ludzi i świata. Należy ona do niewielkiego grona nauczycieli, któtrych brunet szczerze lubił.
-Witajcie droga klaso. Mam nadzieje, że wakacje minęły wam bardzo dobrze oraz, że macie wypoczęte i gotowe do nauki umysły. Ten rok szkolny będzie dla was zdecydowanie wyjątkowy, ponieważ kończycie liceum. - Nie dane było jej jednak dokończyć swojej wypowiedzi, ktoś wszedł do klasy.
-Przepraszam za spóźnienie. Nazywam się Louis Tomlinson i jestem nowym uczniem.- Do jego uszu dotarł zdecydowanie najpiękniejszy głos jaki kiedykolwiek było mu dane usłyszeć.
-Dzień dobry Louis. Może opowiesz nam coś o sobie?- Zapytała pani Smith.
-Uh, dobrze. Więc mam na imię Louis, mam 19 lat i pochodzę z Doncaster. Nie jestem zbyt dobry w mówieniu o sobie.- Zaśmiał się i jeśli Harry twierdził, że jego głos był najpiękniejszy na świecie tak teraz zmienił zdanie. Jego śmiech był najpiękniejszym dźwiękiem na świecie.
-Dobrze wiec Louis. Usiądź w pierwszej ławce pod oknem.- I o cholera. Brunet nigdy nie był dobry w poznawaniu nowych osób a teraz będzie musiał się z nim przywitać. Zgadywał, że ten cały Louis będzie ciekawy po co mu maszyna do pisania Braillem. A później kiedy zrozumie o co chodzi nie będzie się już chciał z nim zadawać i na sto procent zmieni swoje miejsce.
-Hej, jestem Louis, ale to już pewnie wiesz.- Z jego rozmyśleń wyrwał go ten cudowny chichot.
-Jestem Harry.- Oznajmił brunet modląc się, aby dał rade uśmiechnąć się do Louisa.
-Uhm wiesz, że uśmiechasz się do kwiatka?- Czy on mógł zrobić z siebie jeszcze większego debila niż już jest?
-Ugh wybacz. Wiedz, że ten uśmiech miał być posłany w twoim kierunku.- Ich jakże cudowną wymianę zdań przerwała pani Shanon rozpoczynając lekcję.
Po skończonej godzinie lekcyjnej poczekał aż Niall po niego przyjdzie i razem udadzą się w kierunku następnej sali. Czekał około pięciu minut i wiedzał, że Niall prawdopodobnie o nim zapomniał. Wstał i wyciągnął swoją laskę, czego nienawidził robić szczególnie w szkole.
Zwracało to uwagę dosłownie wszystkich. Powoli udało mu się wyjść z klasy, ale gdy znalazł się na głośnym i zatłoczonym korytarzu, dotarło do niego, że będzie musiał poprosić kogoś o zaprowadzenie pod klasę. Następne zajęcia miały odbyć się w sali 205, a więc zapewne na drugim piętrze.
-Hej, przepraszam, że ci przeszkadzam, ale czy mógłbyś lub mogłabyś pomóc mi w dotarciu do sali numer 205?- Zapytał czując jak jego policzki robią się czerwone. Niall za to oberwie.
-Tak jasne, problem jest taki, że sam się tu aż tak dobrze nie odnajduje, ale może damy sobie jakoś radę.- Czy ze wszystkich ludzi w tej szkole musiał trafić akurat na Louisa Tomlinsona? Los go nienawidził.
-Jeśli nie to mogę poprosić kogoś innego.
-Nie spokojnie pomogę ci. - Po chwili poczuł jak szatyn chwyta go delikatnie za rękę i prowadzi przez zatłoczony korytarz.
-Jesteśmy na miejscu.- Pomiędzy nimi zapadła niezręczna cisza, którą na szczęście przerwał Niall.
-Harry tak strasznie cię przepraszam, ale zagadałem się z Liamem. Przysięgam, że dostałem zawału kiedy po ciebie wróciłem i nie było cię w sali. Jestem najgorszym przyjacielem i domyślam się, że już pewnie nie będziesz chciał ze mną ga-
-Kupisz mi ciastko z czekoladą i zapomnimy o całym tym incydencie.- Zielonooki przerwał wywody swojego przyjaciela.- Nic mi nie jest. Louis mi pomógł. A właśnie! Dziękuje Louis, wiedz, że teraz staram się do ciebie uśmiechnąć.- Zaśmiał się.
-Drobiazg. I wiedz, że ja również się do ciebie uśmiecham Hazz.- I z tymi słowami odszedł od nich a Styles po raz kolejny tego dnia poczuł jak jego policzki robią się gorące.
-Lecisz na niego.- Skwitowała Jade, która nie wiedział nawet kiedy podeszła do nich.
-Nie.- Zaprzeczył niemalże natychmiastowo.- Poza tym kto by chciał spotykać się ze ślepym?- Zadrwił.
-Daj spokój Harry. On też na ciebie poleci zobaczysz. Za góra dwa miesiące będziecie najsłodszą parą w tej szkole.- Nie chciał tego nawet słuchać. Doskonale wiedział, że ktoś taki jak Louis Tomlinson w życiu nie umówiłby się z kimś takim jak Harry Styles.
Po skończonych zajęciach do domu podwiózł go Horan. Tak jak mu obiecał po drodze wstąpili do uroczej kawiarnii, którą brunet uwielbiał. Chociaż nie wiedział jaki ma wystrój pokochał ją za muzykę, która zawsze wypełniała lokal. Kochał również wygodne kanapy z miękkimi poduszkami i cudowne ciastka z czekoladą.
***
Pożegnał się z irlandczykiem i wchodząc po kilku stopniach otworzył drzwi od domu. W przedpokoju został przywitany przez Chanel, która zaczęła skakać na jego uda i lizać go po rękach. Podrapał ją za uchem po czym pochylił się lekko by ucałować jej głowę.
-Część piękna. Przebiorę się szybko w coś wygodnego i możemy iść na spacer. - Pisak szczeknął wesoło biegnąc w tylko sobie znanym kierunku. Brunet natomiast zdjął buty, udał się do swojego pokoju i rzucając szkolną torbę na łóżko podszedł do szafy. Wyjął z niej wygodne dresy i ciepłą bluzę.
Przebrał się szybko w wybrane ubrania te poprzednie wrzucając do kosza na pranie.
-Mamooo! Mogłabyś przygotować Chanel do spaceru?!- Zawołał otrzymując w odpowiedzi głośne "tak".
-Gotowe synku.- Jego mama pojawiła się chwile później w przedpokoju i podała mu smycz.- Tylko nie znikaj na zbyt długo, za godzinę będzie obiad.- Dał jej całusa w policzek i wyszedł na dwór.
Chanel jak zwykle prowadziła go do parku. Po dotarciu na miejsce pies poprowadził go w stronę ławki dając tym do zrozumienia, że chce pobiegać. Brunet usiadł ostrożnie.
Po kilku chwilach mocowania się ze smyczą Chanel była wolna i czekała tylko na pozwolenie do zabawy. Na szczęście w tym parku psy mogły biegać luzem do woli.
-No biegnij piękna.- Pogłaskał ją na dowidzenia za uchem. Z kieszeni dresów wyjął swój telefon wraz ze słuchawkami. Włożył je do uszu i włączył audiobook Romeo i Julii Williama Shakespearea. Była to jedna z jego ulubionych książek.
-Czy to miejsce jest wolne?- Jego ciszę i spokój został zakłócony przez ten piękny głos. Teraz na pewno nie będzie mógł skupić się na audiobooku.
-Tak, możesz siadać.- Starał się wsłuchać w dramat, ale Tomlinson znowu mu przeszkodził.
-Czego słuchasz?- Zapytał.
-Romeo i Julia Shakespearea.
-To jedna z moich ulubionych książek i jedna z nielicznych jakie w ogóle przeczytałem.- Oznajmił szatyn śmiejąc się cicho.
-Też ją bardzo lubię. Ogólnie lubię ksiażki. Uwielbiam sposób w jaki mogą przenieść nas w świat, w którym zapominamy o naszych problemach.- Wyznał cicho rumieniąc się przy tym uroczo.
-Pięnie powiedziane.- I o ile to możliwe jego rumieniec powiększył się. - Jesteś zdecydowanie najciekawszą osobą jaką kiedykolwiek spotkałem Harry.- I prawdopodobnie najdziwniejszą dodał w myślach zielonooki.
-Dzięki.- Wymruczał cicho. Wyłączył audiobook po czym schował telefon do kieszeni. Ostrożnie wstał z ławki. - Chanel! Chodź tu piękna!- Zawołał i już po chwili podbiegła do niego zdyszana suczka.
Znowu miał drobny problem z zapięciem smyczy.
-Daj pomogę ci.- Zaoferował Louis, brunet wyciągnął przed siebie dłoń wraz ze smyczą mając nadzieję, że udało mu się to zrobić w kierunku szatyna. - i gotowe.- W jego dłoni na nowo znalazła się smycz Chanel.
-Miło było cię spotkać Harry. Do zobaczenia w szkole.
-Do zobaczenia.- Mruknął cicho odchodząc wraz z psem w kierunku domu.
Po powrocie poprosił mamę, aby nakarmiła i napoiła suczkę. Sam udał się do swojego pokoju i położył na łóżku. Louis Tomlinson zdecydowanie zbyt bardzo go intrygował. Z tą myślą poszedł spać.
Obudziła go jego mama, która delikatnie głaskała go po głowie.
-Harry powinieneś coś zjeść.- Wyszptała cicho, gdy otworzył swoje oczy.- Kolacja jest już gotowa.- Dodała kiedy podniósł się do siadu.
-Za chwilkę przyjdę.- Mruknął przeciągając sis i ziewając wstał z łóżka. Zaczął kierować się w stronę wyjścia kiedy potknął się o coś, a konkretniej o kogoś. Chanel ucieła sobie drzemkę na środku pokoju i była przyczyną nieszczęsnego upadku Stylesa.
Zielonooki podniósł się powoli po czym otrzepał swoje dresy i wyszedł z pomieszczenia.
W kuchni czuć było cudowny zapach placków z cukinii. Usiadł przy wolnym miejscu, które okazało się być obok Gemmy. Kiedy mama skończyła smażyć resztę placków postawiła przed nimi talerze i zapytała jak minął im dzień.
-Więc Michael zaprosił mnie dzisiaj na randkę!- Oznajmiła wesoło siostra.
-To cudownie skarbie. A jak u ciebie Harry?
-Mamy nowego ucznia w klasie. Nazywa się Louis Tomlinson i pomógł mi dzisiaj dostać się do klasy. Spotkałem go później w parku i trochę pogadaliśmy. Dzień jak co dzień.- Wzruszył ramionami powracając do jedzenia. Gemma zaczęła opowiadać mamie o tym co ma w planie założyć na randkę.
W chwilach jak ta brunet szczególnie żałował, że nie widzi. Chciałby móc iść na randkę. Marzy o tym, aby ktoś kiedykolwiek się w nim zauroczył, ale to nie było możliwe, ludzie nie chcieli z nim rozmawiać a co mówić o umawianiu się na randki lub bliższym poznaniu. Skazany był na samotność.
Przez swoje rozmyślenia stracił apetyt.
-Dziękuje za pyszną kolację mamo, ale pójdę już się położyć. To był męczący dzień.- Chciał móc zakopać się pod kołdrę i dokończyć książkę, którą zaczął.
- Jesteś pewny kochanie? Nie zjadłeś nawet połowy.- Zmartwła się Anne.
-Tak jestem pewny mamuś. Do jutra.- Podszedł do jej krzesła i obejmując ją od tyłu złożył całusa na jej policzku.
-Słodkich snów Harry.- Po tych słowach wyszedł z kuchni i udał się do łazienki, gdzie po wzięciu prysznica przebrał się w piżamę.
Po powrocie do pokoju zauważył, że Chanel gdzieś zniknęła. Podszedł do łóżka i ponownie zaczął słuchać audiobooka, ale za nic w świecie nie mógł się na nimi skupić. Z westchnięciem odłożył telefon na szafkę nocnąc po czym poszedł spać. To zdecydowanie był ciężki dzień.
***
Przez następny tydzień nie wydarzyło się nic szczególnie ciekawego.
Urodziny Nialla zbliżały się wielkimi krokami. Blondyn cały czas gadał o tym jak wielką urządzi imprezę i jak wiele osób na nią zaprosi. Jak zwykle Harry znajdzie jakiś pretekst, aby sie wywinąć. Nie pasował był imprezową osobą. Praktycznie wcale nie wychodził z domu nie licząc spacerów z Chanel bądź spotkaniami w kawiarnii. Był prawdopodobnie najnudniejszą osobą w szkole.
-Harry ty musisz przyjść. Zawsze dajesz nam jakieś lipne wymówki.- Narzekał Horan kiedy razem siedzieli przy stoliku na stołówce.
-Daj spokój Niall. Jak ty to sobie wyobrażasz? Jeśli ja tam przyjdę to twoja impreza stanie się katastrofą roku.- Tłumaczył mu podczas jedzenia frytek.
-Nie będzie. Będę cię dobrze pilnował, obiecuje, że nic ci się nie stanie. Błagam cię Harry. Nie chcesz przeżyć jakiejś przygody?- Zapytał. I cóż może to wcale nie był taki głupi pomysł. Chciał żyć jak jego rówieśnicy, ale problem był taki, że on nigdy nie będzie jak oni.- Plus na imprezie pojawi się Tomlinson.- Na te słowa głowa Harry'ego poderwała się ku górze.
Co prawda spotkali się w tym tygodniu kilka razy między innymi w parku. Louis wtedy opowiedział mu trochę więcej o sobie. Wspomniał, że ma 5 młodszych sióstr oraz młodszego brata. Jego pies wabi się Clifford oraz, że uwielbia jeździć na deskorolce.
Brunet na początku miewał problemy z otworzeniem się i mówieniem o sobie, ale jakoś dali radę. Można powiedzieć, że byli na dobrej drodze do zaprzyjaźnienia się i Styles sam był zaskoczony tym faktem. Nie zmienia to jednak tego, że zielonooki chyba zauroczył się w starszym koledze. Czy to w ogóle było możliwe w jego przypadku? Czy osoba niewidoma może być kimś zauroczona?
Jego rozmyślenia przerwał głośny huk.
-Spokojnie to tylko Niall.- Usłyszał głośny śmiech Jade oraz jęk pełen bólu Horana.
Po skończonym lunchu udał się na hale, gdzie odbywały się zajęcia wychowania fizycznego. Nie ćwiczył na nich, ale nauczyciel był strasznym dupkiem i zamiast pozwolić mu w tym czasie siedzieć w bibliotece ten nakazał, aby przychodził na lekcje i nie wymyślał, bo nie jest niepełnosprawny.
Na szczęście pani dyrektor udało się przekonać tego starego zgreda, że Harry nie nadaje się do ćwiczeń. Jako kompromis musiał przychodzić na halę, ale tylko po to, aby posiedzieć na trybunach co według niego było głupie.
Zajął miejsce mniej więcej po środku i po prostu siedział. Trener nie pozwalał mu nawet korzystać z telefonu. Po kilku minutach na salę wbiegli chłopcy z jego klasy. Pan Turner ogłosił, że po rozgrzewce będą grać w kosza na co połowa osób jęknęła przeciągle.
Wszystko przebiegało dość spokojnie do momentu kiedy nie usłyszał głośniego krzyku "uwaga". Był dosyć zdezorientowany i nie do końca wiedział co się działo. Do póki nie poczuł ogromnego bólu nosa i twarzy. Momentalnie zakrył nos dłońmi czując pod palcami mokrą ciecz.
-Uważaj trochę Styles!- Zaśmiał się jeden z chłopaków, którzy go kiedyś gnębili.- Trzeba uważnie obserwować piłkę. A no tak zapomniałem ty nie możesz patrzeć. - Zaśmiał się a w raz z nimi kilkoro innych. Łzy zebrały się pod jego powiekami, kiedy nieudolnie starał się zjeść z trybun. Przy każdym jego potknięciu śmiechy narastały.
Kiedy miał już zacząć krzyczeć i płakać z frustracji poczuł rękę na ramieniu.
-Wszystko w porządku?- Zapytał Louis, zaraz później odpowiadając sobie na swoje pytanie.- Oczywiście, że nie jest w porządku, krwawisz.
-Boli jak cholera.- Skrzywił się brunet.
-Trenerze muszę iść z Harrym do łazienki!- Krzyknął otrzymując w odpowiedzi jakieś dziwne pomurki, które uznał za zgodę.
Złapał młodszego za rękę asekuracyjnie obejmując go drugą w pasie. Szli dość powoli, gdy dotarli do pomieszczenia Tomlinson pomógł mu delikatnie wyczyścić zaschniętą już krew.
-Nie wydaje się być złamany.- Oznajmił wyrzucając zużyty papier do śmietnika.- Wiem, że ten dupek zrobił to specjalnie.
-Nie boli aż tak tragicznie. Dziękuje za pomoc Lou.- Uśmiechnął się delikatnie.
-Lou?- Zapytał szatyn podnosząc jedną brew do góry. Ten chłopak był tak cholernie uroczy, kiedy się rumienił.
-Uhm przepraszam, mogę mówić na ciebie Louis jeśli to ci bardziej pasuje.- Wyszeptał cicho czując jeszcze większe ciepło na policzkach.
-Nie jest okej Hazz. Wracajmy już na lekcje.- Znowu złączył razem ich dłonie i być może zielonooki chciał, aby już zawsze to on prowadził go przez życie za rękę.
***
Impreza Nialla miała odbyć się w sobotę i Harry nigdy nie denerwował się aż tak jak przed tym właśnie wydarzeniem. Miała to być pierwsza impreza na jakiej kiedykolwiek się pojawił. Pomimo zdenerwowania był też ogromnie podekscytowany.
W między czasie zbliżył się bardziej do Louisa i teraz mógł nawet nazwać ich relację przyjaźnią. Niezmiernie go to cieszyło, bo po raz pierwszy osoba inna niż Niall czy Jade chciała z nim rozmawiać i spędzać czas.
Z doborem ubioru na przyjęcie pomogła mu jak zwykle niezawodna Gemma. Twierdziła, że musi wyglądać zjawiskowo i powalić innych na kolana. Wybrała mu miękki sweter twierdząc, że jest on w czarnym kolorze i tej samej barwy jeansy.
Około godziny dwudziestej przyjechał po niego Niall. Zabrał przygotowany wcześniej prezent oraz torbę ze swoimi rzeczami, gdyż miał zostać na noc u Horana. Już w samochodzie złożył mu życzenia urodzinowe. Irlandyczyk oznajmił, że część gości się przysła wcześniej a część się spóźni. Kiedy zaparkowali samochód z wnętrza domu dało się usłyszeć dosyć głośną muzykę.
Gdy weszli do środka przywitała ich jeszcze głośniejsza muzyka, zapach dymu oraz alkoholu na co zielonooki zmarszczył nos.
-Zostawię cię w kuchni i pójdę przywitać się z resztą gości!- Blondyn wykrzyczał do jego ucha na co Styles zgodził się skinieniem głowy.
Przeszli przez tłum tańczących ludzi po czym weszli do wspomnianego wcześniej pomieszczenia, które w tamtym momencie robiło za barek.
-Usiądź tu a ja za kilka minut wrócę!- Niall wyraźnie starał się przekrzyczeć muzykę, ale odpuścił i po prostu wyszedł. Brunet ostrożenie usiadł na jak się domyślał blacie kuchennym.
-Masz wypij to!- Rozpoznał głos Gigi i już po chwili w jego ręku znalazł się plastikowy kubek z czymś w środku.
-Co to?!- Zapytał.
-Wódka z sokiem malinowym!- Odpowiedziała Hadid śmiejąc się głośno. Harry powąchał napój, który wcale nie był aż tak zły. Wypił niemalże cały na raz. Jak się bawić to się bawić prawda?
Jak się okazało Niall zniknął na więcej niż kilka minut, bo ostatnim razem widział go jakieś trzy godziny temu, ale jakoś specjalnie mu to nie przeszkadzało. Bawił się całkiem dobrze z Gigi, której jakimś cudem udało się wyciągnąć go z kuchni. W miedzy czasie wypili więcej wódki z sokiem malinowym, która bardzo posmakowała brunetowi. Czuł lekkie zawroty głowy, ale nie zwracał na nie aż tak dużej uwagi.
Tańczył z Hadid dopóki ktoś nie krzyknął, że teraz idą grać w siedem minut w niebie czymkolwiek to było. Trochę osób już się zmyło, kiloro nawet zaliczyło zgona na co nikt nie zwracał uwagi. Zostało tylko niewielkie grono osób, które jako tako się trzymały na nogach.
Ci, którzy mogli udali się na górę w tym także on i Gigi. Niall po krótce obajśnił zasady gry po czym wszyscy usiedli w kole. Horan i Jade siedzieli gdzieś z tyłu pomieszczenia i się obściskiwali.
Zielonooki siedział pomiędzy Perrie a Hadid. Nie znał imion osób z którymi grał. Wiedział jedynie, że są tam dwie jego przyjaciółki. Przynajmniej będzie śmiesznie pomyślał.
-No dobra to może niech Harry kręci.- Do jego uszu dotarł głos Jake'a. Osoby, która całe liceum chce uprzykrzyć mu życie.
Przez alkohol stał się zdecydowanie zbyt odważny. Sięgnął dłonią po pustą, szklaną butelekę i zakrecił. W pomieszczeniu panowała głucha cisza, kiedy butelka dalej się kręciła, lecz kiedy się zatrzymała pokój wypełniły głośnie wiwaty i okrzyki.
Harry tak strasznie chciał wiedzieć na kogo trafiło. Podniósł się z miejsca i po chwili podeszła do niego wylosowana osoba.
-Zgaduje, że padło na mnie.- I to chyba zdecydowanie lepiej już być nie mogło. Po raz pierwszy od bardzo dawna poczuł, że los czasami się do niego jednak uśmiecha.
-Chodźmy. - Złapał go za rękę, starszy poprowadził ich w kierunku szafy po czym weszli do środka a Niall zamknął dwrzi mówiąc coś o tym, że zaczyna odmierzać im czas.
-Wiesz, że możemy po prostu rozmiawać?- Zapytał szatyn i cholera, może to wcale nie był aż tak dobry pomysł. Może Louis chciał tylko z nim rozmawiać i pozostać w czysto przyjecielskich relacjach?
-Tak wiem.- Mruknął cicho w odpowiedzi. - Uhm czy mógłbym poznać twoją twarz Louis?- Obawiał się jaka odpowiedź może paść z ust Tomlinsona.
-Musisz przysunąć się trochę bliżej Hazz.- I dwa razy nie trzeba było mu powtarzać. Szafa była dosyć mała, więc aby mieć dostęp do twarzy niebieskookiego musiał usiąść na jego udach.
Kiedy już siedział w miarę wygodnie zaczął swoimi dłońmi badać twarz Louisa. Zaczął od jego miękkich włosów, później zjechał na czoło, policzki, nos, brodę, żuchwę a na końcu na usta szatyna. Robił to dość powoli starając się zapamiętać każdy milimetr jego twarzy, która według niego była idealna.
Swoje palce na dłużej zatrzymał na ustach starszego, po czym delikatnie pochylił się i je pocałował. Był to jego pierwszy pocałunek, więc nie do końca wiedział co miał robić, brak reakcji ze strony Louisa wcale nie polepszał sytuacji.
W mgnieniu oka oderwał się od niebieskookiego i cofnął się na drugi koniec szafy, przepraszając cicho.
-Nie masz mnie za co przepraszać Hazz. Będąc szczerym chciałem tego od dłuższego czasu, zaskoczyłeś mnie trochę.- Oznajmił Tomlinson i tym razem to on wpił się w wargi młodszego.
Pocałunek był na początku słodki dłonie starszego trzymały delikatnie jego policzki, ale z chwili na chwilę zmieniał się w coś bardziej namiętnego. Harry ponownie znalazł się na kolanach szatyna.
I kiedy niebieskooki zjechał swoimi pocałunkami na szyjs kręconowłosego ich cudowny moment został zniszczony przez Nialla, który otworzył drzwi szafy krzycząc, że czas minął. Wszyscy zgromadzeni w pomieszczeniu patrzyli na nich. Ze wstydu Styles ukrył swoją czerwoną ze wstydu twarz w zagłębieniu szyi Louisa. Niebieskooki zaśmiał się cicho, mówiąc mu, że jest uroczy i całując go czubek głowy obaj opuścili szafę.
***
Impreza zakończyła się chwilę po godzinie trzeciej w nocy. Jade, Gigi oraz Perrie również zostały na noc. Harry'emu przypadło dzielenie pokoju z Gigi na co nie narzekał. Naprawdę lubił tę dziewczynę.
Po jako takim ogarnięciu się wszyscy poszli spać.
Następnego dnia rano został odwieziony do domu przez mamę Nialla, która wróciła z podróży biznesowej. Na szczęście udało im się posprzątać cały bałagan przed przyjazdem pani Horan.
Kiedy tylko wszedł do domu został zasypany masą pytań przez Gemmę. Udali się razem do jego pokoju i pijąc herbatę rozmawiali o imprezie.
-Więc całowałem się z Louisem.- Wymamrotał wpychając sobie ciastko czekoladowe do ust.
-O mój boże!- Pisnęła głośno.- Mój malutki braciszek dorasta.- Udając płaczliwy ton głosu teatralnie rzuciła się na łóżko.
-To nic takiego. Dla niego to nic nie znaczący pocałunek.- Wyraźnie posmutniał. Ale taka była prawda, Tomlinson nigdy nie spojrzy na niego inaczej niż na przyjaciela.
-Żartujesz sobie ze mnie?!Oczywiście, że to dla niego coś znaczyło. Inaczej nie pocałowałby cię po raz drugi.- Może miała rację, przecież to ona z ich dwójki była bardziej doświadczona w tych sprawach. Westchnął głośno.
-No nie wiem. Zobaczymy jak to się potoczy, ale nie ukrywam, że cholernie mi się to podobało.- Na samo wspomnienie zrobiło mu się cieplej w żołądku a na twarzy pojawił się rumieniec.
-Aww. Mój braciszek się zauroczył.- Dała mu całusa w czoło po czym wstała z łóżka.- Dobra ja spadam do pracy. Zazdroszcze ci wolnych weekendów.- Burknęła cicho opuszczając jego pokój.
Ciekawiło go to jak potoczy się dalej jego relacja z Louisem. Bał się, że ten pocałunek mógł spieprzyć całą ich relację, ale z drugiej strony Gemma mogła mieć racje. Był w tym wszystkim totalnie pogubiony. Miał nadzieje, że w szkole jakoś uda im się to wszystko wyjaśnić.
***
Louis przez cały tydzień nie pojawił się w szkole. Unikał także wiadomości oraz połączeń od bruneta, co go kompletnie załamało. Był przerażony faktem, że mógł stracić jego przyjaźń.
-Harry rusz swój tyłek i idź z Chanel na spacer! Stoi pod drzwiami już pół godziny!- Krzyknęła jego mama i chociaż nie miał najmiejszej ochoty wychodzić ze swojego pokoju to zapaliła się w nim malutka iskierka nadziei, że może Tomlinson będzie tam wraz ze swoim psem.
-Już ide mamo!- Odkrzyknął w odpowiedzi. Wszedł do przedpokoju gdzie założył swoje buty i wziął smycz od swojej rodzicielki.
Wyszli na dwór i od razu uderzyło ich chłodne, październikowe powietrze. Tak jak zwykle udali się do parku, gdzie Chanel mogła wybiegać się do woli.
-Hej Harry.- Usłyszał głos niebieskookiego obok siebie. I cóż może Styles nie był gotowy na tę rozmowę?
-Przepraszam nie wiedziałem, że to miejsce jest zajęte mogę się prze-
-Nie możesz zostać. Tak naprawdę to chciałem z tobą pogadać.- Oznajmił nerwowo.- Uhm chodzi o to co wydarzyło się na imprezie Nialla.- Zaczyna się.
-Tak wiem to był tylko nic nie znaczący pocałunek. Rozumiem to i przepraszam, że tak wyszło. Nie powinno w ogóle to tego dojść.- Zaczął nerwowo i pośpiesznie wszystko tłumaczyć.
-Nie chodziło mi o to, że był on nic nie znaczący. Tak szczerze to znaczył on cholernie dużo i wiem, że dla ciebie też. Chodzi o to, że lubię cię bardziej niż przyjaciela.- Wyznał co wprawiło młodszego chłopaka w osłupienie. Zupełnie nie spodziewał się takiego wyzania.
-Chciałbym zaprosić cię na randkę Harry.- To sprawiło, że serce brunta zaczęło bić szybciej. To było jak spełnienie jego najskrytszych marzeń.
-Chętnie pójdę z tobą na randkę Louis.- Uśmiechał się tak szeroko, że jego policzki bolały.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro