Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXI. Słońce

Yui nerwowo spędziła cały swój poranek. Prawie spóźniona i niewyspana z całych sił próbowała zająć myśli lekciami, ale jej to nie wychodziło. Cały czas umysłem była gdzieś indziej. Nie potrafiła wysiedzieć w miejscu, zajęcia z wychowania fizycznego dały jej okazję do wyrzucenia z siebie części frustracji, jednak nie było to wystarczające.

- Nie będziesz nic jeść? - Zapytała niepewnie Sui.

Czarnowłosa widziała jak brązowooka bawi się jabłkiem w ręce podczas przerwy śniadaniowej zamiast jeść. Zazwyczaj to ona rzucała w jej stronę kilka kąśliwych uwag na temat ilości jedzenia spożywanego przez Japonkę, jednakże dzisiaj role się odwróciły.

- Nie wyglądasz najlepiej...

- Nie zmrużyłam dzisiaj oka - rzuciła czerwonowłosa. - Szkoda, że nie mamy strzelnicy w okolicy...

Sui sceptycznie przyglądała się koleżance. Dalej ważyła w myślach czy zadać to pytanie, czy jednak spać dzisiaj w nocy spokojnie bez noża pod poduszką. Nie chciała się wtrącać, chciała utrzymać względnie bezpieczny dystans, na tyle duży, że „ja nic nie wiem" będzie choć w połowie prawdziwe. Mimo wszystko zmartwiona mina Pantalei, która w jej towarzystwie była źródłem nieskończonej pewności siebie, nie pozwoliła jej na poprzestanie rozmowy.

- Sprawy rodzinne? - Postanowiła zadać pytanie brzmiące jak najbardziej naturalnie.

- Powiedzmy.

- W takim razie nie pytam więcej.

Ciekawość Sui nie została specjalnie zaspokojona, ale postanowiła nie drążyć tematu. Jasno dała do zrozumienia, że z przestępczym półświatkiem chce mieć jak najmniej do czynienia.

- Odbywają się teraz jedne ważne zawody - Pantalea zaczęła kręcić kółka palcem na powierzchni owoca.

Kushiro spojrzała lekko spodełba na znajomą. Nie chciała wiedzieć więcej, ale zrozumiała, że Włoszka potrzebuje się wygadać.

- Zawody?

- Tak, zwykły sparing. Chcą zobaczyć kto jest lepszym bokserem czy coś takiego - machnęła ręką tracąc zainteresowanie jabłkiem. - Jednak jeden z nich będzie bronił tytułu, a tym razem jego wredny kuzyn się przygotował.

- Martwisz się, że przegra?

Zawahała się przez moment nad odpowiedzią, która powinna być dla niej oczywista, ale jej się taka nie wydawała. W końcu skinęła głową.

- Oby to przeżyli.

Sui udała, że nie dosłyszała ostatniego komentarza nastolatki.

^^^

Fuoco siedziała z zamkniętymi oczami w fotelu zastanawiając się nad kolejnością wydarzeń do przywołania. Wspominanie rodziny było dla niej okropnie bolesne. Szczególnie, gdy była świadkiem ich śmierci, wówczas jeszcze trudniej jej było w spokoju odkopać te weselsze wspomnienia. W końcu spuściła głowę i z pustym wzrokiem spoglądała przed siebie.

- Nie nazwałbym go upartym człowiekiem. Bardziej prostolinijnym i szczerym. Samą swoją obecnością potrafił naprawić nastrój. Jedno słowo, a atmosfera od razu robiła się weselsza, kłopoty prostsze, kłótnie traciły na wartości. Własnym ciałem odganiał ciemne chmury z naszych głów. Był najprostszym wyborem na Strażnika Słońca. Spotkaliśmy się jeszcze w gimnazjum, gdy Iemitsu zaproponował żeby Tsuna dołączył do jakiegoś klubu w szkole. Boks na prawdę do niego pasował. Nic wielkiego, zwykłe wpadnięcie na siebie na korytarzu. - Fuoco ponownie zdawała się mówić o sprawach dla niej mało znaczących. - Kiedy to było... Druga? A może jego trzecia klasa? Z resztą, rok w tę czy wewtą nie robi większej różnicy. Tak jak mówiłam, w naszym spotkaniu nie było niczego wielkiego. Czekałam na Tsunayoshiego aż skończy trening, a on nas sobie przedstawił. Sasagawa Ryohei nie przykuł mojej większej uwagi. Tego, że już wtedy starszy Sawada miał oko na potencjalnych strażników, dowiedzieliśmy się później, gdy Tsuna nawiązał z tymi ludźmi bliższy kontakt.

^^^

Czerwonowłosa młoda kobieta siedziała na ławce w ogrodzie zestresowana. Noga jej drżała w powietrzu i przygryzała lekko dolną wargę. Był ciepły jesienny dzień, mając na sobie brązowy płaszcz idealnie wpasowywała się w tło. Chciała być niewidoczna, podczas bicia się z własnymi myślami. Nie słyszała, że do jej ławki zbliżał się ktoś inny.

- Wszystko w porządku?

Podskoczyła w miejscu słysząc męski, lekko chrapliwy głos. Odwróciła głowę w tamtą stronę. Białowłosy zatrzymał się na odległość kilku kroków od niej. Miał na sobie luźne, sportowe ubranie. Na jego twarzy malował się spokój i odrobina troski o kobietę przed nim.

- Ryohei-oniisan - odpowiedziała po japońsku - miło cię widzieć.

- Wzajemnie, mogę?

- Oczywiście siadaj - odparła klepiąc miejsce obok siebie.

Dziewczyna czekała aż usiądzie w ciszy. Zwierzanie się z własnych lęków nie leżało w jej naturze. Dlatego im dłużej mogła trzymać je dla siebie, tym dla niej lepiej.

- Co cię trapi?

Słysząc znienawidzone przez sobie pytanie, ciężko westchnęła.

- To co zawsze. Tsu-kun.

Z jej ust wypłynął płynny japoński. Znajdowali się we Włoszech, Japończyk również znał język włoski, a jednak z jakiegoś powodu, to rozmowa w jego rodzinnym dialekcie dała jej poczucie większego spokoju i naturalnie wyszedł jej z ust.

- Jak zwykle martwicie się na zapas.

- My?

- Ty i Kyouko.

Na dźwięk imienia drugiej z dziewczyn, Fuoco niezauważalnie się spięła.

- To normalne w takiej sytuacji. Nie codziennie zapada tak znacząca decyzja. Chyba się ze mną zgodzisz, a skoro Kyouko też wie co się dzieje...

- Jak powiedziałem, na zapas. Tsunayoshi da sobie radę - białowłosy uśmiechnął się pewny siebie - jak nie sam to zawsze ma mnie. Nic mu nie będzie.

- Wiem - brązowooka zrezygnowała z dalszego uporu. Wydawała się spokojniejsza. - Nie mniej nie możesz zabronić mi się tym przejmować.

- Uparta, nic się nie zmieniłaś.

- Za to, Onii-san spoważniał na starość. Mam się szykować na stypę? - Zaśmiała się.

- Równie EKSTREMALNEJ co moja osoba nie zrobisz - odpowiedział z szerokim uśmiechem. - Ale pomyśleć, że tyle lat minęło i to Tobie się udało.

- Miałam szczęście - odpowiedziała prostując prawą rękę. Szmaragdowy pierścień zalśnił w promieniach jesiennego słońca. - Nic więcej.

- Gratulacje.

- Dziękuję.

Dwójka dorosłych siedziała jeszcze przez chwilę w ciszy, a później rozeszła się w swoje strony.

^^^

- Co mogę powiedzieć, rzeczywiście o Ryouheia nie musiałam się martwić. Pokonał wszystkich przeciwników czysto i bezkonkurencyjnie. Przetarł optymistycznie szlak dla pozostałych kandydatów od Tsuny. Był naszym słońcem, które zgasło jako jedno z ostatnich.

Fuoco smutnym wzrokiem spoglądała na smugę unoszącej się pary nad filiżanką.

- Koniec końców miał rację. Nie byłam w stanie wyprawić mu godnej stypy. Mało czasu mamy na opłakiwanie zmarłych podczas wojny. Kyouko bardzo się to nie podobało. Pochówek był jedną z tych rzeczy, o które się kłóciłyśmy w tamtym czasie. Tak to już między kobietami jest. Ciężko zaufać sobie nawzajem, gdy w grę wchodzą silne uczucia. Z resztą, od zawsze miałyśmy raczej chłodne stosunki.

- Mało mnie obchodzą twoje stosunki ze światem zewnętrznym - wtrącił Bermuda.

Arcobaleno nie mógł się odpędzić od wrażenia, że brązowooka kobieta przed nim pomimo zapewnień, stara się wykręcić z umowy. Nie był w stanie powiedzieć tylko skąd te przypuszczenia, choć z drugiej strony może powinien powiedzieć, że jest za dużo zmiennych aby mógł się poczuć pewnie w jej towarzystwie. Był szefem więzienia Vindicare, szefem Vindice, bezwzględnych stróżów prawa mafii, a jedna słaba kobieta sprawiała, że miał związane ręce. Mówiła mu wszystko czego chciał, ale jednocześnie jakby nie. Czuł niedosyt, który powodował jego zdenerwowanie. Bo co jeśli ma konszachty jeszcze z nim?

- No dobrze - odpowiedziała.

Na jej twarz wypłynął grymas niezadowolenia. Udawany, jak Bermudzie udało się zinterpretować. Fuoco ukazywała wbrew pozorom sporo emocji, których duża część była jednak fałszywa. Teatralność jej emocji była na tyle subtelna, że wręcz niezauważalna dla niewprawionego oka. W końcu, nikt nie oszuka uważnego wzroku Vindice.

- Myślałam, że może cię ta historia zaciekawić, ale skoro nie, to nic na to nie poradzę. Nasza walka o jego uwagę była rzeczywiście dziecinna i nie godna uwagi innych. W takim wypadku chyba należałoby przejść do kolejnej opowieści. Wiedziałeś, że moim głównym płomieniem jest błyskawica?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro