- No prócz ciebie Tiffany, ty jesteś jak brat.
Czarnowłosa siedziała oparta plecami o bijącą wierzbę, na jej kolanach spoczywała książka od eliksirów. Obok Ślizgonki siedział Remus, który odrabiał zadanie z Opieki Nam Magicznymi Stworzeniami zadane za Newtona Skamandera.
Tiffany uważnie czytała swoją książkę, nie zważając na to jak już nudna jej się wydawała. Najważniejsze dla niej, w tej chwili, było go aby uwolnić James'a spot działania amprtencji, którą od końca poprzedniego roku podawała mu Lily.
- Masz coś? - zapytał Lunatyk, który odwrócił na chwilę wzrok od swojego wypracowania, aby spojrzeć na Tiffany; która ciągle siedziała z nosem w książce.
- Nie, nic tu nie ma - Jęknęła załamana, po czym rzuciła książka przed siebie - Musimy czekać, aż tej rudej wiewiórze skończy się eliksir, czy co!? - krzyknęła, już poddenerwowana, zaistniałą aytuacją.
Nie podobało jej się to jak James biega za Evans, jak zaślepiony szczeniak. Wiedziała że to samo robił na samym początku ich nauki w Hogwarcie, jednak gdy przez długi czas Lily go ignorowała, odpuścił ją sobie, przez co ona zaczęła uganiać się za nim.
Ślizgonce już nie przeszkadzało to że Rogacz posiadał jakieś uczucia do rudowłosej, a nie do niej, przeszkadzało jej to co robi Lily aby uzyskać to co chce. Kiedy chłopak był w niej zakochany i dawał jej ciągła atencję, nie interesował jej, jednak gdy przestał to robić, od razu dostał od niej Amortencje.
- A gdyby... - zaczął miodooki, zwracając tym uwagę Tiffany -Gdyby wywinąć kawał w taki sposób,aby jakiś nauczyciel myslał że zrobił to James? I ktoś z nas również dostałby karę, aby przesiedzieć tam z nim?
Kolorowooka patrzyła przez chwilę na chłopaka, nie wierząc w to jaki on jest inteligentny.
- Luniek! - krzyknęła, zrywając się na równe nogi - Ty to jesteś genialny!
- Mam rozumieć, że masz już jakiś plan? - zaśmiał się cicho, patrząc na nią mieniącymi się oczami.
- Tak, tak - powiedziała w pośpiechu zbierając swoje rzeczy - Muszę znaleźć Severusa żeby mi pomógł, na pewno chętnie pomoże udupić Pottera - zaśmiała się cicho, zarzucając swoją torbę na ramię.
- Lepiej żeby Syriusz nie wiedział, kto ci będzie pomagał.
- Syriusz będzie miał inne zadanie, będzie musiał załatwić sobie i mi karę, najlepiej u Slughorna - stwierdziła - Do później Luniek!
---
- Co tu się dzieje!? - krzyknęła McGonagall, gdyż od razu po wejściu do sali od transmitancji, w jej twarz poleciała, niezidentyfikowana, niebieska ciecz.
- Panie Potter! - oburzyła się, widząc że w miejscu; skąd poleciała ciecz; siedział James, który czekał na Lily.
Przez to że Amortencja powoli przestawała działać, chłopak nie czuł tak ogromnej potrzeby by siedzieć obok Lily.
- Za karę dołączy Pan dzisiaj do kary Pana Blacka i Pani Riddle, u Profesora Slughorna! - rozkazała, wychodząc z sali i kierując się do damskiej toalety, aby zmyć ciecz z twarzy.
— Dzięki Severus — powiedziała Tiffany do czarnowłosego, który pomógł reszcie Huncwotów aby Potter dostał karę z Uszastą i Łapą.
— To była czysta przyjemność sprawić aby Potter miał karę — powiedział do czarnowłosej, w głębi duszy ciesząc się jak dziecko że okularnik dostał karę dzięki niemu.
— I pamiętaj, Gryfino dostaną punkty ujemne i tak szybko ich nie odrobią jak my — zaśmiała się wrednie, poczym przybiła z chłopakiem piątkę.
———
— Co ja tu robię? — zapytał oszołomiony James, patrząc niewyraźnym wzrokiem na Łape i Uszastą, którzy siedzieli na ławkach, po tym jak wyczyścili wszytkie kociołki.
— O, śpiąca królewna oprzytomniała! — zaśmiała się Tiffany, która grała z Syriuszem w łapki.
— Ej! To mój przydomek! — oburzył się Black, przez co przegrał w grę u dostał dłonią Tiffany w nos.
— Dlaczego tutaj jestem..? — znów odezwał się Potter, patrząc na resztę niepewnie — Dopiero zaczynały się wakacje...
— No widzisz moj drogi Rogaczu — zaczął Syriusz, zeskakując z ławki i podchodząc do niego — Nasz droga Lily, od wakacji, podawała ci Amortencje.
— Co..? — nie wierzył w to co słyszy — Że Lily, podawała mi... Amortencje..? — chłopak próbował przetworzyć słowa, które powiedział do niego Łapa.
— Przez całe wakacje, dzisiaj nie miała kiedy ci podać bo trafiła, przez przypadek, do skrzydła szpitalnego — powiedziała niewinnie Tiffany.
— Ale przecież, ona nigdy mnie nie chciała, co jej się stało? — Rogacz usiadł, gdyż miał wrażenie że przez wsyztkie wydarzenia zaraz zemdleje.
— Widocznie jej się podobałeś ale udawała niedostępna — wzruszyła ramionami — Podobała jej się atencja którą jej dawałeś, jednak kiedy przestałeś się nią, aż tak, interesować... — zaśmiała się cicho, patrząc w sufit — Musiała użyć eliksiru miłości.
— Nie rozumiem kobiet... — oznajmił załamany okularnik, patrząc prosto przed siebie — No prócz ciebie Tiffany, ty jesteś jak brat.
— Jestem bardziej męska od ciebie — prychnęła wywracając oczami.
Syriusz, słysząc słowa Pottera, wręcz się przeżegnał wiedząc że jego przyjaciel może mieć teraz problem u Tiffany, przez to że nazwał ją bratem.
— Nie wiem komu się udało zrobić coś tak genialnego, żebym dostał karę, ale chyba wyściakam tą osobę i wycałuje — oznajmił Rogacz, w ogóle się nie spodziewając kto sprawił mu karę — Z czego się śmiejecie? — uniósł brew, patrząc na śmiejącą się Tiffany i Syriusza.
— Chcemy po prostu zobaczyć jak przytulała i całujesz Severusa — parskneli jednocześnie śmiechem.
— ŻE SMARKEUS!?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro