I
Nagle usłyszeli pukanie do drzwi. Wszyscy popatrzyli po sobie zdziwieni. W całym mieście oprócz nich przecież nikogo nie było, nikt również tu nie przyjeżdżał.
Dipper zauważył, że Bill się skrzywił i lekko osunął na fotelu, krzyżując ręce.
- Dipper, możesz czynić honory - stwierdził Stan, na co chłopak wstał i podszedł do drzwi.
Kiedy je otworzył zobaczył wysokiego mężczyznę w granatowym garniturze z melonikiem na głowie. Za nim stał chłopak bardzo przypominający Billa, tylko był błękitny. Był ubrany tak samo jak demon, kiedy to go przyzwali na początku.
- Em.. - Dipper nie był pewny jak zareagować.
- A więc miło mi cię poznać Masonie Pinesie, w końcu się spotykamy - granatowy wyciągnął do bruneta dłoń, którą ten niepewnie uścisnął, unosząc brew.
- Dipper - wtrącił drugi Bill.
- Słucham? - wyższy spojrzał na niego pytająco.
- Dipper, nie Mason - poprawił go. Ten zamyślił się na chwilę, po czym przytaknął.
- No tak, wybaczy mi. Jestem Tad Strange, a to jest Will Cipher - Dip uniósł (tym razem) obie brwi jeszcze wyżej.
- Znaczy się brat Billa? - upewnił się.
- Yhm.
- Bill wam pewnie o nas nie mówił. Ja również jestem jego bratem, tyle, że nie bliźniakiem i straszym.
- ... To czemu macie różne nazwiska?
- O tym nie rozmawiamy.
- Cieszę się, że już się zaprzyjaźniliście - przerwał im Bill, podchodząc do nich. - ale może mi łaskawie powiesz, po cholerę tu przylazłeś?
Cała reszta dalej siedziała na kanapach w salonie i tylko patrzyła niewierząc na nowo przybyłych.
- Ha ha! No jak to po co? Po ciebie.
- Po mnie? - warknął Bill.
- Ależ naturalnie - demon poprawił odruchowo melonik. - Przyszliśmy cię zabrać z powrotem do domu.
- No to trochę wam się nie spieszyło, nie uważasz? - Bill wyszukał w powietrzu ramię Dippera i odsunął go za siebie, podchodząc bliżej do brata.
- Możliwe, ale chciałbym ci przypomnieć, że zanim wybrałeś się do tego miasteczka, poinformowałeś, że nie życzysz sobie, żebyśmy ci przeszkadzali.
- Słuchaj no - blondyn wyciągnął palec w jego stronę, żeby go szturchnąć, a kiedy poczuł ludzką klatkę piersiową, wzdrygnął się i szybko zabrał rękę. - Walnąłeś se ludzką postać? Dobrze że tego nie widzę.
- Stwierdziłem, że będzie to bardziej na miejscu - odpowiedział mu, ignorując ostatnią uwagę. - Tak czy inaczej. Rozumiem, że nie masz nic przeciwko wrócenia do domu.
- A może i mam?
- Zabieracie Billa? - Mabel wreszcie zaczęła kontaktować. - Ale czemu, przecież może z nami zostać.
- Obawiam się, że nie masz tu nic do powiedzenia - Tad posłał jej uśmiech, na który przeszły ją dreszcze. - A więc? - zwrócił się ponownie do brata.
- A daj mi święty spokój, nigdzie nie wracam! Mam dość ciebie i tych wszystkich twoich debilnych zasad! - Dipper co jakiś czas zerkał na Willa, który kompletnie nie zainteresowany rozmową wodził wzrokiem po wnętrzu domu, w ogóle się nie udzielając.
- Rozumiem - już lekko zirytowany demon znowu poprawił melonik. - Pamiętajmy jednak, że straciłeś wzrok. Pominę to, co na ten temat sądzę, ale chciałbym ci jedynie przypomnieć..
- Naprawdę - przerwał mu blondyn. - nie interesuje mnie twoje zdanie.
- Dasz mi do cholery dokończyć? - głos demona zagrzmiał echem, a powietrze zrobiło się gęste i ciężkie. Tad odchrząknął i już normalnym głosem kontynuował. - Jak już mówiłem, chciałbym ci przypomnieć, że to nie ty tu jesteś od decydowania, to po pierwsze. Po drugie, to, że jesteś niedojdą i beztalenciem, nie znaczy, że reszta twojej rodziny też jest.
- Powiesz wreszcie o co ci chodzi?
- Owszem. Jeżeli z nami wrócisz, mogę ewentualnie przywrócić twój wzrok do stanu pierwotnego. Przez twoją niekompetencję, nawet w naturalnej formie nie będziesz w stanie normalnie funkcjonować.
- Właśnie, przecież jesteś w stanie już znowu być "normalnym" sobą, czemu tego nie zrobileś? - zwrócił się do Billa Dip.
- Sam też jestem tego bardzo ciekawy - powiedział chłodno Tad. Bill przez ułamek sekundy się zawahał (co oczywiście nie uszło uwadze starszego demona), a potem odpowiedział:
- Wydaje się to być bardziej na miejscu - nawet Will uniósł na to lekko brwi, a Bill (mimo, że tego nie widział) wiedział, że zjebał. Tad uśmiechnął się złośliwie.
- A więc.. Zostajesz tu z nim(i), czy wracasz z nami?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro